czwartek, 13 lutego 2025

Adam Drogomirecki i odkrycie lokalizacji grobu Nathanaela Wolfa

Nathanael Mathaeus Wolf - portret z profilu,
opracowany i wykonany przez Adama Drogomireckiego w 2018 r.
na podstawie pośmiertnego XVIII-wiecznego portretu z mezzotinty Deischa

Jedną z najciekawszych osobowości osiemnastowiecznego Gdańska był lekarz i astronom, Nathanael Mathaeus Wolf (pisałem o nim w tekście o mało znanym portrecie Mikołaja Kopernika - tutaj). Często o gdańskim uczonym pisze się po polsku jako o Natanielu Mateuszu Wolfie. 

W haśle o doktorze Wolfie w Gedanopedii (tutaj) przeczytamy, że zgodnie z jego wolą po śmierci ciało złożono w szczelnej trumnie wypełnionej roztworem, mającym zapobiec rozkładowi. Pochowany został obok obserwatorium na Biskupiej Górce. Po rozebraniu obserwatorium miejsce pochówku upamiętniono w 1813 nagrobkiem otoczonym kratą. W 1876 grób odkopano sprawdzając (także zgodnie z testamentową wolą zainteresowanego) stan zachowania ciała, stwierdzając jednak wyciek konserwującego płynu z rozpadającej się trumny. Po zdjęciu z czaszki gipsowego odlewu 7 grudnia 1877 dokonano powtórnego pochówku, w trumnie cementowej. Pomnik nagrobny zdemolowano po 1951 (odrywając tablicę i kradnąc łańcuchy, po czym wszystko zakopano tonami ziemi i postawiono na tym jakiś podmurowany garaż), w 2016–2019 odkryto go wraz z płytą inskrypcją. Niestety do dziś sprawa jest w rękach konserwatora zabytków i wydaje się, że wszystko utknęło w miejscu. O odkryciu grobu Wolfa pisano między innymi tutaj.

Ja chciałbym tutaj zwrócić uwagę na rolę mniej znanych badaczy i miłośników Gdańska w takich odkryciach. Dyskusje i "burza mózgów" toczą się na przykład na Forum Dawny Gdańsk. Niejednokrotnie ci mniej znani odkrywcy swoją żmudną pracą pomagają wpaść na właściwe rozwiązanie różnych zagadek. Wśród nich ważną postacią jest Adam Drogomirecki, artysta i twórca znanej okładki Władcy Pierścieni z 1990 (CIA-Books-Svaro), specjalista od historii Gdańska, miłośnik Chodowieckiego, kolekcjoner dawnych rycin. To między innymi on pieczołowicie badając plany i mapy, zwrócił uwagę, że grób Nataniela Wolfa musi się znajdować w miejscu, które ostatecznie okazało się tym właściwym (a warto pamiętać, że wcześniej grób ten próbowano lokować w zupełnie innym miejscu). 

I sprawa bardzo ważna: w serwisie GeoGdansk.pl ukazała się mapa "Gelandeplan" z 1927 roku jako jedna z warstw map historycznych. Tutaj podaję bezpośredni link do ortofotomapy z 2022 roku i nałożonego na nią "Gelandeplanu" (tutaj). Adam Drogomirecki odkrył właśnie, że na tej nowo poznanej mapie grób Nataniela Wolfa jest oznaczony tajemniczym małym kwadracikiem. Lokalizacja zgadza się z odkryciem w roku 2019:

Opisy na mapie - A. Drogomirecki

Poniżej odkryta w 2019 roku tablica z grobu N. M. Wolfa - tego odkrycia nie byłoby między innymi dzięki poszukiwaniom źródłowym takich niezależnych badaczy jak Adam Drogomirecki.


Więcej o odkrywaniu lokalizacji grobu Wolfa już w marcu. A jest to bardzo ciekawa historia. 

poniedziałek, 10 lutego 2025

Gdańscy Tolkienowie '45 | ostatni akord?

Gdańsk w 1945 roku to było morze ruin
(W.M. Wątorski/Archiwum Państwowe Gdańsk)

Niedawno (tutaj) przedstawiłem to, co wiemy o rodzinie ostatnich gdańskich Tolkienów, o rodzinie mistrza stolarskiego Ernsta Tolkiena, który miał swój warsztat przy dawnej Fabryce Karabinów w Gdańsku (patrz niżej ogłoszenie prasowe znalezione przez historyka, p. Jana Daniluka). 
 
Ernst Tolkien, mistrz stolarski
Prace stolarskie i wykończeniowe /
stolarstwo / fabryka mebli (w dawnej Fabryce Karabinów)
 
Mam nowe informacje. Napisałem do gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, a IPN skierował mnie do Muzeum II Wojny Światowej, do pana Waldemara Kowalskiego, gdańskiego historyka, a dawniej dyrektora gdańskiego Aresztu Śledczego. Dostałem od niego ciekawą odpowiedź, która nie rozwiązuje naszej zagadki, ale wyjaśnia, dlaczego rozwiązanie jest trudne. Pozwalam sobie wykorzystać dane z tej korespondencji. Przede wszystkim od opisywanych zdarzeń minęło wiele lat i dzisiaj nie poznamy już wszystkich faktów dotyczących zmarłych w tym czasie więźniów. Wiemy na pewno, że Ernst Tolkien zmarł w gdańskim więzieniu w dniach 9-18 sierpnia 1945 r., a więc w okresie, kiedy śmiertelne żniwo zbierały panujące tam choroby zakaźne (np. tyfus) [zapisy rodzinne mówią jednak o 25 sierpnia 1945 r.]. Niestety, nie zachowały się akta personalne ówczesnych więźniów. Zgodnie z Zarządzeniem Nr 7 Dyrektora CZZK i AŚ z 14 maja 1970 r., skutkującym obniżeniem okresu przechowywania akt osobowych do lat dwudziestu, z początkiem lat 70. wybrakowano przechowywane do tego czasu akta personalne więźniów i przeznaczono je jako surowiec wtórny na makulaturę. Przed ich zniszczeniem, zgodnie z innym pismem Dyrektora CZZK i AŚ w Warszawie z dnia 14 VI 1970 r., z akt przeznaczonych na zniszczenie wyodrębniono akta osób skazanych za przestępstwa o charakterze politycznym lub skazanych na karę śmierci. Przekazano je do Wydziału “C” KW MO w Gdańsku. Akta z 1945 r. niemal w całości przekazano do Świecia. Dowody zdarzeń, dokumenty ludzkich niejednokrotnie tragedii przeznaczono na makulaturę. Dyrektor Zakładów Celulozy i Papieru w Budowie w Świeciu nad Wisłą zawiadamiał 12 marca 1973 r. o wyrażeniu zgody na “przemiał wybrakowanych akt i dokumentacji”. Wśród zachowanych akt więziennych, jakie nie zostały zniszczone i są aktualnie w Archiwum Państwowym w Gdańsku nie ma niestety akt Tolkiena. 

Ale jest jeszcze światełko nadziei. Pan Kowalski obiecał, że przejrzy jeszcze posiadane przez siebie materiały i da mi znać, jeżeli coś znajdzie.
 
Myślę jeszcze o znalezieniu żyjących krewnych Ernsta Tolkiena w Niemczech i USA. Trzymajcie kciuki! 

poniedziałek, 27 stycznia 2025

Mniej znana książka Tolkiena

Pauline Baynes - ilustracja do Ostatniej pieśni Bilba

Za życia Profesora wydano tylko cztery książki opowiadające o Śródziemiu: Hobbita, Władcę Pierścieni, Przygody Toma Bombadila i zbiór pieśni z nutami (na fortepian i z akordami na gitarę - choć kompozytor pisał, że idealne byłoby wykonanie tych utworów na harfie) i komentarzem mitologiczno-lingwistycznym pt. The Road Goes Ever On (wydany najpierw w USA w 1967, a w 1968 w Zjednoczonym Królestwie). W Polsce znamy powszechnie tylko pierwsze trzy książki. Niestety żadne wydawnictwo nie zdecydowało się na publikację A droga biegnie w przód. O samej książce pisałem już tutaj.

Dziś chcę przypomnieć polskim Tolkienistom, że wstęp oraz tekst mitologiczno-lingwistycznego komentarza z tej książki opublikowaliśmy lata temu w Simbelmynë nr 8. Ten numer jest dostępny w naszych archiwach internetowych. Poniżej podajemy link do wersji w PDF, gdzie na stronach 21-34 znajdziecie polski przekład tych istotnych części książki. Jest to moje tłumaczenie. Jest tam też rys biograficzny Donalda Swanna, który skomponował muzykę do wierszy Tolkiena.

J.R.R. Tolkien, A droga biegnie w przód (w Simbelmynë nr 8)

Co ciekawego możemy przeczytać w tej książce Tolkiena o elfach, ich kulturze i językach? Nadspodziewanie wiele! Mamy wiele ciekawych informacji o Galadrieli i Celebornie:

Zapytanie: Sí man i yulma nin enquantuva? oraz ostatnie słowa jej pieśni (tom I, str. 489): "Cóż to za statek będzie, by mnie z powrotem zabrać mógł przez Morze tak rozległe?" świadczą o szczególnej pozycji Galadrieli. Galadriel była ostatnią z rodu książąt i ich książęcych małżonek, którzy poprowadzili zbuntowanych Noldorów na wygnanie do Śródziemia. Po obaleniu Morgotha w końcu Pierwszej Ery jej powrót do Valinoru obłożono zakazem, a sama Galadriel dumnie odrzuciła samą nawet chęć powrotu. Wraz ze swym mężem Celebornem (który był jednym z Sindarów) przekroczyła góry Eredluin i udała się do Eregionu. Niestety, Elfowie Wysokiego Rodu nie potrafią przemóc ani tęsknoty za Morzem, ani nieprzepartej chęci przemierzenia go, tak by znaleźć się ponownie w krainie utraconego szczęścia. Teraz Galadriel uginała się pod ciężarem tego pragnienia. Wkrótce jednak, po upadku Saurona, w nagrodę za wszystko czego dokonała przeciwko niemu, a przede wszystkim za to, że odrzuciła Pierścień, gdy ten znalazł się w jej mocy, zakaz został odsunięty i Galadriel powróciła za Morze – tak jak to opowiedziano pod koniec Władcy Pierścieni.

Końcowe wersy pieśni Galadrieli wyrażają życzenie (czy też nadzieję), że choć sama Galadriel nie może odpłynąć, to niech choć Frodowi zostanie to dane. Nā-i > nai ‘niech się stanie’ wyraża raczej życzenie niż nadzieję. Lepiej przetłumaczyć to jako ‘niech tak się stanie (że odnajdziesz go)’ niż jako ‘być może’.

Z dalszej części komentarza do pieśni Namárië i A Elbereth Gilthoniel dowiemy się na przykład o podobieństwach mitologii Tolkiena do mitologii greckiej:

miruvóre.     Zgodnie z przekazami Eldarów, słowo to pochodzić ma od Valarów; w ich języku określano tak napój rozlewany podczas świątecznych uczt w Valinorze. Sposób wytwarzania tego napoju jak i dokładne znaczenie jego nazwy nie były do końca znane. Wierzyli jednak Eldarowie, że przygotowuje się go z nektaru nieśmiertelnych kwiatów, które rosną w ogrodach Yavanny. [Dla porównania wspomnijmy νέκταρ bogów olimpijskich. Skojarzenie tego słowa z "miodem" zawdzięczamy głównie współczesnym botanikom (choć Eurypides użył sformułowania νέκταρ μελισσαν ‘boski napój pszczół’ jako poetycką parafrazę "miodu"). Przypuszczalna etymologia słowa νέκταρ to 'pogromca śmierci'. Patrz ἀμβροσία ‘nieśmiertelność’ – jako pożywienie bogów.]

Dalej czytamy na przykład o siedzibach elfów i Valarów:

Calaciryo.     Dopełniacz od nazwy Cala-cirya ‘świetlista-przełęcz’ – jest to olbrzymi wąwóz w górach Valinoru, przez który rozlewał się pośród wybrzeży Valinoru, na wschód od Gór, blask Błogosławionego Królestwa bijący od Dwóch Drzew. Tam pierwotnie mieszkała większość Eldarów. Eldarowie zamieszkiwali również wyspę Eressëa ‘samotną’, która leży niedaleko od wybrzeża. Jest jeszcze nazwa Kalakiryan(de) – to część kraju Eldamar (Domu Elfów) u wejścia do wąwozu i w tych okolicach, gdzie blask był najjaśniejszy a ziemia najpiękniejsza. 

Valimar     (także Valmar). Właściwe miasto Valarów, nieopodal wzgórza, na którym stały Dwa Drzewa. Jednak tutaj użyto tej nazwy dla określenia całej krainy Valarów (znaczy ona tyle, co ‘siedziba Valarów’), którą zazwyczaj nazywano Valinor, Valinóre

Przy analizie hymnu A Elbereth Gilthoniel dowiadujemy się więcej szczegółów na temat "kultu" Vardy pośród elfów w Śródziemiu. Jest mowa o elfich pielgrzymkach, o etniczności mieszkańców Rivendell, o anielskiej mocy królewskiej małżonki Manwego itd.:

Język tej pieśni to sindarin, ale w odmianie, której używali Elfowie Wysokiego Rodu (stanowiącey większość mieszkańców Rivendell), naznaczony w odświętnym stylu i w poezji wpływami języka quenejskiego – pierwotnej i właściwej im mowy. Przykładami tych wpływów są tutaj: menel ‘firmament, niebiosa, obszar gwiezdny’; palan- ‘w dal’, a właściwie ‘na zewnątrz, daleko i szeroko’; le, grzecznościowa forma drugiej osoby w liczbie pojedynczej. Tłumaczenie kompletne, respektujące pełne znaczenie poszczególnych wyrazów i wszystkie związane z nimi skojarzenia, byłoby znacznie obszerniejsze. Na przykład silivren przywodzi na myśl Elfowi silmarile i sprawia, że mógłby on sobie wyobrazić gwiazdy jako ciała krystaliczne, z których wnętrza promienieje blask tajemnej mocy [w przypisie do tego fragmentu czytamy zaś: Zarówno silivren jak i silma-ril zawierają nazwę Silma, którą Fëanor nadał krystalicznej substancji, którą wymyślił i którą on tylko potrafił wytwarzać]. Również Fanuilos jest imieniem pełnym ukrytych znaczeń.

Bardzo lubię poniższy fragment. Ukazuje on elfów ze Środziemia jak pobożnych katolików naszego świata; u elfów są hymny do Elbereth i pielgrzymki do Wieżowych Wzórz, a u katolików hymny maryjne i pielgrzymki do Lourdes. Tolkien wyraża też żal, że wielu czytelników i recenzentów nie widzi tych jawnych nawiązań do religii we Władcy Pierścieni:

Jako "boską" czy raczej "anielską" osobę możemy Vardę/Elbereth opisać jako "z niebios spoglądającą w dal" (jak w wezwaniu Sama); dlatego użyto tu imiesłowu współczesnego. Zazwyczaj wyobrażano sobie Vardę i opisywano ją, jak stoi na wysokościach spoglądając w stronę Śródziemia, jak jej oczy przenikają cienie i jak nasłuchuje wołania o pomoc elfów (i ludzi), którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie lub pogrążeni są w smutku. Frodo (tom I, str. 287) i Sam wzywają Elbereth w momentach szczególnego zagrożenia. Elfowie wyśpiewują jej hymny (jakże często pomija się te i inne nawiązania do religii we Władcy Pierścieni).

O elfach z Rivendell możemy powiedzieć, że tęsknie "spoglądają w dal". Tymczasem w hymnie użyto formy palandíriel (imiesłów uprzedni) ‘wpatrzywszy się’ [ang. having gazed afar – przyp. tłum.]. W ten sposób nawiązano do palantíra ze Wzgórz Wieżowych ("Kamienia Elendila"); patrz przypis 2 w Dodatku A, tom III, str. 406. Ten tylko spośród palantíri nastawiono tak, że spoglądać mógł jedynie na zachód, poza Morze. Po upadku Elendila Elfowie Wysokiego Rodu wzięli go z powrotem pod swoją pieczę i nigdy już ludzie nie mogli użyć tego Kamienia, nie zdołano go również uszkodzić.

Elfowie Wysokiego Rodu (ci, którzy nie zamieszkiwali w Przystaniach ani w ich okolicy) co pewien czas wędrowali ku Wzgórzom Wieżowym by spojrzeć na Eressëę (Wyspę Elfów) i na Wybrzeża Valinoru, w pobliżu których leży ta wyspa. Hymn w tomie I na stronie 315, śpiewają elfowie, którzy wrócili już z takiej pielgrzymki.

Niewątpliwie Gildor i jego towarzysze (tom I, rozdział 3), którzy najprawdopodobniej wędrowali na wschód, byli takimi właśnie elfami – żyjącymi w samym Rivendell lub w jego pobliżu, a teraz powracającymi ze Wzgórz Wieżowych po odwiedzeniu palantíra. Podczas takich wizyt elfom dane było niekiedy otrzymać wizję, wyraźną choć odległą, samej Elbereth – majestatycznej postaci w blasku świetlistej bieli, która stoi na górze Oiolosse (sind. Uilos). Dlatego też zwracano się do niej tytułując ją Fanuilos.

Spośród wielu ciekawych mitologiczno-lingwistycznych fragmentów chcę jeszcze przytoczyć ten, który wyjaśnia naturę "ciała" Valarów i mówi o elfach i ludziach jako Dzieciach Bożych (więcej na ten temat przeczytacie też w przetłumaczonej przeze mnie Naturze Śródziemia wydawnictwa Zysk i Ska:

Fanuilos.     Jest to tytuł Elbereth (patrz wyżej), tłumaczony zazwyczaj jako "Śnieżnobiała" (tom II, str. 115) – co nie oddaje właściwego sensu. Fana- to element elficki, przede wszystkim znaczący tyle, co ‘zasłona’. Formy sindarińskiej fân, fan- używano dla opisu chmur unoszących się niczym woal po niebie, przysłaniających słońce lub księżyc albo spoczywających na wzgórzach. 

Tymczasem w języku quenya słowo fana nabrało szczególnego znaczenia. Z racji bliskich kontaktów Elfów Wysokiego Rodu z Valarami termin ten zastosowano dla opisu "zasłon", "ciał", w których Valarowie ukazywali się oczom istot fizycznych. Valarowie sami wcielili się w te ciała. Zazwyczaj przyjmowali kształty ciał elfów (i ludzi). Przybrali te postaci gdy, po swych demiurgicznych pracach, przybyli do Ardy, "Królestwa" i w niej zamieszkali. Uczynili tak z wielkiego pragnienia i miłości do Dzieci Bożych (Erusén), dla których mieli przygotować „królestwo”. Przyszłe postacie elfów i ludzi zostały objawione Valarom, choć ci nie mieli udziału ich w obmyślaniu i stwarzaniu, ani nie znali dokładnego czasu ich pojawienia się na Ziemi. W takich fanar ukazywali się później elfom, a prezentowali się jako osoby o majestatycznej (choć nie gigantycznej) postawie, okryci w szaty wyrażające ich indywidualną naturę i funkcję w świecie. A zatem w języku quenya fana oznaczało promienistą i majestatyczną postać jednego z wielkich Valarów. W sindarinie, szczególnie tym używanym przez Elfów Wysokiego Rodu, nadano identyczny sens słowu fân (fan-) ‘chmura’. Fan-uilos zatem oznaczało ‘świetlistą (anielską) postać, wiecznie białą (jak śnieg)’.

Możemy też dzięki tej książce zrozumieć każde słowo elfickich hymnów. Oto przykład (przedruk z naszego czasopisma Simbelmyne):

Są tam też przykłady pięknej kaligrafii tengwarowej samego Profesora Tolkiena (jak na okładce omawianej książki):

A na zakończenie mojego wpisu zapraszam was na elfią pielgrzymkę do Białych Wież na Emyn Beraid (a przy okazji polecam kanał Places of Middle-earth):

piątek, 17 stycznia 2025

Ostatni gdańscy Tolkienowie | ciąg dalszy

Coraz więcej wiemy o ostatnich Tolkienach w Gdańsku. Niemcy wysiedleni z terenów oddanych po II wojnie światowej Polsce, już w Niemczech w latach 50. wypełniali specjalne karty na temat swojego pochodzenia, adresu, pokrewieństw. Cały zbiór takich kart z Gdańska i okolic jest na FamilySearch (patrz tutaj). Mój kolega Kevin po adresach doszedł do takiej oto karty (mamy też kartę na temat syna Ernsta i Friedy Tolkienów z Gdańska, Heinza Tolkiena, który zmarł w 2002 roku na.... Florydzie w USA; do dziś w ogóle o nim nie wiedziałem!). Oto karta na temat Elfriede (Friedy) Tolkien z Poggenpfuhl nr 59 w Gdańsku (dziś Żabi Krug) i jej zmarłego w gdańskim więzieniu 25 sierpnia 1945 roku męża, Ernsta (całe nazwisko: Ernst Rudolph Tolkien):


Czekam na informacje z gdańskiego IPN i Aresztu Śledczego. Dowiemy się być może, czy Ernst trafił do więzienia za po prostu bycie Niemcem w Gdańsku, czy może za jakąś nieznaną nam działalność nazistowską (daleki kuzyn Ernsta był zbrodniarzem nazistowskim z Rygi - patrz tutaj). Więcej o Ernście i jego gdańskich krewnych we wpisie na blogu (patrz tutaj).

Ostatni gdańscy Tolkienowie na moim wielkim drzewie Tolkienów na Ancestry

Czy ci ostatni gdańscy Tolkienowie są spokrewnieni z naszym J.R.R. Tolkienem? Istnieje nikła nadzieja, albowiem ci opisani wyżej pochodzą z Sambii, a ja nie wykluczyłem pokrewieństwa XVII-wiecznych sołtysów Tolkienów z Sambii z XVII-wiecznymi sołtysami Tolkienami z Natangii (J.R.R. Tolkien wywodzi się bezpośrednio od nich). Niedługo przedstawię kilka nowych argumentów za wywodzeniem Tolkienów z Globuhnen i Krzyżborka w Natangii z wioski Dollkeim na Sambii (przeczytaj o tej teorii tutaj, a także tutaj i tutaj; z tą wioską wiąże się bogata kultura archeologiczna Dollkeim-Kovrovo, a z okolicami piękna historia tłumaczenia na pruski Katechizmu w XVI w.)! 

środa, 15 stycznia 2025

Ślub u elfów

"Faramir and Éowyn at the Houses of Healing"
- artwork by Miriam Ellis (source)
 
Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądał ślub u Elfów Wysokiego Rodu? Te same obyczaje dotyczyły najpewniej też Ludzi Zachodu, Dúnedainów - bo cała ich kultura, światopogląd i obyczaje wzorowane były na elfich. Zobaczcie, jak opisane są oddzielne obrączki zaręczynowe i jak ślubne, na którym palcu noszono taką obrączkę i co było głównym warunkiem dopełnienia się małżeństwa:

W odpowiednim czasie ogłaszano zaręczyny podczas spotkania obu zainteresowanych domów, a narzeczeni wymieniali srebrne obrączki. Według praw Eldarów po zaręczynach musiał upłynąć co najmniej rok – a często upływało i więcej – i w tym czasie zaręczyny można było zerwać, oddając publicznie obrączki, które później przetapiano – nie używano już ich podczas zaręczyn. Tak mówił przepis, lecz prawo zerwania wykorzystywano rzadko, gdyż Eldarowie w tego typu wyborach nieczęsto popełniają błąd. Nie zwodzi ich łatwo własna ich rasa, rzadko ulegają pożądaniom samego ciała, ponieważ duch ich panuje nad ciałem, a z natury są stali i niezmienni.

(...) Po zaręczynach zadaniem narzeczonych było wyznaczyć porę ślubu, po upływie co najmniej jednego roku. Wtedy podczas uczty, znów dzielonej przez dwa domy, zawierano małżeństwo. Na koniec uczty narzeczeni wstawali, a matka panny młodej i ojciec pana młodego łączyli dłonie młodych i błogosławili ich. Błogosławieństwo takie miało uroczystą formę. Nie słyszał go żaden śmiertelnik, lecz Eldarowie mówią, że Varda była powoływana na świadka ślubu przez matkę panny młodej, a Manwë przez ojca pana młodego, co więcej, wymawiano wtedy imię Eru (co przy innych okazjach czyniono rzadko). Narzeczeni przyjmowali z powrotem swe srebrne obrączki (i zachowywali je jako skarb), lecz w zamian wymieniali wąskie obrączki ze złota, noszone na palcu wskazującym prawej dłoni.

Był wśród Noldorów również zwyczaj, że matka panny młodej dawała panu młodemu w darze klejnot na łańcuszku lub na wstędze na szyję, a ojciec pana młodego ofiarowywał podobny dar pannie młodej. Prezenty wręczano czasem przed ucztą. (Zatem dar, jaki Aragorn otrzymał od Galadriel był częściowo darem weselnym i zapowiedzią późniejszego ślubu, jako że Galadriel zastępowała matkę Arwen.) Lecz wszystkie te ceremonie nie były niezbędne przy zawarciu małżeństwa, były one tylko sposobem, w jaki rodzice młodych okazywali im swą miłość, również dzięki nim związek dwojga uważano także za połączenie dwóch domów. Samo małżeństwo dokonywało się poprzez akt złączenia fizycznego – wtedy do końca zawiązywała się nierozerwalna więź. W dniach szczęścia i w czasie pokoju pominięcie przez rodzinę ślubnych ceremonii uważane było za nieobyczajne i stanowiło oznakę wzgardy, lecz w każdym czasie dwoje wolnych Eldarów mogło z własnej wolnej woli zawrzeć ważne małżeństwo bez ceremonii czy świadków (z wyjątkiem wymiany błogosławieństw i wypowiedzenia Imienia) – zawarty w ten sposób związek także był nierozerwalny. W dawnych dniach, w czasach niepokoju, w ucieczkach, w wygnaniu i w wędrówce, takie małżeństwa zawierano często.


[Z "Praw i obyczajów pośród Eldarów" w Historii Śródziemia,
tom X, czyli Pierścień Morgotha, tłumaczyła Adaneth]

sobota, 11 stycznia 2025

Arda to Ziemia, Śródziemia to Eurazja

 
«Mój świat nie jest światem „wymyślonym”, lecz wymyślonym momentem historycznym „Śródziemia” — w którym żyjemy».
 
—J.R.R. Tolkien, list nr 183


Arda nie jest alternatywną rzeczywistością ale jest alternatywną przeszłością naszego świata. Jesteśmy na Ardzie, żyjemy w Siódmej Erze na kontynencie, który nazywa się Śródziemie, a konkretniej żyjemy na wschód od Krain Zachodu, żyjemy tam, gdzie Easterlingowie, bo jesteśmy Easterlingami, których Rohirrimowie nazywali Wendami (stang. Winedas; rekonstrukcja na bazie imienia władcy Eldacara Vinitharii < goc. *Winiþa-harjis, "ten, który walczy z Wendami/Słowianami", czyli u Tolkiena Easterlingami; więcej na ten temat tutaj). 
 
Więcej o "wymyślonym momencie historycznym" Eurazji czyli Śródziemia tutaj. Według obliczeń Profesora Tolkiena koniec Trzeciej Ery i odpłynięcie Bilba i Froda na Najdalszy Zachód miały miejsce około 9400 lat temu.
 
W pewnym sensie nasz dzisiejszy czas jest formą postapo, przeczywistości postapokaliptycznej dla bohaterów książek Tolkiena. Zgodzicie się ze mną?

piątek, 10 stycznia 2025

Trzy imiona, jedno znaczące nazwisko

Pomogłem ostatnio przy świetnym projekcie etymologiczno-graficznym. Kolega prowadzący profil Starkey Comics stworzył taką infografikę na temat etymologii imion i nazwiska Johna Ronalda Reuela Tolkiena. W części dotyczącej jego nazwiska oparł się o moje badania, za co jestem mu bardzo wdzięczny.


Starkey Comics tak opisał swoją grafikę (źródło):
Tolkien był badaczem i znawcą wszelkich etymologii, więc taka infografika wydaje się idealnym sposobem, żeby go uhonorować. Sam Tolkien spekulował, że jego nazwisko pochodzi od niemieckiego przymiotnika tollkühn, oznaczającego "głupio-odważny; brawurowy, lekkomyślny".

Jednak znawca Tolkiena i językoznawca, Ryszard Derdziński przedstawił przekonujące argumenty wywodzące to nazwisko od nazwy pruskiej wsi Tollkeim [dziś Miedowoje w województwie królewieckim - przyp red.] Nazwa tej wsi mogła dosłownie oznaczać "wieś tłumacza", być może nazwana na cześć kogoś, kto tłumaczył [np. w kościele albo urzędzie] język staropruski na niemiecki.

Ponieważ od tego czasu zbadano drzewo genealogiczne Tolkiena, ta etymologia wydaje się znacznie bardziej prawdopodobna niż "brawurowa" sugestia Tolkiena. Etymologia "wieś tłumacza" jest również doskonale dopasowana, biorąc pod uwagę, że Tolkien sam był aktywnym tłumaczem i przedstawił historie swojego legendarium jako „tłumaczenia” fikcyjnej Czerwonej Księgi Marchii Zachodniej, którą w świecie przedstawionym we Władcy Pierścieni przetłumaczono na angielski z języka westron.
Starkey przygotował tę w taki sposób etymologię moich imion Ryszard Igor Derdziński. Znajdziecie ją na moim drugim blogu (zobacz tutaj).

sobota, 12 października 2024

Rozmawiamy o Tolkienie

Ostatnio spotkał mnie niejeden zaszczyt. Jest mi bardzo miło, bo zaproszono mnie do udziału w aż trzech podcastowych rozmowach na różne tolkienowskie tematy (a także pojawiło się hasło o mnie na Wikipedii!). Dwie z tych rozmów są już online (trzecią z Podcastu Pod Zielonym Smokiem dodam niedługo). Zapraszam do posłuchania obszernego wywiadu (trzy i pół godziny na Tolkien Polska - podcast, ale można posłuchać rozdziałami) o historii polskiego fandomu tolkienowskiego, o samej filozofii Tolkiena i o jego genealogii...


Zostałem też zaproszony do Klubu Jagiellońskiego (patrz Szyb Kultury), żeby zmierzyć się z tematem Czy Tolkien może być woke? Moje konserwatywne poglądy miały się zetrzeć z lewicowymi poglądami Patryka Stryjewskiego, autora bloga „Obywatel Stryjewski” o grach RPG i popkulturze. Myślę, że pokazaliśmy, że wychodząc z różnych światopoglądów można się z radością spotkać i znaleźć wzajemne zrozumienie:

Last but not least - pod koniec października 2024 roku ukazał się wywiad ze mną w ramach Podcastu Pod Zielonym Smokiem. Opowiadam tu o językach Tolkiena, funkcjonujących w jego Śródziemiu. Zapraszam do wysłuchania półtoragodzinnej audycji:

poniedziałek, 9 września 2024

Ideał urody elfów i Dúnedainów

W grupie Elendilich na Facebooku zadałem pytanie: "Zastanawiam się, skąd u Tolkiena, z jakich źródeł pozaksiążkowych, wziął się ideał urody elfów i Dúnedainów (czyli post-Númenorejczyków, szlachetnych "Tolkienowskich Atlantydów")?"

Ktoś, kto lubi klimaty Północy, pomyślałby, że u Tolkiena najszlachetniejsi ludzie są wysocy, niebieskoocy i jasnowłosi. Figa z makiem. Są wprawdzie smukli i wysocy, ale oczy mają szare (odmiana niebieskich), cerę bladą i włosy ciemne (czarne lub brązowe). Czy tu chodzi o idealizację wyglądu samego autora, który miał oczy szare, włosy ciemne, cerę jasną, choć nie był bardzo wysoki (1,74 m)? A może ktoś inny ten typ urody zainspirował?

Na blogu coraz więcej wpisów związanych z pojmowaniem przez Tolkiena dziedziczenia cech, fenotypów ludów Śródziemia, "pamięci genetycznej". Związane jest to z moją pracą tłumacza - bardzo mnie inspirują teksty, które przenoszę do naszego rodzimego języka: Utracona droga (z V tomu Historii Śródziemia, czyli HŚ, który właśnie idzie do druku) i Zapiski Klubu Mniemań (IX tom HŚ, który właśnie zacząłem tłumaczyć). Sporo o tym szczególnym wyglądzie "Atlantydów" Ardy rozpisuje się Tolkien właśnie w Utraconej drodze (HŚ V). Bohater opowieści, Alboin Errol w domku nad klifami Kornwalii rozmyśla:

— Ciemny Alboin — szeptał do siebie. — Czy mam w sobie coś z kultury łacińskiej? Chyba nie za wiele. Kocham zachodnie wybrzeża i prawdziwe morze, które nie jest takie jak Morze Śródziemne. Nawet w opowieściach jest inne. Chciałbym, żeby nasze morze nie miało drugiego brzegu. Przecież istnieli ludzie o ciemnych włosach, którzy nie pochodzili z cywilizacji łacińskiej? Choćby Portugalczycy. Zresztą, czym jest kultura łacińska? Jaki lud mieszkał dawno temu w Portugalii, w Hiszpanii, w Irlandii i Brytanii — bardzo dawno, przed przybyciem Rzymian czy Kartagińczyków? Przed wszystkimi najazdami? O czym myślał pierwszy człowiek, który ujrzał zachodnie morze?

Mnie się od razu kojarzy to z atlantyckim typem urody (w antropologii nazywa się ten typ North Atlantid - patrz tutaj), z ciemnowłosymi Celtami i Celtiberami. Kimś takim poza legendarium Tolkiena jest na przykład Thorgal. Ideał jasnego, szarookiego bruneta występuje w The House of the Wolfings Williama Morrisa, w książce, która miała wpływ na wyobraźnię młodego Tolkiena (zobacz tutaj). Kimś takim jest u Tolkiena oczywiście Snop/Sheaf z legend Północy (poznacie go lepiej z V i IX tomu HŚ). Ale pytanie pozostaje otwarte: może czytelnicy mojego bloga pamiętają opisy bohaterów sag, Eddy czy innych opowieści Północy, gdzie występuje jasna cera, szare oczy i ciemne włosy?

Edith czyli Lúthien - fenotyp "North Atlandid"

Elendili są niezawodni. Od razu przypomnieli mi, że przecież ideałem piękna dla Tolkiena była jego żona, Edith. To Edyta była muzą, która zainspirowała pierwsze opowieści o elfach. To w Księdze zaginionych opowieści i potem w kolejnych fazach Silmarillionu jej uroda to uroda najszlachetniejszej elfiej księżniczki - Lúthien Tinúviel. Tolkien w "Dodatku F" do Władcy pisał, że elfowie z reguły mieli jasną cerę, szare oczy i ciemne włosy (z wyjątkiem rodu Finroda) - patrz tutaj.


Aragorn, wybitny Dúnadan, według Tolkiena mierzył prawie 2 m wzrostu
(rys. Katarzyna Chmiel-Gugulska, "Kasiopea")

Jednym z ideałów Dúnadana we Władcy Pierścieni był Faramir - ciemnowłosy, jasnoskóry, szarooki, o wzroście około 1,93 m (o ile był bardzo podobny do Boromira - patrz Natura Śródziemia, s. 261). Przypomnijmy sobie mądrość Faramira ilustrowaną jego cytatami (tutaj). 

Zapraszam was też do lektury mojego wpisu z charakterystyką fenotypową różnych ludów Śródziemia -The Peoples of Middle-earth - a short guide.

Uroda dawnego Númenoru - Faramir
(rys. Katarzyna Chmiel-Gugulska, "Kasiopea")

wtorek, 3 września 2024

Wspólny przodek Tolkiena i Lewisa? Elżbieta II też?

Tolkien jako wędrowny bard w epoce heroicznej wg Deep Dream Generator
(autor: Sławek Miklas z Sagi Dalekiej Północy)

Dzięki Kajowi Małachowskiemu poznałem ciekawą aplikację genealogiczną pn. Roglo (tutaj). Genealogia mówi (a genealogia genetyczna tym mocniej to potwierdza), że każdy człowiek na ziemi jest krewnym innego człowieka. Pytanie tylko: kiedy żył wspólny przodek dwóch badanych osób. Roglo pomaga dojść do tego dzięki tzw. "papierowej genealogii" (czyli zapisom z ksiąg metrykalnych i dawnych dokumentów).

Panowie Ronald i Jack nie mogli o tym wiedzieć. Roglo ten fakt ujawnia. Czy wiecie, że J.R.R. Tolkien i C. S. Lewis mieli wspólnych przodków? I czy wiecie, że łączyły ich aż 31 linie pokrewieństwa. Tutaj na przykład pokrewieństwo poprzez króla Szkocji, Roberta I Bruce'a. Inne linie pokrewieństwa można sprawdzić w Roglo.

Żeby powiększyć, kliknij

Tolkien ma też aż 19 linii pokrewieństwa ze śp. królową Elżbietą II. Tu pierwszy przykład (zawsze pokrewieństwo z angielską szlachtą idzie przez linię Suffieldów, którymi się głębiej zajmę w niedługim czasie). 

Żeby powiększyć, kliknij

Wzmianka o królowej Elżbiecie jest dla tolkienisty ważna, gdy pamiętamy o zdaniu Tolkiena z listów:

Zaczynało się to od ścisłego ojcowsko-synowskiego związku Edwina i Elwina w teraźniejszości i miało się cofnąć do czasów legendarnych za pośrednictwem Eädwine’a i Ælfwine’a z ok. 918 roku po Chr., Audoina i Alboina z legend longobardzkich, a także opowieści z basenu Morza Północnego, związanych z pojawieniem się w łodziach (a później odpłynięciem w łodziach pogrzebowych) bohaterów zboża i kultury, przodków królewskich rodów. W  jednym z  nich, o  imieniu Sheaf [Snop] lub Shield Sheafing [Tarcza z  rodu Snopa], można się dopatrzyć jednego z odległych przodków naszej obecnej królowej.

Chodzi o ród królewski Scyldingów, o którym na przykład tutaj pisze obszernie angielska Wikipedia. Właśnie przez bardzo dalekie pokrewieństwo z Windsorami i Bruce'ami Tolkien mógłby wywieść swoje pokrewieństwo ze swoim ulubionym bohaterem, Sheafem/Snopem (więcej o nim w najnowszym tomie Historii Śródziemia, w Utraconej drodze, który dla Was przetłumaczyłem na polski). Ten smętek, pruski bóg Kurko ("Snop") podnosi ze zdziwienia swoją boską brew...

A jeżeli mówimy o genealogii genetycznej, to chcę przypomnieć Wam wyniki badań kuzynów Profesora Tolkiena, w tym przede wszystkim Erica Tolkiena, który wykonał pełne sekwencjonowanie genomu w firmie FamilyTreeDNA (przeczytaj o tym tutaj i tutaj). Męska linia Tolkienów nosi mutację R-Y42738 (jest to podgałąź dużej indoeuropejskiej haplogrupy R1a). Przez niezwykły zbieg okoliczności tę samą mutację nosi mój męski ród Derdzińskich (wywodzący się od najdawniejszego znanego nam przodka, zagrodnika Bartka Derdy urodzonego ok. 1680 roku w Budach Łańcuckich na pobudnickiej, wydartej puszczy roli). I tak sobie Derdowie-Derdzińscy żyją na jednej gałązce drzewa genealogicznego ludzkości z Tolkienami (choć dziś zauważyłem, że ktoś do nas dołączył - szczegóły wkrótce). 

Według wiodących aplikacji i ich algorytmów nasz wspólny przodek żył ok. 500 r. przed naszą erą w epoce żelaza, choć np. wg theYtree żył on około roku 670 naszej ery, gdy na przykład książę Ælfwine został królem Deiry w Anglii. I tu żarcik: może Tolkien i ja pochodzimy od Ælfwine'a z Deiry, a moje pierwotne nazwisko (Derda > Derdziński) to nieudolna słowiańska adaptacja nazwy deirańskiej krainy w Anglii? Koniec żartu...

Po co badać geny Tolkiena? Bynajmniej nie po to, żeby dowodzić "polskości" Tolkiena (słyszałem takie zarzuty). Ponieważ badania archiwalne dowiodły, że Tolkien wywodzi się od wolnych Prusów (Bałtów) z Natangii, zbadanie Y-DNA tej linii odsłania nam część historii i dziedzictwa zaginionego narodu europejskiego, który w średniowieczu częściowo został wymordowany, a częściowo uległ germanizacji i polonizacji. Haplogrupa R-Y42738 jest w tej chwili jedyną pewną i znaną haplogrupą dawnych Prusów. Mam nadzieję, że badania prof. Kułakowa z Rosji (który próbuje dokonać sekwencjonowania materiału DNA z pruskich pochówków na Sambii) poszerzą tę naszą wiedzę. Więcej o genealogii i genetyce Tolkienów znajdziesz w moim tekście: Tolkien Ancestry | podsumowanie badań.

Źródło: FamilyTreeDNA

English Summary:

According to Roglo Tolkien has as many as 19 lines of kinship with Queen Elizabeth II. Here is the first example (kinship with English nobility always runs through the Suffield line). J.R.R. Tolkien and C. S. Lewis were connected by as many as 31 lines of kinship. Here, for example, kinship through the King of Scotland, Robert the Bruce. Tolkien was related to the nobility and royalty of the North through the Suffield family.