środa, 23 grudnia 2020

Boże Narodzenie w grudniu - dowody biblijne

[Na podstawie profilu Hebrew for Christians, Facebook]

Czy Pan Jezus (hebr. Jeshua 'Jahwe jest zbawieniem') naprawdę urodził się 25 grudnia, jak głosi zachodnia tradycja chrześcijańska? A może dokładne studium Pisma Świętego pozwala nam wnioskować o innym czasie Jego poczęcia się i narodzin?

Można rozsądnie zaproponować dwa rozwiązania: albo narodziny nastąpiły w miesiącu tiszri (wrzesień-październik ze świętem Sukkot), albo jak głosi tradycja w końcu grudnia (lub na początku stycznia). Jak zobaczymy, sedno argumentów zarówno za, jak i przeciwko datowaniu narodzin Jeszui pod koniec grudnia zależy od tego, kiedy Zachariasz (ojciec Jana Chrzciciela) był w Świątyni, gdy odwiedził go archanioł Gabriel.

Pismo Święte opisuje, jak ​​król Dawid podzielił synów Aarona (tj. Kapłanów) na 24 "grupy” czyli oddziały, aby stworzyć uporządkowany harmonogram, zgodnie z którym Świątynia Pana mogłaby być obsadzona przez kapłanów przez cały rok (1 Krn 24, 1-4). Po ustaleniu tego porządku, pociągnięto losy, aby określić kolejność, w jakiej każda grupa miała służyć w świątyni (1 Krn 24, 7-19), począwszy od pierwszej zmiany wiosną 1 dnia miesiąca nisan (Rosz Chodaszim). Każda z 24 zmian kapłanów zaczynała i kończyła swoją posługę w dzień szabatu i trwała cały jeden tydzień (2 Krn 23, 8, 1 Krn 9, 25).


Przypomnijmy teraz, że kalendarz żydowski zaczyna się wiosną (tj. 1 dnia miesiąca nisan), więc pierwszy oddział kapłanów miał służyć przez siedem dni, a w następnym tygodniu drugi oddział. Trzeci tydzień związany był ze świętem Paschy, kiedy wszyscy kapłani byliby obecni na nabożeństwach, więc harmonogram został zawieszony do następnego tygodnia, kiedy miałaby służyć trzeci oddział kapłanów. Cotygodniowy układ zostałby następnie wznowiony aż do święta Szawuot (Pięćdziesiątnicy), kiedy to harmonogram został ponownie zawieszony na cały dziewiąty tydzień. Na dziesiąty tydzień wzywano do służby w świątyni ósmy oddział kapłanów (Abiasza, herb. Aviyah) i oddziały następowałyby bez dalszej przerwy aż do ukończenia służby przez dwudziesty czwarty oddział (patrz tabela powyżej). Należy pamiętać, że po odbyciu 24. zmiany kończy się też pierwsza połowa żydowskiego kalendarza, a harmonogram rusza od nowa w drugiej połowie roku. W ten sposób każda grupa kapłanów służyłaby w Świątyni dwa razy w roku (oprócz trzech głównych świąt Paschy, Szawuot i Sukkot).

Zwróć uwagę, że ten tygodniowy harmonogram nabożeństw w świątyni pozwala nam wywnioskować datę urodzenia zarówno Jana Chrzciciela, jak i Jeszui Mesjasza (Jezusa Chrystusa; māšîaḥ to hebrajski odpowiednik greckiego Christos 'Pomazaniec'). Szczególnie interesujący jest ósmy odział kapłanów, zwany "oddziałem Abiasza" (wspomniany w 1 Krn 24, 10), który był tą klasą, oddziałem, w którym służył kapłan Zachariasz (Łk 1, 5). Ponieważ ósmy oddział służyłby w miesiącu siwan lub później w miesiącu kislew (patrz tabela powyżej), mamy dwie możliwości ustalenia daty narodzin Jeszui Mesjasza. Gdyby odwiedziny i zwiastowanie Archanioła Gabriela miały miejsce w czasie pierwszej służby Zachariasza (tj. w dziesiątym tygodniu), to Jan zostałby poczęty w miesiącu siwan (Łk 1, 23-4). Dodawszy do tego 40 tygodni (zwyczajny czas ludzkiej ciąży) Jan urodziłby się gdzieś w miesiącu nisan, być może w okolicach Paschy. Co więcej, ponieważ Jeszua został poczęty sześć miesięcy po poczęciu Jana (Łk 1, 24-27, 36), dodanie sześciu miesięcy (lub 24 tygodni) do końca siwan oznacza, że ​​poczęcie nastąpiłoby od połowy do końca miesiąca kislew (w pobliżu czas Chanuki). Dodając do tego 40 tygodni (znowu przybliżony czas ludzkiej ciąży), Jeszua urodziłby się wtedy w miesiącu tiszri, w porze Sukkot (tj. Święta Namiotów), czyli w okresie naszego września lub października.

Jest jednak druga możliwość! Gdyby zwiastowanie Archanioła Gabriela miało miejsce podczas drugiej służby Zachariasza (tj. 35. tygodnia), to Jan począłby się po Jom Kippur (Łk 1, 8-23) i urodziłby się 40 tygodni później, w miesiącu tamuz (nasz czerwiec-lipiec). I znowu, ponieważ Jeszua począł się sześć miesięcy po poczęciu Jana (Łk 1, 24-27, 36), dodanie sześciu miesięcy (lub 24 tygodni) oznaczałoby, że został poczęty (wcielony) podczas Paschy i urodził się później, w miesiącu tewet, w pobliżu tradycyjnego Bożego Narodzenia, pod koniec grudnia!

Pasterze ruszają na wypas owiec, gdy rodzą się jagniątka. W Iraku sezon rodzenia się owieczek to listopad, a w Libanie i Izraelu, grudzień i styczeń! Jeżeli tak, to data grudniowa narodzin Jezusa jest bardziej prawdopodobna od daty wrześniowej.

Kochani, niechaj Boże Narodzenie dokonuje się w głębiach Waszych serc każdego dnia Nowego Roku 2021!

wtorek, 22 grudnia 2020

Pierniczki Pani Maggotowej

Przypominam przepis, jakby ktoś coś... 😁

Pierniczki Cioci Małgosi (Pani Maggotowej, mojej mamy, bo ja jako hobbit nazywam się Frodo Maggot)

Składniki 

• 1 kg mąki pszennej (zwykłej) – przesiać
przez sito
• 1 łyżeczka sody oczyszczonej
• 0,5 kg cukru – do rondla odłożyć 4 łyżki stołowe
• pół szklanki wody
• 100 g masła (pół kostki)
• 300 g miodu
• 2 jaja
• 2 opakowania przyprawy do pierników z Lidla (kolor opakowania fioletowy)

Przygotowanie w misce dobrze wymieszać przesianą mąkę sodę i cukier;

W rondlu 4 łyżki cukru rozpuścić do karmelu – dodać wodę, mieszać – dodać miód + masło, mieszać – dodać przyprawę do pierników, mieszać – ostudzić na tyle aby jajka się nie ścięły.

Do ostudzonej masy dodać 2 jajka – dobrze rozmieszać. masę wlać do miski z mąką cukrem i sodą.

Wyrobić elastyczne ciasto. Ciasto jest teraz lepkie i nie można wałkować, trzeba zostawić na 1 godzinę w chłodnym miejscu, może być w lodówce pół godziny

Ciasto w lodówce zrobi się twarde, pod wpływem ciepła rąk ciasto zrobi się elastyczne na tyle, aby je wałkować i wycinać foremkami pierniczki, można podsypać mąkę żeby nie kleiło się ciasto do wałka.

Można na każdym pierniku dać orzech albo migdał przed pieczeniem.

Piec w nagrzanym piekarniku góra dół 180 °C bez termoobiegu, 10-15 minut, gorące pierniki będą miękkie, stwardnieją gdy ostygną, zmiękną na powrót gdy się je polukruje.

Po ostudzeniu można dekorować lukrem.

czwartek, 17 grudnia 2020

A suitcase from 76 Sandfield Road (and a brick)


From my unusual Tolkien-related collection:

Would you like to know what I found in the suitcase from J. R. R. Tolkien's garage? 😅

I know it sounds a little bit crazy... I received the suitcase from the men renovating the house few years ago. What's inside? Colourful vest, socks, this pillow etc. 

Tolknięty means Tolkiened or Tolkien-crazy. 😇


 

The suitcase has inside the surname and the telephone number. Exactly like in old Oxford telephone books:

Mr David Phillips lived in this house after the Tolkiens.

środa, 16 grudnia 2020

Ideologia czy nie ideologia?

Zachęcony przez znajomych, poznaję myśl profesora psychologii Jordana B. Petersona. Już we wstępie spodobała mi się definicja ideologii, która może się przydać przy ocenie, czy dane zjawisko społeczne to ideologia czy nie (np. tzw. "ideologia LGBT"):

"Ideologie to proste idee, ubrane w pozory nauki lub filozofii, które rzekomo wyjaśniają złożoność świata oraz oferują narzędzia jego ulepszania. Ideologowie zaś to ludzie, którzy hucznie obwieszczają, że wiedzą jak "uczynić świat lepszym", jeszcze zanim zdołają okiełznać chaos we własnym życiu (tożsamość wojownika, jaką daje im ideologia, przysłania ten chaos). Tego rodzaju pycha oraz przestroga przed nią, w myśl zasady - "Zanim zaczniesz krytykować świat - zaprowadź porządek we własnym domu", to jedne z najważniejszych elementów przesłania, jakie Jordan oferuje w tej książce.

Fakt, że ideologie są substytutami prawdziwej wiedzy, czyni ideologów groźnymi zawsze, gdy dochodzą do władzy, ponieważ naiwne podejście w stylu: "ja zawsze wiem najlepiej", w zestawieniu ze złożonością świata - zwiastuje katastrofę. Co więcej, gdy realizowana przez ideologów inżynieria społeczna okazuje się porażką, mają oni tendencję do oskarżania nie samych siebie, lecz tych, którzy przejrzeli ich uproszczenia.

wtorek, 15 grudnia 2020

Ronald and Hilary Tolkien like Seton's "Two Little Savages" (1908-1910)

I introduce new hashtags #ForbiddenTolkien and #NotAllowedByTS



Added in February 2022:

In 1908, just before young Tolkien became a Scout (1909-10) and became fascinated with adventure literature, Seton's Two Little Savages was available at the local Aston Library in Birmingham! I trust Tolkien knew this book. Descriptions of Yan and Sam's games will be associated with every Tolkienist with little Ronald and Hilary wandering through the woods and bushes of Sarehole.
Source: Google Books

Original post from December 2020:

As you maybe know I have been recently treated on various forums of the Tolkien societies as an enfant terrible. Why? An example. Let us see this post written by me few days ago, which was not allowed on a forum:

Carpenter wrote about young Tolkien:

"Outside the school-room hours his mother gave him plenty of story-books. He was amused by Alice in Wonderland, though he had no desire to have adventures like Alice. He did not enjoy Treasure Island, nor the stories of Hans Andersen, nor The Pied Piper. But he liked Red Indian stories and longed to shoot with a bow and arrow."

I am just translating "Two Little Savages" by Seton for a Polish publisher. And I have very "Tolkienesque" impressions sometimes. Have anyone of you ever heard which "Red Indian stories" Tolkien could know?

This text by me is not allowed because - as I can read - it is "problematic" and there is "strong possibility that it will draw a lot of objections just because of the title of the book in the image". I was asked to post without the image or the book title. Also "Red Indian" used by Tolkien's biographer Carpenter is "problematic" and "offensive".  

What is going on with our world? Words fail me.

And by the way, my question is still valid. Have anyone of you ever heard which "Red Indian stories" Tolkien could know?

niedziela, 13 grudnia 2020

Testimonium Flavianum w szerszym kontekście (teoria)

Testimonium Flavianum to znajdujące się w Dawnych dziejach Izraela XVIII 63-64 Józefa Flawiusza (tu pełny polski tekst tej ważnej księgi) najdawniejsze pozachrześcijańskie świadectwo pisane na temat Jezusa, o autentyczności dyskutowanej przez uczonych (pochodzi ono z ok. 93 r. po Chr.).
 
Józef Flawiusz, to pisarz żydowski, który po przegranej wojnie żydowskiej i tragedii roku 70, zdradził sprawę żydowską i znalazł się na służbie rzymskich cesarzy. Jego zapis o Jezusie Chrystusie uchodzi w wielu kręgach za fałszerstwo, wtręt dodany do Dawnych dziejów Izraela przez gorliwego chrześcijanina-kopistę. Moim zdaniem fragment jest autentyczny, ale jest częścią szyderstwa z postaci Jezusa, na które składają się kolejne rozdziały.

Oto Testimonium Flavianum w szerszym kontekście, czyli dowód, że jest coś, co Józef Flawiusz w Dawnych dziejach Izraela chciał powiedzieć o Maryi, jej dziewiczym poczęciu w Zwiastowaniu, zdradzie Judasza i Ukrzyżowaniu Mesjasza. Aż dziw, że nie zauważyli tego komentatorzy starożytni! Moim zdaniem rozdziały 4 i 5, które następują po rozdziale 3 są dowodem na to, że Józef rzeczywiście napisał o Jezusie to, co napisał. Jednak kontekst rozdziałów 4 i 5 każe nam się zastanowić, czy Testimonium Flavianum nie należy odczytywać u Józefa jako pastisz, ironię; czy te słowa nie są pisane w perfidny sposób, ze śmiechem...

Flawiusz rozdziały 4 i 5 wrzuca bez pozornego związku z resztą tej księgi - pisze te rozdziały symbolicznymi imionami, aluzjami, ezopowym językiem. Paulina to po łacinie 'Mała, Pomniejszona' (czyli dobre imię dla Służebnicy Pańskiej), Saturninus ma w imieniu Saturna, groźnego i nieprzyjemnego boga, którego w interpretatio romana próbowano zrównać z Bogiem Jahwe (szabas to przecież dies Saturni, 'dzień Saturna') itd. Ani Paulina, ani Saturninus, ani Ida nie są historycznymi postaciami (w każdym razie nie znamy ich z innych źródeł).
 
Moim zdaniem tutaj powinno się odczytywać Flawiusza jako ironistę i szydercę (to, co w rozdziale 3, w rozdziale 4 nazywane jest nieszczęściem, które dotknęło Żydów)

3. W tym czasie żył Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmowali prawdę. Poszło za nim wielu Żydów, jako też pogan. On to był Chrystusem. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów, Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, jak to o nim oraz wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiadali boscy prorocy. I odtąd, aż po dzień dzisiejszy, istnieje społeczność chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę.

A tutaj mamy nawiązania do Maryi w duchu żydowskich szyderstw Toledot Jeszu (czyli Najświętsza Dziewica miałaby tak naprawdę być uwiedziona, Jezus miałby być owocem nieprawego łoża itd. - Toledot do tekst czytany przez religijnych Żydów w dniu naszej Wigilii Bożego Narodzenia, czyli w Nittel Nacht). Paulina zaślubiona Saturniusowi to Maryja zaślubiona jako dziewica Bogu Jahwe przy Świątyni Jerozolimskiej (motyw znany z apokryfów Nowego Testamentu), Ida to Judasz i ogólnie Żydzi, zdradzający Jezusa itd. Podkreślam fragmenty, które (moim zdaniem) w aluzyjny sposób nawiązują do chrześcijaństwa; pamiętajmy też, że "rozdzieranie szat" to obyczaj biblijny, żydowski - niespotykany u Rzymian (więc i w tym fragmencie Józef sugeruje, że Paulina to tak naprawdę nie Rzymianka). Są też zdradzieckie drachmy, jest krzyżowanie, a nawet zburzenie Świątyni, które jak wiemy, nastąpiło po wydarzeniach pierwszych dziesięcioleci istnienia Kościoła i przepowiedział je sam Pan Jezus Chrystus:

4. Około tegoż czasu dotknęło Żydów inne nieszczęście, a w Rzymie w świątyni Izydy działy się rzeczy sromotne. Lecz najpierw opowiem o tym. co zaszło w świątyni Izydy, a potem przejdę do opisu wydarzeń, które miały miejsce wśród Żydów. Była w Rzymie niewiasta imieniem Paulina, która pochodziła ze znakomitego rodu i słynęła z wielkiego umiłowania cnoty. Posiadała ogromny majątek i choć była niezwykle urodziwa i bardzo młoda — a kobiety w tym wieku okazują największą płochość — życie prowadziła bardzo stateczne. Poślubił ją Saturninus, który posiadał równe jej zalety. Otóż zakochał się w niej jeden z najznakomitszych rycerzy, Decjusz Mundus. Gdy nie udało mu się pozyskać jej podarkami, które, choć były bardzo bogate, odrzucała ze wzgardą, tak wielką zapłonął do niej namiętnością, że obiecał jej za spędzenie z nią jednej nocy dwieście tysięcy drachm attyckich. A kiedy i ta propozycja jej nie zmiękczyła, nie mogąc przeżyć tego zawodu miłosnego, uznał, że nie pozostaje mu nic innego, jak głodem się zamorzyć i kres położyć swojemu cierpieniu. Powziąwszy takie postanowienie nie omieszkał go natychmiast w czyn wprowadzić. Miał zaś Mundus wyzwolenicę swego ojca, niejaką Idę, kobietę doświadczoną we wszelkich intrygach, która zrozpaczona z powodu samobójczych zamysłów młodzieńca (nie krył się bowiem z tym, że pragnie umrzeć), udała się do niego i poczęła go pocieszać, czyniąc mu swymi obietnicami pewne nadzieje, że będzie miał Paulinę w swoich objęciach. Gdy ten z radością przyjął jej obietnicę, oświadczyła, że do zdobycia tej kobiety potrzeba jej pięćdziesięciu tysięcy drachm. Podniósłszy w ten sposób młodzieńca na duchu i otrzymawszy żądaną kwotę obrała inną drogę niż ci. z których pomocy Mundus poprzednio korzystał, zdając sobie sprawę, że kobiety tej nigdy nie uda się pozyskać pieniędzmi. Wiedząc zaś, że Paulina żywi szczególny kult dla Izydy, takiego użyła podstępu. Udała się do pewnych kapłanów tej bogini i po zapewnieniu ich uroczystą przysięgą o zachowaniu tajemnicy i, co miało największą wymowę, po okazaniu pieniędzy (zaraz obiecywała dać dwadzieścia pięć tysięcy drachm i tyleż samo po dojściu sprawy do skutku), opowiedziała im o miłości młodzieńca prosząc, aby wszelkimi sposobami starali się dopomóc mu do zdobycia owej kobiety. Ci skuszeni złotem zgodzili się. Zatem najstarszy z nich spiesznie udał się do Pauliny, a gdy go wpuszczono, prosił, aby mógł rozmówić się z nią w cztery oczy. Otrzymawszy na to zgodę oświadczył, że przysyła go bóg Anubis, który zapłonął do niej miłością i rozkazuje jej przyjść do siebie. Słowa te przyjęła z wielką radością i nawet chwaliła się między swymi przyjaciółkami, jaki to zaszczyt okazał jej Anubis. Zwierzyła się również i swojemu mężowi, że ma być na uczcie u Anubisa i dzielić z nim łoże. On zaś dobrze znając stateczność swej żony wyraził na to zgodę. Przeto Paulina udała się do świątyni i po biesiadzie, gdy nadszedł czas nocnego spoczynku, kapłan zamknął bramy i pogasił światła w samym przybytku. Wtedy Mundus, który już poprzednio tam ukrył się był, przyszedł do Pauliny i obcował z nią, a ona była przez całą noc do jego usług, święcie przekonana, że ma do czynienia z bogiem. Potem oddalił się, nim zaczęli się krzątać kapłani, którzy o tym podstępie /nic nie/ wiedzieli. Paulina powróciwszy z brzaskiem dnia do swego męża opowiedziała mu, jak to jej się pokazał Anubis i chełpiła się nawet tym przed swymi przyjaciółkami, z których jedne, głębiej rzecz rozpatrując, nie dawały jej wiary, drugie zdumiewały się, ponieważ znając jej skromność i wiedząc, jakim cieszyła się szacunkiem, nie znajdowały powodu, aby jej nie ufać. Trzeciego dnia po tym zdarzeniu spotkał się z nią Mundus i rzekł: „Zaoszczędziłaś mi, Paulino, dwieście tysięcy drachm, którymi mogłaś powiększyć swój majątek, a mimo to zadośćuczyniłaś mojemu pragnieniu. Cóż z tego, żeś Mundusa obrzuciła obelżywymi słowami, skoro i tak zaznałem rozkoszy przybrawszy imię Anubisa". To powiedziawszy oddalił się. Paulina zaś, skoro tylko dowiedziała się o tym zuchwałym postępku, rozdarła swą szatę i odsłoniła przed mężem całą obrzydliwość użytego podstępu zaklinając go, aby nie pozostawił jej nie pomszczonej. Saturninus nie omieszkał donieść o tym Cezarowi. Tyberiusz dokładnie zbadał całą sprawę, przeprowadziwszy śledztwo wśród kapłanów, których rozkazał ukrzyżować. Taką samą karę poniosła Ida, która doprowadziła ich do zguby, gdyż jej wymysłem był podstęp i pohańbienie kobiety. Następnie rozkazał zburzyć świątynię, a posąg Izydy wrzucić do Tybru. Mundusa zaś skazał na wygnanie, uważając, że nie zasłużył na większą karę, ponieważ do popełnienia tego występku po- pchnęło go namiętne uczucie. Tak przedstawia się sprawa zbezczeszczenia świątyni Izydy przez kapłanów. Obecnie powracam do tego, co spotkało Żydów zamieszkujących w owym czasie w Rzymie, jak to wyżej opowiedzieć przyobiecałem.

5. Był pewien Judejczyk, człowiek bardzo podłego charakteru, który z obawy przed karą, gdyż oskarżony był o przekroczenie praw, zbiegł ze swej ojczyzny. W owym czasie zamieszkał w Rzymie i podawał się za znawcę Prawa Mojżeszowego. Dobrał sobie trzech zupełnie podobnych mu mężów i wspólnie namówili pobierającą u nich naukę Fulwię, która należała do najznakomitszych kobiet i przyjęła wiarę żydowską, aby wysłała w darze do świątyni jerozolimskiej złoto i purpurę. Otrzymawszy te dary roztrwonili je, gdyż w tym właśnie celu o nie byli prosili. Tyberiusz, któremu doniósł o tym na żądanie swojej żony jego przyjaciel i mąż Fulwii, Saturninus, rozkazał wszystkich Żydów z Rzymu wygnać. Przeto konsulowie cztery tysiące ludzi pobrali do wojska i wysłali na wyspę Sardynię, a większość tych, którzy szanując swoje prawa, nie chcieli pełnić służby wojskowej, ukarali. Takim sposobem przez niegodziwość czterech ludzi zostali wygnani z miasta
Paulina w świątyni - ilustracja Fortunino Matania

A może jest jeszcze inaczej? No bo dlaczego Józef Flawiusz miałby tak zawoalować swój stosunek do chrześcijańskiej Dobrej Nowiny? Może on chciał ukryć coś zupełnie innego? Może wierzył, jak po nim na przykład Robert Graves (w jego Królu Jezusie, a także w trudnej do zdobycia The Nazarene Gospel Restored), że Jezus był prawowitym władcą Żydów, wnukiem Heroda Wielkiego i synem jego syna, Antypatra?

środa, 9 grudnia 2020

May we outlast the Sarumans and see spring again in the trees!

For more see here | Więcej znajdziesz tutaj

J. R. R. Tolkien in Rotterdam in 1958 during the "Hobbit Dinner" (see here) | J. R. R. Tolkien w Rotterdamie w 1958 podczas "Obiadu Hobbickiego" (patrz tutaj)

I look East, West, North, South, and I do not see Sauron; but I see that Saruman has many descendants. We Hobbits have against them no magic weapons. Yet, my gentlehobbits, I give you this toast: To the Hobbits. May they outlast the Sarumans and see spring again in the trees.

Spoglądam na wschód i na zachód, patrzę na północ, a także na południe, a nigdzie nie dostrzegam żadnego Saurona. Widzę zaś wielu, bardzo wielu spadkobierców Sarumana. My Hobbici nie mamy przeciw nim żadnej magicznej broni. A jednak, moi drodzy mości-hobbici, wznoszę za Was ten toast: „Za Hobbitów! Obyśmy przetrzymali tych Sarumanów i zobaczyli znowu wiosnę pośród drzew”!

poniedziałek, 7 grudnia 2020

This gave Tolkien and The Lord of the Rings
tremendous moral strength

 I dedicate this post to the people who feel upset
that they cannot discuss Tolkien's faith publicly


Christ and His Mother at St Aloysius in Oxford.
Tolkien's Virgin Mary.

I want to quote few fragments of George Sayer's Recollections of J. R. R. Tolkien from Mythlore No. 2 (1996) - full text can be found here.

(...) I went back and found him kneeling in front of the Lady Altar with the young children and their mother, talking happily and I think telling stories about Our Lady. I knew the mother and found out later that they were enthralled. This again was typical; he loved children and had the gift of getting on well with them. “Mummy, can we always go to church with that nice man?” The story also illustrates one of the most important things about him, his great devotion to Our Lady. He wrote to me years later a letter in which he stated that he attributed anything that was good or beautiful in his writing to the influence of Our Lady, “the greatest influence in my life.” He meant it. An obvious example is the character of Galadriel.

(...) One of the advantages of the house in Sandfield Road was that Tolkien’s doctor, Humphrey Havard, lived in the same street, only a few doors away. He sometimes took him to church. I once asked him how he was and had the answer:


All right now, but I’ve been in a very bad state. Humphrey came here and told me that I must go to confession and that he would come early on Sunday morning to take me to confession and communion. That’s the sort of doctor to have.


This story shows his humility. He had a very low opinion of his own merits, and fairly easily got into a depressed state when thinking of his faults and deficiencies. Life was a war between good and evil. He thought the sacraments freed one from enthralment to Sauron. Once he spoke to me of Ireland after he had spent part of a summer vacation working there as an examiner: “It is as if the earth there is cursed. It exudes an evil that is held in check only by Christian practice and the power of prayer.” Even the soil, the earth, played a part in the cosmic struggle between forces of good and evil.

He thought hatred of Catholics was common in Britain. His mother, to whom he was most deeply devoted, was a martyr because of her loyalty to the Catholic Faith, and his wife, Edith, was turned out of her guardian’s house when she was received into the Church. In 1963 he wrote in a letter:

And it still goes on. I have a friend who walked in procession in the Eucharistic Congress held in Edinburgh, and who reached the end with a face drenched with the spittle of the populace which lined the road and were only restrained by mounted police from tearing the garments and faces of the Catholics.

He found little or nothing wrong with the pre-Vatican II Church, and therefore thought the reforms of the 1960s misguided and unnecessary. He frequently complained about the new English translations of the Latin texts used in Catholic services, because they were inaccurate or in bad or clumsy English.

Lewis told Tolkien that of all his friends he was “the only one impervious to influence”. This was largely true. It was no defect. Combined with his belief in all the traditional virtues such as courage, loyalty, chastity, integrity and kindness, it gave to him as a man and to The Lord of the Rings tremendous moral strength. He was unswervingly loyal to the Christian Faith as taught him by his guardian and benefactor, Father Francis Morgan.

_________________________

My photo from St Aloysius was denied on the Tolkien Society FB forum because we cannot discuss there J. R. R. Tolkien's faith

Project Northmoor - support & donate!

Support the campaign to save J.R.R. Tolkien’s home and establish a literary centre!

20 Northmoor Road is his former home in Oxford where he wrote The Hobbit and The Lord of the Rings. You can support and donate here, on their website: 

PROJECT NORTHMOOR

I took part in making this movie:


I was in touch with Julia Golding and Leith McPherson (from The Hobbit movie team - she is a known language coach working with the actors). Check the movie at 01:11 - you will hear my Neo Quenya and Neo Black Speech translations told by Leith McPherson:

"He also invented his own languages.
From the beautiful language of the
elves to the terrible Black Speech
of Sauron."


Autanes yando vérë lamberyar.
Vanya Eldalambello
ana
uglúk Zhâburi-za
Burz-Durbag-ob

I have also prepared the Polish subtitles for them (I hope they will be added) and I made Tengwar for their logo (can you read it? - it is in English):

 
I want to add also this:

I disagree with people who have seemed to be very hostile to the Project Northmoor in the last days. I can read in some places that it has "secretive Christian aspects" or that some people involved are "bigoted". It sounds ridiculous. I worry that not only my Catholic reading of Tolkien would be called "bigoted" by these critics but also real J. R. R. Tolkien with his Marian devotion, his everyday Holy Masses, his prayers and Christian advice in his conversations and in his letters would be called "bigoted".

Project Northmoor is open to everyone, it is supported by people who are very far from being bigots and far-right (like Ian McKellen or Martin Freeman or Leith McPherson etc.). Why some people in our fandom seem to be hostile to these people? I don't understand. But I am optimistic and I believe that we will buy this House, it will be saved before it comes to other non-Tolkienist hands.

Theories about "secretive Christians" are conspiracy theories

Hymn Elendilich - śpiewa Galadhorn

Alan Lee - ilustracja do "Berena i Lúthien"

Hymn Elendilich, legendarny utwór grany kiedyś w naszym Radiu Elendili FM. Oto jego wersja zaśpiewana 🎵😆 przeze mnie (a cappella):

 A tutaj więcej o samym hymnie, który jest mało znanym wierszem Tolkiena:

 

J. R. R. Tolkien

Pieśń Ælfwina, gdy zobaczył wschodzącą Gwiazdę Eärendila

(Hymn Elendilich)

 
Wiersz w tłumaczeniu Adaneth (nowa wersja)
Ostatnia zwrotka w sindarińskim tłumaczeniu Galadhorna
Komentarz również w tłumaczeniu Galadhorna
Muzyka a_dreamer 
 

«Eressëa! Eressëa!

 

Tam światła elfów nadal lśnią

wśród traw zieleńszych niźli dziś,

pnie smukłych drzew się w niebo pną

i jasnosrebrny drży ich liść.

Nie zgasną światła, gdy świat trwa,

nie przyćmi ich mijając czas

choć wiatr niezmierną ciemność gna

nad staw, nad górę i nad las.

Gdy nieskończony u drzwi zmrok

nad harfy dźwięk, nad chóru pieśń

nagły się wzbija w górę głos

a w lasach ognie płoną gdzieś.

 

Już pełny ogni błędnych las,

niphredil śpi na dolin dnie,

polany zieleń spowił blask,

zbudzona gwiazda wzwyż się pnie,

śle woda szmer muzyki w dal

gdzie nieśmiertelny tryska zdrój,

w dół potok spływa bielą fal,

a nad nim gwiazd srebrzystych rój.

Zza kresu świata powiał wiatr

wśród niewiędnących nigdy róż

rozdmuchał w płomień dawny żar -

świat pełen elfich ogni już.

 

Płomieni ostrza wznoszą się

i żywym światłem ciemność tną

nad ziemią nie nazwaną gdzie

człek słowa nie rzekł mową swą.

Tam w niezjednanej głębi fal

w ciemności sternik zgubi kurs,

przystani tam nie skrywa dal

w bezgwiezdnych mrokach pośród burz.

Tak wiele mil nasz dzieli świat

od brzegów, co jak kryształ lśnią

gdzie morska piana jest jak kwiat

i gdzie na plażach wichry dmą.

 

O Brzegu spoza Mrocznych Wód!

Jedyny serca mego dom -

kraj, w którym żyje Edhil lud!

Gdzieś fale tłuką o ten ląd.

Tam kwitnie Drzewo, fruwa ptak,

na zachód od Zachodu, gdzie -

przez dal wyraźnie widzę tak:

zza świata Gwiazda jasność śle.

Nad Gondobaru ogni żar

piękniejszy, czystszy Gwiazdy blask.

Jej nie pokona mroczny czar

i żaden jej nie przyćmi czas.»

 
Ostatnia zwrotka w tłumaczeniu sindarińskim:
 

«A Falas athan Gaer ‘Wathui!

A Dor ias Edhil dhorthar hi!

A Círbann - bar guren velui!

In felf na-falas dringar hi,

i mŷl ‘lain horthar; Orn lothui!

Adui hain palan-diron im

ir cenin Vengîl eriol

or gardh od Annûn annui,

fael or Gondobar-naur lachol,

a laeg or di, buig ar arui.

A Gîl i ‘wath no vroniol

úmarad fired le vi fuin.»

 
Ælfwine ('Przyjaciel Elfów') to żeglarz z dawnej Anglii, który po wyruszeniu w morze z brzegów Erin, przebył głębokie wody Zachodu i zgodnie z legendą w wyniku przedziwnych okoliczności odnalazł "prostą drogę" Elfiego Ludu. W końcu przybił do brzegów Wyspy Eressëa w Krainie Elfów. A może tylko - jak niektórzy mawiają - samotny w przestworzach oceanu, głodny i spragniony, wpadł w trans i otrzymał wizję wyspy w takiej postaci, w jakiej niegdyś istniała, a potem Zachodni Wiatr pognał go z powrotem do Śródziemia. Żaden inny człowiek w opowieściach nie miał nigdy ujrzeć pięknej Eressëi. Nigdy już Ælfwine nie potrafił zatrzymać się na dłużej na lądzie i często żeglował po zachodnich morzach aż do swojej śmierci. Powiadają, że jego statek rozbił się o zachodnie brzegi Erin i tam spoczywa jego ciało; inni znowu prawią, że pod koniec swojego życia Ælfwine samotnie ruszył ku zachodnim głębinom i nigdy już nikt go nie ujrzał.
 
Podobno przed swoją ostatnią podróżą Ælfwine wyrzekł te słowa:
 
"Wiele na Zachodzie jest rzeczy nieznanych człowiekowi, wiele cudów i wiele stworzeń: kraina piękna, królestwo elfów i szczęśliwość Potęg. Nie pojmie, czym jest tęsknota, komu lata starości nie odebrały możliwości powrotu."
 
J. R. R. Tolkien, The Lost Road, str. 102-104, ok. 1937 r.

piątek, 4 grudnia 2020

Fighting the long defeat

Tom Loback,
"Death of Caranthir" (1989)

 
Jeszcze przed upadkiem Nargothrondu i Gondolinu przybyłam tutaj zza gór i razem z Celebornem przez długie wieku walczymy, stawiając opór klęskom (ang. we have fought the long defeat; WP I, "Zwierciadło Galadrieli").

To J. R. R. Tolkien uważany jest w internetowych opracowaniach (na przykład tutaj) za autora zwrotu long defeat, który oznacza walkę, skazaną na klęskę, która jest jednak szlachetnym wysiłkiem. Agnieszka Sylwanowicz w Listach przetłumaczyła ten zwrot tak samo jak Maria Skibniewska - jako "stawianie oporu klęskom":

Actually I am a Christian, and indeed a Roman Catholic, so that I do not expect 'history' to be anything but a 'long defeat' – though it contains (and in a legend may contain more clearly and movingly) some samples or glimpses of final victory.

Tak się składa, że jestem chrześcijaninem, a właściwie rzymskim katolikiem, więc nie spodziewam się, żeby "historia" była czymś innym niż "stawianiem oporu klęskom" - chociaż zawiera ona (a w legendzie może to robić wyraźniej i w sposób bardziej poruszający) pewne próbki czy przebłyski ostatecznego zwycięstwa

Ja bym to troszkę inaczej przetłumaczył: 
(...) nie spodziewam się, żeby "historia" była czymś innym niż "długotrwałą porażką" - chociaż zawiera ona (a w legendzie może to robić wyraźniej i w sposób bardziej poruszający) pewne próbki czy przebłyski ostatecznego zwycięstwa
Moim zdaniem jednym z głównych motywów Władcy Pierścieni jest przesłanie o wytrwaniu, które przekracza nadzieję. Że trzeba być fest und treu (jak w zawołaniu herbowym w pseudoheraldyce Tolkienów,, które na pewno wpłynęło na życie młodego Tolkiena), że trzeba starać się być voronwë 'wiernym i wytrwałym'. W znanym z Historii Śródziemia pierwotnym epilogu do Władcy Pierścieni Gandalf nazwał Froda w sindarinie Bronwe athan Hathrad 'Wytrwanie ponad Nadzieję". Iście herbertowska idea, którą najlepiej wyraził Poeta w swoim Przesłaniu Pana Cogito (nad quenejskim tłumaczeniem wiersza Heberta pracuję od pewnego czasu...). 


Bądź wierny idź!

Odkryty przeze mnie herb Tolkienów i zawołanie
Fest und Treu

 

Od *bʰā- do baśni oraz trzy oblicza Faërie

Serce człowieka nie jest zbiorem kłamstw,
lecz u Mądrego czerpie wiedzy dar
i wciąż go woła (...)

J. R. R. Tolkien, Mitopeja

Najstarszy słownik quenya (qenya) z 1917 (Qenyaqetsa)
oraz moja okładka O baśniach (wyszywana przez szlachetną Adaneth)
 

Bardzo lubię manifest mitopeiczny Tolkiena, czyli jego esej O baśniach. Tolkien przewraca tam całą zastaną kategoryzację i nomenklaturę mitoznawstwa i literatury, i tworzy nowe pojęcie - fairy-story (popularnym terminem w jego czasie było raczej fairytale) Po polsku staramy się to oddać jako baśń. I dobrze. Nasze baśń pochodzi od prasłowiańskiego *basnь 'gadanie' > 'opowieść fantastyczna', nazwa czynności od pie. pierwiastka *bʰā- (2) 'mówić, opowiadać, gadać' (tu ciekawe słowa pochodzące od tego pierwiastka, np. greckie pheme 'mowa, głos, mówienie, rozmowa', phōnē 'głos, dźwięk', phanai 'mówić'; sanskryckie bhanati 'mówi'; łacińskie fari 'mówić', fabula 'opowieść, baśń, historia', fama 'mowa, pogłoska, relacja; reputacja, opinia publiczna'; ormiańskie ban, bay 'słowo, określenie', starocerkiewnosłowiańskie bajati 'bajać, opowiadać'; staroangielskie boian 'przechwalać się, konfabulować', ben 'modlitwa, prośba'; staroirlandzkie bann 'prawo'; w innych koncepcjach lingwistycznych jest to raczej pierwiastek pie. *bʰeh₂- 'mówić', a tu np. baśń, bajka, ale też słowiańskie *badli 'czarodziej, uzdrowiciel, lekarz'; patrz tutaj). Słowo fairy przez francuski, wcześniej łacinę, pochodzi ostatecznie od tego samego rdzenia co baśń!

[O tym, że Praindoeuropejczycy snuli swoje, zanurzone w paleolitycznch mitach laurazjatyckich, bajania i baśnie prawdopodobnie nad Wisłoką, Dunajcem i Sanem (a nie na stepach nadczarnomorskich) przeczytasz tutaj i tutaj (ale pamiętaj - to tylko teoria archeogenetyczna!).]

Dla Tolkiena baśń - opowieść ze Świata Fantazji - to szerokie i wąskie jednocześnie pojęcie. Baśnie to dobre, korzystające z nieograniczonych zasobów ludzkiej kreatywności (naszego podobieństwa do Kreatora, Stwórcy, Logosu), osadzone w autonomicznych, dobrze skonstruowanych światach mity, baśnie, opowieści fantasy. U Tolkiena nie istnieje żadne fundamentalne rozróżnienie między "niższą" i "wyższą" mitologią (czyli między "zwykłymi" baśniami czy opowieściami fantastycznymi/fantasy a mitami). Wszystko łączą takie magiczne pojęcia jak przymiotnik, który dał atomowy napęd naszej wyobraźni (w chrześcijańskiej myśli Tolkiena rozum ludzki, język i opowieści pojawiły się w tym samym momencie - w chwili przebudzenia się pierwszego Homo sapiens):

Jakże więc potężnym odkryciem, jakże stymulującym dla zdolności umysłu było wynalezienie przymiotnika: żadne zaklęcie, żadna magia w Królestwie Czarów nie ma większej mocy. I nic w tym zaskakującego - czarodziejskie zaklęcie można by uznać za jakąś odmianę przymiotnika, za część mowy w mitycznej gramatyce. Umysł, który pomyślał o "lekkim", "ciężkim", "szarym", "żółtym", "nieruchomym" i "bystrym", począł także i magię, która czyni ciężkie rzeczy lekkimi i gotowymi wznieść się w powietrze, przemienia szary ołów w żółte złoto, a nieruchomą skałę w bystrą wodę. (...)

Warto przeczytać dalsze słowa tego akapitu (czytanie i medytowanie O baśniach to warunek bycia prawdziwym Czeladnikiem u Mistrza - nie myślę tylko o Tolkienie, ale o jego Mistrzu...). 

Te słowa też mi się bardzo podobają:

Nawet baśnie, jako gatunek, mają trzy oblicza: mistyczne - zwrócone ku Nadprzyrodzonemu, magiczne - skierowane ku Naturze oraz tzw. zwierciadło politowania - odzwierciedlające człowieka

Umiemy znaleźć każde z tych trzech obliczy we Władcy Pierścieni? Albo w Silmarillionie? Może w Kowalu (magia?), Dżilu (zwierciadło?) albo Niggle'u (mistyka?) Tolkiena? Może w Czarnoksiężniku z Archipelagu Le Guin? Albo w O czym szumią wierzby Grahama? Spróbujmy! (zachęcam Państwa do komentowania na moim blogu).

Bardziej dogłębnie mówię o ideach manifestu O baśniach w moim tekście z czasopisma Christianitas, który nosi tytuł "Tolkienowska teologia Nadziei" (PDF tutaj).

środa, 2 grudnia 2020

«England, the land of love of the delicate and fine...»

Grafika Carla Larssona nie pochodzi z Anglii, ale świetnie oddaje
sens wypowiedzi Tolkiena

 «It is perhaps not unnatural that in England, the land where the love of the delicate and fine has often reappeared in art, fancy should in this matter turn towards the dainty and diminutive, as in France it went to court and put on powder and diamonds.»


«Jest chyba naturalne, że w Anglii, gdzie w sztuce wciąż powraca miłość do delikatności i finezji, wyobraźnia kierowała się ku temu, co filigranowe i drobne - tak jak we Francji zwróciła się ku dworskiemu życiu i przystroiła się pudrem i brylantami».

 

⎼ J. R. R. Tolkien, On Fairy-stories (O baśniach)


wtorek, 1 grudnia 2020

Gravell & Tolkien:
a watch and clock collection (1792-1807)

I want to gather in one place all known descriptions of the watches and clocks by famous London firm of Gravell & Tolkien. I will be adding new items as soon as I find new ones. And I want to ask you to help me to find them. 

49 Saint John Street, Clerkenwell
according to John Tallis'
street views produced
in 1838-1847

As you remember from my earlies posts, John Benjamin Tolkien (born in Gdansk, Poland in 1752 and died in Pentonville, London in 1819) had a watch- and clockmakers company at 49 St. John's Street, Clerkenwell (1792–1807). As Mark D. Bischop in his Ancestral Chains wrote: "William Gravell [II] Senior & his colleague, John Benjamin Tolkien [J. R. R. Tolkien's great-great-grandfather], in partnership, took over the business of a well-know clockmaker & the member of the Clockmakers' Company, Eardley Norton, on a latter's death. A very skilled mechanic, Eardley Norton, is listed as working at 49 St. John's Street, Clerkenwell, between 1762, when he was freed, until 1794. He is best known for making complex timepieces, sometimes with musical & astronomical movements, for the export markets, including Turkey & the Far East. Probably the most notable of these being the Four-Dial Astronomical Clock which he made to stand in the library of Backingham Palace. In addition, there are clocks made by him in numerous museums worldwide, including a bracket clock in Virginia Museum & an Automation Clock in the Palace Museum, Peking. (...) [John Benjamin Tolkien] started working with William Gravell [II] Senior in 1790 (...)." 

In 1792, at the age of 39, John Benjamin Tolkien became a co-owner of the clock and watchmaker firm which is known as Gravell & Tolkien. One of the earliest clocks made by Gravell & Tolkien can be seen in the Hermitage Museum in St Petersburg, Russia (see here). Let me start to present the watches and clocks of Gravell & Tolkien from this one:

  • Item #1, clock No. 2128 (?) from 1792, Hermitage Palace, St. Petersburg, Russia

    (from The Hermitage Museum catalogue, found by Maria Artamanova, source)

    The clock is described on the attached plaque:

By a Special Command Of
HER MAJESTY CATHERINE II
EMPRESS OF RUSSIA,
THIS CLOCK was designed and
commenced by
EARDLEY NORTON,
49, St. John Street, London;
and finished by his successors:
GRAVELL and TOLKIEN,
in 1792.


  • Item #2, clock No. 2347 from the end of the 18th century, commisioned for ?

    (from Bonhams website - see the source)

    "Gravell & Tolkien, Successors to Eardley Norton, London. Numbered 2347.
    The bell topped case surmounted by five urn finials over a pair of side handles and arched glazed apertures lined with a brass quadrant moulding to a moulded plinth and block feet, the 7 inch brass dial with shallow arched top set with twin subsidiaries for the strike/silent and rise and fall pendulum regulation, Roman and Arabic chapter ring enclosed by pierced spandrels, the matted centre set with a chamfered date aperture with pin-hole adjustment, with blued steel hands, the twin gut fusee movement with substantial rectangular plates united by five heavy knopped pillars, the movement with (later) deadbeat escapement with heavy pendulum bob 4.25 inches in diameter and scratch numbered 2347, with rack strike on a bell, the backplate signed in flowing copperplate script and numbered 2347 to the top right hand corner 54cm (21in) high."





  • Item #3, clock No. 2454 from the end of the 18th century, commisioned for ?

    (from Artnet website - see the source)

    "Gravell & Tolkien: An English George III mahogany table clock. 'GRAVELL & TOLKIEN, LONDON No. 2454’. Late 18th century. H. 51 cm. W. 37 cm. D. 26,5 cm. , ca. 1775–1799"




  • Item #4, clock No. 3272 from c. 1800, commisioned for ?

    (from HutchinsonScott Auctioneers - see the source)

    "GRAVELL & TOLKIEN, LONDON A GEORGE III EBONISED BRACKET CLOCK the arch top case with brass finials, side carrying handles and front caryatid columns enclosing an 8” painted arch dial with Roman numerals and Arabic outer minutes, centre calendar and subsidiary Strike/Silent dial to the arch fronting an eight day quarter chiming movement on two bells with verge escapement and engraved border to the signed backplate: the clock comes with its original brass mounted bracket 57cm high, bracket measures 32cm high."
     





  • Item #5, clock No. ? from c. 1800, commisioned for ?

    (from Pendulum of Mayfair website - see the source)

    "A superb round brass silvered dial mahogany case domestic regulator grandfather clock. The ‘8 day’ duration movement by Gravell & Tolkien. This together with dead-beat escapement, maintaining power and wood rod pendulum. The makers were successors to Eardley Norton. A very special clock and of superb colour and patination.(...). Finally I would say a lovely clock that would suit any home."




  • Item #6, clock No. 3587 from 1795-1805, commisioned for the Imperial Kazan University, Kazan, Russia

    (from the Kazan Federal University website - see the source, and below my translation)



    "What connects the fate of the great mathematician, founder of non-Euclidean geometry, rector (1827-1846) and at the same time librarian, chairman of the construction committee of Kazan University Nikolai Ivanovich Lobachevsky and world famous writer, author of The Hobbit and the famous The Lord of the Rings, John Ronald Ruel Tolkien? Surprisingly, but this is an old grandfather clock in the exposition of the Museum of History of Kazan University, Russia.

    Its tall, stately mahogany construction and melodic chimes attract attention during excursions and meetings with guests. According to legend, the clock was in N. I. Lobachevsky's possession, later in the Geometric Office, where, through the efforts of mathematicians of Kazan University, for many years the manuscripts and books of N. I. Lobachevsky, his students and followers were gathered. The clock became one of the first exhibits in the Museum of History in the late 1970s.

    A grandfather clock of such a plan is usually called "Grandfather's Clock", after a quote borrowed from the famous song of the same name by the English composer of the late 19th century, Henry Clay Work. However, the university clock is directly related to the very real "grandfather" - the great-great-grandfather of the writer John R. R. Tolkien - John Benjamin Tolkien, who at the end of the 18th century was one of the best watchmakers in London.

    (...) The mechanism of the university, museum clock has the serial number "3587" and was made a little later, in the interval 1795-1805.

    As John R.R. Tolkien himself wrote in his memoirs, most of his ancestors along his father's line were craftsmen.(...)"

  • Item #7, clock No. 3705 from c. 1805 (?), commisioned for ?

    (from The Clock Work Shop website - see the source)

    "Extremely Rare Four Train Musical Longcase Clock by Gravell & Tolkien.

    A fine George III period musical longcase clock of 8-day duration, numbered 3705 on both the plates and dial, features a dead-beat escapement, maintaining power, four trains; going, strike, quarter-chime and musical with 12 different choices on a total on 17 bells, including options of strike/silent and piano/forte (soft/loud). This is rather a complicated clock, however, extremely well made, very high quality and hands down the heaviest longcase I have ever handled!

    The dial measures 12.5” by 17.5”, break arch base dial with the 12 tune selection in the break-arch above the two silvered subsidiary dials for strike/silent and Piano/Forte (soft/loud).

    The slim silvered chapter ring features both Roman and Arabic numerals with exceptionally finely cut blued steel hands with musical bagpipe spandrels to the corners and seconds below XII the centre is signed Gravell & Tolkein, London 3705 between scrolling foliage and sweep centre calendar.

    A fiddle-back mahogany break arch case with three finials and fine fretwork between, the brass framed hood door aperture with satinwood and ebony branding flanked by carved acanthus volute columns. Fretted access doors to the hood sides. The correspondingly stepped base moulding with a matching raised panel and double skirted foot. Stepped throat mouldings with acanthus leaf capitals to fluted columns below centre by the flat top break arch fiddle back trunk door with matching banding.

    Provenance: Private collection U.S.A."




    To be continued...

środa, 25 listopada 2020

Tata i Mama

Nasza szczęśliwa rodzinka

Jestem bardzo wzruszony. Przeglądając moją dziecięcą książeczkę zdrowia znalazłem dziś kartkę, którą zapisała moja Mama ponad rok po śmierci Taty (tato zmarł 22 marca 1988). Mama bardzo przeżyła śmierć Tatki. Tato mój zachorował nowotworowo i odszedł po bardzo szybkiej chorobie. Oto, co napisała mama:

 17 września 1989 r.

Kilka dni temu skończyłam 47 urodziny. Jest tych lat poza mną dużo, przeżyłam całą pełnię życia. Tylko tak potrafiłam żyć. Żyłam kochając lub nienawidząc. Taki jest los obdarzonych przez naturę duszą sangwinika, otwartą na świat, przyrodę. Najbardziej kochałam przyrodę, jej piękno stworzone przez Boga. Potrafiłam wzruszać się do łez pięknem otaczającego mnie świata. Jestem wrażliwa na zapachy przyrody, jej głosy, przemiany niesione przez pory roku. Jestem wrażliwa do ostatnich granic na piękno, sztukę tworzoną przez człowieka. Chyba zbyt wrażliwa, sama obdarzona talentem, lecz nie rozwijając, byłam z siebie wiecznie niezadowolona. Moja młodość to też interesowanie się płcią odmienną, gdy przyszła na to pora. Jedno mogę powiedzieć: nie chciałabym niczego zmieniać, każda znajomość i miłość coś nowego otwiera w kształtującej się osobowości. Ogromny wpływ na mnie miało oczywiście życie w bardzo katolickiej i kochającej się rodzinie. Aż przyszła pora, kiedy powiedziałam to słowo „tak”. Kiedy zawarłam związek małżeński ze Staszkiem. Był to mój szczęśliwy dzień, tak bardzo szczęśliwy. Wydawało mi się, że nikt nie był tak kochany i bezpieczny. Zaczęłam żyć dla kogoś, nasza rodzina powiększyła się o ukochanego syna.

Miałam ogromne problemy z urodzeniem go, ale może dlatego był dla mnie tak bardzo kochany. Marzyłam o tym, aby był piękny, dobry i mądry. I dziś, kiedy ma 17 lat, myślę, że moje marzenie się spełniło. Dla mnie jest najpiękniejszy, mądry i dobry.

Żyliśmy pięknie, mądrze i bardzo intensywnie. Mąż stworzył mi warunki, które bardzo mi odpowiadały. Uważałam się za kobietę szczęśliwą i tą, której się powiodło. Ja z mojej strony chroniłam to moje stadło jak mogłam, przed złem (…). Dawaliśmy sobie wzajemnie, a ja dawałam z siebie wszystko, co potrafiłam. Nie chciałam żyć aby tylko trwać. Potrzebowałam ciągłych zmian, wzruszeń, każde niepowodzenie w naszym pożyciu próbowałam naprawić jak najszybciej, bo szkoda było mi czasu. Uważałam, że życie jest zbyt krótkie na kłótnie.

Dziś zastanawiam się, skąd wiedziałam o tym, że przyjdzie nam się tak szybko rozstać. Że nie dożyjemy ze sobą starości, że będziemy musieli się pożegnać w czasie, gdy było nam ze sobą tak dobrze. Dorobiliśmy się coś niecoś, dziecko mieliśmy odchowane. Staś czekał na emeryturę. Kochaliśmy życie, świat, a czas był dobry, żeby zacząć go zwiedzać. Środki na realizację naszych planów były niewielkie, ale przy naszym małym sprycie i gospodarności wierzyliśmy, że nam się to uda. W czasie przygotowań do nowej podróży stało się coś strasznego. Zaczęły do mnie docierać symptomy nieszczęścia. 22 marca rozstaliśmy się na zawsze. Staś zmarł. W tym dniu wszystko się we mnie zmieniło. Serce rozerwane, podcięte nogi i skrzydła...

Moi Rodzice krótko przed chorobą Taty.
Pamiętam jak robiłem im to zdjęcie na naszej wsi
(wynajmowaliśmy dom w Kadłubie Wolnym k. Olesna)

Dodam do tego, że Mama całe życie prowadziła kroniki, dokumentowała swoje przeżycia. Wiedząc, że będzie musiała niedługo pożegnać tę stronę Życia, będąc już coraz bardziej chora na nowotwór trzustki, Mama napisała dla mnie ostatnią kronikę. Pomagałem jej w tym. Na stronie 19 tej księgi napisała:

Dużo podróżuję, kocham to, jak również wszystko, co związane jest z muzyką i sztuką.

Mam bardzo interesujące i intensywne życie - to coś jakbym przeżyła trzy życia. Próbuję zebrać myśli i wymienić, gdzie byłam.

Bo Mama po śmierci Taty nie zatrzymała się - postanowiła spełnić te wszystkie marzenia, jakie mieli razem. Oto lista miejsc, które Mama odwiedziła od 1992 roku (zacytuję znów jej kronikę):

1988 - statkiem po Dnieprze od Kijowa do Odessy

Norwegia, Szwecja, Dania 1992 [Mama marzyła o Norwegii, bo jej Ojciec, mój Dziadek służył tam w czasie wojny i przywiózł ze sobą z frontu wiele pięknych opowieści i wspaniałą książkę o Norwegii, którą mam do dziś]

Podróż po Europie jeszcze z namiotem - 1993: Wenecja, Werona, Padwa, Genua, Monako, Carcassonne, Nimes, Andora, Lourdes, Tours, Chartres, Ocean, Zamki nad Loarą, Paryż, Wersal, Bruksela, Aachen, Kolonia, Praga.

Niemcy u Teresy [to moja ciocia]

Ziemia Święta
Litwa 3 razy,
Ukraina i Krym,
San Marino, Włochy z Rzymem i Asyżem 2 razy
Bibione wiele razy
Szlak średniowiecznych bibliotek
5 razy Wielka Brytania - wszystkie wyprawy z synem Ryśkiem
2 razy Szkocja
2 razy Kornwalia [do Kornwalii zabrałem Mamę w naszą ostatnią wspólną podróż]
Irlandia
USA w 2004: Kalifornia, Arizona, Utah, Nevada (w tym Kanion Colorado i inne]
Paryż
Korea i Japonia w 2016
Grecja 2 razy
Turcja
Chorwacja aż do Albanii
Kreta
Sycylia
Hiszpania
Portugalia 2 razy
Czechy - głównie zamki
Austria
Szwajcaria
Emiraty Arabskie i Oman
Saksonia i Brandenburgia
Jezioro Garda i Włochy
St Petersburg
Targi adwentowe w kilku stolicach
Szlak Benedykta XVI w Niemczech

Kiedy Mama szykowała się do umierania, też nazywała to swoją podróżą, swoją Największą i Najważniejszą Podróżą...


Ostatnia kronika mojej Mamy