czwartek, 21 sierpnia 2014

12 dróg do większego szczęścia!

Ja chcę szczęścia! Wpierw usuń "Ja", a potem "chcę".
Zostanie samo szczęście :-)
Szczęśliwy jest podobno ten, kto uważa, że życie jest dobre i dostrzega wokół piękno. Takiż jest też cel mojego bloga - przekonać moich szanownych Czytelników, że dobro zwycięża, a piękno jest w każdej małej rzeczy wokół. W ostatnim numerze Charakterów [nr 8 (211) z sierpnia 2014] tematem przewodnim jest szczęście. Teksty są naprawdę ciekawe i dają dużo do myślenia. Polecam. I pozwalam sobie wynotować pewien fajny spis sposobów na szczęście, który znalazłem na str. 22-23:

Co można zrobić, by poczuć więcej szczęścia? Trudno zmienić miejsce zamieszkania, ale można podjąć działania, które - jak dowodzą wyniki badań - mogą zwiększyć nasze zadowolenie z życia. Badaczka szczęścia, Sonja Lyubomirsky odkryła 12 aktywności, które dają poczucie szczęścia. Okazuje się, że każdy może osiągnąć szczęście na swój sposób. Co więcej, sposoby na szczęście chodzą trójkami. Jeżeli dany sposób na Ciebie działa, to prawdopodobnie sprawdzą się też dwa inne, podane w nawiasie!

1. Wyrażaj wdzięczność (4, 7)
Wdzięczność to radość z tego, co dostaliśmy od Boga, losu (w zależności od naszych przekonań) lub od innych ludzi. Warto liczyć błogosławieństwa, pisać do ludzi, którym jesteśmy wdzięczni. Wyrażanie wdzięczności podnosi własną wartość, hamuje gniew, zbliża do ludzi.

2. Ćwicz optymizm (7, 9)
Wystarczy unikać pesymistycznego wzorca wyjaśniania porażek, czyli przestać upatrywać ich przyczyn we własnych cechach, stałych i ogólnych, a dostrzec udział okoliczności zewnętrznych, specyficznych, zmiennych.

3. Zwalczaj skłonność do zamartwiania się (6, 10)
Porażki są nieuchronne. Gorzej, gdy wciąż o nich myślimy. Trzeba nauczyć się wykrywać wcześnie takie złe myśli i robić wtedy coś, co odwraca naszą uwagę.

4. Ćwicz akty życzliwości (8, 9)
Pomagaj w drobnych sprawach innym, obcym ludziom - w komunikacji miejskiej, w sklepie, na ulicy, w swoim domu. Będziesz szczęśliwszy. Niech te akty dobra będą różnorodne.

5. Zacieśniaj relacje z ludźmi (4, 12)
Związek między szczęściem a relacjami z ludźmi jest dwukierunkowy. Szczęśliwi łatwiej nawiązują przyjaźnie, zaś bliskie związki podnoszą zadowolenie z życia.

6. Ćwicz zaradność (7, 10)
Naucz się radzić sobie ze stresem i naucz się rozpoznać, kiedy warto działać i rozwiązywać problem, a kiedy lepiej odpuścić sobie i zająć poprawianiem nastroju.

7. Wybaczaj! (2, 6)
Marek Aureliusz pisał: "Wyzbądź się poczucia krzywdy, a sama krzywda zniknie!". Niewybaczona krzywda trzyma nas w pułapce przeszłości.

8. Rób to, co naprawdę Cię wciąga (9, 10)
Dobrze, gdy robimy coś, co pasuje do naszych motywów. Mogą to być motywy sprawcze (osiąganie celów), dla innych wspólnotowe (przyjaźń).

9. Czerp radość z życia (8, 10)
Doceniaj - jak Epikur - proste przyjemności: radość z samego istnienia, podziw dla natury. Co dzień ćwicz delektowanie się chwilami i prostymi przyjemnościami.

10. Realizuj cele z zaangażowaniem (6, 9)
Cokolwiek robisz, rób to z pełnym zaangażowaniem.

11. Praktykuj religię, rozwijaj się duchowo (6, 12)
Ludzie religijni i praktykujący są szczęśliwsi. Kontakt z Istotą Wyższą daje poczucie sensu życia i dystans do kłopotów!

12. Dbaj o ciało (9, 10)
Badania dowodzą, że zarówno medytacja, jak i ćwiczenia fizyczne, podnoszą poczucie szczęścia. Ale uwaga: wymagają regularnego i długiego stosowania!

Więcej szczegółów w Charakterach!

10 komentarzy:

  1. Yyyy... co ten wpis robi na blogu o ewangelicznym katolicyzmie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy którekolwiek zdanie jest sprzeczne z Dobrą Nowiną? :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Punkty nr 2, 11 i 12. Poza tym dziwnie wyglądają takie mertonizmy zamieszczone w dzień wspomnienia św. Piusa X i kilka dni po beatyfikacji koreańskich męczenników (podczas której papież powiedział: " Męczennicy i wspólnota chrześcijańska musiała wybrać między Jezusem a światem (...) męczennicy domagają się od nas, byśmy dali pierwszeństwo Chrystusowi i postrzegali wszystko inne na tym świecie w relacji do Niego i do Jego wiecznego Królestwa (...) Jeśli pójdziemy w ślady męczenników i autentycznie uwierzymy słowu Pana, to zrozumiemy wzniosłą wolność i radość, z jaką poszli oni na śmierć". W tym nieszczęsnym 2014 r. radosny indyferentyzm wygląda cokolwiek sztucznie (patrz: obrazek). Bóg nie jest "Istotą Wyższą", która służy do budowania lepszego samopoczucia. Przekonali się o tym wielcy święci, którzy przeżyli "ciemną noc".

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem człowiekiem, który ciągle się uczy. Jasne, że mogę się tu mylić. Ale napisałem to, co napisałem i podałem grafikę, którą podałem, z pełnym rozmysłem. "Mertonizmy" są dziś dla mnie naprawdę odkrywcze i bardzo je lubię.

    Grafika przedstawia moim zdaniem sedno Dobrej Nowiny - dopiero w zapomnieniu o "ja", o moich potrzebach i interesach może zacząć się miłość, której owocem jest szczęście (vide - Błogosławieństwa z Kazania na Górze).

    Optymizm jest czymś zgoła nieewangelicznym? Mnie się zdaje, że to jest właśnie postawa, którą chrześcijanin powinien rozwijać. Przecież cała rzeczywistość ostatecznie dąży do Dnia Pańskiego, dnia zwycięstwa. Gdzie tu miejsce na pesymizm?

    Ad 11 - oczywiście sama religijność i dbanie o "rozwój duchowy" bez wiary w Chrystusa (bądź u ludzi spoza Kościoła bez szukania Dobra) to próżność i martwa ścieżka, ale przecież ja nie piszę o niczym, co ma być pozbawione wiary w Chrystusa Zbawiającego!

    Ad 12 - dbanie o zdrowie to moim zdaniem nakaz dla każdej istoty myślącej. Dostaliśmy ciało i niszczenie go jest sprzeciwem wobec przykazania "Nie morduj". Poza tym jaka to wielka cnota chrześcijańska, gdy pościmy i pokutujemy w ukryciu, gdy nasz wygląd zewnętrzny - zdrowy i zadbany - pomaga pokutę i post ukryć przed oczami innych.

    Przepraszam, bo mogę się głęboko mylić. Ale od tego, żeby porozmawiać są choćby nasze komentarze. Dlatego dziękuję Ci, Anonimowy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. I jeszcze nt. medytacji:
    Św. o. Pio: "Medytacja jest środkiem dotarcia do Boga, a nie celem sama w sobie. Medytacja ma na celu miłość ku Bogu i bliźniemu" (http://www.catholicgentleman.net/2014/08/st-padre-pios-5-point-rule-life/), a nie żadne tam poczucie szczęścia.
    Po prostu zamień w tytule wpisu słowo "szczęście" na "samozadowolenie".

    OdpowiedzUsuń
  6. Szukam dróg do takiego szczęścia, o którym Chrystus mówi w Kazaniu na Górze. Chodzi o szczęście, które jest owocem spotkania z Bogiem, a nie o krótkotrwałe samozadowolenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale przyznasz, że w kontekście ewangelicznego katolicyzmu obrazek z wesołym sunyasi wygląda dość dwuznacznie. Podobnie zresztą jak wypowiedzi Mertona.

    OdpowiedzUsuń
  8. W sprawie optymizmu:
    Katolik zawsze ufa Bożej opatrzności (wciąż za mało się mówi o tym, jak wielką zasługą jest zaufanie Chrystusowi!), jest jednak realistą. Tolkien nazwał chrześcijaństwo "naszą twardą, gorzką religią".Człowiecza eukatastrofa tak naprawdę zaczyna się nie dzięki wschodniej sofistyce s, ale poza cielesnością (o czym boleśnie przekonał się J. Foley) i z tego faktu powinniśmy czerpać tą ewangeliczną radość, którą lubi przywoływać JŚ Franciszek. To jeden z paradoksów chrześcijaństwa.

    Co do aktywności fizycznej, należy – jak w niemal wszystkim – zachowywać cnotę umiarkowania, aby szacunek dla „brata ciało” nie przerodził się w ortoreksję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za wszystkie uwagi. Strasznie mnie ciekawi, czy Anonimowy jesteś jedną osobą, czy też może komentowało mnie kilka osób...

    Co do meritum, co można mieć przeciwko myśli Tomasza Mertona? Dla mnie jego pisma są głęboko ewangeliczne. Ale fakt, my chyba różnie rozumiemy czym jest "ewangeliczny katolicyzm" (dodam, że sam wpis dostał tag "uważność"). A rysunek ze szczęśliwym bodhisattwą wydał mi się świetnym wprowadzeniem do tego, co chciałem swoim wpisem zasugerować - że szczęście nie może być celem samym w sobie, że prawdziwą pełnię i radość człowiek osiąga wtedy, gdy zapomina o "ja", "mnie", "chcę".

    Lubię odnajdywać w filozofiach i religiach niechrześcijańskich, zwłaszcza w tej będącej dla nas takim wyzwaniem intelektualnym myśli Wschodu, bliskie nam intuicje. To taki rys inklingowski mojej osobistej filozofii. Cieszę się, że jest tylu sprawiedliwych ludzi dobrej woli "w Niniwie".

    I fascynuje mnie też to, że nasze biologiczne ciała wydają się tak znakomicie przygotowane do kochania Boga - mamy potrzebę religijności wpisaną w sam nasz biologizm. I niezależnie jaka jest nasza wiara, zawsze wspomaga ją naturalna ludzka religijność. Bóg tak wymyślił naszą ewolucję, że przygotował nas do zapominania o sobie i kochania Boga i inne rozumne istoty.

    O tym - mam nadzieję - jest mój wpis. Jeżeli wydaje Ci się tanim handlowaniem obietnicami szczęścia, to przepraszam. Nie taki jest mój zamiar. Ale jestem niedoskonałym chrześcijaninem i niedoskonałym bloggerem. Ciągle się uczę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zmieniłem ustawienia bloga - teraz komentarze można podawać tylko pod swoim imieniem i nazwiskiem. Przepraszam wszystkich Anonimowych :-)

    OdpowiedzUsuń