środa, 25 listopada 2020

Tata i Mama

Nasza szczęśliwa rodzinka

Jestem bardzo wzruszony. Przeglądając moją dziecięcą książeczkę zdrowia znalazłem dziś kartkę, którą zapisała moja Mama ponad rok po śmierci Taty (tato zmarł 22 marca 1988). Mama bardzo przeżyła śmierć Tatki. Tato mój zachorował nowotworowo i odszedł po bardzo szybkiej chorobie. Oto, co napisała mama:

 17 września 1989 r.

Kilka dni temu skończyłam 47 urodziny. Jest tych lat poza mną dużo, przeżyłam całą pełnię życia. Tylko tak potrafiłam żyć. Żyłam kochając lub nienawidząc. Taki jest los obdarzonych przez naturę duszą sangwinika, otwartą na świat, przyrodę. Najbardziej kochałam przyrodę, jej piękno stworzone przez Boga. Potrafiłam wzruszać się do łez pięknem otaczającego mnie świata. Jestem wrażliwa na zapachy przyrody, jej głosy, przemiany niesione przez pory roku. Jestem wrażliwa do ostatnich granic na piękno, sztukę tworzoną przez człowieka. Chyba zbyt wrażliwa, sama obdarzona talentem, lecz nie rozwijając, byłam z siebie wiecznie niezadowolona. Moja młodość to też interesowanie się płcią odmienną, gdy przyszła na to pora. Jedno mogę powiedzieć: nie chciałabym niczego zmieniać, każda znajomość i miłość coś nowego otwiera w kształtującej się osobowości. Ogromny wpływ na mnie miało oczywiście życie w bardzo katolickiej i kochającej się rodzinie. Aż przyszła pora, kiedy powiedziałam to słowo „tak”. Kiedy zawarłam związek małżeński ze Staszkiem. Był to mój szczęśliwy dzień, tak bardzo szczęśliwy. Wydawało mi się, że nikt nie był tak kochany i bezpieczny. Zaczęłam żyć dla kogoś, nasza rodzina powiększyła się o ukochanego syna.

Miałam ogromne problemy z urodzeniem go, ale może dlatego był dla mnie tak bardzo kochany. Marzyłam o tym, aby był piękny, dobry i mądry. I dziś, kiedy ma 17 lat, myślę, że moje marzenie się spełniło. Dla mnie jest najpiękniejszy, mądry i dobry.

Żyliśmy pięknie, mądrze i bardzo intensywnie. Mąż stworzył mi warunki, które bardzo mi odpowiadały. Uważałam się za kobietę szczęśliwą i tą, której się powiodło. Ja z mojej strony chroniłam to moje stadło jak mogłam, przed złem (…). Dawaliśmy sobie wzajemnie, a ja dawałam z siebie wszystko, co potrafiłam. Nie chciałam żyć aby tylko trwać. Potrzebowałam ciągłych zmian, wzruszeń, każde niepowodzenie w naszym pożyciu próbowałam naprawić jak najszybciej, bo szkoda było mi czasu. Uważałam, że życie jest zbyt krótkie na kłótnie.

Dziś zastanawiam się, skąd wiedziałam o tym, że przyjdzie nam się tak szybko rozstać. Że nie dożyjemy ze sobą starości, że będziemy musieli się pożegnać w czasie, gdy było nam ze sobą tak dobrze. Dorobiliśmy się coś niecoś, dziecko mieliśmy odchowane. Staś czekał na emeryturę. Kochaliśmy życie, świat, a czas był dobry, żeby zacząć go zwiedzać. Środki na realizację naszych planów były niewielkie, ale przy naszym małym sprycie i gospodarności wierzyliśmy, że nam się to uda. W czasie przygotowań do nowej podróży stało się coś strasznego. Zaczęły do mnie docierać symptomy nieszczęścia. 22 marca rozstaliśmy się na zawsze. Staś zmarł. W tym dniu wszystko się we mnie zmieniło. Serce rozerwane, podcięte nogi i skrzydła...

Moi Rodzice krótko przed chorobą Taty.
Pamiętam jak robiłem im to zdjęcie na naszej wsi
(wynajmowaliśmy dom w Kadłubie Wolnym k. Olesna)

Dodam do tego, że Mama całe życie prowadziła kroniki, dokumentowała swoje przeżycia. Wiedząc, że będzie musiała niedługo pożegnać tę stronę Życia, będąc już coraz bardziej chora na nowotwór trzustki, Mama napisała dla mnie ostatnią kronikę. Pomagałem jej w tym. Na stronie 19 tej księgi napisała:

Dużo podróżuję, kocham to, jak również wszystko, co związane jest z muzyką i sztuką.

Mam bardzo interesujące i intensywne życie - to coś jakbym przeżyła trzy życia. Próbuję zebrać myśli i wymienić, gdzie byłam.

Bo Mama po śmierci Taty nie zatrzymała się - postanowiła spełnić te wszystkie marzenia, jakie mieli razem. Oto lista miejsc, które Mama odwiedziła od 1992 roku (zacytuję znów jej kronikę):

1988 - statkiem po Dnieprze od Kijowa do Odessy

Norwegia, Szwecja, Dania 1992 [Mama marzyła o Norwegii, bo jej Ojciec, mój Dziadek służył tam w czasie wojny i przywiózł ze sobą z frontu wiele pięknych opowieści i wspaniałą książkę o Norwegii, którą mam do dziś]

Podróż po Europie jeszcze z namiotem - 1993: Wenecja, Werona, Padwa, Genua, Monako, Carcassonne, Nimes, Andora, Lourdes, Tours, Chartres, Ocean, Zamki nad Loarą, Paryż, Wersal, Bruksela, Aachen, Kolonia, Praga.

Niemcy u Teresy [to moja ciocia]

Ziemia Święta
Litwa 3 razy,
Ukraina i Krym,
San Marino, Włochy z Rzymem i Asyżem 2 razy
Bibione wiele razy
Szlak średniowiecznych bibliotek
5 razy Wielka Brytania - wszystkie wyprawy z synem Ryśkiem
2 razy Szkocja
2 razy Kornwalia [do Kornwalii zabrałem Mamę w naszą ostatnią wspólną podróż]
Irlandia
USA w 2004: Kalifornia, Arizona, Utah, Nevada (w tym Kanion Colorado i inne]
Paryż
Korea i Japonia w 2016
Grecja 2 razy
Turcja
Chorwacja aż do Albanii
Kreta
Sycylia
Hiszpania
Portugalia 2 razy
Czechy - głównie zamki
Austria
Szwajcaria
Emiraty Arabskie i Oman
Saksonia i Brandenburgia
Jezioro Garda i Włochy
St Petersburg
Targi adwentowe w kilku stolicach
Szlak Benedykta XVI w Niemczech

Kiedy Mama szykowała się do umierania, też nazywała to swoją podróżą, swoją Największą i Najważniejszą Podróżą...


Ostatnia kronika mojej Mamy


5 komentarzy:

  1. Ogromnie się wzruszyłam czytając. Myślę, że to bardzo mi bliska postawa życiowa. Myślę, że obie należymy do tych, co znają Józefa. Wie Pan o co chodzi? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z serca ochotnego :) I chyba coś z "Ani z Zielonego Wzgórza". O dobrych ludziach :D

      Usuń
  2. Bingo! Wow, jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne i wzruszające. Tak też zapamiętałam ciocię Gosię i wujka Staszka.Byli pełni radości, bezproblemowi i bardzo kochający.

    OdpowiedzUsuń