niedziela, 24 maja 2020

Mistycyzm ukryty w słowie
Tolkien o określeniu Boga i świętości

Przedstawiam treść fascynującego listu J. R. R. Tolkiena. Tłumaczyła Agnieszka Sylwanowicz (plus moje korekty lingwistyczne). A przy okazji chciałbym Wam pokazać grafikę i animację niezwykłego chrześcijańskiego artysty, Full of Eyes.

1 Kor 1,21 - rys. Full of Eyes

209. Z listu do Roberta Murraya SJ z 4 maja 1958

[Murray napisał do Tolkiena z prośbą, czy mógłby go "pomęczyć" o "święte" słowa. Chciał poznać poglądy Tolkiena na pierwotne znaczenie i związki między różnymi wyrazami znaczącymi "święty" w językach indoeuropejskich.]

 

Problemy związane z "pierwotnym" znaczeniem słów (czy też rodzin formalnie powiązanych słów) są fascynujące, by nie rzec pociągające, choć niekoniecznie jest to zdrowe uczucie! Często zastanawiam się, jaką przez takie śledztwo osiągamy korzyść (poza historyczną wiedzą czy też przebłyskami wiedzy, co kiedyś znaczyły słowa i jak się zmieniły - na ile potrafimy to sprawdzić). Właściwie nie można uniknąć błędnego koła odkrywania poprzez historie - czy też domniemane historie - wyrazów "pierwotnych" znaczeń i skojarzeń, a następnie posługiwania się nimi do śledzenia historii znaczeń. Czyż nie można omówić obecnego znaczenia (na przykład) "świętości" bez odnoszenia się do historii znaczenia form wyrazowych obecnie używanych w tym kontekście? Odwrotność takiego postępowania byłaby raczej podobna do opisu jakiegoś miejsca (czy etapu podróży) w kategoriach różnych tras, którymi można tam dotrzeć, chociaż samo miejsce istnieje zupełnie niezależnie od tych tras, prostych lub bardziej okrężnych. 

 

W każdym razie w badaniach historycznych mamy do czynienia jednocześnie z dwiema zmiennymi, które znajdują się w ruchu i są zasadniczo odrębne, nawet jeśli "przypadkiem" mają na siebie wpływ - znaczenia i skojarzenia znaczeń to jedno, a formy słów to drugie; ich zmiany są niezależne. Forma słowa może przejść cały cykl zmian, aż staje się fonetycznie rozpoznawalna, bez wymiernej zmiany znaczenia; a z kolei w każdej chwili może się zmienić znaczenie słowa bez żadnej zmiany fonetycznej. Zupełnie nagle* (jeśli chodzi o dowody) słowo yelp ['skamleć, skowyczeć'], które oznaczało 'mówić dumnie' i było stosowane do szczególnie uroczystych przysiąg (kiedy np. rycerz ślubował dokonać jakiegoś niebezpiecznego czynu), straciło nagle to znaczenie i zaczęło określać dźwięki wydawane przez lisy czy psy! Dlaczego? W każdym razie nie z powodu jakichś zmian w poglądach na przechwałki czy zwierzęta! Od όδοντ do tooth ['ząb'] jest długa droga, lecz zmiany formy niewiele zmieniły znaczenie (ani tine ['ząb', np. wideł], odpowiednik dent-, nie przesunął się zbyt daleko)**. 

 

Nie znamy "pierwotnego" znaczenia żadnego wyrazu, a tym bardziej znaczenia jego podstawowego elementu (to znaczy części wspólnej lub pozornie wspólnej z innymi spokrewnionymi wyrazami: kiedyś nazywała się ona "źródłosłowem"); zawsze bowiem istnieje zaginiona przeszłość. Tak więc nie znamy pierwotnego znaczenia θεός czy deus, czy god ['bóg']. Możemy oczywiście snuć domysły na temat utworzenia tych trzech zupełnie oddzielnych słów, a potem usiłować uogólnić ich podstawowe znaczenie, odwołując się do znaczeń słów pokrewnych - ale nie sądzę, żebyśmy się w ten sposób bardziej zbliżyli do pojęcia 'boga' w jakimkolwiek punkcie któregokolwiek z języków posługujących się tymi słowami. To dziwne, że angielskie słowa dizzy (dawn. dysig) i giddy (dawn. gydig) wydają się spokrewnione odpowiednio z θεός i god. Po angielsku znaczyły kiedyś 'irracjonalny', a teraz 'zawrotny', 'cierpiący na zawroty głowy', ale niewielka to pomoc (oprócz powodu do refleksji, że minęło wiele czasu, zanim θεός czy god otrzymały swoje formy i znaczenia, i że w czasach, gdy nikt nie prowadził kronik, mogły zajść równie dziwne zmiany). Możemy się oczywiście domyślać, że mamy do czynienia z odległym skutkiem pierwotnych poglądów na temat "inspiracji" (w XVIII w. "entuzjasta" był tym, kogo dawny Anglosas nazwałby dysiga!). To chyba jednak nie jest zbyt przydatne dla teologii? Stoimy przed niekończącymi się drobnymi analogiami do tajemnicy wcielenia. Czyż pojęcie boga nie jest w ostatecznym rozrachunku całkowicie niezależne od sposobu, w jaki zrodziło się słowo na jego oznaczenie***? Czy to poprzez rdzeń dh(e)wes (który wydaje się odnosić zasadniczo do poruszenia i ekscytacji); czy poprzez d(e)jew (który wydaje się odnosić zasadniczo do jasności [szczeg[ólnie] nieba); czy też może (to tylko domysł) przez ghew 'płakać' - god był pierwotnie rodzaju nijakiego i miał "oznaczać" 'to, co jest wzywane: dawny imiesłów czasu przeszłego. Możliwe, że [było to] słowo tabu. Stare słowo deiwos (z którego wywodzi się divus, deus) zachowało się tylko w słowie Tuesday ['wtorek']****. 

 

Jeśli filolog starej daty (taki jak ja) ma zająć się takim słowem, jak święty, to najpierw przygląda się historii jego formy. Posługując się zasadami wypracowanymi z wielkim trudem (i moim zdaniem z pewnością obowiązującymi w pewnych granicach*****), powie, z czym prawdopodobnie jest ona formalnie spokrewniona. Nie uda mu się jednak zupełnie uciec z ruchomych piasków semantyki. Zanim zaproponuje jakieś pokrewieństwo (które stanowi prawdziwe historyczne ogniwo zmiany) między wyrazem święty oraz innymi wyrazami w tym samym języku (lub w innych uznawanych za pokrewne angielskiemu), będzie chciał poznać i możliwe pokrewieństwo fonologiczne, i jakieś możliwe pokrewieństwo znaczenia. I cały czas będzie miał niepokojącą świadomość dwóch rzeczy znanych z lingwistycznego doświadczenia: (1) że chyba zawsze istniały homofony, czyli dwa (lub więcej) fonetycznie nieodróżnialne elementy, mające odmienne znaczenia, będące zatem „różnymi słowami"******, jak indoeuropejskie tematy wyrazowemen, 'sterczeć', imen, 'myśleć', oraz (2) że zmiana semantyczna jest czasami gwałtowna i mogła mieć miejsce w mrocznej przeszłości, nie zostawiając na to żadnych dowodów. Na przykład formalna ekwiwalencjasequ w greckim ἑπομαι oraz w łacińskim sequor (a także w innych językach), które to słowa oznaczają 'iść za, następować', jest identyczna z germańskim sekʷ - tematem czasownika: ale tutaj znaczy to 'widzieć'. Co ma większą wagę: forma czy znaczenie? Filolog nie może podjąć ostatecznej decyzji na podstawie dowodów, chociaż grzebiąc po amatorsku w semantyce, może nieco uprawdopodobnić przeskok znaczeniowy, odwołując się do zastosowań słowa 'następować' = 'rozumieć' oraz do faktu, że indoeuropejskie słowa na określenie 'widzieć' (jak w gruncie rzeczy nasze see) często mają znaczenie - lub te same podstawy słowotwórcze - co 'wiedzieć', 'rozumieć'. (To jest szczególnie prawdziwe w odniesieniu do podstawy √WID: łacińskie video ma swój dokładny odpowiednik w staroang. witian, 'stróżować, pilnować'; lecz φοἰδα (= łacińskie vidi) to w staroangielskim wāt, 'wot', I know' ['wiem']. Jeśli jednak znajdzie germańskie salwo- (nasze sallow [„żółtawy, ziemisty” i łacińskie salvus (saluos), to prawdopodobnie orzeknie, iż nie ma powiązania między 'brudnożółtym' i 'całym i zdrowym'. A zatem że albo coś jest nie tak z tym fonologicznym równaniem, albo ma do czynienia z homofonami. (Zawsze istnieje też możliwość, że albo sallow, albo salvus nie wywodzą się ze wspólnej starożytności - słowa można wymyślać lub zapożyczać, a w każdym wypadku mogą one bardzo przypominać jakieś starsze wyrazy), formalnym ekwiwalentem (jedynym znanym) naszej harfy jest łacińska corbis. (Romańska arpa etc. są zapożyczone z germańskiego). Zanim nasz biedny filolog zdecyduje, czy jest możliwy związek między 'harfami' i 'koszykami', będzie musiał wezwać na pomoc jakiegoś specjalistę od archeologii - zakładając, że germańskie harpō zawsze znaczyło 'harfa', a corbis zawsze znaczyło 'wiklinowy kosz'! Corbīta to statek o obłym kadłubie.
_________________________

* Tuż po 1400 r. po Chr.

** Ale i tak nie znamy pierwotnego znaczenia tooth. Czy wyraz ten znaczył 'szpic, ostre zakończenie', czy (jak domyślają się niektórzy) był to w rzeczywistości imiesłów rdzenia ED eat ['jeść'], to znaczy wyraz funkcjonalny, a nie obrazowy?

*** Ponieważ pojedyncze słowo w ludzkim języku (w przeciwieństwie do języka entów!) jest znakiem stenograficznym, znakiem konwencjonalnym. Fakt, że zostało wyprowadzone z jednego aspektu, nawet jeśli zostanie udowodniony, nie dowodzi, że w umysłach użytkowników tego konwencjonalnego znaku nie istniały na równych prawach inne aspekty. Ostatecznie λὁγος [logos, gr. 'słowo'] jest niezależne od verbum.

**** Nie wiemy jednak, w jaki sposób Tiw (= díwus) stal się 'imieniem' zrównanym w interpretatio romana z Marsem. Może to kolejne zastąpienie terminem ogólnym (boskość) 'prawdziwego imienia'. Forma liczby mnogiej tíwar w poezji staronordyjskiej wciąż znaczy 'bogowie'.

***** To znaczy: odnoszą się one do niezakłóconych norm zwyczajowej zmiany (jak proste wypowiedzi o działaniu mrozu [na szybę]), lecz w zasady można ingerować - wzory na danej szybie są praktycznie nieprzewidywalne, chociaż wierzymy, że gdybyśmy znali absolutnie wszystkie okoliczności, byłoby inaczej.

******
Rozumie to w ten sposób, że nie są związane poprzez jakąś zaginioną zmianę semantyczną; ale jak może być tego pewien?

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz