czwartek, 31 marca 2016

Moje zaćmienia

Moje świadomie przeżyte zaćmienia Słońca. Zdjęcia udało mi się zrobić moim aparatem Panasonic Lumix. Są to zdjęcia z 4 stycznia 2011 (obserwacja z balkonu w Sosnowcu) i z 20 marca 2015 (zdjęcia z okna autokaru, zrobione koło Dortmundu w Niemczech).

4 stycznia 2011
20 marca 2015
20 marca 2015


Trochę o ustroju Królestwa Aragorna i Eldariona

[Na podstawie Powszechnej historii państwa i prawa M. Sczanieckiego, listów Tolkiena i dyskusji na Forum Elendilich
Mapa Ponownie Zjednoczonego Królestwa z Atlasu Śródziemia F. W. Fonstad

Herb Ponownie Zjednoczonego
Królestwa (Wikipedia)
W monarchii Gondoru i Arnoru zastajemy ustrój lenny. Każda posiadłość ma swoje określone miejsce w hierarchii lennej (zapewne trzystopniowej). Powiązanie własności lennej z daleko idącymi usprawnieniami publicznymi doprowadziło do tego, że królestwo Aragorna i Eldariona przedstawiało się jako mozaika władztw senioralnych, półpaństw podlegających na podstawie umowy lennej nominalnemu zwierzchnictwu króla. Władza możnych władców lenn mogła być jednak osłabiona przez królewskich urzędników w rodzaju angielskich szeryfów. Między władztwami senioralnymi znajdowała się domena królewska, tzn. tereny należące bezpośrednio do króla, w których wykonywał on władzę podobną do tej, jaką inni władcy senioralni sprawowali w swych władztwach. Król zapewne stał na czele hierarchii lennej, tzn. podlegali mu nie tylko wasale (sind. bôr 'wasal'), lecz także wszyscy władcy senioralni. Domeną królewską w Gondorze było zapewne Anórien, a po zwycięstwie nad Sauronem ponownie Ithilien (w którym wszakże wydzielono enklawę dla państewka Legolasa). Wydaje się też, że cały Arnor mógł również stanowić domenę (na pewno domeną królewską był w czasach pierwszego Arnoru Arthedain, w którym znajdowało się Shire).

Lenna Gondoru to zapewne (władcy z czasów Denethora i Aragorna):

Dol Amroth - książę Imrahil
Lossarnach - Forlong Gruby
Dolina Ringló - Dervorin
Morthond - Duinhir i synowie: Duilin i Derufin
Lamedon - Angbor (WP III 187)
Anfalas - Golasgil
Pinnath Gelin - Hirluin Piękny
Ethir Anduin - władca nieznany

w IV Erze dołączono zapewne jako nowe lenna:

Harondor
Umbar
Dorwinion
Rhûn

Lenna Arnoru to zapewne:

Arthedain (choć najpewniej była to domena królewska, z której wydzielono kraj dla hobbitów)
Rhudaur
Cardolan
oraz enklawa Shire'u


piątek, 18 marca 2016

Elfy na ziemiach dzisiejszej Polski?

Wiara w istnienie Elfów na ziemiach polskich w czasach rzymskich, gdy na naszych ziemiach mieszkali Germanie? Pośrednio da się to udowodnić. Mieliśmy tu całe plemiona Swebów (łac. Suebus, germ. *Swabaz 'Swój'), a Swebowie w czasie Wędrówek Ludów dotarli aż do dzisiejszej północnej Portugalii i hiszpańskiej Galicji. A tam, w dialekcie portugalskiego istnieje słowo ouva 'elf' < protogermańskie *albaz 'elf'. Swoją drogą nazwa rzeki *Albiz/Elbe/Łaby pochodzi od tego samego rdzenia. Kiedyś Katarzyna Staniewska zasugerowała, że gdyby Słowianie przejęli od Germanów pojęcie elfów, nazwaliby je *łabami. A czy wiemy, że słowiańskim odpowiednikiem elfów są rusałki i różne inne wodne panny żyjące na uroczyskach? :-) Takie dziwy/*devy!

wtorek, 8 marca 2016

Córka Elmiry, Kobieta


W poetyckie, symbolicznej opowieści biblijnej o tym, jaki jest sens świata i jak Jahwe go stwarza, Kobieta jest koroną stworzenia - najdoskonalszą z istot. Jeżeli Synowie Adama reprezentują to, co w Bogu jest gwałtowne, dzikie i namiętne, Córki Ewy ukazują Boże PIĘKNO, TAJEMNICĘ, CZUŁĄ TKLIWOŚĆ.

czwartek, 3 marca 2016

Najwyższa forma sztuki

»[Fantasy is] a higher form of Art, indeed the most nearly pure form, and so (when achieved) the most potent.«

»[Fantastyka to] wyższa forma sztuki. I naprawdę jest to prawie najczystsza jej postać, a z tego powodu też postać najbardziej płodna (kiedy się sięgnie wyżyn fantazji).«

J.R.R. Tolkien, O baśniach
 
Liść, dzieło Niggle'a - rys. Graemeskinner
 

środa, 2 marca 2016

Sequentia, Edda

Jadna z moich ulubionych płyt grupy Sequentia. I kolejna muzyczna rekonstrukcja - tak mogły wyglądać melodie, które towarzyszyły recytacji poetyckiej pieśni z "Eddy". Uwielbiam "Dvergamál", gdzie znajdziemy wszystkie imiona Krasnoludów z "Hobbita" (Tolkien wziął je właśnie z "Eddy") albo "Zmierzch Bogów", czyli opowieść o Apokalipsie widzianej oczyma pogańskich Wikingów. 


Jest jeszcze jeden blog...

Moich drogich Czytelników i przygodnych Gości zapraszam też na drugi, starszy blog, gdzie zajmuję się sprawami Pogranicza w szerokim sensie tego słowa... Blog nosi nazwę Aldrajch. A dlaczego? Odpowiedź znajdziecie w/na Aldrajchu.

9/2016 Mallory, Adams The Oxford Introduction to Proto-Indo-European

W nowej książce o kulturze praindoeuropejskiej, która jest od niedawna na mojej półce (J. P. Mallory, D. Q. Adams, The Oxford Introduction to Proto-Indo-European and the Proto-Indo-European World, Oxford University Press 2006) znalazłem ciekawą myśl dotyczącą bóstw pogańskich Słowian. Chodzi o imię wschodniosłowiańskiego Striboga (nazywamy go czasem po polsku Strzybogiem - "Śladem kultu Strzyboga są nazwy miejscowe, jak Stribož i Stribože jezioro na Rusi, a Polsce wieś Strzyboga pod Skierniewicami czy wzmiankowany w XIII wieku strumień Striboc pod Tczewem" - Wikipedia). Otóż jest możliwe, że Strzybóg nosi imię, które nawiązuje do słynnego praindoeuropejskiego Boga Nieba *dyéus phatér (od niego wywodzi się grecki Dzeus Pater, rzymski Jupiter, sanskrycki Dyaus Pita itd.). Ponieważ Prasłowianie (pod wpływem zaratustriańskich Irańczyków?) zamienili *dyéus 'niebo/Bóg' na *bhagos 'ten, który rozdziela', utworzyli być może konstrukcję typu *phatróus-bhagos, gdzie *phatróus znaczy 'krewny ze strony ojca, brat ojca' - od tego prasłowa wywodzi się słowiańskie określenie pokrewieństwa - stryj. Czyli Stribog byłby kimś w rodzaju "Boga Ojca". Ze Słowa o wyprawie Igora (epos staroruski) wiemy, że Stribog był władcą wiatrów. Mógł być zatem śladem praindoeuropejskiego Boga Nieba, który włada zjawiskami pogodowymi.

Oto wnioski, oto dalsze pole badań, dla którego podstawą może być niezwykła książka, którą udało mi się wypatrzeć ostatnio w księgarni Foyles w Londynie. Grube tomisko (ponad 700 stron), bardzo dogłębne studium na temat rekonstrukcji języka praindoeuropejskiego i praindoeuropejskiej kultury, mapy, schematy, a przede wszystkim bogate słowniki na końcu pracy. Książka jest napisana w sposób bardzo uporządkowany. Najpierw poznajemy sam przebieg odkrywania pokrewieństw językowych w rodzinie indoeuropejskiej, potem dostajemy przegląd języków w tej grupie (od języków celtyckich po język tocharski i pomniejsze języki dzisiejszej Turcji i Bałkanów). Potem znajdujemy rozdział o rekonstruowaniu języka praindoeuropejskiego (z kapitalnym przykładem: ewoluowaniem tzw. "Opowieści Schleichera" w miarę jak coraz lepiej poznajemy prajęzyk - na koniec dostajemy tę opowieść w rekonstrukcji samego Mallory'ego, współautora książki). Na str. 54-70 znajdziemy rekonstrukcję całego języka z jego systemem rzeczowników, przymiotników i czasowników. I tu zaczyna się najciekawsza cześć książki.

Mallory i Adams przeprowadzają nas przez różne dziedziny kultury, w których na podstawie znanych języków indoeuropejskich możemy zrekonstruować prasłowa i w związku z nimi też jakiś obraz prakultury. Okazuje się, że tylko 15 terminów istnieje na raz we wszystkich językach indoeuropejskich (bo większość jako izoglosy funkcjonuje między poszczególnymi językami, ale nie we wszystkich na raz). Są to: woda, krowa, stopa, drzwi, trzy, pięć, siedem, dziewięć, spać, imię, ja, my, ty, wy i ten. Te i pozostałe terminy są omówione w następujących działach: 

Świat fizyczny
Indoeuropejska fauna
Indoeuropejska flora
Anatomia
Rodzina i pokrewieństwo
Ognisko domowe i dom
Ubrania i materiały
Kultura materialna
Jedzenie i picie
Praindoeuropejskie społeczeństwo
Przestrzeń i czas
Liczba i jakość
Umysł, emocje i zmysły
Mowa i dźwięki
Aktywności (bardzo bogaty dział podzielony na różne kategorie czynności)
Religia
Elementy gramatyczne

Jest też świetny dział o mitologii porównawczej oraz o różnych koncepcjach rozprzestrzeniania się języków i kultury indoeuropejskiej. Miałem niesamowitą satysfakcję (a przy tym także niezwykły dreszczyk), gdy okazywało się, że mnóstwo rekonstruowanych nazw przyrodniczych ma swój najbliższych odpowiednik w językach słowiańskich, np. *bhebrus to 'bóbr, *mús to 'mysz', *werwer- to 'wiewiórka'. Takich podobieństw są setki. Jakoś szczególnie widoczne mi się one zdały w dziedzinie nazewnictwa przyrodniczego. Ciekawe było przejrzenie nazw różnych "wstydliwych" części ciała i czynności - te najwolniej się zmieniają i są najbardziej podobne do naszych dzisiejszych słów (te słowa na j..., ch..., p... itd.). Bardzo ciekawe są też wnioski Mallory'ego. Jako uczony, który jest niezwykle krytyczny wobec ustaleń Colina Renfrew i wobec teorii o anatolijskiej praojczyźnie i neolitycznej genezie ekspansji indoeuropejskiej, autor znajduje w zasobie językowym liczne dowody na to, że praojczyzna Indoeuropejczyków mogła znajdować się na leśno-stepowych obszarach na północ od Morza Czarnego i Kaspijskiego - tam, gdzie znajdujemy pozostałości kultury grobów jamowych (ang. Yamnaya).

Świetna książka warta swojej niemałej ceny. Będzie u mnie często wykorzystywana w domorosłych badaniach filologa-amatora.