niedziela, 21 czerwca 2020

Kraina dzieciństwa




Kiedy byłem dzieckiem, siadałem na tej łące i oglądałem wiele bitew i wiele hołdów składanych zwycięskiemu królowi pod tym samotnym drzewem.


Nic się nie zmieniło...



Spontanicznie wsiadłem wczoraj do samochodu i ruszyłem sto kilometrów na zachód i północ do wsi Łąki i Kadłub Wolny między Dobrodzieniem i Olesnem na zielonym Górnym Śląsku. Moi rodzice od mniej więcej 1980 roku wynajmowali w tych okolicach pokój w leśniczówce w Makowczycach, potem pokój w szkole w Myślnie, wreszcie cały domek w Łąkach. Spędzaliśmy tam weekendy i wakacje. To jest kraina mojego dzieciństwa. Tam czytałem po raz pierwszy Tolkiena, tam rozwijała się moja wyobraźnia. Tam przeżyłem najfajniejsze przygody, poznawałem przyrodę, poznawałem siebie.


Chcę Wam pokazać mój las...



Więcej zdjęć z mojej krainy dzieciństwa na Facebooku (tutaj).

niedziela, 14 czerwca 2020

Pandemia
– nowy wiersz ks. Pawła Sobierajskiego

Barbarzyństwo i cholera wchodzą do Europy
Denis-Auguste-Marie Raffet (1831)

Gdy Rok Nowy zawitał
Gdy w radości rozkwitał
W Chinach trwała już wówczas zaraza
Z nietoperza czy z człeka?
Czyjej winy dociekać?
Nie czas na to, bo śmierć w krąg poraża

To jest wirus? Bakteria?
To nic nie jest? Loteria…
Ktoś ruletkę rozgrywa mym losem
Niech mi mądry odpowie
Głupi nie mąci w głowie
Niepewności już dalej nie zniosę

Muszą umrzeć seniorzy?
Młodzi także są chorzy?
Może trumny w Brazylii są puste?
Znowu biedni poginą
A gdy śmierci dni miną
Śmiać się będą czyjeś konta tłuste?

Płaczą wielkie stolice
Znowu strzegą granice
Na twarz lecą globalne wyniki
Gospodarki, prognozy
Mówią: nadszedł dzień grozy
Prawda li to, czy tylko uniki?

Gdy się troją lekarze
W krematoriach grabarze
Śmierć okrutna ma teraz swe żniwa
Ktoś ją jakoś powstrzyma?
Może lato lub zima?
Czy nadzieja dla żywych wciąż żywa?

Gogle, przyłbice, maski
By zatrzymać zarazki
Ci kupują, a tamci ich śledzą
Jedni walczą zaciekle
Radząc sobie w tym piekle
Inny kłamią, choć przecież to wiedzą

I tak mamią nas jedni
Na łut szczęścia pazerni
Co po trupach chcą wrócić do władzy
A tu cięgle choroba
A tu nadal żałoba
Nawet silni – bezsilni dziś, nadzy

Świecie, coś się w emocjach
Bawił, pławił w promocjach
Zwolnij bieg swój, na chwilę zastopuj
Tę refleksję podejmij
Z zysków straty odejmij
By w szaleństwie swym docenić spokój

Pomyśl choćby przez chwilę
Idzie właśnie o tyle
Byś w rozwoju swym ustalił cele
Stracisz na tym? Nie sądzę
Więc pohamuj swe żądze
Jeśli nadal osiągać chcesz wiele

Kiedyś losy twe modły
Pośród historii wiodły
Teraz także mą wiarę wyrażę
I z pokorą, nadzieją
Choć mnie inni wyśmieją
Złożę kornie przed świętym ołtarzem

Ojcze, coś jest w niebiosach
Któryś na ludzkich losach
Miłosierdzia przesłanie objawił
Miej cierpliwość dla Ziemi
Chory świat niech odmieni
Jezus, co nas odkupił, niech zbawi!

sobota, 13 czerwca 2020

Entowe Żony wśród Easterlingów,
czyli kolejne środkowoeuropejskie tropy u Tolkiena


[Na marginesie świetnego słownika imion i nazw germańskich, Der altgermanischen Personen- und Völkernemen M. Schönfelda z 1911] 

Śladem osadnictwa germańskiego na ziemiach dzisiejszej Polski są areały nazw germańskich:
Goci - Dolna Wisła, Wandalowie - Górna Odra. Więcej o tej mapie tutaj.
Na pewno wiecie, że wcześni Słowianie byli między innymi nazywani Antami (u Jordanesa). I na pewno wiecie, że w języku staroangielskim było słowo ėnt oznaczające 'olbrzyma' (od germańskiego *antja-, *antjaz).

Okazuje się, że wg M Schönfelda Antowie to germańskie określenie... 'Olbrzymów'!
 

To typowe dla tych dawnych czasów. Nasze określenie olbrzym (dawniej obrzyn) pochodzi od określenia Awarów (cerkiewnosłowiańskie Obъrinъ), zaś dawni Niemcy nazywali gigantów hûne, 'Hunami'. Być może dawni germańscy Skandynawowie nazwali swoje olbrzymy, trolle, na pamiątkę jakiegoś strasznego dla nich plemienia. Po prostu w dawnych czasach obcego najeźdźcę mitologizowano i nadawano mu cechy potężnej, groźnej i ogromnej istoty.

A może Żony Entów zaszalały gdzieś w krainie Rhûn [żartuję!]? Bo Easterlingów Rohirrimowie nazywali Wendami - a Wendowie w terminologii Germanów naszego świata to... Słowianie. Skąd wiemy o Easterlingach-Wendach? Otóż w języku przodków Rohirrimów, w języku Nortów jeden z ważnych książąt nazywał się Vinitharya. Tolkien wziął to imię od rzeczywistego ostrogockiego władcy, Winitariusa (łac. Winitharius), czyli z germańskiego *Winiþa-harjis 'Słowian-pogromca'. Władca Nortów to 'Pogromca Easterlingów'. Czyli mamy swoje miejsce w mitologii Tolkiena. Jesteśmy Easterlingami. Na szczęście z Silmarillionu znamy dobrych Easterlingów z czasów Nirnaeth Arnoediad.


W słowniku Schönfelda znajdujemy też Przyjaciela Elfów! Tak, Elendila, czyli po słowiańsku Dziwoluba. Mamy w dziejach Longobardów władcę Alboina, o którym pisał też i Tolkien. Oto etymologia imienia *Alb-winiz 'Elfów-przyjaciel':


O relacjach Germanów i Słowian napisałem ostatnio dwa teksty, które znajdziecie na blogu Aldrajch - tutaj o nas, zeslawizowanych Wenetach i tutaj o germańskich nazwach na terenie dzisiejszej Polski.

Niektórzy twierdzą, że tzw. polski kotłun (plica polonica) to pamięć tzw. węzła swebskiego,
który był znany na ziemiach polskich w czasach wpływów rzymskich

czwartek, 11 czerwca 2020

Skaut Ronald Tolkien (1909-1910)

Wiosną roku 1909 „zaczęły swoje działania trzy zastępy skautów pod dowództwem Braci Tolkienów” – czytamy w Magazynie parafialnym katolickiego Oratorium w Birmingham. W poniedziałek wielkanocny przeformowały się one w Brygadę Chłopięcą. Magazyn dodaje: „Gdy już nabiorą doświadczenia w musztrze, poprosimy kilku naszych przyjaciół, żeby pomogli ich wyposażyć w koszule, chlebaki itp.”. Początki skautingu w Anglii to rok 1907. Idee Baden-Powella stały się szybko atrakcyjne dla młodzieży angielskiej ponad podziałami konfesyjnymi, klasowymi i narodowościowymi. W 1908 ukazała się książka Baden-Powella Skauting dla chłopców – pierwszy typowo skautowy podręcznik. I jak widzimy, już wiosną kolejnego roku ruch skautowy ożywił parafię katolicką w Birmingham, do której należeli dwaj chłopcy: John Ronald Reuel Tolkien (ur. 1892) i Hilary Arthur Reuel Tolkien (ur. 1894). Bracia stali się liderami zastępów. Ciekawe, że gdy w grudniu 1910 w ich szkole (Szkoła Króla Edwarda w Birmingham) toczyła się debata pod znamiennym tytułem „Ulegamy degeneracji”, jeden z uczniów zaprzeczył zjawisku degeneracji, bo przecież w szkole działali już skauci! J. R. R. Tolkien nie działał w skautingu zbyt długo. W 1910 składał egzaminy na uniwersytet w Oksfordzie i jego myśli zaprzątały już inne sprawy. Był też bardzo zakochany w swojej przyszłej żonie, Edith. Mamy jednak pewną oryginalną pamiątkę z czasów skautowych, która pokazuje szerokie zainteresowanie młodego Tolkiena, przyszłego kreatora języków i znakomitego pisarza.

Wśród dokumentów J. R. R. Tolkiena należących do zbiorów specjalnych Biblioteki Bodlejskiej w Oksfordzie, znajduje się zeszyt zatytułowany The Book of Foxrook (dosłownie „Księga Lisa-Gawrona”). Z kontekstu dokumentu wynika, że jest to księga kodów dla drużyny skautów pod dowództwem Tolkiena. Zapisana jest ona w języku esperanto, bo młody Tolkien przeżył okres fascynacji tym uniwersalnym językiem. Są tam też elementy dziecięcego języka „zwierzęcego”, animalika, którym bracia Tolkienowie i ich kuzynki, bawili się w czasie wspólnych wakacji. W języku tym, w swoistym kodzie, każde angielskie słowo zastępowano nazwą zwierzęcia. I tak fox ‘lis’ to ‘skaut’, a rook ‘gawron’ to ‘kod’ (zatem foxrook to ‘kod skautowy’). Tolkien nosił w tych młodzieńczych zabawach pseudonim Wydra, co w języku esperanto brzmiało Lutro. Księga kodów zawiera wymyślony przez Tolkiena pseudoruniczny alfabet oraz listę ideogramów, które miały pomóc skautom zapisywać na drzewach tajne wiadomości. Widzimy jak siedemnastoletni chłopak zdradza talenty i wykazuje się zainteresowaniami, które rozwijał przez całe swoje życie, a które owocowały potem dziełami Silmarillionu czy Władcy Pierścieni.


Nauka w Szkole Króla Edwarda w Birmingham wiązała się z przynależnością młodego Tolkiena do Treningowego Korpusu Oficerskiego. Jego zdjęcia w mundurze z tamtych lat, to zdjęcia z tej właśnie jednostki, nie ze skautingu. Ale można powiedzieć, że i działalność skautowa, i trening wojskowy dobrze przygotowały J. R. R. Tolkiena do bycia gotowym, żeby służyć innym ludziom i swojej ojczyźnie. Wkrótce wybuchła I wojna światowa, w czasie której Tolkien walczył w okopach nad Sommą. W czasie jego rekonwalescencji, zaczął powstawać przyszły Silmarillion.
Pod koniec lutego ukaże się w Polsce książka Johna Gartha pt. Tolkien i pierwsza wojna światowa. Serdecznie ją polecamy nie tylko miłośnikom Śródziemia!

Ryszard Derdziński („Galadhorn”) w Harcerzu Rzeczypospolitej

Kiedyś wezmą się też za Tolkiena...

«Już niewielka znajomość historii przytłacza poczuciem masy i ciężaru ludzkiej nikczemności: bardzo starej, ponurej, nieskończonej, powtarzającej się, niezmiennej, nieuleczalnej niegodziwości. Wszystkie miasta, wszystkie wsie, wszystkie siedziby ludzi - to ścieki! A jednocześnie wiadomo, że zawsze istnieje jakieś dobro: o wiele bardziej ukryte, o wiele mniej rozpoznawalne, rzadko wkraczające w sferę poznawalnego, widoczne piękno słowa, czynu lub twarzy - nawet nie w obecności świętości, o wiele większej niż widoczna, rozreklamowana niegodziwość. Obawiam się jednak, że w życiu przeważającej większości ludzi saldo jest ujemne - robimy tak niewiele pozytywnego dobra, nawet jeśli negatywnie unikamy aktywnego zła».

Neomarksistowski obłęd wyraża się między innymi w niszczeniu pamięci o tych, którzy walczyli z nierównościami i rasizmem, np. z pamięcią, z pomnikami Tadeusza Kościuszki (nawet w Warszawie!) i założyciela skautingu (i tym samym harcerstwa), Roberta Baden-Powella (i to w miejscach związanych z życiem Profesora, który był też skautem - niedługo opublikuję o tym tekst). Powella oskarżają m.in. "apostołowie" ruchów LGBT oraz Antifa (przeczytaj materiał BBC na ten temat).

Kiedyś wezmą się też za Tolkiena... 


Tolkien: od paleolitu do współczesności


Od pierwszego polskiego Silmarillionu z Tolkienem
zawsze kojarzy mi się Stasys, Stasys Eidrigevičius

«Nagle przyszedł mi do głowy pomysł na nowe opowiadanie (długości mniej więcej Niggle'a) - obawiam się, że wczoraj w kościele. Człowiek siedzący przy wysokim oknie i widzący losy nie człowieka czy narodu, ale małego kawałka ziemi (mniej więcej wielkości ogrodu) na przestrzeni wieków. Widzi ów skrawek oświetlony, otoczony ścianą mgły, wędrują po nim zwierzęta i ludzie, rosną, giną i zmieniają się rośliny i drzewa. Jednym z wątków byłoby, że rośliny i zwierzęta przechodzą z jednej fantastycznej postaci w inną, lecz ludzie (mimo różnego ubrania) nie zmieniają się wcale. Co pewien czas przez wszystkie epoki, od paleolitu do współczesności, przez tę scenę przechodziłaby para kobiet (albo mężczyzn), mówiąc dokładnie to samo (np. „Nie powinno im się na to pozwolić. Powinni to przerwać". Albo: „Powiedziałam jej, że nie lubię robić zamieszania, ale...")».

Świetny pomysł na opowiadanie. Tolkien opisał go w liście do służącego w RAF syna Christophera 14 maja 1944. Szkoda, że nic z tego nie wyszło. Że nie powstało takie opowiadanie. A mnie kojarzy się ten pomysł z pojęciem "pamięci genetycznej", które przewija się przez twórczość Tolkiena i dostrzegam też ślad takiej pamięci w odtwarzanych przeze mnie losach przodków Profesora... 

I fajne jest też to: "Nagle przyszedł mi do głowy pomysł na nowe opowiadanie - obawiam się, że wczoraj w kościele"...


piątek, 5 czerwca 2020

Czego można się dowiedzieć z badań genetycznych

Moje wyniki:
  • Y-DNA (Derdziński) to R1a > Z92 > YP350 > R1a-Y42738  (R1a1a1b1a2a2a1a2; inaczej R1a-FT139371)
  • Y-DNA mojego dziadka matczynego to R1b-U106 (nazwisko Wolff, Wolf, Wilczyński)
  • mtDNA to H11a
  • autosomalne: południowa Polska, dawniej tereny Bałtów
    a prehistorycznie wcześni Słowianie, Bałtowie, Wschodni Wikingowie, Scytowie itd.
  • antropologia fizyczna: typ nordyczny Trønder
Wiele swoich wpisów (na drugim blogu Aldrajch) poświęciłem genealogii genetycznej. Od dawna próbuję zgłębić swoją genealogię, swoje pochodzenie, korzystając z dobrodziejstw, jakie daje nam współczesna genetyka. Jeżeli mógłbym ci coś doradzić, zacznij od prostego, podstawowego badania autosomalnego DNA (ja zrobiłem sobie testy w FamilyTreeDNA - Family Finder oraz przeniosłem wyniki do MyHeritage, do GedMatch, MyTrueAncestry oraz yourDNAportal). Ten najprostszy test jako Family Ancestry kosztuje dziś 79 dolarów (patrz tutaj), ale warto poczekać na promocje - wtedy cena spada w okolice 40 dolarów. Oczywiście jeżeli wierzysz, że Twoje wyniki testów genetycznych wykorzystają spiskowcy jakiegoś tajnego rządu światowego itp. to nie przekonam cię. Wtedy nie zajmuj się genealogią genetyczną po prostu... W innym wypadku warto spróbować. Dowiesz się więcej o swoim pochodzeniu etnicznym, podobieństwie do dzisiejszych i pradawnych populacji. Jeżeli masz w swojej genealogii jakiś "egzotyczny" wątek (ormiański, romski, żydowski, latynoski, azjatycki) to autosomy ten ślad przechowują. Test autosomalny opowiada o przybliżonym pochodzeniu i genetycznym dziedzictwie wszystkich twoich przodków, na przykład wszystkich twoich 256 prapraprapraprapadziadków i takich samych prapraprapraprapababć (ja z tej liczby 256 przodków znam z imienia i dat chrztów tylko kilkoro: Sekułów i Kwaśników z Pilchowic na Górnym Śląsku oraz Samków i Dziopaków z okolic Borka Starego w Galicji; w przypadku Samków mam już zarejestrowane zjawisko "znikających przodków", bo jeden pańszczyźniany jegomość był dziadkiem dla innych moich bezpośrednich przodków). 
 
 
Wędrówka moich patrylinearnych przodków
na przestrzeni ostatnich 100 tysięcy lat na podstawie badania SNP


Wiek poszczególnych haplogrup; moi przodkowie to głównie R1a i R1b
Źródło: Eupedia

Inną formą badań, dużo bardziej kosztowną, jest badanie SNP twojej linii ojcowskiej, twojego Y-DNA (testy dziś zaczynają się od ok. 120 dolarów, ale żeby dowiedzieć się czegoś naprawdę konkretnego, trzeba nastawić się na dalsze, i dalsze, i dalsze wydatki - ja pod kierunkiem dr. Łukasza Łapińskiego zgłębiam moje patrylinearne pochodzenie w serwisie YSEQ). Wtedy możesz dowiedzieć się więcej o historii swojego nazwiska i tylko linii męskiej, patrylinearnej. Otrzymasz informację, do jakiej haplogrupy należy twój ojciec, jego ojciec, kolejni ojcowie w linii patrylinearnej. W pokoleniu twoich praprapraprapraprarodziców jest to informacja tylko o dziedzictwie genetycznym 1/256 twoich wszystkich przodków (warto o tym pamiętać, bo ludzie lubią się zafiksować na punkcie swojej haplogrupy Y-DNA). Ja zacząłem od tego badania i dzięki temu mogłem mniej więcej zlokalizować gniazdo rodziny Derdzińskich (domyślam się, że moi patrylinearni przodkowie ulokowani byli kilkaset lat temu na Jaćwierzy lub w szeroko pojętych Prusach).

Oto stan mojego drzewa genealogicznego na dziś (styczeń 2021: w formie uproszczonej, tylko bezpośredni przodkowie bez wujów, stryjów, kuzynów itd.). Jak widać, doszedłem do XVII wieku w mojej linii górnośląskiej - mój praprzodek to Jakub Sekuła i jego żona Maryna, którzy żyli w Pilchowicach ok. 1650 r. Moje najgłębsze korzenie są w większości chłopskie i rzemieślnicze, choć być może Derdzińscy, pochodzący od Dyrdów, mają coś wspólnego z litewską szlachtą Dyrda-Dirdas herbu Kościesza. Korzenie są etnicznie bałtyjskie (Derdzińscy), ale głównie słowiańskie z południa Polski i częściowo niemieckie ze terenu wschodnich Niemiec (Wolff, Schulz, Schubert, Willer). Brak wśród bezpośrednich przodków różnych przybyszy z innych części świata, czyli Żydów (strasznie żałuję, bo chciałbym być bliższym krewnym Jeszui i Miriam 😇), Romów itd.:
 
Najdłuższy ciąg znanych mi moich przodków od Jakuba Sekuły z Pilchowic na G. Śląsku
czyli aż 10 pokoleń - kliknij żeby powiększyć (Ancestry.co.uk)

Oto jak moje pochodzenie widzi analiza autosomalna (wykorzystam dane z MyHeritage oraz MyTrueAncestry):

Kliknij
 
Co na autosomalnej mapce z MyHeritage widać? Widać przede wszystkim, że mam geny typowe dla dzisiejszego mieszkańca południowej Polski (Śląsk + szeroko pojęta Galicja) i to jest zupełnie zgodne z moim drzewem genealogicznym. Skąd Bałkany? Szlachta wołoska i oczywiste domieszki bałkańskie na terenie Galicji, w okolicach Lwowa i Tarnopola, gdzie mieszkali najdawniejsi znani Derdzińscy, Koptyńscy, Brylińscy z Bryliniec itd. Skąd "Skandynaw"? Wyjaśnienie nie jest trudne - z jednej strony mieszkańcy Górnego Śląska mogą w swoich genach zachowywać ślad nadodrzańskich Germanów (Wandalowie przybyli na Śląsk ze Skandynawii) - i rzeczywiście badani Górnoślązacy czasem dziwią się, że w autosomach "wyskakują" im Skandynawowie. Z drugiej strony owe 10 procent moich genów bałtyjskich to również sprawa ciekawa. Według badania SNP mojej patrylinearności jestem w subkladzie R1a > Z92 > YP350 > R-Y42738. Gdy badamy zachowane w znaleziskach archeologicznych szczątki organiczne, okazuje się, że większość odnalezionych do dziś prehistorycznych mężczyzn z Z92 to Wikingowie znad Wisły i znad brzegów Bałtyku. Tu widzę źródła mojej "bałtyjskości" i "skandynawskości" (pisałem o tym tutaj). A zatem badanie autosomalne nie przyniosło wielkich niespodzianek, a okazuje się przydatne w badaniu genealogii (na MyHeritage znalazłem już genetycznych krewnych - niemieckich potomków naszych wspólnych przodków z górnośląskich Pilchowic). Bałtyjskość i nordyczność mojego autosomalnego DNA wychodzi chyba też w wyglądzie fizycznym. Zaliczam się bowiem ponoć do typu nordycznego Trønder.

Z badań mitochondrialnego DNA (mtDNA), które przenoszą nasze matki, ich matki, pramatki. wynika, że moje przodkinie należą do haplogrupy H11a. U mnie najdawniejszą znaną z zapisów pramatką jest Zuzanna Nowaczonka (Nowak) z Szopienic, moja prapraprapraprababcia urodzona ok. 1780.

Wróćmy do badań autosomalnego DNA. Różni badacze na podstawie znanych próbek ludzi dziś żyjących oraz archeologicznego DNA ze szczątków kopalnych tworzą różne ciekawe kalkulatory. Najlepiej wgrać swoje wyniki z FamilyTreeDNA albo MyHeritage do takich kalkulatorów i zobaczyć wyniki. Warto sprawdzić na przykład, jak wygląda nasze dziedzictwo genetyczne względem trzech wielkich populacji, które stworzyły pulę genetyczną europejskich autochtonów: (1) paleolitycznych łowców-zbieraczy, (2) neolitycznych rolników i (3) indoeuropejskich "metalurgów" epoki brązu. W ramach paleolitycznych łowców-zbieraczy istotne jest rozróżnienie na WHG i ANE, czyli Western Hunter-Gatherer (śniadzi i niebieskoocy Zachodni Łowcy-Zbieracze) oraz Ancient North Eurasians (potężni posturą, jaśni Starożytni Północni Euroazjaci zwani w uproszczeniu "Hiperborejczykami" - byli oni też w uproszczeniu bezpośrednimi przodkami Praindoeuropejczyków, którzy z terenów stepu nadczarnomorskiego przybyli do Europy Środkowej tworząc indoeuropejskie populacje związane z archeologiczną kulturą ceramiki sznurowej) oraz ENF czyli Early Neolitic Farmers (Wcześni Neolityczni Rolnicy). Okazuje się, że moje wyniki w kalkulatorze Eurogenes_ANE K7 Admixture Proportions na GedMatch są nastepujące:

65% WHG
17,5% ANE,
14% ENF


Oznacza to, że mam większą niż przeciętny Polak domieszkę genów WHG, bardziej typową dla Bałtów i Skandynawów (kolejne wyjaśnienie dla mojej "bałtyjskości" w MyHeritage i mojej "fizjognomii"). 

Domieszka WHG w Europie (źródło: Eupedia)

Proporcja ANE jest ciekawa. Duża domieszka ANE była typowa dla Praindoeuropejczyków z kultury grobów jamowych na terenie dzisiejszej południowej Ukrainy i Rosji. Dziś więcej tych "aryjskich" genów mają Słowianie i Skandynawowie niż mieszkańcy Europy Zachodniej i ogólnie pokrywa się ten zasięg tzw. Ancient North Eurasian admixture z zasięgiem haplogrupy R1a, co jest ciekawe, gdy badamy dzieje kultury i języków indoeuropejskich:

Domieszka ANE w Europie (źródło: Eupedia)
Wystepowanie R1a w genach mężczyzn w Europie (źródło: Eupedia)

Zobaczmy zestawienie domieszki indoeuropejskiej (tożsamej z kulturą grobów jamowych, ang. Yamna albo Yamnaya) w pracach wybitnego archeogenetyka, Davida Reicha:


Jak widać, my - Słowianie i Bałtowie - mamy w swoich genach około 50% domieszki praindoeuropejskiej (dużo więcej niż inne narody indoeuropejskie!).

Niestety takie rzeczy działają dziś na wielu w ten sposób, że wytwarzają poczucie szowinizmu, nową formę rasizmu (opartego na genetyce) oraz "haplogrupomanię", vide hordy tzw. turbolechitów w internecie, którzy uważają, że Polacy czyli Lechici są podstawą wszelkiej kultury i mają lepsze geny od wszelkich innych nacji, a od języka polskiego wywodzą się inne języki (naprawdę taka pseudonauka trafia w wyobraźnię wielu. Niestety!). Gorączkę haplogrupową studzi badanie autosomalne. Gdy zdamy sobie sprawę, że liczba naszych przodków wzrasta z każdym pokoleniem w sposób geometryczny, np. po dwudziestu jeden pokoleniach wynosi 1 048 576 prarodziców, to umiemy sobie na pewno wyobrazić, że wielu naszych męskich przodków przynależało do wielu różnych haplogrup, a w ich ramach do mutacji SNP. I to świetnie pokazuje kalkulator na MyTrueAncestry. Oto moje wyniki:


Czyli w genach, które dali mi przodkowie, jest 44% R1a, 25,5% R1b, 14% I2, 7% N itd.

Jeśli zaś chodzi o mtDNA to autosomy mówią, że:


mam w sobie 21% haplogrupy H1+H3, 15% U5, 11% J, 11% H itd.

Jeśli zaś chodzi o porównanie swojego zasobu genetycznego z ludźmi, którzy żyli przed tysiącami lat, a których ślady organiczne znaleziono podczas badań archeologicznych, to moje wyniki są następujące (na dzień dzisiejszy, na czerwiec 2020; wyniki poniżej 10 to bliskie pokrewieństwo genetyczne; na podst. MyTrueAncestry.com):
  • Neolit: Karlova Battleaxe Estonia (2290 BC) , kobieta i bliskość genetyczna: 12.24
  • Wczesna epoka brązu: Western Pomerania Unetice (2000 BC), kobieta, b. g. 13.52 
  • Późna epoka brązu: Lithuania Late Bronze Age (905 BC), mężczyzna, b. g. 11.56
  • Epoka żelaza: Scythian Ukraine (600 BC), kobieta z b. g. 12.44 oraz Iron Age Saaremaa Oesel (215 BC), mężczyzna, b. g. 13.53
  • czasy rzymskie: Iron Age Ingria (130 AD), kobieta, b. g. 15.52
  • wczesne średniowiecze: Early Slav-Mix Avar Grave (590 AD), mężczyzna z grobu awarskiego w Szolad na Węgrzech, Słowianin, b. g. 7.171
  • średniowiecze: Izjasław Ingwarewicz, kniaź Dorogobuża (dynastia Rurykowiczów VK541) (1223), b. g. 5.209; Gleb Światosławicz, kniaź Nowogrodu (dynastia Rurykowiczów, VK542) (1078), b. g. 6.497; Kievan Rus (1130 AD), mężczyzna z Sungir k. Moskwy (najpewniej z uzależnionego wcześniej przez Awarów plemienia Dulebów, które było bliższe Słowianom Zachodnim - przeczytaj), b. g. 7.8
  • Viking Sweden (1100 AD), kobieta Wikingów z Sigtuna w Szwecji, b. g. 12.56
  • okres nowożytny: Late Medieval Livonia (1585 AD), mężczyzna ok. 30-40 lat znaleziony w Mäletjärve w Estonii, pochowany z nożem i broszą, b. g. 14.14 
Dodam tylko, że wyniki są dość "zakłamane", ponieważ nie mamy w bazie wyników z terenów dzisiejszej Polski - po prostu nasza polska archeologia dopiero odkrywa wartość badania genetycznego odkrywanych szczątków ludzkich. Gdy do bazy dotrą próbki DNA z naszej części Europy, okaże się zapewne, że jest mi genetycznie najbliżej do Słowian i Bałtów, do bałto-słowiańskiej kultury łużyckiej i pomorskiej, a wcześniej do przedstawicieli kultury ceramiki sznurowej, w której wykształciła się etniczność bałto-słowiańska...

Dodam jeszcze wyniki z innego kalkulatora, z puntDNAL K12 na GedMatch. Uszeregowałem dane chronologicznie, na ciemnozielono bardzo duże podobieństwo mojej populacji do prehistorycznej populacji, na jasnozielono mniejsze (ale wciąż duże) podobieństwo, a na jasnożółto dalsze podobieństwo mojej populacji do populacji prehistorycznych. Widać, że jestem przede wszystkim podobny w swojej mieszance genów do prawdopodobnych Prabałtosłowian z kultury pucharów dzwonowatych we Wschodnich Niemczech, a potem do "sznurowych" Późnych Praindoeuropejczyków, unietyckich Prabałtosłowian (?), przedstawiciela kultury łużyckiej (Prasłowianie?) i do wczesnych Słowian kultury praskiej (VII-VIII w.):

Kliknij żeby powiększyć

Tu ciekawe wyniki z kopalnego DNA - moja południowopolska populacja jest genetycznie zbliżona do przedstawiciela kultury pucharów dzwonowatych (ang. Bell Beaker) z terenu Niemiec (to może świadczyć o etnosie bałto-słowiańskim tego "bellbeakera", a także do przedstawiciela późnego neolitu (Benzingerode-Heimburg), przedstawiciela kultury pól popielnicowych z późnej epoki brązu z Halberstadt oraz do szczątków przedstawiciela kultury unietyckiej z wczesnej epoki brązu. Cieszy też podobieństwo genetyczne (choć dalsze) do kultur Srubnaya i Sintashta.

Podczas nagrywania na YouTube 😅
Badanie genów może też pomóc w diagnozowaniu chorób, ale tu trzeba być bardzo bardzo ostrożnym i nie wierzyć za bardzo tanim lub darmowym aplikacjom. Ale na przykład w yourDNAportal zgadza się. Moje autosomalne DNA wpływa na to, że mam proste i jasne włosy, piwne oczy, że nie mam piegów, że jestem tzw. wysoki (kiedyś 1,8 m to było dużo, dziś już nie), toleruję laktozę i alkohol, mam dłuższe telomery (dlatego wiek jest na razie dla mnie łaskawy), jestem średnio inteligentny i mam dobre samopoczucie, mam podwyższone ryzyko jednych chorób i zmniejszone innych.
 

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Wezwanie do czystości w Śródziemiu,
czyli czy słowo "czystość" może być klikbajtem?

"Czystość oznacza (...) wewnętrzną jedność człowieka w jego bycie cielesnym i duchowym" (KKK)
"Gdybym nie uważał, że u kogoś tak niewłaściwie przygotowanego jest to arogancją, oznajmiłbym, że moim celem jest wyjaśnienie prawdy oraz zachęta do praktykowania dobrej moralności w tym prawdziwym świecie, poprzez stary środek zilustrowania tych pojęć w nieznanych wcieleniach, które mają moc lepiej je uzmysłowić" (List nr 153 w: J.R.R. Tolkien, Listy, str. 290-291)

Jako uzupełnienie krótkiego tekstu, który znajdziecie poniżej, polecam też moją rozprawkę pt. "Pozostawali oni pod Prawem..." - etyka i moralność mieszkańców Śródziemia oraz Dlaczego biel a nie kolory tęczy na tym blogu. 

Profesor J. R. R. Tolkien był oddanym katolikiem. Ważne były dla niego sprawy etyki chrześcijańskiej. Warto poznać głos jego Kościoła w kwestii czystości seksualnej oraz w kwestii homoseksualizmu (link do odpowiedniego rozdziału w Katechizmie Kościoła Katolickiego). Czytamy tam (części 2357-9 KKK), że homoseksualizm to "poważne zepsucie", że "akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane", że "są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane".

A jednocześnie Kościół naucza, że: "Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich [osób homoseksualnych] stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i - jeśli są chrześcijanami - do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji". I dalej: "Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one - stopniowo i zdecydowanie - do doskonałości chrześcijańskiej". 

Profesor Tolkien miał kolegów, a nawet przyjaciół, którzy mieli skłonności homoseksualne. Kimś takim był znany poeta W. H. Auden. Profesor nie miał uprzedzeń, nie dyskryminował, traktował ludzi z "szacunkiem, współczuciem, delikatnością", choć jego pogląd na wszelakie kwestie był zgodny z wiarą i moralnością katolicką. Jeżeli chcemy, bądźmy jak Profesor!

A niżej przedstawiam poprawioną wersję mojego tekstu z 2007 z serwisu Elendilion.
"Profesor Dumbledore jest gejem" - ujawniła to sama autorka cyklu powieści o Harrym Potterze, Joanne K. Rowling. Prof. Dumbledore - jak wszyscy wiedzą - to dyrektor szkoły magii w Hogwarcie. Jedna z głównych postaci cyklu. Pani Rowling działa zapewne w dobrej wierze, a jej słowa miały wspomóc walkę o "równouprawnienie" i "tolerancję" (celowo używam cudzysłowów, bo słowa te w tym kontekście to nie moja bajka). I choć czytelnik książek o młodym czarodzieju raczej nie domyśliłby się, że dobrotliwy Dumbledore "kocha inaczej", i choć jego "orientacja seksualna" nie ma wielkiego znaczenia dla akcji książek, to przecież cel tej wypowiedzi jest taki szczytny! Nowoczesny świat cieszy się i klaszcze z dumą... 


  
A ja z przyjemnością wracam do jednego z coraz rzadszych "heteronormatywnych" światów fantazji, do tolkienowskiego Śródziemia. Tam małżeństwo to sprawa między mężczyzną i kobietą (czyli między neri i nissi - w "Prawach i obyczajach pośród Eldarów" Tolkien dodaje, że małżeństwo to najbardziej naturalna droga życia dla kobiety i mężczyzny), a inne niż monogamiczne związki małżeńskie między mężczyzną i kobietą są nie do przyjęcia. Jak czytamy u Tolkiena:
W owym czasie na Zachodzie powszechnie panowała "monogamia", a inne konfiguracje budziły wstręt, jako rzeczy dziejące się "w Cieniu" (Listy, str. 442, pogrubienie moje).
I choć niektórzy autorzy tzw. fanfików tolkienowskich dwoją się i troją, żeby unowocześnić świat Tolkiena w duchu "relatywizmu moralnego", nigdy im się to nie uda, bo Autor naszkicował wszystko bardzo wyraźnie. Jest to świat, w którym intymne relacje między ludźmi służą nie tylko budowaniu związków, nie mają za cel samorealizację, ale przede wszystkim są drogą, którą przekazuje się życie. Płodność realizować może tylko para - mężczyzna i kobieta, a dziecko jest uważane za dar Eru (wg "Praw i obyczajów" mówi się zawsze, że "dziecko zostało nam dane", a nie że "mamy dziecko"). 

Można przypuszczać, że wśród tzw. Wiernych (ludzi, którzy pozostawali wierni Eldarom, Valarom, a w ostatniej instancji samemu Eru) osoba homoseksualna traktowana by była z szacunkiem i delikatnością - nie przyjęto by jednak jej "orientacji" za naturalną drogę życia, a raczej za przejaw skażenia Ardy, za coś, co dzieje się "w Cieniu". Takie to proste, takie to logiczne, takie to... śródziemne. Tolkien być może nie przewidywał, że jego książki będą w zwariowanych czasach, które nadeszły po jego śmierci (zapowiedź tych czasów Tolkien opisywał w swoich krytycznych wobec jego współczesności listach), czasach negacji najistotniejszych wartości, drogowskazem moralnym, latarnią w na ścieżkach życia, które biegną tak często przez krainę relatywizmu, skrzywienia, śmierci... Jeżeli nazywają Cię "homofobem", a ty nikogo nie nienawidzisz, nie masz fobii, po prostu takie określenie ci się nie podoba, spotkajmy się w Śródziemiu! Cieszę się, że mogę spokojnie kroczyć pośród lasów i pól Śródziemia. I nie obchodzą mnie sprawy dziejące się w Cieniu.