Ta książka, którą kupiłem tuż przed wyjazdem do Norwegii, była moim (naszym - bo czytałem ją moim turystom) przewodnikiem po Finnmarku, podbiegunowej Norwegii. Pięknie wydana przez Czarne, ze świetnymi zdjęciami autorki, z przydatną mapą i biliografią - całość jest po prostu idealna.
Autorka mieszka na Północy. Do tego jest osobą bardzo przyjazną - po powrocie z Norge zaraz znalazłem ją na Facebooku i... zostaliśmy znajomymi oraz wymieniliśmy kilka serdeczności. Bardzo lubię taką formę kontaktu z autorem, który swoim słowem, swoją myślą, zmienił moje postrzeganie, wzbogacił je.
Wiśniewska opisuje Północ inaczej niż przewodniki. Wprowadza wiele realizmu, którego nie jesteśmy w stanie poznać, gdy jesteśmy tam tylko kilka dni turystami. Turyści z reguły bywają w tej części świata latem, gdy poddani euforii słonecznej mają tendencję do widzenia wszystkiego w jasnych barwach. Tymczasem Finnmark to też wielomiesięczna zima, to depresje, załamania i smutki. Poznajemy ten świat oczami umierającego starca, fascynujemy się nim dzięki rozmowom z moją kochaną twórczynią muzyki, Mari Boine.
Ta książka to taki długi joik, śpiew Saamów. Jest to śpiewanie przyrody Północy, historii, losów ludzi. Bardzo dobra pozycja. Niedługo biorę się za Białe - czyli książkę Ilony Wiśniewskiej o Svalbardzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz