czwartek, 11 czerwca 2020

Tolkien: od paleolitu do współczesności


Od pierwszego polskiego Silmarillionu z Tolkienem
zawsze kojarzy mi się Stasys, Stasys Eidrigevičius

«Nagle przyszedł mi do głowy pomysł na nowe opowiadanie (długości mniej więcej Niggle'a) - obawiam się, że wczoraj w kościele. Człowiek siedzący przy wysokim oknie i widzący losy nie człowieka czy narodu, ale małego kawałka ziemi (mniej więcej wielkości ogrodu) na przestrzeni wieków. Widzi ów skrawek oświetlony, otoczony ścianą mgły, wędrują po nim zwierzęta i ludzie, rosną, giną i zmieniają się rośliny i drzewa. Jednym z wątków byłoby, że rośliny i zwierzęta przechodzą z jednej fantastycznej postaci w inną, lecz ludzie (mimo różnego ubrania) nie zmieniają się wcale. Co pewien czas przez wszystkie epoki, od paleolitu do współczesności, przez tę scenę przechodziłaby para kobiet (albo mężczyzn), mówiąc dokładnie to samo (np. „Nie powinno im się na to pozwolić. Powinni to przerwać". Albo: „Powiedziałam jej, że nie lubię robić zamieszania, ale...")».

Świetny pomysł na opowiadanie. Tolkien opisał go w liście do służącego w RAF syna Christophera 14 maja 1944. Szkoda, że nic z tego nie wyszło. Że nie powstało takie opowiadanie. A mnie kojarzy się ten pomysł z pojęciem "pamięci genetycznej", które przewija się przez twórczość Tolkiena i dostrzegam też ślad takiej pamięci w odtwarzanych przeze mnie losach przodków Profesora... 

I fajne jest też to: "Nagle przyszedł mi do głowy pomysł na nowe opowiadanie - obawiam się, że wczoraj w kościele"...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz