Sięgnąłem po tę książkę z ciekawości, po lekturach Charlesa Williamsa, przygotowując się niejako na poznawanie twórczości kolejnego Inklinga, Owena Barfielda, który był uczniem Steinera, choć antropozofię rozwijał po swojemu, w większym zbliżeniu do chrześcijaństwa. Książka Steinera nosi podtytuł: Wprowadzenie w nadzmysłowe poznanie świata i przeznaczenie człowieka.
Mam szacunek dla każdego poszukiwacza prawdy i książkę przeczytałem z ciekawością. Z żadnymi wnioskami profesora Rudolfa Steinera się praktycznie nie zgadzam, ale lektura ta była o tyle ciekawa, że pozwoliła mi zrozumieć, skąd na Zachodzie wzięły się różne elementy spirytyzmu, skąd tak rozpowszechniona choćby w naszym kraju wiara w reinkarnację - z czym spotykałem się szczególnie w latach 90. Steiner pyta:
"Czy w człowieku, takim, jakim jest on dziś, stojącym u bram wolności a jednocześnie w obliczu chaosu w wielu dziedzinach życia, w człowieku, którego zachodzące na świecie przemiany mogą z jednej strony zachwycać, z drugiej zaś napawać troską o przyszłość, czy w człowieku takim są siły, które umożliwiłyby mu odnalezienie drogi ku prawdzie, dobru i pięknu, dotarcie do duchowego wymiaru rzeczywistości?"
Rudolf Steiner odpowiada na to pytanie
twierdząco ale inaczej niż chrześcijaństwo. Ciało astralne, karma, reinkarnacja, różne światy duchowe. I na tym zakończę moją recenzję...
... bo najlepszą lekturą po takich książkach jest Katechizm Kościoła Katolickiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz