lecz u Mądrego czerpie wiedzy dar
i wciąż go woła (...)
J. R. R. Tolkien, Mitopeja
Najstarszy słownik quenya (qenya) z 1917 (Qenyaqetsa) oraz moja okładka O baśniach (wyszywana przez szlachetną Adaneth) |
Bardzo lubię manifest mitopeiczny Tolkiena, czyli jego esej O baśniach. Tolkien przewraca tam całą zastaną kategoryzację i nomenklaturę mitoznawstwa i literatury, i tworzy nowe pojęcie - fairy-story (popularnym terminem w jego czasie było raczej fairytale) Po polsku staramy się to oddać jako baśń. I dobrze. Nasze baśń pochodzi od prasłowiańskiego *basnь 'gadanie' > 'opowieść fantastyczna', nazwa czynności od pie. pierwiastka *bʰā- (2) 'mówić, opowiadać, gadać' (tu ciekawe słowa pochodzące od tego pierwiastka, np. greckie pheme 'mowa, głos, mówienie, rozmowa', phōnē 'głos, dźwięk', phanai 'mówić'; sanskryckie bhanati 'mówi'; łacińskie fari 'mówić', fabula 'opowieść, baśń, historia', fama 'mowa, pogłoska, relacja; reputacja, opinia publiczna'; ormiańskie ban, bay 'słowo, określenie', starocerkiewnosłowiańskie bajati 'bajać, opowiadać'; staroangielskie boian 'przechwalać się, konfabulować', ben 'modlitwa, prośba'; staroirlandzkie bann 'prawo'; w innych koncepcjach lingwistycznych jest to raczej pierwiastek pie. *bʰeh₂- 'mówić', a tu np. baśń, bajka, ale też słowiańskie *badli 'czarodziej, uzdrowiciel, lekarz'; patrz tutaj). Słowo fairy przez francuski, wcześniej łacinę, pochodzi ostatecznie od tego samego rdzenia co baśń!
[O tym, że Praindoeuropejczycy snuli swoje, zanurzone w paleolitycznch mitach laurazjatyckich, bajania i baśnie prawdopodobnie nad Wisłoką, Dunajcem i Sanem (a nie na stepach nadczarnomorskich) przeczytasz tutaj i tutaj (ale pamiętaj - to tylko teoria archeogenetyczna!).]
Dla Tolkiena baśń - opowieść ze Świata Fantazji - to szerokie i wąskie jednocześnie pojęcie. Baśnie to dobre, korzystające z nieograniczonych zasobów ludzkiej kreatywności (naszego podobieństwa do Kreatora, Stwórcy, Logosu), osadzone w autonomicznych, dobrze skonstruowanych światach mity, baśnie, opowieści fantasy. U Tolkiena nie istnieje żadne fundamentalne rozróżnienie między "niższą" i "wyższą" mitologią (czyli między "zwykłymi" baśniami czy opowieściami fantastycznymi/fantasy a mitami). Wszystko łączą takie magiczne pojęcia jak przymiotnik, który dał atomowy napęd naszej wyobraźni (w chrześcijańskiej myśli Tolkiena rozum ludzki, język i opowieści pojawiły się w tym samym momencie - w chwili przebudzenia się pierwszego Homo sapiens):
Jakże więc potężnym odkryciem, jakże stymulującym dla zdolności umysłu było wynalezienie przymiotnika: żadne zaklęcie, żadna magia w Królestwie Czarów nie ma większej mocy. I nic w tym zaskakującego - czarodziejskie zaklęcie można by uznać za jakąś odmianę przymiotnika, za część mowy w mitycznej gramatyce. Umysł, który pomyślał o "lekkim", "ciężkim", "szarym", "żółtym", "nieruchomym" i "bystrym", począł także i magię, która czyni ciężkie rzeczy lekkimi i gotowymi wznieść się w powietrze, przemienia szary ołów w żółte złoto, a nieruchomą skałę w bystrą wodę. (...)
Warto przeczytać dalsze słowa tego akapitu (czytanie i medytowanie O baśniach to warunek bycia prawdziwym Czeladnikiem u Mistrza - nie myślę tylko o Tolkienie, ale o jego Mistrzu...).
Te słowa też mi się bardzo podobają:
Nawet baśnie, jako gatunek, mają trzy oblicza: mistyczne - zwrócone ku Nadprzyrodzonemu, magiczne - skierowane ku Naturze oraz tzw. zwierciadło politowania - odzwierciedlające człowieka
Umiemy znaleźć każde z tych trzech obliczy we Władcy Pierścieni? Albo w Silmarillionie? Może w Kowalu (magia?), Dżilu (zwierciadło?) albo Niggle'u (mistyka?) Tolkiena? Może w Czarnoksiężniku z Archipelagu Le Guin? Albo w O czym szumią wierzby Grahama? Spróbujmy! (zachęcam Państwa do komentowania na moim blogu).
Bardziej dogłębnie mówię o ideach manifestu O baśniach w moim tekście z czasopisma Christianitas, który nosi tytuł "Tolkienowska teologia Nadziei" (PDF tutaj).
Świetnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń