Kolejna książka czytana w ramach moich badań spod znaku #TolkienAncestry. Bardzo dobre opracowanie typu "życie codzienne w... w czasach...". Najlepsza dla mnie historyczna lektura. Książka opracowana z wielką dbałością. Dla mnie oczywiście najważniejsze były ślady Tolkienów, albo chociaż opis życia gdańskich kuśnierzy i introligatorów. Jest jedna świetna rzecz, której się dowiedziałem. Zacytuję odpowiedni fragment:
"Podstawowym warunkiem wymaganym od kandydata na mistrza w większości cechów było przedstawienie świadectw prawego i wolnego urodzenia, świadectwo ukończenia nauki, a w wypadku czeladników obcych – zaświadczenie z ostatniej służby. Kandydat musiał również zdobyć prawo miejskie i zaopatrzyć się w zbroję. Niektóre cechy wymagały przedstawienia poręczyciela, który gwarantował wobec władz nienaganność nowego mistrza" (str. 119).Co to oznacza dla moich badań? Pierwszy Tolkien, którego znalazłem w Gdańsku, to członek miejskiego wojska, porucznik (Lieutnant) Michael Tolkien, wzmiankowany w 1697. Jest on jednym z głównych wojskowych w Kwartale Szerokim (Błękitnym), w którym prym wiedli właśnie kuśnierze. Moja teoria? Michael Tolkien był najemnikiem spod Królewca, zawodowym, wprawionym w boju wojskowym (może szlify odebrał na służbie u elektora saskiego, Augusta?). Wynajął się do służby dla Gdańska, a w zamian zdobył prawo miejskie i prawo wykonywania rzemiosła (tym samym był "zaopatrzony w zbroję"). Kuśnierstwo wiąże się z cennymi skórami z lasów Prus Wschodnich i Litwy. A zatem kierunek migracji i wybór profesji jest całkiem poprawny: z okolic Królewca (gdzie Tolkienowie żyli dowodnie od XVI do XX w.) do Gdańska, gdzie Tolkienowie byliby traktowani jako rzemieślnicy obcy, jako Prusacy, co potem miało znaczenie w czasie rozbiorów: gdańszczanie w 1772 przymuszali wielu pruskich mieszczan do opuszczenia miasta: wtedy mogli z niego uciec do Londynu bracia Tolkienowie: Daniel Gottlieb i Johann Benjamin (prapradziadek Profesora Tolkiena). Został ich brat, Christian Tolkien, który już po III rozbiorze, gdy Gdańsk stał się portem pruskim, urządził się lepiej jako urzędnik miejski, antykwariusz, a nawet zgermanizował swoje nazwisko na Tollkühn i został pochowany przy Kościele Mariackim!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz