Już w sobotę... Do Królestwa Nowej Zelandii!
Od kilku dni, od powrotu z Anglii (gdzie między innymi wędrowałem po Londynie śladami XVIII-wiecznych braci Tolkienów z Gdańska – relacja niedługo), szykuję się do jednej z moich podróży życia: wyprawy do Nowej Zelandii. Lektury, wydruki z internetu, słuchanie muzyki, sny o jeżdżeniu autem po lewej stronie z kierownicą po prawej... Obiecuję sprawozdanie z Aotearoa... Tymczasem jednym z moich przewodników po Nowej Zelandii będzie ta oto książka.
Wydana przez HarperCollins w 2004. Niestety słabo sklejona. Już się martwię, bo na pewno będzie trzeba ją kleić po powrocie. Ale w końcu się przyda. Opisana jest tam Nowa Zelandia z punktu widzenia lokalizacji filmowych, które opisane są z pieczołowitością, z podanymi koordynatami GPS, z mapkami. Ale książka jest nie tylko o produkcji filmowej. Prezentuje piękno dziewiczych regionów Nowej Zelandii, opisuje maoryskie legendy, ciekawostki językowe. Wszystko, czego będą potrzebowali też moi turyści.
Wyjazd będzie trwał 16 dni, w tym 14 w Nowej Zelandii, na obydwu wyspach. Śpimy w hostelach, żywimy się w tańszych restauracjach, a i tak koszt wyjazdu to... 15 tys. zł. Dobrze, że jadę tam do pracy, a nie wydawać pieniądze.
Trzymajcie za nas kciuki, a nawet pomódlcie się za nasz szczęśliwy powrót!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz