Kolejna książka pożyczona ze wspaniałej kolekcji Biblioteki Śląskiej. I niezwykła lektura. Wyczerpująca, przystępnie napisana, opatrzona ciekawymi fotografiami, mapami i tabelami książka o tym mniej znanym fragmencie historii Polaków. Bardzo pouczająca lektura - takiej książki jeszcze u nas nie było!
Dla Anglików "Wielka Wojna", a dla nas tylko I wojna świadoma. Choć i dla Polaków była to hekatomba, choć na frontach tamtej wojny zginęło zapewne około pół miliona naszych rodaków, to jednak jest to temat rzadko poruszany, bo przecież aż trzy miliony młodych chłopaków o polskiej przynależności narodowej walczyły w obcych armiach. Historyk Ryszard Kaczmarek (który wcześniej napisał książkę o udziale Polaków w armii niemieckiej podczas II wojny światowej) przedstawia nam imponujące dzieło, które rozjaśnia szczegóły życia, przebieg działań bojowych, życiorysy pojedynczych żołnierzy, którzy pochodzili ze znajdujących się w Cesarstwie Niemieckim części dawnej Polski. Dla mnie książka była szczególnie ciekawa dlatego, że dotyczy też naszych górnośląskich pradziadków (choć akurat moi górnośląscy pradziadkowie byli w czasie I wojny zwolnieni od służby na froncie - jeden jako górnik, a drugi jako hutnik byli niezbędni w niemieckim przemyśle; jedyny walczący wtedy znany mi krewny to Jan Dziopek z Przemyśla, który walczył z Rosjanami w armii Franciszka Józefa i dostał się szybko do niewoli pod Gorlicami).
Czytałem z wypiekami. Książka napisana jest żywym językiem, a jednocześnie to bardzo fachowa praca historyczna. Polecam!
Dla Anglików "Wielka Wojna", a dla nas tylko I wojna świadoma. Choć i dla Polaków była to hekatomba, choć na frontach tamtej wojny zginęło zapewne około pół miliona naszych rodaków, to jednak jest to temat rzadko poruszany, bo przecież aż trzy miliony młodych chłopaków o polskiej przynależności narodowej walczyły w obcych armiach. Historyk Ryszard Kaczmarek (który wcześniej napisał książkę o udziale Polaków w armii niemieckiej podczas II wojny światowej) przedstawia nam imponujące dzieło, które rozjaśnia szczegóły życia, przebieg działań bojowych, życiorysy pojedynczych żołnierzy, którzy pochodzili ze znajdujących się w Cesarstwie Niemieckim części dawnej Polski. Dla mnie książka była szczególnie ciekawa dlatego, że dotyczy też naszych górnośląskich pradziadków (choć akurat moi górnośląscy pradziadkowie byli w czasie I wojny zwolnieni od służby na froncie - jeden jako górnik, a drugi jako hutnik byli niezbędni w niemieckim przemyśle; jedyny walczący wtedy znany mi krewny to Jan Dziopek z Przemyśla, który walczył z Rosjanami w armii Franciszka Józefa i dostał się szybko do niewoli pod Gorlicami).
Czytałem z wypiekami. Książka napisana jest żywym językiem, a jednocześnie to bardzo fachowa praca historyczna. Polecam!
W naszej części Europy tylko Węgrzy patrzą na I wojnę światową tak, jak Brytyjczycy, Francuzi, czy Niemcy i Austriacy.
OdpowiedzUsuńTak, bo to była ich wojna. Ale u nas pamięć o I wojnie światowej była podoba do tej angielskiej albo francuskiej. W każdym górnośląskim mieście, miasteczku, wiosce były pomniki z nazwiskami Ślązaków, którzy zginęli na frontach wojny Kajzera. Zlikwidowano większość z nich w czasach PRL-u. Teraz ponownie się je ustawia w mniejszych miejscowościach naszego regionu, np. w Pilchowicach, skąd pochodził mój pradziadek, Rudolf Wolff.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię, Michał
W niektórych miejscach w Polsce I wojna jest traktowana rzeczywiście jak Wielka Wojna - np. w Gorlicach. W tym miasteczku front stał przez kilka miesięcy, a potem miała tam miejsce jedna z najważniejszych bitew frontu wschodniego. Miasto zostało niemal zrównane z ziemią, a po bitwie zostało kilkadziesiąt cmentarzy wojskowych w okolicy i kilka w samych Gorlicach. Obecnie pamięć o I wojnie i bitwie pod Gorlicami jest jednym z elementów promocji miasta - są Dni Gorlic powiązane z rocznicą bitwy (2 maja), rekonstrukcja bitwy odbywająca się od kilku lat w niedalekiej Sękowej, Szlak Frontu Wschodniego, odnawiane są cmentarze wojskowe i promowane jako jedna z atrakcji turystycznych regionu (obok dawnego przemysłu naftowego, Łemkowszczyzny i Beskidu Niskiego) - tym bardziej, że w samych Gorlicach po pierwszowojennych zniszczeniach nie pozostały właściwie żadne zabytki.Do dziś w gorlickich rodzinach pamięta się o tych zdarzeniach - u mnie o dziadku, który walczył w armii austro-węgierskiej, u powinowatych - o osobach z rodziny, które były cywilnymi ofiarami frontu. Dla nas to była faktycznie Wielka Wojna.
OdpowiedzUsuńTak, są takie miejsca w Polsce, ale zasadniczo w skali całego społeczeństwa i narodu, doświadczenie I wojny zostało przyćmione przez doświadczenie odzyskanej niepodległości i walki o jej utrzymanie.
OdpowiedzUsuń