Dyskusje z ateistami. Często tak bardzo bezpłodne. A jednak w dobrej kompanii ludzi z otwartymi umysłami, można dojść do ciekawych wniosków. Koleżanka Arganthe, reprezentując stronę nie-teistyczną, napisała na moim Facebooku:
Ateista może przyjmować ateizm bez uzasadnienia, "na wiarę" - ale może też mieć dla niego racjonalne uzasadnienie. Podobnie teista - może być teistą "racjonalistycznym", czyli uznawać istnienie Boga na podstawie jakiegoś dowodu czy argumentacji, a może być fideistą, czyli uznawać je tylko "na wiarę".
Nie każdy, kto zakłada coś a priori, jest tym samym irracjonalny, nawet jeśli status takich założeń jest problematyczny. (Wiadomo, że każde rozumowanie opiera się na pewnych intuicjach, które mogą być różne u różnych ludzi.)
Wiarę religijną w filozofii definiuje się różnie. Nie musi mieć wymiaru irracjonalnego, może wiązać się z racjonalnie przyjętymi przekonaniami (tak jest w tradycji katolickiej w przeciwieństwie do tradycyjnie bardziej fideistycznego protestantyzmu) czy stanowić pewną postawę niezależną od przekonań.
Z moich doświadczeń wynika, że dyskusje na te tematy najczęściej kończą się źle nie ze względu na różnicę założeń (to dobre zakończenie, bo dowiadujemy się czegoś ciekawego), tylko dlatego, że ktoś odczuwa głos adwersarza jako obrażający jego uczucia - religijne albo "świeckie", bo i takie się zdarzają. Może to był ten przypadek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz