środa, 31 grudnia 2014

Do siego roku!

Udanego zmieniania się siebie z Bożą pomocą!
Trzymajcie się w 2015! Trzymajcie się Chrystusa.

Mocno! Mocno życzę!


poniedziałek, 29 grudnia 2014

Przesunięcie

Gdy byłem dzieckiem, uczono mnie, że Bóg Pan za dobre wynagradza, a za złe karze.
Dziś myślę, że Bóg nigdy nie karze, a raczej, że karzemy siebie sami...

... że stojąc wobec Tego-Który-Jest-Prawdą poznamy na Sądzie całych siebie, a bagaż naszych wyborów sprawi, że poddamy się dobrowolnie Bożemu Ogniowi, który wypali w nas cały egoizm i grzech (stan "czyśćca", który prowadzi nas do Nieba), albo uciekniemy przed Nim i wybierzemy pustkę bez Niego (Piekło).

... że to nie Bóg potępia, a my sami się potępiamy. Stojąc na sądzie przez Tym-Który-Jest-Samą-Prawdą nasze życie będzie odniesione do Chrystusa: i albo wypełni się ono przez oczyszczenie (stan czyśćca), żeby otworzyć się na szczęście nieba, albo otworzy się na to szczęście bezpośrednio, albo - zgodnie z wyborem całego naszego życia - pójdzie w potępienie na wieki. To nie Bóg potępia człowieka. To człowiek sam siebie potępia.

Czy to jeszcze ortodoksja? Mam nadzieję - i czekam na poradę...

P.S. Poprawek dokonałem dzięki rozmowie z Erunandelince (Adaneth). Dziękuję, Adaneth :-)
P.P.S. Katechizm Kościoła Katolickiego to wspaniała, emocjonująca lektura! 

MMXIV

Kończy się Annus Domini MMXIV. Czas na podsumowania. Nie chciało mi się tego robić, ale zostałem wywołany na Facebooku przez Andrzeja Fiderkiewicza (autora jednego z moich ulubionych blogów). Przepiszę zatem to, co napisałem dziś na Facebooku. Przepraszam, że zmuszam moich Czytelników do oglądania opisu swojego gustu. Przecież o gustach nie powinno się dyskutować... A może w komentarzach napiszecie Wasze podsumowanie zgodnie ze wzorem podanym przez Andrzeja?

1. Wydarzenie kulturalno-towarzyskie: nie wiem, co wybrać, ale bardzo miło wspominam pewien późnojesienny dzień w wielkopolskim Elżbietkowie, wspólną pracę w ogrodzie, leśny spacer, wieczorne filozofowanie przy kielichu i pyszne zdrowie jedzenie. Jeszcze raz dziękuję, Bart i Tara!
No i ex aequo moje 40. urodziny, które rozdzieliłem na 6 imprez, co spowodowało, że mogłem ugościć na swoim jubileuszu prawie wszystkich moich krewnych, przyjaciół i znajomych
I jeszcze honor znalezienia się w zacnej ankiecie na blogu Andrzeja Fiderkiewicza (nie, to nie przypodchlebianie się; naprawdę niezwykłym doświadczeniem było spotkać się na jednej stronie takiemu prostakowi jak ja z takimi sławami jak czołówka "młodych polskich pisarzy współczesnych").

2. Alkohole mocne: nie przepadam, ale Hannessy, który dostałem w prezencie pod koniec mojej tegorocznej wyprawy do Andaluzji był kordiałem, co to zainspirował niejedną fajną ideę. O, naleję sobie jeszcze łyczek, żeby mi lepiej poszła ankieta.

3. Alkohole słabe: nie jestem smakoszem; nie znam się. Ale było takie wino z Neapolu, co się niezbyt niezbyt nazywało (Lacryma Christi, 'Łzy Chrystusa'), ale smakowało wyśmienicie...

4. Komiks: wydany w 2011, ale poznany przeze mnie dopiero w 2014 - Logikomiks. Nie żeby przewrócił mój świat do góry nogami, ale był ciekawy.

5. Książka: zaskoczenie końca roku, które jest dla mnie naprawdę osobistym przeżyciem (moja rodzina po kądzieli pochodzi z Pilchowic): Szczepan Twardoch i jego Drach.

6. Film: Sekretne życie Waltera Mitty - i temat, i gra aktorów, i scenerie, i muzyka! ("Space Oddity" Bowiego!!!). I taki śmieszny musical Rock of Ages (wiem, ideały sięgnęły bruku...). Seriale to: Fargo i Wikingowie.

7. Wydarzenie sportowe: dalsza przygoda z capoeirą, zdobycie kolejnej cordaõ, początek treningu kalisteniki, kilka lekcji kick boxingu - dla mnie wydarzenia sportowe, które dały mi gigantyczną frajdę.

8. Genius loci: napisałbym "Pilchowice" i byłbym monotematyczny. Przeżyłem jakieś wrażenie epifanii w krotoszyńskim lesie, widząc pewien dąb i polatujące nad nim bieliki. Kolejny raz zachwyciła mnie też andaluzyjska Alhambra.

9. Kulinaria: tegoroczna Wigilia - pyszne, proste, z uśmiechem i dobrymi życzeniami. Dziękuję za wspólną Wigilię Tobie, Ewa i Twojej Rodzinie.

10: Muzyka: ten rok należał u mnie do Tracy Chapman i jej klimatów, do Joan Baez, Johna Tavenera i Jocelyn Pook.

Moja zimowa kolęda

Sin órenya quetë nin, czyli w quenya 'Tak mówi mi moje serce'. Haldaquetta to 'Ukryte Słowo', a właściwie ἀπόκρυφος. Spadł śnieg, a śnieg jest w moim świecie źródłem natchnień i mniej lub bardziej mądrych przemyśleń. Niech Haldaquetta będzie moim prezentem na te Święta (bo Boże Narodzenie trwa...). Może mój krótki mit pokrzepi Twoje serce, zacny Czytelniku? Każde użycie kursywy jest celowe. Grafika to dzieło litewskiego artysty, Vaidotasa Krašysa, Angelai I (2008).


Ryszard "Galadhorn" Derdziński 


HALDAQUETTA 

 (Zimowa kolęda – apokryf ze Śródziemia)

1 Synu Ermona i Córko Elmiry, słuchaj, co mówi ci twoje órë, twoja najskrytsza głębia.
Oto twoje Ukryte Słowo!

2 U początku ilúvë, u początku każdej rzeczy jest Eru, Jedyny. Dlatego nazywamy Go Ilúvatar, nazywamy Go Ojcem Wszystkiego. On nieustannie daje istnienie każdej cząstce , Wszechświata. Eru czyni Oiencarmë, Eru czyni wszystko nieustająco i wiecznie.

3 Eru jest niepojęty, wymyka się słowom wysłowionym i myślom wymyślonym w granicach Kręgów Świata.

4 On jest Dramaturgiem, który tworzy Dramat. Dramat nie może istnieć bez słowa Eä! – Niechaj się staje! Bohaterami Dramatu jesteście wy, Synu Ermona i Córko Elmiry. Eru oddał wam we władanie to Królestwo. I od tej chwili akcja Dramatu zależy tylko od waszych wyborów, a każdy element Królestwa podlega waszej woli.

5 Poszliście jednak drogą buntu. Oddaliście swój Dramat w ręce Kłamcy, oddaliście swoje królewskie korony Nieprzyjacielowi. Z waszego wyboru stał się Zły panem tego świata.

6 Taki jest bowiem wasz los, tak pomyślany jest Dramat i takim prawom podlega wasze Królestwo. Albo wy powiecie Eru: »Bądź wola Twoja« albo Eru powie wam: »Bądź wola wasza«.

7 Eru nie łamie wolnej woli, bo miłuje swoje dzieci i szanuje ich wybory. Eru działa w obrębie Eä tylko wtedy, gdy otwieracie w swoim órë, w swojej najskrytszej głębi drogę dla Jego Muzyki. Tu i teraz to wy jesteście Jego oczami i rękami. Tu i teraz możecie być harfą w Jego dłoni. A wasze serca mogą być – gdy chcecie – Jego Sercem. Tak pomyślana jest , taka jest zasada Wszechrzeczy.

8 Synu Ermona i Córko Elmiry, ze swej natury jesteście powołani do władania waszym Królestwem i do kierowania Dramatem, którego jesteście bohaterami. Wasze ciała powstały z gwiezdnego pyłu – wasza moc sięgać mogła ku najdalszym gwiazdom. Potęgi i moce były waszą pomocą. Całe stworzenie składało wam pokłon, a wy mieliście dbać o Dar Eru, mieliście go rozwijać i upiększać.

9 Każda choroba i nieszczęście, każde cierpienie i śmierć to zatruty owoc waszego buntu. Żadne zło nie jest dziełem Eru Ilúvatara! Dziś rządzi dobrym światem Sprawca Chaosu. Żyjecie w kraju okupowanym, ciemiężonym i niszczonym przez nieprzyjaciela. Arda jest z natury dobra, ale skażona. Nic w Eä nie jest z natury złe, ale wszystko w Eä zostało popsute.

10 Nadejdzie jednak Zwycięzca! Dramaturg wejdzie jeden jedyny raz w swój Dramat. I będzie miał granice Nieskończony. Okupant upadnie, a świat powstanie na nowo. Syn Ermona i Córka Elmiry założą znowu swoje korony, a w miejsce nadłamanych bereł Eru da im berła nowe. Násië!

piątek, 19 grudnia 2014

Sługa Boży?


Źródło: Wiara.pl
»Błogosławiona Trójco,
dziękujemy Ci za tę łaskę dla Kościoła,
jaką było życie Johna Ronalda Reuela Tolkiena i za to, że dopuściłaś,
żeby poezja Twojego Stworzenia,
misterium Pasji Twojego Syna,
i symfonia Ducha Świętego
zaświeciła blaskiem poprzez niego i przez jego twórczą wyobraźnię.

Ufając w pełni w Twoje nieskończone miłosierdzie
i w matczyne orędownictwo Maryi,
dał nam on żywy obraz Jezusa,
Mądrości Wcielonego Boga, a także ukazał nam,
że świętość jest niezbędną miarą zwykłego
chrześcijańskiego życia i jest drogą dla osiągnięcia
wiecznej komunii z Tobą.

Daj nam, przez jego orędownictwo,
zgodnie z Twoją wolą,
te łaski, o które prosimy …,
z nadzieją, że będzie on wkrótce
zaliczony do społeczności Twoich świętych. Amen.«

środa, 17 grudnia 2014

W żłobie leży Dzieciątko

Posłuchajmy rosyjskiej kolędy W żłobie leży Dzieciątko, będącej w istocie wierszem pt. Rożdiestwo, napisanym w 1926 roku przez Aleksandra Sołobownikowa (1893-1974). Kolędę znalazłem dzięki Przyjaciołom, Kamilowi i Lenie Mańkom w serwisie Cerkiew.pl. Ładna, ciekawa teologicznie sakralna poezja... Radosnych Świąt Narodzenia Pańskiego!


W żłobie leży Dzieciątko.
Łagodna jest Matki twarz.
Woły słyszą w półśnie
lekki dziecięcy płacz.


A gdzieś tam w białych Atenach
pośród kolumn filozofowie
toczą spory o praprzyczynach,
dyskutują o nowym prawie.

A tłumy w rzymskich teatrach
cisną się i na arenie
gladiatorom i słoniom walczącym
poklaskują niestrudzenie.

Nie w triumfów On ziemskich chwale
ani w blasku piorunów przybędzie,
On kopii nie skruszy nawet,
a głos Jego cichy będzie.

Nie nazwie królów przyjaciółmi,
nie wezwie książąt na radę,
z galilejskimi rybakami
stworzy Nowy Testament.

W lochach nikogo nie zamknie,
nikogo nie odda męce,
lecz w cierpieniu śmiertelnym umrze,
sam rozpostarłszy Swe ręce.

I przez zwycięski dzwon brzmiący
szyk legionów nie drgnie z miejsca.
Do cichych niewiast wonności niosących,
o brzasku przyjdzie Zwycięzca.

Z władzą nieogarnioną
wyciągnie rękę jedynie,
a runie pycha Rzymu,
i mądrość Aten się rozpłynie.

W żłobie leży Dzieciątko.
Pokorna jest Matki twarz.
Woły słyszą w półśnie
lekki dziecięcy płacz.

Adwent 2014


niedziela, 7 grudnia 2014

Każdy dzień jest tą wyjątkową okazją

W drodze do Pilchowic (wycieczka inspirowana czytanym Drachem Sz. Twardocha)

"Dzisiaj mamy wyższe budynki i szersze drogi, ale niższą wytrzymałość i węższe horyzonty. Więcej wydajemy, lecz mniej się cieszymy. Mamy większe domy, ale mniejsze rodziny. Mamy więcej udogodnień, ale mamy mniej czasu. Więcej wiemy, ale mniej rozumiemy. Mamy więcej lekarstw, ale mniej zdrowia.
Powiększyliśmy to co posiadamy, ale pomniejszyliśmy nasze wartości. Mówimy dużo, kochamy mało, nienawidzimy zbyt często.
Pojechaliśmy na Księżyc i z powrotem, ale trudno nam iść na drugą stronę ulicy i poznać naszych sąsiadów. Zdobywamy kosmos, ale trudno nam dotrzeć do naszego własnego wnętrza.
Mamy wyższe zarobki, ale mniejsze wartości moralne. Żyjemy w czasach większych swobód, ale mniejszych przyjemności. Mamy dużo jedzenia, ale mało wartości odżywczych. Żyjemy w czasach, kiedy potrzeba dwóch pensji na utrzymanie rodziny, ale liczba rozwodów wzrasta. Żyjemy w czasach pięknych domów, ale ... więcej domów jest rozbitych.
Dlatego proponuję, od dzisiaj:
Nie trzymaj niczego na wyjątkową okazję, ponieważ każdy dzień jest tą wyjątkową okazją. Szukaj wiedzy, czytaj więcej, usiądź przed domem i podziwiaj widoki, nie myśląc o swoich potrzebach.
Spędzaj więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi, jedz ulubione potrawy, odwiedzaj miejsca, które kochasz. Życie jest łańcuchem momentów przyjemności, a nie tylko walką o przeżycie. Nie zostawiaj swoich najlepszych perfum na lepszą okazję. Używaj ich, kiedy tylko masz na to ochotę. Usuń ze swojego słownika takie wyrażenia jak: "któregoś dnia" lub "kiedyś". Napisz ten list, który miałeś "kiedyś" napisać. Powiedz swojej rodzinie i przyjaciołom, jak bardzo ich kochasz. Nie odkładaj niczego, co przynosi uśmiech i zadowolenie.
Każdy dzień, każda godzina, każda minuta jest wyjątkowa
I nie zdajesz sobie z tego sprawy, dopóki nie będzie to Twoja ostatnia minuta. Jeżeli jesteś zbyt zajęty, aby podzielić się tym z kimś kogo kochasz i mówisz teraz sobie "powiem to kiedy indziej”, to pomyśl tylko, że to "kiedy indziej" może już nigdy nie nadejść...".
 Michel Quoist

czwartek, 4 grudnia 2014

Tolknięty

Tolknięty – wykazujący objawy chorobowe jednostki zwanej “tolkienistycznym dotknięciem”, w skrócie – tolknięciem. Osoba tolknięta posiada chorobliwie podwyższony poziom białek pamięci odpowiedzialnych za kodowanie dziwnych nazw, imion, alfabetów oraz języków. Uwaga: w podręcznej torebce może nosić składany toporek. Wszelkich zabiegów zawierających element bólu (injekcje, ekstrakcje itp.) należy dokonywać z zachowaniem odpowiednich środków ostrożności.

Źródło: "Od tolkienisty do tolkienizatora, czyli różne poziomy tolknięcia"

poniedziałek, 24 listopada 2014

Björk, Modlitwa serca

Wczoraj dzięki śledzeniu wpisów Błażeja Strzelczyka z Tygodnika Powszechnego, dzięki jego wpisowi fejsbukowemu o "Modlitwie serca" natrafiłem na ten niezwykły utwór Björk:


Lubię Björk i jej oryginalną muzykę. Ale nie spodziewałem się, że usłyszę tę islandzką gwiazdę śpiewającą:
Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznikiem.
O samej "Modlitwie serca" (czy też "Modlitwie Chrystusowej") przeczytać można w wielu miejscach. Ja sam lubię opis z angielskiej Wikipedii (tutaj). Znany angielski kompozytor, John Tavener, napisał dla Björk, specjalnie na jej głos, ten niezwykły piętnastominutowy utwór - Björk śpiewa tam po grecku, po koptyjsku i po angielsku. "The Prayer of the Heart" miał premierę w 2004. Tavenera zainspirował - jak to ujął - "dziki, nieujarzmiony głos" wokalistki. 

Czy znacie inne utwory wokalistów, których na co dzień nie łączymy z chrześcijaństwem, którzy nagrali coś, co może być dla chrześcijanina inspirujące?

środa, 5 listopada 2014

10 rzeczy, których nauczyłem się z Władcy Pierścieni


Jest na Facebooku taki ładny mem, który podsumowuje to wszystko, czego można nauczyć się w czasie uważnej lektury Władcy Pierścieni. Pozwolę sobie przetłumaczyć tę tolkienowską dziesiątkę:
10. Naucz się doceniać małe rzeczy.

9. Miej szacunek dla starszych. Ich wiedza to moc.

8. Prawdziwa miłość nie patrzy na różnice rasowe i etniczne.

7. ... tak samo przyjaźń.

6. Odwaga nie jest tożsama z brakiem strachu. Odwaga to zdawać sobie sprawę, że istnieją sprawy ważniejsze od naszego strachu.

5. Dotrzymuj obietnic!

4. Nigdy nie lekceważ siły przeciwnika.

3. Zrozum, że są sprawy ważniejsze od twojego własnego życia.

2. Największym skarbem jest prostota.

1. Nie każde złoto jasno błyszczy.
Jeżeli ja sam miałbym powiedzieć, o czym jest Władca Pierścieni, powiedziałbym, że mówi on nie tyle o walce dobra ze złem, ale o tym, że Bóg daje nam siłę do walki z przeciwnościami i że wybiera On istoty z pozoru niepozorne i słabe. I że męstwo oraz wytrwanie, które nawet przekracza nadzieję, to sprawa zasadnicza. W znanym z Historii Śródziemia pierwotnym epilogu do Władcy Pierścieni Gandalf nazwał Froda w sindarinie Bronwe athan Hathrad 'Wytrwanie ponad Nadzieję". Iście herbertowska idea, którą najlepiej wyraził Poeta w swoim Przesłaniu Pana Cogito (nad quenejskim tłumaczeniem wiersza Heberta pracujemy od pewnego czasu...). 

Bądź wierny idź!

czwartek, 30 października 2014

Na Wigilię Wszystkich Świętych (czyli "Halloween")


«Tymczasem nasza ojczyzna jest w niebie.
Stamtąd oczekujemy Zbawcy, Pana Jezusa Chrystusa,
On przekształci nasze upadłe ciała, nada im postać taką, jaką ma Jego ciało w chwale.»

(List do Filipian 3,20-21, tłum. Ewangelicznego Instytutu Biblijnego)

poniedziałek, 27 października 2014

Nie cofa się, kto się związał z gwiazdami

«Dalej tarczę czerwoną rycerzowi niosą,
a na niej pentagram złotem wyryty.
(...) Teraz wam opowiem, czemu pentagram
tak szlachetnemu panu wielce odpowiedni,
choć bieg to wydarzeń spowolni. Znak to,
którym Salomon zaletę wierności oznaczył,
bo figura ta pięć punktów posiada,
a linie wszystkie się ze sobą łączą,
tak iż końca on nie ma, przeto Anglicy
nadali mu nazwę "węzła nieskończonego".
Stosowne to znamię dla męża tego,
o czci nieskalanej, pięciokroć wiernego
i pod pięcioma względami, bo dobry on,
wad pozbawiony, i wzór cnót wszelakich.
Tak więc pentagram malowany
na tarczy nosił Gawen
jako rycerz lojalny
godności pełen i prawy.

Bez wad był Gawen pod względem zmysłów pięciu,
pięcioma palcami pięknie się posługiwał,
w Pięć Ran wiarę on gorliwie wyznawał,
co je Chrystus, podług Pisma, na krzyżu otrzymał;
gdziekolwiek bohater ten w bitwie się potykał,
sprawę najsamprzód na uwadze miał,
że zwycięstwa zawdzięcza Pięciu Tajemnicom
Radosnym, które Niebios Królowa z przyczyny
Syna swego poznała. Dlatego też Gawen
wizerunek jej nosił po wewnętrznej
stronie swojej tarczy, odwaga w nim rosła,
gdy nań spojrzał. Pięć też cnót praktykował
rycerz ten: SZCZODROŚĆ i GOŚCINNOŚĆ nade wszystko,
potem CZYSTOŚĆ i RYCERSKOŚĆ największej próby
wreszcie POBOŻNOŚĆ, co wszelkie przewyższa cnoty.»

"Pan Gawen i Zielony Rycerz" w interpretacji J.R.R. Tolkiena


Pięcioramienna gwiazda była emblematem sumeryjskiej bogini płodności Isztar, Gwiazdy Porannej. Gwiazda Poranna to oczywiście Wenus. Między Isztar i rzymską Wenus zachodzą paralele. Co ciekawe u Tolkiena Wenus, czyli Eärendil, też jest symbolizowany jako gwiazda pięcioramienna, Gwiazda Elendila. Gwiazdy pięcioramienne, pentagramy, są symbolem dążenia w górę, znakiem świata duchowego i kształcenia się. Chrześcijanie traktują taką gwiazdę jako symbol Chrystusa, Alfy i Omegi czyli Początku i Końca. Dlatego odwrócony pentagram jest znakiem przeciwnika Chrystusa Jezusa i chętnie sięgają po niego sataniści. Według Znaków i symboli (wydawnictwo National Geographic) pierwszym państwem, które użyło gwiazdy w swojej fladze były Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Stało się to w 1777 r. Od tego czasu wiele republik (w tym państwa komunistyczne) zaczęło używać gwiazdy pięcioramiennej w swojej państwowej symbolice.

wtorek, 21 października 2014

Znad Tamizy wąskich brzegów...

From the many-willow'd margin of the immemorial Thames,
Standing in a vale outcarven in a world-forgotten day,
There is dimly seen uprising through the greenly veiled stems,
Many-mansion'd, tower-crowned in its dreamy robe of grey,
All the city by the fording: aged in the lives of men,
Proudly wrapt in mystic mem'ry overpassing human ken.


Znad Tamizy wąskich brzegów, gdzie wśród wierzb zabłądził czas,
Z dna doliny wyrzeźbionej w dniach, co je zapomniał świat,
Poprzez zieleń pni splątanych ledwie widać miasto tu:
Pośród domów wież korony, szarość je spowija snu.
Stare według ludzkiej miary - miasto dziś, gdzie niegdyś bród,
Miasto, co ma więcej wspomnień niż pamięta ludzki ród.

Wiersz J.R.R. Tolkien (1913), tłumaczyła Adaneth
Zdjęcie: http://www.cs.ox.ac.uk/DL2009/

poniedziałek, 20 października 2014

Cappuccino to nie café


Ja najczęściej piję cappuccino. Przywiozłem niedawno z Anglii pyszną ILLY MOKA. Pamiętaj, że szczególnie we Włoszech nazwa café odnosi się do espresso, a espresso to nie jest odpowiednik polskiej 'kawy z ekspresu' (generalnie każda kawa tam jest z ekspresu). Cappuccino ma więcej mlecznej piany niż latte. I cappuccino to nie jest café cappuccino. Mogą cię zapytać: "No ok, to chcesz café czy cappuccino?".

*aiks


Elżbietków koło Pogorzeli w Wielkopolsce. Tara i Bart zapraszają mnie na spacer do pobliskiego pięknego lasu. Zdumiewająca przyroda, piękne buki, wyniosłe brzozy i potężne dęby wśród typowego sosnowego boru. Ma być niespodzianka i jest... Wychodzimy na małą polanę, a zza zakrętu wyłania się On. Potężne, prastare Dębisko! A właśnie rozmawialiśmy o etymologii słowa oak (od staroangielskiego ac i pragermańskiego *aiks; o tym jak gromowładny Pierun łączy się z indoeuropejskimi określeniami dębu, z łacińskim quercus, z litewskim Perkunasem, z Fairguni, z Hercinia Silva...). Ale naszą wyobraźnią zawładnął teraz TEN dąb. Ku zdziwieniu moich gospodarzy podchodzę, dotykam dłonią tej przyrodniczej potęgi, przykładam ucho... I nagle epifania mocy przyrody. Nie możemy uwierzyć! Nad dębem pojawiają się dwa (chyba dwa) bieliki... I to nie wszystko - razem z nimi krążą nad dębem i nad nami kruki (dwa albo nawet cztery)...

niedziela, 19 października 2014

Mitopeicznie, jesiennie...

 

Poemat filozoficzny Tolkiena, który ciągle nie doczekał się większej sławy i recepcji w Polsce. Niedawno znów do niego wróciłem, bo odnalazłem na naszym forum dyskusyjnym o Tolkienie (Elendili) tekst w nowym tłumaczeniu tolkienistki o pseudonimie Maneharnë (patrz tutaj). Ale moje ulubione tłumaczenie to to, którego autorem jest Tadeusz A. Olszański. Prezentuję je poniżej. Jest dojrzała jesień, czas refleksji, poetyckich smutów, dobrych lektur. Podążam za Frodem Bagginsem czytając Władcę Pierścieni dzień po dniu (więcej o tej idei tutaj) i właśnie czeka mnie dwumiesięczny pobyt w Rivendell. Stąd nowe refleksje. Na pewno na tej kanwie niejeden wpis blogowy powstanie...


J.R.R. Tolkien

MITOPOEIA


Temu, który powiedział, że mit jest kłamstwem,
nie ma więc wartości, nawet posrebrzony.

Mitofil do Mitofoba

Patrzysz na drzewo i nazywasz je
“drzewem”, bo nie czym innym drzewo jest;
stąpasz po ziemi z powagą solenną,
jednym z pomniejszych globów wśród Przestrzeni.
Gwiazda? – cóż, gwiazda. Garść materii. Kula
matematycznym poddana regułom
w swej drodze w Pustce zimnej, niewzruszonej
gdzie przeznaczeniem ciągła śmierć atomów.
Posłuszny Woli, której także my
posłuszniśmy, pojmując jak przez mgły,
zwój Czasu się rozwija, toczą sprawy
od ciemnych źródeł ku celom niejasnym
i, jak na chaotycznie zapisanej
karcie, pokrytej obrazów bezładem
powstaje kształtów nieskończona mnogość:
pięknych, dziwacznych, delikatnych, groźnych,
obcych wzajemnie, choć wspólnie pochodzą
z jednego Źródła: komar, człowiek, słońce.
Bóg stworzył skał spoistość, pienność drzew,
gwiazd oddalenie, ziemi chłonną czerń,
drobiazg człowieczy wreszcie, co po świecie
chodząc, przegląda się w dźwięku i w świetle.
Mórz poruszenia, wiatr pośród konarów,
krów powolność dziwaczna, zieleń trawy,
grom, błyskawica, kołujące ptaki,
śluz, który z mułu, aby żyć, powstaje -
wszystko to w mózgu zapisano zwojach
czysto, porządnie i każde z osobna.

Lecz “drzewem” czyni drzewo tylko to
imię, zaś dać je może tylko ktoś,
kto tchnienie mowy zawiłe rozpostrze
w echo odległe, mętny świata obraz
co nie zapisem jest ni fotografią,
ale osądem, proroctwem, radością
i odpowiedzią tych, co poruszeni
są ostrzeżeniem płynącym z sąsiedztwa
życia i śmierci drzew i gwiazd i zwierząt:
oni to podkopują mury cienia,
przeczucia spod doświadczeń odgrzebując
i wypłukując znaczenia z żył ducha.
Moce dźwigają z wolna ze swych serc
i dostrzegają elfy, patrząc wstecz,
jak po pamięci kuźniach kują tajnie
i światło z mrokiem na krosnach splatają.

Nie widzi gwiazd, kto ich nie ujrzał wprzód
z żywego srebra, gdy wytrysnął zdrój
płomiennym kwiatem pieśni starożytnej:
odtąd muzyki tej echo prawdziwe
ścigać go będzie. Nie ma nieboskłonu,
lecz pustka, bez opony diamentowej
utkanej z mitów; nie ma także ziemi,
jeśli nie łonem jest, gdzieśmy zrodzeni.

Serce człowieka nie jest zbiorem kłamstw,
lecz u Mądrego czerpie wiedzy dar
i wciąż go woła. Z dawna zabłąkany,
człowiek zgubionym nie jest. Nie utracił,
chociaż w niełasce, danego mu tronu,
szczątki wielkości swej dawnej zachował:
zwierzchność nad światem przez twórczości władzę.
Nie jemu wielbić stworzenia wspaniałość.
Człowiek, Wtór-Stwórca, rozszczepiony blask:
przezeń to z bieli tryska wielość barw,
mnogość odcieni, nieskończoność złożeń
żywych postaci, pośród serc krążących.
W każdej szczelinie świata szczepić baśń
elfów i gnomów, smoczy posiew siać,
z mroku i z blasku bóstwa snuć i splatać
naszym jest prawem, które, czy użyte,
czy nadużyte, trwa zawsze, niezmiennie:
tworzyć na obraz naszego stworzenia.

Tak! Złudy nić przędziemy w marzeń snach,
by słabość serc odparła wstrętny Fakt!
Skąd te życzenia, skąd marzenia zdolność
i osądzania co piękne, co podłe?
Życzenia nie są próżne ni daremne:
spełnienie obmyślamy, gdyż cierpienia
pożądać nie należy: gdyby były próżne
walka byłaby beznadziejną równie,
jak rezygnacja: o Złu bowiem wiemy
z pewnością straszną jedno – Zło istnieje.

Błogosławione serca, wrogie złu:
drżąc w jego cieniu, zatrzaskują drzwi,
paktować nie chcą, lecz w izdebce ciasnej,
pilnie strzeżonej, na krosnach niezdarnych
tkają płótna, złocone dniem odległym:
pod władzą Cienia wiarą i nadzieją.

Błogosławieni ci z Noego rodu,
co wątłe wznoszą arki, by żeglować,
wbrew sprzecznym wiatrom przeć widmowym szlakiem
do portu, który odgaduje wiara.

Błogosławiony mitotwórców śpiew -
nad czas spisany starsza słów ich treść.
Oni nie zapomnieli bowiem Nocy,
by planowaną karmić nas rozkoszą
na lotosowych dobrobytu wyspach,
duszy odrzekłszy się za całus Circe
(fałszując przy tym w skali przemysłowej
zmyślne zwiedzenie podwójnie zwiedzionych).
Oni ujrzeli piękno takich wysp:
kto głos ich słyszy, winien czujnym być;
ujrzeli śmierć i zgubę ostateczną,
lecz miast się poddać panicznej ucieczce,
lutnie zwrócili swoje ku zwycięstwu
i niewidzialnym ogniem krzepią serca,
rozświetlającym Dziś i mrok Przyszłego
słońc blaskiem, których dotąd nie widziano.

Wraz z minstrelami pragnę śpiewać pieśń,
by niewidzialne wzbudził drżący dźwięk.
Pragnę być pośród żeglarzy otchłani,
wśród gór klecących swoje wątłe statki
aby ku celom nieuchwytnym dążyć,
bo ktoś już dotarł na Zachód wyśniony.
Wśród obleganych niechaj liczą mnie
w twierdzy wewnętrznej, gdzie złoto ich jest
skąpe, nieczyste: lecz znoszą lojalnie
skarb swój, by obraz króla niewyraźny
wybito na nim; którzy na sztandarach
haftują znak niewidzialnego pana.

Nie pójdę wśród twych postępowych małp
dumnie rozumnych. Czeka na nie mrok
otchłani, w którą postęp ten prowadzi,
jeżeli kres mu Miłosierdzie kładzie,
nie zaś bez końca kręci się jałowo
koło postępu, zmieniając imiona.
Nie będę deptał kurzu ścieżek twych
to i to nazywając tym i tym,
gdzie w niezmienności świata twórca mały
w kunszcie tworzenia nie ma swego działu.
Ja pokłonu nie oddam Żelaznej Koronie
i berła mego skromnego nie złożę.
* * *
W Ogrodzie Rajskim zboczy może wzrok
z zachwytu nad Dniem wiecznym tam, gdzie lśnią
dni uwiecznione, by znów odczytywać
z ich zwierciadlanych prawd kształt Prawdziwego
i ujrzy, widząc Kraj Błogosławiony,
że wszystko sobą jest, lecz że jest wolne:
Zbawienie nie odmienia, nie niweczy
dzieci ni ich zabawek, ni zieleni.
Lecz zła nie ujrzą, rodzi bowiem zło
nie Boży obraz, lecz skrzywiony wzrok,
nie źródło czyste, lecz wybór przewrotny,
nie dźwięk, lecz głuche, jednostajne głosy.
W Ogrodzie Rajskim obcy będzie fałsz
spojrzeniu twórców odnowionych prawd.
Tworzyć zaś będą, skoro nikt nie umarł:
bezbłędne palce poruszą harf struny,
poetom płomień znów na czołach spocznie -
każdy wybierać tam będzie z Całości.
przełożył Tadeusz Andrzej Olszański

środa, 8 października 2014

Pielgrzymka Zaufania

Polecam każdemu, kto chce poznać wiarę chrześcijańską i pogłębić swoją relację z Bogiem, a tym samym z innymi ludźmi. Kolejne Europejskie Spotkanie Młodzieży odbywa się w Pradze. Nie da się policzyć korzyści i radości z takiego spotkania. Sam brałem udział w Pielgrzymce Zaufania Przez Ziemię przez lata liceum i studiów, a ostatnie moje Spotkanie Młodych miało miejsce wiele lat temu w Paryżu. Ale ta Pielgrzymka ciągle trwa i teraz, w wieku 40 lat widzę, jak bardzo kontemplacja, modlitwa, śpiew, czytanie Pisma Świętego, grupy ciszy, praca fizyczna w Taizé ukształtowały mnie jako człowieka.

niedziela, 21 września 2014

Capoeira jako duchowe zagrożenie?

Nazywam się Viajante. Długo zbierałem się do napisania tego tekstu. Chcę w kilku słowach odnieść się do pytań (czasem wręcz zarzutów) dotyczących stylu walki capoeiry jako zagrożenia duchowego. Myślę, że w Polsce temat pojawił się na wokandzie od czasu, gdy nasz szlachetny styl walki na liście zagrożeń duchowych umieściło kilka serwisów internetowych, a potem tekst o "niebezpieczeństwach" capoeiry pojawił się w czasopiśmie Egzorcysta (źródło).

Mam ten zaszczyt i wielką przyjemność uprawiać capoeirę i praktykować związany z nią styl życia od przeszło trzech lat. Wspaniały czas, spotkanie z niezwykłymi ludźmi i wszechstronnie rozwijającym sportem oraz poznawanie swoich możliwości i swoich ograniczeń. Owocne trzy lata. A i kolejne miesiące zapowiadają się ekscytująco. Oprócz stylu walki poznajemy też język portugalski, uczymy się śpiewać, poprawiamy umiejętności gry na trzech instrumentach muzycznych, tańczymy sambę. Capoeira przyciąga dobrych, uczynnych, serdecznych i bardzo pracowitych ludzi. Zobaczcie jak to wygląda (pozwalam sobie zaprezentować Wam najnowszy film naszych przepięknych capoeiristek z aglomeracji Silesia i jej okolic):


 Made by Capoeira Feminina

Nasza capoeira to tzw. capoeira moderna. Ta współczesna forma traktuje sztukę walki jako sport, a nie pradawny afrobrazylijski rytuał. Moja szkoła capoeiry, Iandê Capoeira Polonia, nie odwołuje się do żadnych elementów synkretycznego kultu candomblé, który z pewnością może się wydać komuś "zagrożeniem duchowym" (mnie samemu również). Capoeira w naszej szkole to czysty sport. Nasze pieśni zostały dobrane w taki sposób, żeby nie było w nich odniesień do bóstw Orixá - tam jest tylko Deus - Bóg. Na stronach naszej szkoły piszemy:
W naszych  priorytetami są: technika i profesjonalizm. W ćwiczeniach dążymy do perfekcji a każdy ruch musi być wykonywany dokładnie i z dbałością o szczegóły. Podczas treningu i gry capoeira kierujemy się zasadą, że lepiej jest wykonywać dwa, trzy ruchy perfekcyjnie niż siedem, osiem niedokładnie i bez dbałości o styl. Ponadto podczas ćwiczeń należy dążyć do tego, aby cały czas pracować nad poprawą już posiadanych umiejętności. Profesjonalizm oznacza dla nas kompetencje nauczycieli w szkoleniu, ale także podejście alunos do treningów. Razem ćwicząc, wszyscy ponosimy odpowiedzialność za rozwój i poziom grupy. Capoeira postrzegamy jako nierozerwalną całość, wymagając znajomości wszystkich jej aspektów, choć oczywiście z uwzględnieniem indywidualnych preferencji i zdolności każdego z ćwiczących. W codziennych kontaktach kierujemy się zasadą otwartości na innych ludzi oraz przyjaźni i wzajemnej pomocy zarówno podczas treningu jak i poza salą.
Jeżeli komuś nie wystarczą takie wyjaśnienia, odwołam się do następujących analogii (mam nadzieję, że nie zostaną one uznane przez moich Czytelników za zbyt naiwne). W czasach antycznego pogaństwa Grecy i Rzymianie używali liter swoich alfabetów do czczenia bogów, do pisania wróżb, do rzucania klątw. Teoretycznie można by było powiedzieć, że litery stały się nieczyste - a jednak żydzi i chrześcijanie przejęli te alfabety, nie wymyślali nowych, biblijnych, a właśnie wpierw alfabetem greckim spisali grecki Stary (żydowska Septuaginta), a potem Nowy Testament (chrześcijanie). W końcu Hieronim zapisał też Biblię alfabetem łacińskim (łacińska Wulgata) - literami i mową, którymi równocześnie w świecie pogańskim czczono politeistycznych bogów i oskarżano uczniów Chrystusa. Litery ludów pogańskich zostały schrystianizowane i posłużyły do przekazywania nowych, zbawiennych treści.

Przykład drugi. Nie mamy większych problemów z igrzyskami olimpijskimi. Czasopismo Egzorcysta nie wydało specjalnego numeru o zagrożeniach duchowych związanych z ostatnią olimpiadą. A przecież igrzyska takie były kiedyś świętem i sportowo-poetyckim festynem na cześć Zeusa Olimpijskiego (i innych bogów Olimpu). Pierwsi chrześcijanie grecko-rzymskie bóstwa nazywali wprost demonami. Nie obawiamy się dzisiejszych igrzysk, bo wiemy, że nie zawierają one antychrześcijańskich treści, że nie służą oddawaniu czci demonom, prawda? Podobnie jest z capoeirą w Polsce - wszędzie tam, gdzie uprawia się ją w jej współczesnej formie moderna. Jednocześnie praktykujący, wierzący gorąco chrześcijanin, który ćwiczy capoeirę, wprowadza ten sport do swojego chrześcijańskiego życia, chrystianizuje ją na swój użytek. I tak ma być...

I oczywiście jeżeli jesteś rodzicem młodego capoeiristy albo sam chcesz zapisać się do jakiejś szkoły capoeiry, dla spokoju sumienia sprawdź jakie wartości są praktykowane w twojej grupie. Jeżeli obawiasz się, że ślady kultu candomblé zagrażają Twojej relacji z Bogiem, nie wchodź w to. Pamiętaj też jednak te słowa naszego Pana:
Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz. Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym (Ewangelia wg św. Mateusza 15, 17-20)
 Jeżeli w dzisiejszych polskich warunkach mamy naprawdę szukać zagrożeń duchowych, rozejrzyjmy się za sytuacjami, gdy zazdrościmy, pożądamy ludzi i przedmiotów, obmawiamy innych ludzi, źle im życzymy - to są prawdziwe zagrożenia duchowe, to są sytuacje, które naprawdę oddalają nas od Boga.

Miało być w kilku słowach i nie udało się...

sobota, 20 września 2014

Germańska zagadka

Kto zgadnie, co to jest? Who can guess what it is?
ᛜᛜᛜ᛫ᛖᚲ᛫ᛒᛁᛊᛟᚻᛏᛟ᛫ᚹᚢᛚᚠᚨᚻᚨᚱᛃᚨ᛫ᚹᚢᚱᛗᛁᚻᚨᚱᛃᚨᚻᚹ᛫ᚦᚨᚱ᛫ᚹᛁᚷᚨ᛫ᚢᚠᛏᚨ᛫ᛞᚨᚢᛒᛟᛞᛖ᛫ᚻᚹᚨᚾᚾᛖ᛫ᚷᚢᛏᚨᚾᚨᛞᚱᚢᚻᛏᛁᛉ᛫ᛁᚾᛁ᛫ᚹᚻᛊᛚᚨᚹᛁᛞᛁᚹᛁ᛫ᚹᚨᛉ᛫ᛗᛁᛞᛁ᛫ᛖᛉᛟ᛫ᛊᚨᚱᛈᚨᛁᛗᛁᛉ᛫ᚻᛖᚱᚢᛗᛁᛉ᛫ᛖᛉᛟ᛫ᚨᛚᛞᚨᚾᛟ᛫ᚨᚦᚨᛚᚨᛊᛏᛟᛚᚨ᛫ᚹᚨᚱᛃᚨᚾᚨ᛫ᛗᛟᛏᚢᚾ᛫ᚷᚨᚷᛁᚾᚾ᛫ᚨᛏᛏᛁᛚᚨᛊ᛫ᛚᛁᚢᛞᛁᛗᚨᛉ᛫ᛜᛜᛜ

Ek bisōhtō Wulfaharją Wurmiharjąhw; þar wīgą ufta daubōdē hwannē Gutanadruhtiz ini Wihslawidiwi (waz), midi ezô skarpaimiz herumiz ezô aldanō aþalastōlą warjaną mōtun gaginn Attilas liudimaz.
(tłum./translated by Anulaibaz Gautafriþuz)


Lewisowskie gryzmołki

Absolutna rewelacja! W skarbnicy YouTube'a znalazłem ostatnio bardzo sprawnie zrobione animacje, które ilustrują kluczowe teksty C. S. Lewisa o wierze i moralności. Do tego mamy tam już dwa odcinki Listów starego diabła do młodego! Kanał nazywa się C. S. Lewis Doodles ('Gryzmoły C. S. Lewisa'), a jego autorem jest artysta i chrześcijanin, który kryje się pod pseudonimem 'playmobible'. Filmów jest na razie trzynaście. Szkoda, że nie ma do nich polskich napisów (a można by je zrobić, bo animowane teksty są w książkach tłumaczonych na nasz Easterlingish). Zaczniemy od wizyty w pubie 'Eagle and Child'?


Tao Władcy Pierścieni

Była kiedyś taka moda, żeby klasyczne dzieła literatury zachodniej analizować z punktu widzenia filozofii Dalekiego Wschodu (pamiętacie Tao Kubusia Puchatka albo Te Prosiaczka?). Gdy odkryłem książkę C. S. Lewisa pt. Koniec człowieczeństwa, odważyłem się za moim ulubionym pisarzem chrześcijańskim częściej korzystać z terminu Tao. U Lewisa Tao to uniwersalne prawo moralne. Wiemy też jednak, że Tao w myśli taoistycznej to dużo więcej niż prawo naturalne. Dla Ursuli Le Guin, dzięki której po raz pierwszy usłyszałem o Tao, najważniejsze w tej filozofii/religii jest to, co próbuje opisać Lao-Tsy:
Mądre dusze nie gromadzą;
im więcej robią dla innych, tym więcej mają,
im więcej dają, tym są bogatsze.


(Lao-Tsy, Tao Te King, napisała na nowo Ursula Le Guin, str. 107)
Wiecie, że czytam ostatnio Władcę Pierścieni dzień po dniu (więcej o tym tutaj). Dziś (Monday, Halimath 26, 1618) czterej hobbici wkroczyli do Starego Lasu i spotkali Toma Bombadila. I właśnie przy okazji tego spotkania pomyślało mi się, jak wiele Tao jest w tym właśnie fragmencie. Tom Bombadil nie pasuje do świata przedstawionego. Dostał się do niego z pokoju dziecinnego małych Tolkieniątek (miały taką holenderską lalkę, którą nazwały Bombadilem i która wyglądała dokładnie jak Iarwain Ben-adar z Władcy) i z wiersza Tolkiena o przygodach Toma, który ukazał się w oksfordzkiej prasie w 1934. Jest Tom Bombadil takim elementem systemu, który występuje praktycznie w każdym systemie - elementem zupełnie niepasującym do układanki (bo że Tom Bombadil to nie jest Bóg/Eru, Vala, Maia, elf itd. to już wiemy od samego Tolkiena). Elementem niesystemowym, a może nawet trochę antysystemowym. On nie ma żadnej historii w Śródziemiu - nie ma więc ojca, dlatego Elfy nazywają go w sindarinie pen-adar 'bez-ojca'. Nie jest ani stary, ani młody, dlatego mówią na niego Iarwain (iar-gwain 'stary-młody'). W jednym z listów pisze Tolkien, że Tom Bombadil 'jest' - on wybiera 'być', a nie 'mieć' i to jest istota jego osobowości. Jest idealnym uczniem Tao!
Jest Panem w szczególny sposób: nie kierują nim obawy, nie ma pragnień posiadania albo władzy (...).
Czyli jest panem samego siebie. A reszta niech pozostanie milczeniem. Tom jest Tajemnicą...

Przy okazji zapraszam Was do lektury mojego starego tekstu, wymagającego dziś (gdy trochę więcej za mną lektur i doświadczeń) pewnych poprawek. Może kiedyś... Ale fajnie by było, gdyby ten tekst kogoś zainspirował do dalszych przemyśleń. Jest to artykuł pt. ‘Pozostawali oni pod Prawem…’. Etyka i moralność ludów Śródziemia (Simbelmynë nr 28, 2008) - kliknij (plik pdf, 100 KB)

Pauline Baynes, ilustracja do Przygód Toma Bombadila

piątek, 19 września 2014

Minimalizm po polsku

«Minimalizm nie polega na leczeniu frustracji związanej z nieposiadaniem czy posiadaniem mniej niż inni, na tłumaczeniu sobie, że choć nie mogę mieć tyle, ile chcę, to całkiem mi z tym dobrze, bo jestem minimalistką. Minimalizm rozprawia się z tą frustracją inaczej: zamiast ja leczyć, pomaga się jej pozbyć dzięki zmianie sposobu patrzenia na świat. Pomaga przestać oceniać rzeczywistość w kategoriach posiadania, a zacząć widzieć ją w kategoriach bycia i przeżywania. Nie trzeba odrzucać pracy, konsumpcji i tych wszystkich drobiazgów, które składają się na nasze dni. Wystarczy nauczyć się układać te puzzle w ładniejszą układankę niż do tej pory. Bez rewolucyjnych zmian. Bez radykalizmu. Bez popadania w skrajności, rzucania pracy, wprowadzania się na odludzie, pozbywania się całego dobytku. Małymi krokami przez codzienne decyzje poprawiać jakość swojej egzystencji. Pomimo bagażu długów i niefortunnych decyzji, niemal dożywotniego związku z kredytodawcą, upierdliwego szefa i nawracających migren nauczyć się cieszyć życiem takim, jakie jest. Tam, gdzie jest. Na Śląsku czy na Lubelszczyźnie, w Nowej Hucie czy Wólce Dolnej, w Pacanowie czy Kłaju.»

Więcej tutaj.

czwartek, 18 września 2014

Nai eleni siluvar mettanna tielyo!

Takie piękne elfickie pozdrowienie:
May the stars shine upon the end of your road!
Słowa Gildora Ingloriona, Noldora z Rodu Finarfina, wypowiedziane na zakończenie mądrej nocnej rozmowy z Frodem, synem Droga; w pewną wrześniową noc - odpowiednik zbliżającej się nocy w naszym świecie (o co chodzi wyjaśniam we wpisie na Elendilionie). Jestem właśnie w trakcie świetnego (i mam nadzieję owocnego) eksperymentu czytelniczego - czytam Władcę Pierścieni dzień po dniu, przeżywając przygody i śledząc rozmowy głównych bohaterów epopei w podobnych porach, przy podobnym świetle i zapachach przyrody. Jednym słowem jestem w Śródziemiu live. Dzisiaj mamy 18 września 2014, co jeśli chodzi o daty kalendarzowe nie jest 18 września w Śródziemiu, a raczej 24 września (bo tak Tolkien tłumaczy hobbicką nazwę miesiąca, który zgodnie z zasadami przekładu nazywa się w Shire halimath).

Podoba mi się pewne zdanie, które odkryłem dzisiaj we wspomnianym fragmencie Drużyny Pierścienia (na dziś przypadają strony 106-122 w wydaniach Muzy, w tłum. M. Skibniewskiej). Gdy Frodo mówi, że martwi go sytuacja, gdy jego własna ojczyzna przestaje być miejscem przytulnym i bezpiecznym, mądry Elf odpowiada:
Ten kraj nie jest twój własny. Inne plemię mieszkało tu, nim się zjawili hobbici, inne też będzie tutaj żyło, gdy hobbitów zabraknie. Otacza cię szeroki świat: możesz się w nim zamknąć, lecz nie uda ci się od niego na zawsze odgrodzić.
Świetne! Taka szeroka perspektywa - jak w słowach, które cytowałem wiele wpisów niżej, w Liście Diogeneta:
Mieszkają [chrześcijanie] każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą.
Gildor, a jego ustami sam autor przypomina nam, że jesteśmy w tym świecie wędrowcami, że tutaj liczy się raczej droga i jej cel, a nie miejsce, w którym przyszło nam żyć. I oczywiście trzeba troszczyć się o naszą małą albo wielką ojczyznę, ale niechaj ona nie staje się Ojczyzną przez duże "O", gdyż ta jest poza kręgami tego świata. Nai eleni siluvar mettanna tielvo! 'Niech gwiazdy świecą u kresu naszej drogi!' (zajmuję się właśnie tłumaczeniami quenejskimi dla mojego kochanego artysty, Toma Lobacka, więc ten krótki przekład przyszedł mi z łatwością).

I jeszcze kilka skrzydlatych słów z tej nocy:
 - Elfowie rzadko udzielają nieopatrznych rad, bo rada to niebezpieczny podarunek, nawet między Mędrcami, a każda może poniewczasie okazać się zła (...).
- Skąd mam zaczerpnąć odwagi? - spytał Frodo (...).
- Odwagę można znaleźć w najmniej spodziewanych miejscach - rzekł Gildor. - Bądź dobrej myśli.
 

niedziela, 14 września 2014

Inspirowany Islandią


Znalazłem dziś na Vimeo świetne wideo... I przypomniała mi się jedna z najbardziej pamiętnych wypraw, która na pewno jakoś tam zmieniła mnie (każda podróż zmienia, ale ta była szczególna). Ciągle wracają obrazy z Islandii w snach (ostatnio przypomniało mi się wszystko przy okazji oglądania jednego z moich filmów roku 2014 - Sekretnego życia Waltera Mitty). W pewnym internetowym miejscu jest mój dziennik z podróży do Islandii i na Wyspy Owcze. Może komuś chce się to przeczytać (odwiedzam tam wszystkie miejsca, które "występują" w filmiku Inspired by Iceland)? Zapraszam w podróż w czasie do roku 2007 - tutaj.

O sobie na blogu Andrzeja Fiderkiewicza

Obraz, który mnie szczególnie inspiruje (vide blog A. Fiderkiewicza)

Znamy się (ale niestety tylko internetowo) od wielu lat. Andrzej Fiderkiewicz (znany jako Studyta) zawsze inspiruje mnie swoimi blogowymi wpisami, a również niejednokrotnie zachęcał mnie osobiście do kontynuowania mojego własnego bloga. Zapraszam na bloga, na którym znajdziecie i ciekawą propozycję lektur, i głębokie przemyślenia, i mnóstwo mnóstwo ciekawych kwestii do własnych przemyśleń. Właśnie trwa tam serial ankiet, w których Andrzej zadał swoim znajomym i przyjaciołom 10 pytań. Miałem zaszczyt być również do niej zaproszonym. Oto moje odpowiedzi (trafiła mi się "trzynastka").  

poniedziałek, 8 września 2014

Niech nie dręczą cię twoje braki!

Dopóki się skrycie uwielbiamy, nasze braki nie przestają nas dręczyć poczuciem rzekomego upośledzenia. Ale kiedy zaczniemy żyć dla innych, przekonamy się stopniowo, że nikt nie spodziewa się po nas, żebyśmy byli "jako bogowie". Zobaczymy, że - tak jak wszyscy - mamy naturę ludzką, a więc jej słabości i braki, i że te nasze ograniczenia grają bardzo ważną rolę w naszym życiu. Bo właśnie z ich powodu potrzebujemy innych ludzi, a oni nas (...).
Thomas Merton, Nikt nie jest samotną wyspą, str. 16.


sobota, 6 września 2014

Ewolucjonizm to kreacja



Św. Jan Paweł II w katechezie z 16 kwietnia 1986 roku:
"(...) z punktu widzenia nauki wiary nie widać trudności, gdy chodzi o uzgodnienie z ewolucjonizmem problemu pochodzenia człowieka co do ciała (...). Ta sama nauka wiary niezmiennie utrzymuje, że duchowa dusza ludzka została stworzona bezpośrednio przez Boga. (...). Ciało ludzkie, pozostające w ustalonym przez Stwórcę porządku sił witalnych, mogło się stopniowo ukształtować z istniejącej uprzednio materii ożywionej. Natomiast materia nie jest sama z siebie zdolna wyłonić duchowej duszy, która stanowi ostatecznie o «uczłowieczeniu»"
P.S. Jestem zwolennikiem teorii ewolucji w jej kreacyjnej postaci, czyli uważam, że Bóg podtrzymuje w istnieniu i stwarza świat snując rzeczywistość na matematycznej kanwie, posługując się ewolucją, mutacjami, przypadkiem... I uważam, że co do ciała pochodzimy od "wodnej małpy" (patrz tutaj). 

P.P.S. Bardzo przypadł mi kiedyś do gustu ten opis ewolucji biologicznej człowieka, który znalazłem u jednego z Inklingów, u C. S. Lewisa (C. S. Lewis Problem cierpienia w tłum. Tadeusza Szafrańskiego (Wydawnictwo Areopag 1996):
Nie wiemy, co dokładnie się stało, gdy upadek ten nastąpił: jeżeli wolno jednak się domyślać, proponuję następujący obraz - pewien mit w sensie sokratycznym, opowieść o cechach prawdopodobieństwa (...)   
1. Zanim powstał człowiek.
Przez długie wieki Bóg doskonalił zwierzęcą istotę, która miała stać się przekazicielem człowieczeństwa i obrazem Jego samego. Obdarzył ją rękami, u których kciuk mógł współpracować z każdym z palców, szczękami, zębami oraz krtanią zdolną do artykułowania dźwięków, a także mózgiem wystarczająco złożonym, by mógł realizować wszelkie materialne inicjatywy, będące przejawem myśli racjonalnej. Istota ta mogła istnieć w tym stanie przez całe wieki [raczej miliony lat - G.], zanim stała się człowiekiem; mogła nawet być dostatecznie zdolna, by wyrabiać przedmioty, które współczesny archeolog [raczej paleontolog - G.] gotów jest uznać za przejawy jej człowieczeństwa. Była ona jednak tylko zwierzęciem, ponieważ wszystkie jej fizyczne i psychiczne procesy ukierunkowane były na cele czysto materialne i naturalne.   
2. Powstanie człowieka.
Następnie w pełni czasu, Bóg obdarzył ów organizm - zarówno w sferze psychologii, jak fizjologii - nowym rodzajem świadomości, dzięki której istota ta mogła powiedzieć "ja" i "mnie", potrafiła spojrzeć na siebie jak na obiekt, znała Boga, była zdolna wydać osąd na temat prawdy, piękna oraz dobra i do tego stopnia umiała wznieść się ponad swój czas, że mogła dostrzec jego upływ.
3. Kondycja ludzka przed Upadkiem - najpiękniejsza część Lewisowego opisu:
Ta nowa świadomość rządziła całym organizmem i oświecała go, napełniając każdą jego cząstkę światłem, i nie była, tak jak nasza, ograniczona do wyboru ruchów, zachodzących tylko w jednej części organizmu, a mianowicie w mózgu. Wówczas cały człowiek był świadomością. Współcześni wyznawcy jogi twierdzą - zgodnie z prawdą lub nie - że sprawują kontrolę nad wszystkimi tymi funkcjami, które według nas są niemal od nas niezależne, jak trawienie i obieg krwi.   
Tu następuje opis, który mnie skojarzył się we fragmentach z Tolkienowskimi elfami. Ciekawe, czy Wam też? Lewis i Tolkien mogli dyskutować na temat kondycji Prarodziców podczas spotkań Inklingów i być może stąd podobieństwa. Oto tekst Lewisa:   
Władzę tę pierwszy człowiek posiadał w obfitości. Jego procesy organiczne słuchały prawa jego własnej woli, a nie prawa natury. Jego organy wysyłały bodźce pożądania do centrum osądu i woli nie dlatego, że musiały, lecz dlatego, że on tego chciał. Sen oznaczał dla niego nie odrętwienie, w które my popadamy, lecz chciany i świadomy odpoczynek - czuwał, by zażywać później przyjemności i spełniać obowiązek snu. Ponieważ procesy rozkładu i odbudowy jego tkanek przebiegały równie świadomie i były posłuszne jego woli, można z powodzeniem zakładać, że mógł także decydować o długości swego życia.

Panując całkowicie nad sobą, podporządkował sobie zarazem wszystkie niższe formy życia, z którymi się zetknął. (...) Przebywający w raju człowiek korzystał z tej władzy w obfitości. Dawne wyobrażenia na temat dzikich zwierząt igrających przed Adamem i łaszących się do niego mogą nie być jedynie symboliczne. Także i dziś więcej zwierząt, niż można by się spodziewać, gotowych jest uwielbiać człowieka, jeżeli dostarczy się im do tego odpowiedniej sposobności; człowiek stworzony został bowiem po to, żeby być kapłanem, a nawet w pewnym sensie Chrystusem zwierząt - pośrednikiem, dzięki któremu pojmują one o tyle Bożą wspaniałość, o ile pozwala im na to ich nierozumna natura.

A Bóg nie był dla takiego człowieka śliską równią pochyłą [nawiązanie do wcześniejszych partii książki, gdzie Lewis pisał o naszej nieustannej tendencji do zdradzania Boga, swoistej "równi pochyłej", która jest owocem Upadku - G.]. Nowa świadomość została stworzona po to, by mogła opierać się na swoim Stwórcy, i tak też się stało. Niezależnie od tego, jak bogate i zróżnicowane były doświadczenia człowieka z innymi ludźmi (czy z drugim człowiekiem), jeśli chodzi o miłosierdzie, przyjaźń czy miłość seksualną, a także z dzikimi zwierzętami, z otaczającym go światem, zrazu uważanym za piękny i straszny zarazem, Bóg pojawił się jako pierwszy w swej miłości i swych myślach, bez żadnych bolesnych prób. W doskonałym ruchu cyklicznym, bytowaniu, władza i radość zstąpiły od Boga do człowieka w postaci daru i powróciły od człowieka do Boga w formie miłości opartej na posłuszeństwie i pełnym zachwytu uwielbieniu; w tym też sensie, choć nie we wszystkim, człowiek był wówczas prawdziwym Synem Bożym, prototypem Chrystusa, w sposób doskonały korzystającym w radości i całkowitej swobodzie ze wszystkich zdolności i wszystkich zmysłów owego synowskiego samooddania się, które nasz Pan powtórzył w agonii na krzyżu.   
 Potem następuje fragment, w którym Lewis pisze o tym, jak my dziś odbieralibyśmy Prarodzica, gdyby stanął na naszej drodze:
Jestem pewien, że gdyby rajski człowiek mógł pojawić się wśród nas, uznalibyśmy go za istotę całkowicie dziką, którą należy wykorzystać, a w najlepszym razie się nią opiekować. Tylko nieliczni, najświętsi spośród nas, spojrzeliby jeszcze raz na nagie, owłosione i powoli mówiące stworzenie, ale po chwili upadliby mu do stóp.   
4. Upadek Pierwszych Ludzi:
Nie wiemy, ile takich stworzeń Bóg powołał do życia, ani jak długo przebywały one w raju. Ale wcześniej czy później nastąpił upadek. Ktoś czy coś podszepnęło im, że mogą stać się jako bogowie - że mogą przestać ukierunkowywać swe życie na swego Stwórcę i traktować swe wszystkie radości jako nie objęte przymierzem dobrodziejstwa, jako "przypadki" (w sensie logicznym), które pojawiły się w okresie życia ukierunkowanego nie na owe przyjemności, lecz na wielbienie Boga. (...) pragnęli się usamodzielnić, zatroszczyć o własną przyszłość, planować swoją przyjemność i swe bezpieczeństwo, posiadać swoje meum ['moje' - G.], z którego niewątpliwie płaciliby Bogu należny Mu trybut w formie poświęconego Mu czasu, troski, miłości, a które to meum byłoby ich, a nie Jego. (...) Oznaczało to jednak życie w kłamstwie, ponieważ nasze dusze nie są w istocie naszą własnością. Chcieli mieć własny zakątek we wszechświecie, z którego mogliby powiedzieć do Boga: "To jest nasza sprawa, nie Twoja". Nie istnieje jednak żaden taki zakątek. (...)   
O naturze pierwszego grzechu, grzechu pierworodnego Lewis pisze tak:   
Ten akt samowoli ze strony stworzenia, wprowadzający całkowity fałsz do jego prawdziwej sytuacji istoty stworzonej, jest jedynym grzechem, który można traktować jako upadek człowieka. Trudność związana z pierwszym grzechem polega na tym, że musiał on być wykątkowo ohydny, inaczej jego konsekwencje nie byłyby tak straszne, a jednak musiało to być coś, co istota wolna od pokus upadłego człowieka mogła popełnić. Odwrócenie się od Boga ku sobie spełnia oba warunki. Jest to grzech możliwy nawet dla człowieka z raju (...).
5. Skutki Upadku.
Aż do tego momentu duch ludzki całkowicie kontrolował ludzki organizm. Niewątpliwie spodziewał się, że zachowa tę kontrolę, gdy przestanie być posłuszny Bogu. Ale jego władza nad organizmem była władzą udzieloną mu przez Boga, którą utracił, gdy przestał być Jego pełnomocnikiem. Odciąwszy się, tak jak to potrafił, od źródła swego bytu, odciął się zarazem od źródła władzy. (...) Wątpię, czy byłoby wewnętrznie możliwe dla Boga nadal rządzić organizmem człowieka za pośrednictwem ludzkiego ducha, skoro ów duch się przeciwko Niemu zbuntował. W każdym razie nie uczynił tego. Zaczął rządzić organizmem człowieka w sposób bardziej zewnętrzny, nie za pomocą praw ducha, lecz za pomocą praw natury*. Tak więc organy człowieka, nie rządzone już jego wolą, podpadają pod kontrolę zwykłych praw biochemicznych i cierpią wszystko, co działanie owych praw może przynieść w postaci bólu, starości lub śmierci. A w umyśle człowieka zaczynają się pojawiać pragnienia nie dyktowane przez rozum, lecz wywołane przez biochemiczne czy zewnętrzne fakty. Zaś sam umysł człowieka podlega psychologicznym prawom skojarzeń i im podobnym, które Bóg stworzył, by rządziły psychologią wyższych antropoidów. Wola, porwana falą samej natury, nie ma innych możliwości, jak tylko odepchnąć pewne nowe myśli i pragnienia, zaś ci nowi buntownicy stają się, jak to dziś wiemy, podświadomością. Proces ten przebiegał, jak sądzę, równolegle do samego zepsucia, jak to może obecnie się zdarzyć z poszczególnymi ludźmi; była to utrata statusu jako gatunku. Tym, co człowiek utracił w wyniku upadku, była jego pierwotna, specyficzna natura. "Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz". Całemu organizmowi, który dawniej podporządkowany był duchowemu życiu człowieka, pozwolono powrócić do warunków naturalnych, z których wyniósł go Bóg w chwili stworzenia - tak jak dużo wcześniej w dziejach stworzenia Bóg wyniósł życie roślinne, tak, że stało się przekazicielem cech zwierzęcych, proces chemiczny, by był przekazicielem życia wegetatywnego, a proces fizyczny, by był przekazicielem procesu chemicznego. Tak więc duch ludzki, który kiedyś był panem ludzkiej natury, stał się lokatorem w swym własnym domu, a nawet więźniem; rozumna świadomość stała się tym, czym jest dziś - kapryśnym reflektorem oświetlającym malutką cząstkę poruszeń mózgowych. Ale to ograniczenie władz ducha było mniejszym złem niż skażenie samego ducha. Odwrócił się on od Boga i stał się swym własnym idolem, tak że chociaż mógł nadal zwrócić się ku Bogu, mógł tego dokonać jedynie dzięki bolesnemu wysiłkowi, a jego inklinacje było skierowane ku sobie. Stąd duma i ambicja, pragnienie, by wydać się miłym we własnych oczach, chęć uciskania i upokarzania wszystkich rywali, zazdrość, nieustanne poszukiwanie coraz większego bezpieczeństwa - stały się obecnie postawami, które najłatwiej było przyjąć. Duch ludzki był nie tylko słabym, ale także złym władcą swej natury. (...)

Kondycja ta została przekazana na zasadzie dziedziczności wszystkim późniejszym pokoleniom. Nie było to bowiem jedynie tym, co biologowie nazywają nabytą dewiacją. Było to wyłonienie się nowego typu człowieka; nowy gatunek, nigdy nie stworzony przez Boga, włączył się do istnienia poprzez grzech (...).
* Jest to rozwinięcie koncepcji prawa Richarda Hookera. Nieposłuszeństwo wobec właściwego prawa (to znaczy prawa, które Bóg stwarza dla takich istot jak ty) oznacza, że człowiek stanie się posłuszny jednemu z niższych praw Bożych: np. jeżeli idąc śliskim chodnikiem nie zachowamy prawa roztropności, nagle staniemy się posłuszni prawu grawitacji.

piątek, 22 sierpnia 2014

Czy tacy jesteśmy dziś?


 
"List do Diogneta", rozdział V i VI (prawdopodobnie koniec II w.). Sam tekst poznałem dzięki Arathulionowi i pożyczonej mi przez niego książce Pierwsi świadkowie (Wydawnictwo M).

«1. Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem.

2. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym.

3. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich.

4. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą.

5. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą.

6. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych.

7. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże.

8. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała.

9. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba.

10. Słuchają ustalonych praw, z własnym życiem zwyciężają prawa

11. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują.

12. Są zapoznani i potępiani, a skazani na śmierć zyskują życie.

13. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im nie dostaje, a opływają we wszystko.

14. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni.

15. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek.

16. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani radują się jak ci, co budzą się do życia.

17. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Hellenowie ich prześladują, a ci, którzy ich
nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.

VI. 1. Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie.»

czwartek, 21 sierpnia 2014

12 dróg do większego szczęścia!

Ja chcę szczęścia! Wpierw usuń "Ja", a potem "chcę".
Zostanie samo szczęście :-)
Szczęśliwy jest podobno ten, kto uważa, że życie jest dobre i dostrzega wokół piękno. Takiż jest też cel mojego bloga - przekonać moich szanownych Czytelników, że dobro zwycięża, a piękno jest w każdej małej rzeczy wokół. W ostatnim numerze Charakterów [nr 8 (211) z sierpnia 2014] tematem przewodnim jest szczęście. Teksty są naprawdę ciekawe i dają dużo do myślenia. Polecam. I pozwalam sobie wynotować pewien fajny spis sposobów na szczęście, który znalazłem na str. 22-23:

Co można zrobić, by poczuć więcej szczęścia? Trudno zmienić miejsce zamieszkania, ale można podjąć działania, które - jak dowodzą wyniki badań - mogą zwiększyć nasze zadowolenie z życia. Badaczka szczęścia, Sonja Lyubomirsky odkryła 12 aktywności, które dają poczucie szczęścia. Okazuje się, że każdy może osiągnąć szczęście na swój sposób. Co więcej, sposoby na szczęście chodzą trójkami. Jeżeli dany sposób na Ciebie działa, to prawdopodobnie sprawdzą się też dwa inne, podane w nawiasie!

1. Wyrażaj wdzięczność (4, 7)
Wdzięczność to radość z tego, co dostaliśmy od Boga, losu (w zależności od naszych przekonań) lub od innych ludzi. Warto liczyć błogosławieństwa, pisać do ludzi, którym jesteśmy wdzięczni. Wyrażanie wdzięczności podnosi własną wartość, hamuje gniew, zbliża do ludzi.

2. Ćwicz optymizm (7, 9)
Wystarczy unikać pesymistycznego wzorca wyjaśniania porażek, czyli przestać upatrywać ich przyczyn we własnych cechach, stałych i ogólnych, a dostrzec udział okoliczności zewnętrznych, specyficznych, zmiennych.

3. Zwalczaj skłonność do zamartwiania się (6, 10)
Porażki są nieuchronne. Gorzej, gdy wciąż o nich myślimy. Trzeba nauczyć się wykrywać wcześnie takie złe myśli i robić wtedy coś, co odwraca naszą uwagę.

4. Ćwicz akty życzliwości (8, 9)
Pomagaj w drobnych sprawach innym, obcym ludziom - w komunikacji miejskiej, w sklepie, na ulicy, w swoim domu. Będziesz szczęśliwszy. Niech te akty dobra będą różnorodne.

5. Zacieśniaj relacje z ludźmi (4, 12)
Związek między szczęściem a relacjami z ludźmi jest dwukierunkowy. Szczęśliwi łatwiej nawiązują przyjaźnie, zaś bliskie związki podnoszą zadowolenie z życia.

6. Ćwicz zaradność (7, 10)
Naucz się radzić sobie ze stresem i naucz się rozpoznać, kiedy warto działać i rozwiązywać problem, a kiedy lepiej odpuścić sobie i zająć poprawianiem nastroju.

7. Wybaczaj! (2, 6)
Marek Aureliusz pisał: "Wyzbądź się poczucia krzywdy, a sama krzywda zniknie!". Niewybaczona krzywda trzyma nas w pułapce przeszłości.

8. Rób to, co naprawdę Cię wciąga (9, 10)
Dobrze, gdy robimy coś, co pasuje do naszych motywów. Mogą to być motywy sprawcze (osiąganie celów), dla innych wspólnotowe (przyjaźń).

9. Czerp radość z życia (8, 10)
Doceniaj - jak Epikur - proste przyjemności: radość z samego istnienia, podziw dla natury. Co dzień ćwicz delektowanie się chwilami i prostymi przyjemnościami.

10. Realizuj cele z zaangażowaniem (6, 9)
Cokolwiek robisz, rób to z pełnym zaangażowaniem.

11. Praktykuj religię, rozwijaj się duchowo (6, 12)
Ludzie religijni i praktykujący są szczęśliwsi. Kontakt z Istotą Wyższą daje poczucie sensu życia i dystans do kłopotów!

12. Dbaj o ciało (9, 10)
Badania dowodzą, że zarówno medytacja, jak i ćwiczenia fizyczne, podnoszą poczucie szczęścia. Ale uwaga: wymagają regularnego i długiego stosowania!

Więcej szczegółów w Charakterach!