wtorek, 26 stycznia 2016

3/2016
Geografia antyczna, zebrał M. S. Bodnarski

Książkę wydano ponad 60 lat temu w Państwowym Wydawnictwie Naukowym. Jest to zbiór antycznych opisów geograficznych od Homera (VIII/VII w. przed Chr.) do Awienusa (IV w. po Chr.). Zbiór zebrany przez rosyjskiego uczonego Bodnarskiego, który w czasach zaboru rosyjskiego urodził się koło Chełma Lubelskiego, ale w 1906 przeniósł się do Moskwy. Książka jest niezwykle ciekawa i stanowi dla mnie nieustające źródło inspiracji, a także zachwytu nad spostrzegawczością i sposobem myślenia ludzi przed tysiącami lat... Jest ten sposób myślenia niekiedy bardzo współczesny (tutaj niezwykłe są szczególnie listy Pliniusza Młodszego o wybuchu Wezuwiusza i o śmierci Pliniusza Starszego). W książce mamy fragmenty dzieł różnych pisarzy i geografów. Jeżeli dzieła są bardzo obszerne, to wybrano najciekawsze fragmenty. Można zauważyć, że Bodnarski chętnie wybierał te części dzieł, które dotyczą Europy Środkowej i Wschodniej. Co mi się najciekawiej czytało? Na pewno Herodota i Hipokratesa oraz ich opisy kraju Scytów (być może gdzieś tam pod mianem Scytów Oraczy kryje się opis Prasłowian?), szczegółową marszrutę Greków z czasów Cyrusa Wielkiego pióra Ksenofonta, rozważania o fizyce Ziemi pióra Arystotelesa, fragmenty Pamiętników o wojnie galickiej Juliusza Cezara ze szczegółowym opisem Brytanii, wspaniałą Germanię Juliusza Tacyta, wspomniane listy Pliniusza Młodszego, a także geografię Europy Środkowej Klaudiusza Ptolemeusza.

Fragment mapy znanej jako Tabula Peutingeriana
Są też świetne reprodukcje map z czasów antyku - na mapach widać, jak wzrastała wiedza naszych przodków na temat kształtu i rozmiarów świata. 

Książkę złapałem w swoje ręce na fali zainteresowania wiedzą starożytnych w Epoce Osiowej. Jak może pamiętacie, czytałem niedawno Gore Vidala Stworzenie świata, gdzie przez znany w tamtym czasie świat wędruje główny bohater, Cyrus Spitama.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

2/2016
Ursula Le Guin, Morski trakt


Zapraszam Was do Oregonu, do jednego z północno-zachodnich stanów. Tam mieszka Ursula Le Guin. Tam rozgrywa się poetyczność jednej z jej mniej znanych książek, Morskiego Traktu. To mój 2/52 w tym roku. Dobry wybór.

Kobiece historie, świat mężczyzn widziany oczami kobiet, bogactwo międzyludzkich relacji, wrażliwy umysł opisujący szczegóły rzeczy wokół, odwołania do taoizmu, magiczny realizm. Kiedy czytam, jak Le Guin opisuje ludzi młodszych od siebie, a także świat mężczyzn, to wydaje mi się, że odsuwa się lekko zasłona, zakrywająca niepoznane. Książka która jest próbą ogarnięcia kobiecości i męskości, wuwei i wei… To są opowiadania, które łączy miejsce - fikcyjne Klatsand w Oregonie nad Pacyfikiem - i biografie jego mieszkańców. Splecione ze sobą jak kanwa materii. Aby zrozumieć, że to jedna całość, trzeba bardzo uważnie czytać. Prawda postaci, sens opowieści ujawnia się, gdy jesteśmy dobrymi obserwatorami. To nie jest lekka lektura. Relacje, problemy kobiet, sprawy emancypacji, feminizm drugiej fali, antykoncepcja, macierzyństwo, kwestie wojny, równouprawnienia, edukacji kobiet. Aż dziwne, że książka ostatecznie nie dostała Nagrody Pulitzera. 

Życie porównane do pojedynczych fal, które rosną i giną, a po nich pojawiają się kolejne. Fal na plażach Oregonu.

A Wam polecam filmy z kanału Uncage The Soul.

czwartek, 14 stycznia 2016

David Bowie (1947-2016)


1/2016
Magdalena Rittenhouse, Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero

Dzieciątko mi przyniosło. Pod choinkę. Rękoma ukochanej. To moja pierwsza lektura roku 2016. Bo wchodzę znowu w pożyteczną konkurencję, która polega na tym, że chce się przeczytać przez rok pięćdziesiąt dwie książki. Tyle książek, ile jest tygodni w roku.


Książka nosi tytuł Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero, a autorką jest Magdalena Rittenhouse (więcej o książce na stronach Wydawnictwa Czarne). Taka lektura to nie przypadek, bo dopiero co wróciłem z niezwykłej wycieczki do Stanów, która obejmowała prawie trzy dni w Nowym Jorku, dwa dni w Filadelfii i krótszy czas w Waszyngtonie oraz Atlantic City. Moje fotorelacje z tej podróży znajdują się tutaj:

A Day in Manhattan

Muszę zrestartować komputer. Recenzja książki pojawi się wkrótce...

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Wyborca

Czytam książki wydawnictwa Czarne i "Kontynenty" Agory, słucham programów ekonomicznych i kulturalnych w Tok FM, Trójce i Dwójce, lubię Twardocha i Le Guin, mam trenerkę personalną, mam kilku znajomych o homoseksualnej orientacji, piję koktajle z jarmużu i jem mało mięsa, jeżdżę na rowerze i rolkach, podróżuję zawodowo i dla przyjemności, czytam 52 książki rocznie, daję na WOŚP, mam górnośląską tożsamość etniczną, mieszkam w największej konurbacji w Europie Środkowej, interesuję się duchowością Wschodu, mam elfickie imię, znam trochę gocki, staroangielski i staroislandzki, a edukację zakończyłem na studiach doktoranckich...

- jestem wyborcą Prawa i Sprawiedliwości. ;-)

sobota, 2 stycznia 2016

Piąty rok z capoeirą

O mojej przygodzie z capoeirą pisałem już tutaj. A teraz galeria archiwalnych zdjęć. W 2016 kontynuuję treningi w nowej grupie Aruê (patrz tutaj).








Twoja Trenerka Personalna w 2016!

Fot. Elżbieta Musialik
 
Natalia jest moją trenerką od prawie pięciu lat. To ona pomagała mi stawiać pierwsze kroki w capoeirze. To ona nie pozwalała na wątpliwości i rezygnację. Dziś jest moją trenerką personalną. Współpracujemy na siłowni od początku lata '15. Inspirująca dziewczyna, która świetnie motywuje, która umie przeprowadzić urozmaicony trening. Są efekty. W roku 2016 będę kontynuował tę współpracę. Polecam taki trening i Tobie.

Tutaj znajdziesz więcej informacji na temat treningów z Natalią "Focą" Panek. Do zobaczenia na siłowni!


52/52 - mission completed!

Ostatnia w tegorocznym zestawieniu. Książka, która zmusiła mnie do przewertowania słowników, atlasów, opracowań. Książka która jednocześnie bardzo mnie zaciekawiła, ale też nie jeden raz zirytowała. Autor wziął na swoje barki wielkie zadanie. Ale brakło mu w wielu miejscach warsztatu i wiedzy. Mowa o Mieczach Wikingów Andrzeja Zielińskiego (Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2014).

Główna teza? Że Normanowie odegrali ważną rolę w początkach monarchii piastowskiej. Autor, który nie jest zawodowym historykiem a politologiem, mówi jeszcze bardziej radykalnie: Mieszko to Wiking o imieniu Dagon. A to znana już z wieku XIX teza o normańskim pochodzeniu Piastów. Odrzucana dziś przez większość historyków, ale zyskująca sobie znowu popularność dzięki temu, że Wikingowie są dziś na topie. Książka jest dobra dla początkujących badaczy spraw Północy, ale na pewno nie zaspokoi ciekawości i nie wyczerpuje tematu.  

Dwa pierwsze rozdziały to zarys dziejów i ogólny opis kultury germańskich Normanów. W rozdziale trzecim autor zastanawia się nad tym, co działo się na ziemiach dzisiejszej Polski w czasach ekspansji Wikingów. Nawiązuje do ciekawego tematu zamieszkania na ziemiach nadwiślańskich i nadodrzańskich przez Germanów w czasach antycznych, pisze o utożsamianiu Polaków z Wandalami, opisuje teorie dotyczące pochodzenia Słowian. W kolejnych rozdziałach stara się poprzeć teorię o skandynawskim pochodzeniu Mieszka (w tej teorii Mieszko = słowiański Miszka 'miś' = skandynawski Bjorn 'niedźwiedź'). Autor za często używa słowa "na pewno", a za rzadko "być może". Nie informuje czytelnika o alternatywnych (i mocniejszych) teoriach, cytując kroniki wybiera tylko takie tłumaczenia i wersje rękopisów, które wspierają teorię normańską. Pojawiają się fikcyjne (przekazane pewnie w innych opracowaniach) cytaty ze źródeł średniowiecznych ("[Czcibor] nosił się jak woj normandzki" - nie ma takiego zdania w żadnej kronice. Sam Czcibor jako Cidebur pojawia się tylko w kronice Thietmara z Merseburga - nie ma tam mowy o żadnym stroju Wikinga! Skąd więc taki cytat? Autor niestety nie podaje źródła... Takich przykładów jest więcej). Autor najwyraźniej nie wie, czym są Eddy (skoro twierdzi, że w Eddzie Starszej znajduje się Saga o Jomsborczykach - sic!). Andrzej Zieliński na siłę próbuje uzgodnić ze swoją teorią dane genetyczne (według niego właściwie wszyscy Polacy z haplotypem r1a1 to potomkowie Wikingów - sic!) i onomastyczne (według autora wszelkie polskie nazwy miejscowe z Rus czyli Rusze, Rusiny, Ruskibory, Ruskie Doły itd. to miejsca osiedlenia Wikingów/Waręgów/Rusów, a taka Szwedzka Mogiła to nie pamiątka po Potopie Szwedzkim z XVII w. ale na pewno kolejny ślad po szwedzkich Normanach). Ślady po Normanach w Polsce są - głównie mówi nam o nich archeologia i tylko trochę nazewnictwo miejscowe (np. miejscowości typu Warężyno, Warężyn, bo Waręga to polska forma nazwy ruskiej Wariag 'Normanin') - ale metodą Andrzeja Zielińskiego można temu faktowi tylko zaszkodzić.

Książka zwróciła jednak moją uwagę na szczególnie ciekawą możliwość bliższego pokrewieństwa między Polanami znad Dniepru - na ich terenie rozwijała się Ruś Kijowska i Polanami znad Warty. Nasi Polanie - plemię, które dało nazwę Polsce ("pol(ań)ska ziemia") pojawiają się w źródłach dokładnie wtedy, gdy zanikają Polanie na Rusi... I ogólnie cieszę się, że ją przeczytałem, bo musiałem powtórzyć sobie to wszystko, co wiem o kontaktach polskich Słowian ze światem Wikingów. Ale... Szkoda, że autor nie skonsultował się np. z Przemysłem Urbańczykiem albo Jerzym Strzelczykiem - wybitnymi mediewistami i znawcami tematyki germańskiej na ziemiach polskich.

Dość ładnie wydana, ilustrowana. Można przeczytać, ale nie wolno się wtedy tylko na niej zatrzymać.

Wojna z ubogim

"Nigdy nie prowadź wojny z ubogim krajem, ponieważ niezależnie od jej wyników, zawsze stracisz"

Gore Vidal, Stworzenie świata, str. 562

Monoteizm na celu...

Vidal w Stworzeniu świata dyskretnie zwalcza monoteizm. Ustawia go sobie jednak jako łatwego przeciwnika. W książce monoteizm reprezentowany jest przez wczesny zaratustrianizm (mazdaizm) wyznawany z początku gorliwie, potem mniej przez narratora, Cyrusa Spitamę. W jednym miejscu mówi się, że wyznawanie jedynego, wszechmocnego Boga musi za sobą pociągnąć wszelkie zło i zbrodnię. W zasadzie tylko konfucjanizm Mistrza K'unga broni się przed większą krytyką. Jednak Vidal ustawił sobie łatwego przeciwnika.

Epoka Osiowa, w której umieszcza akcję powieści, to też czas wielkich proroków Izraela - Izajasza, Eliasza i innych. Ciekawe, że w świecie Cyrusa Spitamy nie dochodzą oni w ogóle do głosu. Szczerze mówiąc właśnie tego się spodziewałem w tej książce. Może coś na ten temat znajduje się w czterech fragmentach, które w I wydaniu (na którym oparte jest wydanie polskie) zostały usunięte przez wydawcę (a zostały opublikowane przez Vidala w wydaniach z XXI w.)? 

Jedyny monoteizm w książce to wiara Zaratustry. Wielkie pytania metafizyczne i etyczne, w tym pytanie o źródła zła, nie znajdują u wyznawcy Ahura Mazdy tej odpowiedzi, którą być może umiałby wskazać Eliasz albo inni wielki prorok Jahwe... Jak dyskutować z buddyzmem albo taoizmem, gdy główny bohater wyznaje wiarę w Boga-Który-Został-Stworzony, w boga, który nie jest transcendentny wobec stworzonej rzeczywistości? 

Ale dla Gore Vidala żydowska religia tego czasu jest być może nic nie znacząca, a może wręcz godna pogardy...


51/52 czyli Gore Vidal

Udało mi się skończyć swój plan czytelniczy na 2015. Ostatnie książki, które czytałem to fascynująca powieść Gore Vidala pt. Stworzenie świata (PIW, Warszawa 1988) oraz opracowanie popularnonaukowe Andrzeja Zielińskiego pt. Miecze Wikingów (Rytm, Warszawa 2014). O tej drugiej będzie osobny wpis.

Gore Vidala jako znakomitego pisarza (zaangażowanego nie po mojej stronie, ale mnie zawsze pociągają twórcy z drugiej strony - Vidal był twórcą mocno krytykującym religie monoteistyczne) poznałem lata temu, gdy w domowej biblioteczce znalazłem książkę pt Julian, która była swoistą apoteozą pogańskiego cesarza Rzymu, który demaskował zakłamanie ówczesnego duchowieństwa chrześcijańskiego. Niestety ta książka gdzieś mi zaginęła. Nie namyślałem się długo, gdy w antykwariacie Kocham Książki w Katowicach znalazłem inną książkę Vidala. I ją właśnie skończyłem czytać wraz upływającym rokiem. Sześćset stron, które wciągają w fascynujący świat przełomu VI i V w. przed Chrystusem. Świat widziany z perspektywy perskiej (a nie greckiej, do czego przyzwyczaja nas proces klasycznej edukacji), świat wojen persko-greckich, budowy Persepolis, ale przede wszystkim ta tak zwana Epoka Osiowa (wg definicji Jaspersa), w której od Grecji, przez Palestynę, Iran, Indie i Chiny pojawiają się myśliciele i myśli, które kształtują nasze postrzeganie świata do dziś. Główny bohater książki to wnuk Zaratustry (w wersji Vidala Zaratustra żył w VI w. przed Chr. - dziś wielu historyków idei przesuwa jego życie setki lat wstecz...), który nazywa się Cyrus Spitama. Cyrus - fikcyjny bohater i narrator powieści - przeżył wiele, spotkał też wszystkich najważniejszych ludzi swojej epoki. Począwszy od perskich władców (świetnie opisany jest Dariusz i Kserkses) i przywódców greckich (spoglądamy perskim okiem na czołówkę ateńskich i spartańskich polityków z Peryklesem na czele, a także poznajemy tych Greków, którzy w wojnach peloponeskich walczyli po stronie Persji), a skończywszy - co najważniejsze - na myślicielach Epoki Osiowej, twórcach wielkich szkół filozofii przedsokratejskiej i twórcach wielkich religii: Zaratustrze, Anaksagorasie, Pitagorasie, Gośali, Mahawirze, Buddzie, Konfucjuszu ("Mistrzu K'ungu"), Lao-tsy ("Mistrzu Lao")... Dla czytelnika zaskoczeniem może być już sam fakt, że być może ci wszyscy wielcy ludzie są przedstawicielami tego samego pokolenia - to jest właśnie fenomen Epoki Osiowej, gdy jakaś niezwykła inspiracja (a może Inspiracja) rozpaliła umysły i serca w wielu miejscach w Śródziemiu... tzw. w Eurazji.

Powieść jest stylizowana na wspomnienia Cyrusa Spitamy, które notuje jego sekretarz, a dla nas znany filozof - Demokryt. Jest nie tylko pasjonująca jako opowieść z wyrazistymi bohaterami, ale też jako materiał do rozmyślań. Gore Vidal daje nam wykład na temat religioznawstwa porównawczego, a także podejmuje wątek literacki na temat subiektywności wspomnień, relacji, przekazów. Każda opowieść jest obrazem poglądów opowiadającego. Nie da się napisać w pełni obiektywnej relacji.

Książka, którą mogę polecić wszystkim miłośnikiem dobrej literatury - literatury z sensem.