poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Korona Stworzenia

Uwaga, teraz będzie bardzo prowokacyjna teza!

Wszechświat jest stwarzany i podtrzymywany w istnieniu w konkretnym celu: po to, by na jednej planecie pojawiło się życie, a w końcu, w wyniku trwających miliony lat zmian, aby pojawił się tam Człowiek. Człowiek jest nadrzędną istotą, koroną całego Stworzenia, a jego zadaniem jest panowanie nie tylko nad swoją planetą, ale nad całym Wszechświatem. Tą, która już dziś jest Królową Wszechświata jest ta oto Panna. Naszym powołaniem jest do Niej dołączyć.


Azjatycką grafikę podkradłem z blogu Lómendila.

sobota, 20 sierpnia 2016

28/52: Ilona Wiśniewska, Hen

Ta książka, którą kupiłem tuż przed wyjazdem do Norwegii, była moim (naszym - bo czytałem ją moim turystom) przewodnikiem po Finnmarku, podbiegunowej Norwegii. Pięknie wydana przez Czarne, ze świetnymi zdjęciami autorki, z przydatną mapą i biliografią - całość jest po prostu idealna.

Autorka mieszka na Północy. Do tego jest osobą bardzo przyjazną - po powrocie z Norge zaraz znalazłem ją na Facebooku i... zostaliśmy znajomymi oraz wymieniliśmy kilka serdeczności. Bardzo lubię taką formę kontaktu z autorem, który swoim słowem, swoją myślą, zmienił moje postrzeganie, wzbogacił je.

Wiśniewska opisuje Północ inaczej niż przewodniki. Wprowadza wiele realizmu, którego nie jesteśmy w stanie poznać, gdy jesteśmy tam tylko kilka dni turystami. Turyści z reguły bywają w tej części świata latem, gdy poddani euforii słonecznej mają tendencję do widzenia wszystkiego w jasnych barwach. Tymczasem Finnmark to też wielomiesięczna zima, to depresje, załamania i smutki. Poznajemy ten świat oczami umierającego starca, fascynujemy się nim dzięki rozmowom z moją kochaną twórczynią muzyki, Mari Boine.

Ta książka to taki długi joik, śpiew Saamów. Jest to śpiewanie przyrody Północy, historii, losów ludzi. Bardzo dobra pozycja. Niedługo biorę się za Białe - czyli książkę Ilony Wiśniewskiej o Svalbardzie.


27/52: Scott Carney, Śmierć na Diamentowej Górze. Amerykańska droga do oświecenia

Dobra książka dla mnie i dla każdego, kto zafascynował się w jakimś momencie swojego życia religiami i filozofiami Wschodu. Możliwe, że po lekturze tego reportażu nasze spojrzenie na wschodnią medytację i na różne formy buddyzmu - szczególnie buddyzmu tybetańskiego - nie będzie już takie, jak przedtem. U mnie na pewno jeszcze mniej entuzjastyczne. Scott Carney dokonuje rekonstrukcji zdarzeń, które w 2012 roku doprowadziły do śmierci Iana Thorsona. Dla mnie 2012 był rokiem, w którym mocno przeżywałem moje spotkanie z Tybetem i z sentymentem wspominałem swoje wizyty w buddyjskich klasztorach w tej okupowanej przez Chiny krainie. I dopiero co wróciłem z Arizony. Byłem w lipcu tego roku dość blisko miejsc, gdzie toczy się akcja Śmierci na Diamentowej Górze.

Książka wpadła w moje ręce przed wyjazdem do Norwegii i właściwie każdą wolną chwilę w pierwszych dniach mojej arktycznej podróży poświęcałem pochłanianiu jej treści. Poszedłem za tropem wcześniejszych wspaniałych lektur "Serii Amerykańskiej" Wydawnictwa Czarne - książki o scjentologach (Wrighta) oraz książki o mormonach (Krakauera). Wszystkie serdecznie polecam!

Carney mocno uderza w powierzchowną, związaną z Erą Wodnika i fascynacjami Orientem, fascynację religiami Azji, w traktowanie tych obcych tradycji jak klocków LEGO, z których można budować dowolne konstrukcje, które dodadzą naszemu życiu większego znaczenia i głębi. Opisuje, jak niebezpieczna potrafi być medytacja, droga tantry; jak zachłanni i zakłamani bywają amerykańscy i europejscy lamowie, jak bardzo wiele spraw skupia się tam wokół panowania nad ludźmi i wiąże się z chucią i lubieżnością samozwańczych guru. Na okładce widzimy amerykańskiego lamę Michaela Roacha, a obok niego jego seksualną partnerkę, Christie McNally. Roach jest wciąż postacią ważną w amerykańskim buddyzmie - McNally od 2012 r. ukrywa się. Oboje odegrali bardzo ważną rolę w życiu i śmierci Iana Thorsona.

Dobrze poznać tę historię...

Dodaję też film, który najpierw może zdziwić. Ale spokojnie, siostra Michaela Pawlik to bardzo mądra osoba. Warto jej posłuchać:


czwartek, 18 sierpnia 2016

Zasady tego świata

Wstrzemięźliwość? Bez sensu. Trzeba żyć pełnią życia! Przychylność tylko dla tych, którzy na to zasługują? Po co marnować miłość na niewdzięczników.

Zemstę zamiast nadstawiania drugiego policzka? Jest taka słodka. Odpowiedzialność w stosunku do odpowiedzialnych zamiast troski o psychicznych wampirów? To przecież bardziej logiczne!

Człowiek jest zwierzęciem, niekiedy lepszym, ale częściej gorszym od czworonogów? Stał się też najbardziej drapieżnym zwierzęciem ze wszystkich?

Po co mówić o grzechach, skoro spełnianie zachcianek prowadzi do psychicznego, umysłowego i emocjonalnego zadowolenia?

Znajdujesz się w tych słowach? Widzisz jak te opinie są popularne w naszych mediach, kulturze, filmach, muzyce?

To niedobrze, bo słowa te pochodzą z tzw. "Dziesięciu twierdzeń satanizmu" z tzw. Biblii Szatana autorstwa Antona Szandora LaVey. To jest naprawdę mocne, gdy zdamy sobie sprawę, jak bardzo poglądy wyznawców cielesnego zła są popularne w naszym dzisiejszym świecie... 

P.S. Więcej o czytaniu Biblii Szatana przez chrześcijanina jest tutaj (serwis Liturgia.pl). Warto poświęcić kilka minut temu tekstowi. Myślicie, że satanizm jest już niemodny? Sprawdźcie, ile razy w ciągu dnia sami nieświadomie jesteście jego praktykami i wyznawcami.

Zanim uderzysz w katolika


Czy wszelcy współcześni chrześcijańscy odszczepieńcy (ze Świadkami Jehowy i zielonoświątkowcami na czele), a także neopoganie i inni postchrześcijańscy wyznawcy i ideologowie pamiętają, że zarówno Pismo Święte (którym jakże często chcą oglądać po głowie katolików i prawosławnych), jak i przeróżne Eddy i inne zapisy z przeszłości przekazane im zostały przez niezliczone rzesze anonimowych kościelnych kopistów w niezliczonych katolickich (bo jeszcze sprzed oddzielenia się prawosławia) klasztorach na Wschodzie i Zachodzie?

Jak brzmi język quenya?

Językami Tolkiena zajmuję się od czasów szkoły podstawowej. Najwięcej nauczyłem się i nabrałem największego doświadczenia w czasach licealnych i gdy w czasach studiów prowadziłem elficki serwis lingwistyczny Gwaith-i-Phethdain ('Bractwo Kowali Słowa'). Dziś te badania i ta pasja mają nowy wymiar - jest to poznawanie całego procesu tworzenia języków Ardy dzięki pismom Vinyar Tengwar i szczególnie Parma Eldalamberon

Na YouTube co jakiś czas znajduję eldarińskie skarby. Dziś natknąłem się na piękne i bardzo poprawne recytacje quenejskie i sindarińskie dziewczyny z Włoch, Lucy Deetz. Włoszka, a zatem piękna wymowa, śpiewna recytacja. I efekt jest cudowny. Oto trzy przykłady z jej strony:

Tłumaczenie pierwszego rozdziału Księgi Rodzaju (H. K. Fauskanger):


Tłumaczenie modlitwy Ojcze nasz na quenya (J.R.R. Tolkien)


Tłumaczenie Zagadki Obieżyświata na sindarin (Ryszard "Galadhorn" Derdziński - czyli ja)
 
 

Jabłko pod jabłonią


Niedaleko pada jabłko... Książki, które zostały mi po moim zmarłym 28 lat temu Tacie (to tylko fragment jego biblioteczki). Ja tylko poszerzyłem kolekcję. Dziś nie muszę w zasadzie chodzić do czytelni i biblioteki, bo mam naprawdę spory zbiór książek dotyczących lingwistyki, etymologii, archeologii Celtów, Germanów i Słowian, tematyki okresu wpływów rzymskich... My pride!

środa, 17 sierpnia 2016

Ale najpiękniejsza jest Norwegia!

Dzięki mojej pracy poznaję piękny świat. Jestem bardzo wdzięczny Bogu, że powołał mnie do tak cudownego zawodu. Jeżeli miałbym wskazać stronę świata, która najbardziej mi się podobała, to wybierałbym na pewno spośród takich krain jak Tybet, Islandia, Szkocja... Mój werdykt od lat się nie zmienił. Najpiękniejszym dziełem Natury, a zatem najpiękniejszym znanym mi zamysłem Stwórcy jest... Norwegia. Znalazłem dziś na YT taki film...


Ale w styczniu, jak Bóg pozwoli, polecę do Nowej Zelandii. Czy NZ zwycięży z Norge? Napiszę o tym na blogu.


San Fran

Dopiero poznaję Stany. W grudniu byłem na Wschodnim Wybrzeżu, a w lipcu na Zachodnim. Jest tam tylko jedno miasto, w którym chciałbym rzeczywiście zamieszkać. To San Francisco, które kojarzy mi się ze światłem, powietrzem i wolnością...


sobota, 13 sierpnia 2016

1960

Mój dziadek Jerzyk w sytuacji, którą w swojej pracy
bardzo często przeżywam - na czele autokaru.
Tak, jestem bardzo podobny do Dziadka!

Tropem rena

Dziś wróciłem zza Koła Podbiegunowego. To taka podróż, która zmienia człowieka. Przez Litwę, Łotwę i Estonię dotarliśmy do Finlandii. Cudowny jest Bałtyk, czysty i ciepły w okolicach Rygi i Jurmały. Jasne i krystaliczne jest tam powietrze. A potem z Helsinek długi skok do Rovianiemi, do Napapiiri, gdzie przekroczyliśmy Koło Arktyki. Dotarliśmy do ojczyzny Saamów, do świata, który jest wyśpiewany przez Mari Boine... Nordkapp, Lofoty, Narwik, a potem Trondheim i skok do Sztokholmu. Nie da się tego opowiedzieć. Może pomogą trochę moje zdjęcia.


I jeszcze ten film z niesamowitą muzyką. Film ten zobaczyć można w specjalnym kinie panoramicznym na Przylądku Północnym... Miłego oglądania!


The North Cape "Home of the Midnight Sun and the Northern Light". from Hallgrim Haug on Vimeo.