Pokazywanie postów oznaczonych etykietą slow food. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą slow food. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 kwietnia 2020

Dołączyłem do PATRONITE!



Oto strona, którą chciałbym Ci dziś polecić 

Moi drodzy Przyjaciele, Znajomi, Rodzino, Sympatycy, Hobbici, Elfy i Krasnoludy i inne Wolne Ludy! Od dziś dołączam do Patronite

Co to jest Patronite? Patronite łączy Autorów z osobami, które chcą wesprzeć ich pasję nie tylko dobrym słowem, ale i finansowo. Patroni wpłacają regularne, comiesięczne kwoty na konto Autorów, a Ci mogą je wykorzystać na potrzeby swojej działalności. Autorzy zyskują możliwość rozwoju, a Patroni – dostęp do wyjątkowych nagród, a także bezcenną świadomość realnego wspierania pasji innych!

Dlaczego dołączyłem? Od lat każdą wolną chwilę przeznaczam na wyjazdy do archiwów, bibliotek, od lat z pasją zbieram i badam źródła, już bardzo długo staram się dzielić z Wami najświeższymi ustaleniami moich genealogicznych śledztw spod znaku #TolkienAncestry i ogólnej tolkienistyki. Czas wkroczyć na kolejny poziom, czyli czas zdobyć fundusze na sfinalizowanie prac: wydanie albumu z pracami graficznymi oraz napisanie i wydanie książki o przodkach Profesora Tolkiena.

Jak pomogą mi Wasze wpłaty? Świat wokół nas bardzo się zmienił. Upada stare, trzeba być otwartym na nowe. Żeby kontynuować moją pracę, przyjmę z wdzięcznością Waszą pomoc finansową. Może dzięki Patronite razem z Wami zrealizuję działania, które nie były wcześniej możliwe? Teraz Wy możecie dodać mi energii do dalszej pracy Tolkienowskiego Indiany Jonesa!

piątek, 1 lipca 2016

Stan sprawności (czerwiec 2016)

Od roku, mniej lub bardziej regularnie korzystam z treningu personalnego u mojej dobrej koleżanki z dawnego Iandê Capoeira. To trening, który w połączeniu z dietą przepisaną mi przez specjalistkę w Vitaline daje coraz lepsze wyniki. O Natalii "Foce", trenerce personalnej, pisałem tutaj. O diecie tutaj. W czerwcu miałem okazję sprawdzić swoje umiejętności na początku i na końcu cyklu ośmiu regularnych treningów pod okiem Foki. Oto wyniki. Wszystko udało się poprawić:

W ramach podsumowania... Mam 42 lata i raczej marną sportową przeszłość. Na dziś dzień moje możliwości to (6 ćwiczeń z przerwą minutową między nimi):

20 burpeesów (było 16) / w ciągu 1 min.
50 pompek (było 40) / w ciągu 1 min.
37 brzuszków (było 31) / w ciągu 1 min.
47 przysiadów z podciągnięciem na TRX (było 26) / w ciągu 1 min.


seria wyciskania na ławeczce z 1 min. przerwy między kolejnymi etapami: 10 x 10 kg, 10 x 30 kg, 10 x 40 kg, 5 x 45 kg (brak postępu)

zarzut-podrzut dwóch kettli: 15 x 4 kg (x2), 15 x 6 kg (x2), 15 x 8 kg (x2), 11 x 12 kg (x2) (postęp, bo dwa i pół tygodnia temu było po 10 powtórzeń)

A jakie są Wasze wyniki?

Dodatkowo jest spadek masy (91 kg > 89 kg), spadek obwodu w pasie (102 cm > 99 cm), wzrost obwodu klatki piersiowej (108 cm > 109 cm). Obwód bicepsa się zmniejszył, ale to widoczny efekt zmniejszenia się grubości tkanki tłuszczowej. Bicepsy się też wyraźnie do siebie upodobniły (zawsze miałem większy biceps prawy):

Prawy biceps: luz 35 cm > 33 cm; napięty 36,5 cm > 35,5 cm
Lewy biceps: luz 34,5 > 33,5 cm; napięty 35 cm > 35,5 cm

Kolejna regularna seria 8 treningów będzie miała miejsce w drugiej połowie lipca.

Metamorfoza 2005-2016

Rolki dobre na wszystko

Biceps rośnie

wtorek, 21 czerwca 2016

sobota, 2 stycznia 2016

Twoja Trenerka Personalna w 2016!

Fot. Elżbieta Musialik
 
Natalia jest moją trenerką od prawie pięciu lat. To ona pomagała mi stawiać pierwsze kroki w capoeirze. To ona nie pozwalała na wątpliwości i rezygnację. Dziś jest moją trenerką personalną. Współpracujemy na siłowni od początku lata '15. Inspirująca dziewczyna, która świetnie motywuje, która umie przeprowadzić urozmaicony trening. Są efekty. W roku 2016 będę kontynuował tę współpracę. Polecam taki trening i Tobie.

Tutaj znajdziesz więcej informacji na temat treningów z Natalią "Focą" Panek. Do zobaczenia na siłowni!


środa, 28 stycznia 2015

Krem brokułowy według Gwiazdeczki

Jadłem wczoraj u Justy, mojej camará Gwiazdeczki (Estrelinhaaaa!), przepyszny krem brokułowy z grzankami i słonecznikiem. I postanowiłem zabrać się sam po raz pierwszy w życiu za własną zupkę. Mam właśnie przepis Justynki, mam książkę Jamiego Olivera pt. Każdy może gotować i zabieram się do pracy.

1. Gotujesz jarzyny - co akurat masz i lubisz. Na przykład brokuła, marchewki, pietruszkę, por, seler. Można dodać troszeczkę soli. Gotujemy aż wszystko zmięknie.

2. Odcedzasz i dodajesz troszkę mleka, żeby warzywa się z nim podgotowały.

3. Następnie wrzucasz po kolei do blendera warzywa, dodajesz kostke albo 1,5 rosołku z kurczaka z Knorra (lub innego knura); do tego pieprz ziołowy, zioła prowansalskie; można też trochę papryki czerwonej, czosnek granulowany. I robisz krem.

4. Do gotowego kremu dosypujesz ziarna słonecznika, który może być trochę podpieczony na patelni. Mogą być też grzanki.

Dodałem imbir i pali, bardzo pali. Ale jest pysznie i bardzo zdrowo!


Smacznego!

wtorek, 20 stycznia 2015

Hamburger Doskonały

Każdy może gotować! Przekonuje o tym mój kulinarny guru, Jamie Oliver. Wracamy do jego książki, która nosi taki sam tytuł, jak pierwsze zdanie mojego blogowego wpisu i zajmiemy się dzisiaj wypróbowanym już przeze mnie super przepisem na "Hamburgera Doskonałego".

Jamie w swoich książkach prosi, żeby jego przepisy przekazywać dalej. Tak też i czynię. Ale wpierw etymologia. Musi być etymologia! 
HAMBURGER pojawia się w języku angielskim już w pierwszym dziesięcioleciu XVII wieku, ale dotyczy wpierw 'hamburczyka, kogoś urodzonego w Hamburgu'. Mięsna potrawa o tej nazwie pojawia się w Anglii dopiero w 1884. Jest to po prostu "stek hamburski", ale nie wiemy dzisiaj, jakie szczególne więzy łączyły go z północnoniemieckim miastem. W USA Hamburg to główny port, z którego do Ameryki przybywają imigranci. Od 1912 hamburger to "grillowany płaski kawałek mięsa hamburgerowego w bułce". Od 1939 spotykamy skróconą nazwę burger itd.
Przepis Jamiego Olivera wykorzystałem już na moich 40. urodzinach i podczas ostatniego Sylwestra. Mam nadzieję, że smakowało gościom (bo mnie bardzo). Oto składniki (u Jamiego warto wykonywać wszystko dokładnie wg przepisu, bo on naprawdę wszystko ma przemyślane). Potrawa jest kaloryczna, ale pamiętając o moich zasadach dietetycznych, robiąc Hamburgera Doskonałego w niedzielę lub święto, jesteś całkowicie rozgrzeszony/rozgrzeszona:


6 porcji

(wszystkie składniki kupowałem w LIDL-u)

12 krakersów
8 gałązek natki pietruszki
2 czubate łyżeczki musztardy Dijon
500 g dobrej jakości mięsa mielonego wołowego
(jak się pomyliłem i kupiłem wieprzowinę, to też było smaczne)
1 duże jajko, najlepiej z hodowli naturalnej lub ekologicznej
sól morska i świeżo zmielony pieprz
oliwa
1 sałata rzymska lub masłowa
3 pomidory
1 czerwona cebula
3-4 korniszony
6 bułek hamburgerowych

opcjonalnie: 6 plasterków serca cheddar (w LIDL-u jest ok)

Przygotowanie hamburgerów

Pokrusz drobniutko krakersy (Jamie robi to w ściereczce uderzając o blat, a ja w moździerzu tłuczkiem), a następnie wsyp do dużej miski. Posiekaj drobno (przyda się nóż szefa kuchni!) pietruszkę, w tym łodyżki. Do miski wrzuć pietruszkę, musztardę i mięso. Wbij jajko i dodaj sporą szczyptę soli i pieprzu. Czystymi dłońmi ugnieć wszystko i wymieszaj! Podziel na 6 porcji (ale dla miłośników liczenia kalorii możesz z tej ilości mięsa zrobić nawet 8-10 porcji) i uformuj z każdej z nich okrągły kotlet o grubości ok. 2 cm. Skrop mięso oliwą, przełóż na talerz i wstaw do lodówki do momentu, w którym będziesz ich potrzebował (kotlety muszą trochę stężeć, musi zajść kilka procesów chemicznych). 

Smażenie hamburgerów

Proszę wyciągnąć patelnię do grlillowania! (ha ha, nie masz jeszcze takiej? Zdrowo tolknięty człowiek musi mieć patelnię do grillowania!). Postaw ją na 4 minuty (ale musi być czysta, bo jeżeli było na niej troszeczkę tłuszczu z poprzedniego grillowania, będziesz mieć całe mieszkanie w dymie, jak ja ostatnim razem). Teraz zmniejsz ogień. Na patelni połóż kotlety i delikatnie przyciśnij je łopatką, aby zaskwierczały i dokładnie przywarły do patelni. Czujesz zapach? Smaż 3-4 minuty z każdej strony. 

Podawanie hamburgerów

Umyj i wysusz liście sałaty, porwij te większe. Pokrój pomidory w plasterki. Obierz czerwoną cebulę i pokrój na cienkie plasterki. Pokrój korniszony wzdłuż tak cienko, jak tylko potrafisz. Wszystkie składniki ułóż na półmisku i postaw na stole razem z talerzami, sztućcami, keczupem (ja się bez niego obywam) i napojami (piwko pszeniczne albo woda z cytryną - wywal coca-colę do śmieci!). Połóż kotlety na inny talerz i przetrzyj patelnie (ostrożnie!) ręcznikiem. Połóż teraz na niej przekrojone bułki i delikatnie je przypiecz. Do tego dania świetnie smakuje siekana sałatka z awokado i ogórka (dam Wam kiedyś przepis). 


Przepis wg książki Jamiego Olivera, Każdy może gotować, str. 146


niedziela, 7 grudnia 2014

Każdy dzień jest tą wyjątkową okazją

W drodze do Pilchowic (wycieczka inspirowana czytanym Drachem Sz. Twardocha)

"Dzisiaj mamy wyższe budynki i szersze drogi, ale niższą wytrzymałość i węższe horyzonty. Więcej wydajemy, lecz mniej się cieszymy. Mamy większe domy, ale mniejsze rodziny. Mamy więcej udogodnień, ale mamy mniej czasu. Więcej wiemy, ale mniej rozumiemy. Mamy więcej lekarstw, ale mniej zdrowia.
Powiększyliśmy to co posiadamy, ale pomniejszyliśmy nasze wartości. Mówimy dużo, kochamy mało, nienawidzimy zbyt często.
Pojechaliśmy na Księżyc i z powrotem, ale trudno nam iść na drugą stronę ulicy i poznać naszych sąsiadów. Zdobywamy kosmos, ale trudno nam dotrzeć do naszego własnego wnętrza.
Mamy wyższe zarobki, ale mniejsze wartości moralne. Żyjemy w czasach większych swobód, ale mniejszych przyjemności. Mamy dużo jedzenia, ale mało wartości odżywczych. Żyjemy w czasach, kiedy potrzeba dwóch pensji na utrzymanie rodziny, ale liczba rozwodów wzrasta. Żyjemy w czasach pięknych domów, ale ... więcej domów jest rozbitych.
Dlatego proponuję, od dzisiaj:
Nie trzymaj niczego na wyjątkową okazję, ponieważ każdy dzień jest tą wyjątkową okazją. Szukaj wiedzy, czytaj więcej, usiądź przed domem i podziwiaj widoki, nie myśląc o swoich potrzebach.
Spędzaj więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi, jedz ulubione potrawy, odwiedzaj miejsca, które kochasz. Życie jest łańcuchem momentów przyjemności, a nie tylko walką o przeżycie. Nie zostawiaj swoich najlepszych perfum na lepszą okazję. Używaj ich, kiedy tylko masz na to ochotę. Usuń ze swojego słownika takie wyrażenia jak: "któregoś dnia" lub "kiedyś". Napisz ten list, który miałeś "kiedyś" napisać. Powiedz swojej rodzinie i przyjaciołom, jak bardzo ich kochasz. Nie odkładaj niczego, co przynosi uśmiech i zadowolenie.
Każdy dzień, każda godzina, każda minuta jest wyjątkowa
I nie zdajesz sobie z tego sprawy, dopóki nie będzie to Twoja ostatnia minuta. Jeżeli jesteś zbyt zajęty, aby podzielić się tym z kimś kogo kochasz i mówisz teraz sobie "powiem to kiedy indziej”, to pomyśl tylko, że to "kiedy indziej" może już nigdy nie nadejść...".
 Michel Quoist

poniedziałek, 20 października 2014

Cappuccino to nie café


Ja najczęściej piję cappuccino. Przywiozłem niedawno z Anglii pyszną ILLY MOKA. Pamiętaj, że szczególnie we Włoszech nazwa café odnosi się do espresso, a espresso to nie jest odpowiednik polskiej 'kawy z ekspresu' (generalnie każda kawa tam jest z ekspresu). Cappuccino ma więcej mlecznej piany niż latte. I cappuccino to nie jest café cappuccino. Mogą cię zapytać: "No ok, to chcesz café czy cappuccino?".

piątek, 19 września 2014

Minimalizm po polsku

«Minimalizm nie polega na leczeniu frustracji związanej z nieposiadaniem czy posiadaniem mniej niż inni, na tłumaczeniu sobie, że choć nie mogę mieć tyle, ile chcę, to całkiem mi z tym dobrze, bo jestem minimalistką. Minimalizm rozprawia się z tą frustracją inaczej: zamiast ja leczyć, pomaga się jej pozbyć dzięki zmianie sposobu patrzenia na świat. Pomaga przestać oceniać rzeczywistość w kategoriach posiadania, a zacząć widzieć ją w kategoriach bycia i przeżywania. Nie trzeba odrzucać pracy, konsumpcji i tych wszystkich drobiazgów, które składają się na nasze dni. Wystarczy nauczyć się układać te puzzle w ładniejszą układankę niż do tej pory. Bez rewolucyjnych zmian. Bez radykalizmu. Bez popadania w skrajności, rzucania pracy, wprowadzania się na odludzie, pozbywania się całego dobytku. Małymi krokami przez codzienne decyzje poprawiać jakość swojej egzystencji. Pomimo bagażu długów i niefortunnych decyzji, niemal dożywotniego związku z kredytodawcą, upierdliwego szefa i nawracających migren nauczyć się cieszyć życiem takim, jakie jest. Tam, gdzie jest. Na Śląsku czy na Lubelszczyźnie, w Nowej Hucie czy Wólce Dolnej, w Pacanowie czy Kłaju.»

Więcej tutaj.

wtorek, 20 maja 2014

Nie zabijaj... swojego ciała!

Ja radzę po prostu jak najwięcej regularnych ćwiczeń fizycznych (a polecam zajęcia capoeiry, która jest doskonałym treningiem aerobowym, siłowym i świetnym ćwiczeniem naciągu). A to moja prasówka na temat zdrowego życia. Prasówka z czasopism, które przywiozłem z wycieczek do Anglii:



Jedz wołowinę, unikaj złamanego serca, używaj jak najmniej auta i tv, oglądaj horrory, jedz płatki na śniadanie, zażywaj aspirynę, jedz jabłka, jeżeli uprawiasz seks, rób to co najmniej dwa razy w tygodniu, śmiej się jak najwięcej, unikaj soli, pij kawę, pij wino Chablais, jedz śniadania, na siłowni wybieraj "wiosło", trzymaj ukochaną osobę za rękę (to obniża ciśnienie!), unikaj zakopconych papierochami miejsc... (Men's Health, czerwiec 2014, artykuł o tym, jak uniknąć chorób serca)

Noś wygodne buty, jedz prawdziwe jedzenie (np. z targu), pij kofeinową kawusię, porzuć suplementy, dorób się dzieci, rozciągaj swoje ciało (capoeira, joga!), uśmiechaj się, pij wino do kolacji, jedz więcej małych posiłków, ogranicz opalanie się, nie pal, nigdy nie pomijaj śniadania, jedz więcej ryb zimnowodnych, uprawiaj ogródek, spraw sobie psiego przyjaciela, zażywaj aspiryny dla dzieci! (WIRED, February 2014, porady doktora Davida Agusa)

środa, 29 stycznia 2014

Moka i jej moc

Po co kupować drogie ekspresy do kawy, które kosztują tysiące złotych, gdy prostym, niewiele miejsca zajmującym dodatkiem do twojej kuchni może być kawiarka typu moka, czyli makinetka (od włoskiego macchinetta del caffè 'maszynka do kawy'). Makinetkę wymyślił i opatentował w 1933 Włoch, Luigi De Ponti dla firmy pana Alfonso Bialettiego. I do dziś firma Bialetti przoduje w produkcji tych jakże popularnych we Włoszech maszynek do kawy. Makinetka wykonana jest ze stopu stali lub aluminium (z doświadczenia widzę, że te ze stopu stali są lepsze, lepiej się rozgrzewają i lepiej doparzają kawę). Kawa z makinetki jest niezwykle aromatyczna, co potwierdzą odwiedzający mnie miłośnicy dobrej kawy (polecam tanią kawę z LIDL-a, która nazywa się "Espresso 100% Arabica" firmy Bellarom - w czarnej puszce za około 10,- zł, albo drogą kawę Illy!).



Jak wygląda proces zaparzania takiej kawy i jak ją potem pić? Oto garść zdjęć z mojej skromnej kuchni (u góry). I film z YouTube, który pokazuje bialettiego z serii Cuor di Moka (niżej).

Swoją pierwszą makinetkę kupiłem podczas ferii zimowych w alpejskim Piancavallo około roku 2007 (na 3 filiżanki espresso; cena to około 50,- euro). Był to mocny, stalowy bialetti z serii Cuor di Moka (jak na filmie). Kawa z tej moki jest perfekcyjna, ale niestety wszystko się zużywa i dziś mój stary bialetti jest już naprawdę stary. Nie zawsze wypływa z niego kawa, bo czasem się blokuje. I urwała mi się kiedyś jego silikonowa rączka. Podczas ostatniego pobytu w Anglii znalazłem dużą makinetkę na 12 kaw espresso o nazwie Brasil z firmy Gnali & Zani (Włochy). W angielskim TK Maxx kosztowała ona tylko 10,- funtów (czyli około 50 zł!). Właśnie ją wypróbowuję (pokazuję ją na zdjęciach) i kawa smakuje całkiem całkiem.

Gdy kawa się zaparzy, warto pić ją na kilka sposobów. Ja sam najczęściej robię café latte po swojemu, wlewając do ładnej filiżanki lub kubka jedno espresso i zalewając je spienionym mlekiem w taki sposób, żeby mleko zabarwiło się kawą (gwałtownie wlewasz mleko), ale żeby na koniec zaakcentować biel mleka. I doprawiam specjalną przyprawą z kawałkami cukru cynamonowego (firmy Kotanyi). Mleko spieniam w specjalnym ręcznym spieniaczu (widzicie tę prostotę? - żadnych elektrycznych urządzeń, tylko manufaktura!), który kupiłem we Włoszech (cena to około 10,- euro). Mleko trzeba rozgrzać do temperatury około 60ºC, a potem około 20 sekund ubijać. Chwilkę odczekać, żeby uleciało trochę pary, a wtedy piana jest tak twarda, że można na niej oprzeć łyżeczkę. 

Latem nie rozgrzewam mleka i spieniam je na zimno. Taka piana jest mniej trwała, ale gdy przyprawisz ją cynamonem, smakuje zabójczo rozkosznie.

W dni postne piję samo espresso (trzeba uważać, bo kawa z makinetki jest wyjątkowo mocna - mocniejsza niż z elektrycznych ekspresów!), a czasem robię sobie hiszpańską kawę cortado, zalewając espresso maleńką ilością spienionego mleka.

Polecam Wam ręczne przygotowywanie swojej kawy. To cały piękny rytuał, który może stać się elementem codziennej medytacji i rozkoszowaniem się chwilą. Zapraszam na kawę!

wtorek, 14 stycznia 2014

Kuchnia prosta i bardzo zdrowa...

Kilka tolkniętych porad lifestylowych... czyli o korzyściach z tzw. "ostentacyjnej prostoty" w kuchni.


1. Radykalnie usuń ze swojej kuchni dnia powszedniego: cukier, sól, pieczywo (zarówno jasne, jak ciemne czy tzw. kruche), wędliny, jasne makarony, słodzone napoje, soki, słodycze. Brzmi makabrycznie? - spójrz na punkt 3.


Na pierwsze śniadanie polecam grejpfruta i kawę, na drugie na przykład sałatkę szopską (to taka pyszna sałatka bułgarska z pomidorami, ogórkiem, cebulą, papryką, serem (może być ser typu bałkańskiego z LIDL-a), oliwą i przyprawami (polecam szczególnie świeżo mielony pieprz, mieszanki przypraw Jamiego Olivera...). Obiad? Zawsze pyszny jest ciemny makaron z pesto albo pęczak czy inne kasze. Do tego sznycelek z indyka (nie kupuj raczej pompowanego antybiotykami i hormonami kurczaka!) przechowany wcześniej w jakiejś prostej marynacie (ja najczęściej robię ją z oliwy, przypraw, drobno pokrojonego czosnku) - koniecznie z grilla (polecam proste patelnie do grillowania - ja swoją kupiłem w IKEI). Na podwieczorek jakiś dobry owoc, jakaś dobra herbata. A na kolację (koniecznie najpóźniej 3 godziny przed zaśnięciem) jakaś treściwa sałatka (np. taka z jajkiem, ciemnym makaronem...). Pij do ośmiu szklanek wody dzienne (w Silesii najlepsza woda to... kranówka!). Polecam ładne szklanki z IKEI, które mają zielonkawy kolor. Woda - to efekt psychologii - smakuje w nich jeszcze lepiej. Po prostu "Sosnowiczanka" Zdrój...

2. Wprowadź sobie w tygodniu dwa albo trzy dni postu - jeżeli możesz go uzasadnić religijnie, tym lepiej dla Ciebie i samego sensu postu. Ale post może być neutralny światopoglądowo... Ja poszczę w środy i piątki - nie jem wtedy mięsa, a staram się też oszczędzać na nabiale.

3. Zrób sobie dzień wolności kulinarnej w niedzielę (lub jeden inny, ważny dla Ciebie i Twoich przekonań dzień w tygodniu). Wtedy jest czas na bułki, wędliny, słodycze, ciasta, colę... Każdy system potrzebuje wentyla bezpieczeństwa!

4. Wspomagaj się jakąś fajną aplikacją do liczenia kalorii - ja używam MyFitnessPal.