sobota, 2 marca 2024

Porada Tolkiena

Tolkien w nowym wydaniu Listów (słowa z nieznanego wcześniej fragmentu listu do syna Christophera - nr 54; cała książka do nabycia tutaj):

«W tej chwili nie mam innej rady, jak tylko, żebyś praktykował swoją religię najlepiej jak potrafisz: korzystaj z każdej okazji, aby przystępować do sakramentów (zwłaszcza do spowiedzi) i modlić się. Módl się idąc piechotą, w samochodzie, w chwilach pustej nudy. Niech nie będzie to tylko modlitwa błagalna. Pamiętaj też o mnie: muszę stawić czoła wielu trudnościom».

[«At the moment, I have no advice to give except to practise your religion as well as you can: taking every opportunity of the sacraments (esp. Confession) and pray. Pray on your feet, in cars, in blank moments of boredom. Not only petitionary prayer. But remember me: I have a good many difficulties to face.»]

wtorek, 27 lutego 2024

Przyjaźń w świecie ogarniętym przez Cień

Elena Kukanowa, "Turin i Beleg"

Philia to po grecku więź przyjacielska

W swojej genialnej książce Cztery miłości C. S. Lewis opisuje miłość w jej czterech formach: przywiązania rodzicielskiego, przyjaźni, miłości erotycznej i miłosierdzia (caritas/agape). Opisując przyjaźń, Lewis opisuje też swoją głęboką przyjaźń, która połączyła go z J.R.R. Tolkienem i Charlesem Williamsem (ukrywają się oni pod enigmatycznymi imionami Ronalda i Karola).

Philia (gr. φιλία) to miłość, która pod względem siły i czasu trwania upodabnia przyjaciół do rodzeństwa. Przyjaźń to silna więź istniejąca między ludźmi podzielającymi wspólne wartości, zainteresowania i podejmującymi wspólne działania. Nie należy jej mylić z koleżeństwem, znajomościami. Lewis natychmiast odróżnia miłość przyjaźni od innych miłości. Opisuje przyjaźń jako „najmniej biologiczną, organiczną, instynktowną, towarzyską i niezbędną… najmniej naturalną z miłości”. Nasz gatunek nie potrzebuje przyjaźni, aby się rozmnażać, ale w świecie klasycznym i średniowiecznym to miłość znajduje się na  wyższym poziomie, ponieważ została wybrana w sposób wolny (nie kierują nią biologia i seksualność).

Lewis wyjaśnia w Czterech miłościach, że prawdziwa przyjaźń, taka jak biblijna przyjaźń Dawida i Jonatana, jest sztuką niemal zagubioną. Autor wyraża silną niechęć do sposobów, w jaki współczesne społeczeństwo lekceważy przyjaźń. Zauważa, że nie pamięta żadnego wiersza, który celebrowałby prawdziwą przyjaźń o takiej sile, jak ta między Dawidem i Jonatanem, Orestesem i Pyladesem, Rolandem i Oliverem, Amisem i Amilesem. Lewis mówi dalej: „Starożytnym przyjaźń wydawała się najszczęśliwszą i najbardziej ludzką ze wszystkich miłości, koroną życia i szkołą cnót. Dla porównania współczesny świat ją ignoruje”.

Przyjaźń dla Lewisa była formą miłości, która zasługuje na głębokie uznanie i szacunek. Jednak według niego niewiele osób we współczesnym społeczeństwie mogło cenić ją tak bardzo, ponieważ tak naprawdę niewielu rzeczywiście doświadczyło prawdziwej przyjaźni.

Niemniej jednak Lewis nie był ślepy na to, co uważał za niebezpieczeństwa związane z przyjaźnią i dla samej przyjaźni.

Lewis pisze: 
W naszych czasach stało się konieczne obalenie teorii, że każda głęboka, poważna przyjaźń jest w gruncie rzeczy homoseksualizmem.

Ważne jest tu owo niebezpieczne określenie w gruncie rzeczy. Twierdzenie, że każda przyjaźń jest świadomie i wyraźnie homoseksualna, byłoby zbyt widocznym fałszem, wobec czego mędrcy uciekają się do mniej drastycznego zarzutu, że jest ona w gruncie rzeczy homoseksualna w jakiś podświadomy, tajemniczy, Pickwickowski sposób. A tego twierdzenia choć nie sposób dowieść, nie sposób również zbić. Fakt, że nie można znaleźć w postępowaniu dwóch przyjaciół żadnych bezwzględnych dowodów homoseksualizmu, bynajmniej nie peszy mędrców. „Właśnie tegośmy się spodziewali” – mówią z powagą. Brak dowodów jest więc traktowany jako dowód; brak dymu dowodzi, że ogień ukryto bardzo starannie. Tak – o ile on w ogóle istnieje. Ale musimy wpierw dowieść, że istnieje. W przeciwnym wypadku rozumujemy jak człowiek, który by powiedział: „Gdyby na tym krześle siedział niewidzialny kot, krzesło wyglądałoby puste; krzesło właśnie wygląda puste, czyli że siedzi na nim niewidzialny kot”.

Pocałunki, łzy, uściski nie są same w sobie dowodem homoseksualizmu. Ten wniosek byłby zresztą zbyt zabawny. Hrothgar ściskający Beowulfa, Johnson ściskający Boswella (notorycznie heteroseksualna para), a u Tacyta wszyscy ci obrośnięci, twardzi centurionowie, obejmujący się nawzajem i w momencie rozwiązania legionu błagający o ostatni pocałunek, mieliby być… pederastami? Jeśli możesz w to uwierzyć, możesz uwierzyć we wszystko. Z punktu widzenia szerokich historycznych perspektyw właśnie nie demonstracyjne odruchy przyjaźni naszych przodków, ale brak takich odruchów w naszym społeczeństwie wymaga specjalnych objaśnień. Nie oni, a my nie dotrzymujemy kroku.

Dziś niewielu uważnie czyta książki. Za to wielu buduje swoje skojarzenia poprzez obraz filmowy. Tak jest z odbiorem Władcy Pierścieni we współczesnym, tak zdezorientowanym świecie... Stąd dziwne memy, komiksy, pornograficzne fanfiki itd.

Tymczasem w biografii Carpentera przeczytamy, że Tolkien w wieku lat 19 nigdy nie słyszał o homoseksualizmie. O tym zjawisku przeczytamy tylko w takich, wiele mówiących, fragmentach Biografii:

Ta skłonność do zwykłego męskiego stroju była być może po części reakcją na zbytnią fircykowatość i sugerowany homoseksualizm „estetów”, którzy pierwszy raz pojawili się w Oksfordzie w czasach Wilde’a i których spadkobierców, ubierających się w pastelowe kolory i przejawiających nieokreśloną delikatność zachowania, można było jeszcze tam spotkać w latach dwudziestych i na początku trzydziestych. Z takim trybem życia Tolkien i większość jego znajomych nie chcieli mieć nic wspólnego i stąd brał się ich niemal przesadny entuzjazm dla tweedowych marynarek, flanelowych spodni, nierzucających się w oczy krawatów, solidnych brązowych butów odpowiednich do spacerów na wsi, burych płaszczy i kapeluszy oraz krótko obciętych włosów. Sposób ubierania się Tolkiena także odzwierciedlał niektóre z wyznawanych przez niego wartości, jego miłość do wszystkiego, co umiarkowane, rozsądne, niekrzykliwe i angielskie.

Carpenter o przyjaźni Tolkiena i Lewisa pisze tak (tam po raz trzeci w jego książce pojawia się słowo homoseksualizm):

Podobne uczucia podzielało wielu ówczesnych mężczyzn, choć może mniej świadomie. Istniały tego precedensy w starożytności; w czasach nam bliższych było to w pewnym stopniu rezultatem pierwszej wojny światowej, w której mężczyźni stracili tylu przyjaciół, że ci, którzy przeżyli, odczuwali potrzebę utrzymywania bliskich kontaktów. Taka przyjaźń była niezwykła, a zarazem naturalna i nieunikniona. Nie miała w sobie nic z homoseksualizmu (Lewis słusznie wyśmiewa to przypuszczenie), jednak nie obejmowała kobiet. Jest to wielka tajemnica życia Tolkiena i jeśli będziemy próbowali ją analizować, niewiele z niej zrozumiemy. Jeśli natomiast sami przeżyliśmy kiedyś taką przyjaźń, to będziemy doskonale wiedzieli, o co w niej chodzi. Jeśli i to nam nie pomoże, znajdziemy jej ślady we Władcy Pierścieni.

Tak - Tolkien wyjaśnia to w słynnym liście 43. (tutaj cytuję go na moim blogu) - przyjaźń między mężczyzną i kobietą jest prawie niemożliwa: zdarza się albo między świętymi (np. między św. Franciszkiem i św. Klarą), albo gdy zakończy się w życiu okres seksualnych zauroczeń i płodzenia dzieci:

W tym upadłym świecie "przyjaźń", która powinna być możliwa między wszystkimi istotami ludzkimi, między mężczyzną i kobietą jest właściwie niemożliwa. Diabeł ma nieograniczoną pomysłowość, a płeć jest jego ulubionym tematem. Równie zręcznie potrafi złapać człowieka poprzez szczodre, romantyczne czy też czułe motywy, jak też podlejsze czy bardziej zwierzęce. Taką "przyjaźń" usiłowano często nawiązać: prawie zawsze zawodzi jedna lub druga strona. Możliwa może być w późniejszym okresie życia, kiedy opada fala seksu.

Powtarzając słowa Lewisa: "Pocałunki, łzy, uściski nie są same w sobie dowodem homoseksualizmu". Jeżeli sami mieliśmy w tym życiu szansę przeżyć prawdziwą przyjaźń (a jest to dziś przywilej niewielu), to będziemy doskonale wiedzieli, na czym polegała przyjaźń Trzech Inklingów i czym są dowody czułości i przyjaźni we Władcy Pierścieni.

A to, co pojawia się w sieci, na seminariach Towarzystw Tolkienowskich, wśród fanów (bo na pewno nie wśród prawdziwych miłośników)? Już sam taki pomysł zasmuca. Frodo i Sam, Aragorn i Glorfindel, Beren i Beleg... Jeżeli ktoś ma tutaj dziwne skojarzenia, powinien pomyśleć, dlaczego w jego życiu brakuje relacji i więzi...

Bardzo ci polecam tę książkę!

środa, 21 lutego 2024

Odkryliśmy nieznany herb patrycjusza gdańskiego!

Tajemniczy herb patrycjuszowski

Przy okazji moich badań genealogii rodu Tolkienów, przez szczęśliwy przypadek, odkryliśmy wspólnie z Krzysztofem Kucharskim (Garnizon Gdańsk) oraz panem Francois R. Velde (na stronach International Heraldry Society) nieznany wcześniej herb rodu gdańskich patrycjuszy. Nie ma tego herbu w oficjalnych publikacjach (np. w książce Herby patrycjatu gdańskiego Mariusza Gizowskiego), a nawet w XIX-wiecznym katalogu Biblioteki Gdańskiej nie znano pochodzenia owego herbu (podano tylko, że ma on zawołanie Aequalis semper). Herb został znaleziony przez Krzysztofa w czasie kwerendy dotyczącej dziejów wojskowości w Gdańsku (przeczytaj o jego okryciu tutaj). Znajdziemy go dziś w zbiorach Biblioteki Gdańskiej PAN jako Bibl. Gd. PAN, MS. 594, czyli "Księgę pamiątkową i rachunkową kasy na wypadek śmierci Artylerii Gdańskiej z lat 1660-1792" i charakteryzuje się tym, że podpisano go zawołaniem Aequalis semper ("Zawsze równi"):

Zapis z katalogu Miejskiej Biblioteki Gdańskiej (źródło)

Jak widać, również w 1892 roku, gdy powstał wymieniony wyżej katalog, nie wiedziano, komu ten herb przyporządkować.

Z pomocą przyszedł mi pan Francois R. Velde. Na forum International Heraldry Society odesłał mnie do herbarza Armorial général Riestapa, gdzie znajdziemy herb rodu van Cromhuysen (w Amsterdamie), czyli Krumhausen (w Gdańsku). Tak jest blazonowana wersja gdańska:

Per pale: 1st, Azure, 3 heads and necks of stag Proper, one on the other; 2nd, Or, to the half eagle Sable, moving of per pale. 

Po polsku: na tarczy dwudzielnej, w polu pierwszym prawym błękitnym 3 jelenie głowy, ułożone w rzędzie pionowym; w polu drugim lewym złotym pół czarnego orła.

I wszystko się pięknie układa. Gdy powstał ten piękny i wartościowy dla moich badań wolumin, burmistrzem Gdańska był Gabriel Krumhausen (zarządzał miastem w latach 1665-85). Oto jego biogram w Gedanopedii - tutaj.

sobota, 17 lutego 2024

Obraz Boga (z nowego wydania listów Tolkiena)

Z listu 97a do Ch. Tolkiena z rozszerzonego wydania Listów J.R.R. Tolkiena (2023). Profesor cytuje taki oto chrześcijański żart: 

Mama widzi, że córeczka coś rysuje:

– Co rysujesz, kochanie – zapytała.
– Rysuję Boga.
– Och, ale nie możesz narysować Boga, kochanie. Nikt nie wie, jak On wygląda.
– Cóż, teraz już będą wiedzieć.
 

Grafika: Gustave Doré, "Boska komedia"

Sygnet Tolkiena jak Pierścień Barahira?

Finrod z jego pierścieniem - grafika Eleny Kukanowej

Przedstawiam swoją fantazyjną hipotezę. Pamiętajmy jednak o bardziej prawdopodobnej i też mojej, wedle której Tolkienowie weszli w posiadanie swojego gryfowego crest ("klejnotu") przez wżenienie się w rodzinę szlacheckich Murrellów (patrz tutaj).

Ale puśćmy wodze fantazji...

"W pewnym domku u stóp wzgórza mieszkał sobie pewien Tolkien. Nie był to biedny, wilgotny domek, zbudowany z drewna i gliny, z półmroku i ubóstwa, ale też nie był to dworek bogacza z drogimi meblami i kosztownymi dekoracjami; był to murowany domek gdańskiego żołnierza, a to oznacza solidność oraz pietystyczną prostotę… Ale kim był ów Tolkien?".

Tak zaczyna się opowiadanie, które tworzę na marginesie moich badań. Jest to opowieść o rodzinie Christiana Tolkiena, gdańskiego artylerzysty z XVIII wieku. Głównym bohaterem jest tam jego młodszy syn, Beniamin, którego nazywają Marchewką. Z wielką fascynacją poznaje on świat sąsiada z Biskupiej Góry, wynalazcy i naukowca, pana Nataniela Wolffa. W opowiadaniu tym wykorzystuję też motyw, który przyszedł mi na myśl, gdy poznałem odcisk sygnetu rodu Tolkienów, którego ostatnim znanym posiadaczem był ojciec Profesora Tolkiena, Arthur. Oto jego odcisk na korespondencji rodzinnej:

Z archiwum rodziny Hilary'ego Tolkiena

Oto, co mi się z tym sygnetem skojarzyło:

"Tam właśnie w 1734 roku na przedpolu Gdańska pan ... herbu Gryf, spieszący z południa, został, z garstką tylko towarzyszy, odcięty od swoich wojsk i otoczony. Zginąłby albo wpadł do niewoli, gdyby w ostatniej chwili nie zjawił się z pomocą kanonier Christian Tolkien z najmężniejszymi swoimi kompanami; otoczyli możnego pana murem i ponosząc ciężkie straty, wyrąbali przed nim drogę ratunku. Tak ... ocalał i wrócił do swojej ojczyzny, lecz poprzysiągł Christianowi i jego potomstwu dozgonną przyjaźń i pomoc w każdej potrzebie, a w zastaw tej obietnicy dał Tolkienowi pierścień ze znakiem półgryfa wychodzącego z korony (...)"
Jest to oczywiście parafraza słów Silmarillionu o Finrodzie Felagundzie i Barahirze, ojcu Berena - moja fantazyjna teoria na temat tego, jak Tolkienowie stali się posiadaczami tego oto sygnetu z półgryfem... Tylko kim mógł być szlachetny pan walczący podczas oblężenia Gdańska w 1734 roku? Może to jakiś dowódca z rodu Małachowskich herbu Gryf, którzy służyli w tym czasie w wojsku saskim? Może był to Hyazinth Malachow von Malachowski (1712-1745) – pułkownik wojsk pruskich w wojnie siedmioletniej, dowódca 3 pułku huzarów? Tylko czy walczył on pod Gdańskiem w 1734? Wtedy, w tej baśniowej prawie rekonstrukcji, Christian Tolkien pomógłby nieprzyjacielowi, bo gdańszczanie walczyli wtedy ze sprzymierzonymi wojskami Rosji i Saksonii.

Fragment "Neues preussisches Adels-Lexicon" Zedlitza-Neukircha (1837)
Mamy tam opis złotego gryfa wychodzącego z korony


Co ciekawe, na Pierścieniu Barahira też była korona: "Pierścień miał kształt dwóch węży o szmaragdowych oczach, jeden pożerający, a drugi podtrzymujący koronę ze złotych kwiatów, symbol Domu Finarfina". Może tutaj Tolkien, który utożsamiał się z Berenem, tworząc motyw Pierścienia Barahira, rozwinął fantazyjnie motyw artefaktu, który był w posiadaniu jego ojca, dziadka, może pradziadka?
 
Pierścień Barahira, który był też w posiadaniu Berena
(rekonstrukcja edengardenjewelry.com)

wtorek, 13 lutego 2024

Christian Tolkien brał udział w obronie Gdańska w 1734!

Ostrzał artyleryjski Gdańska od strony zachodniej.
Fragment mapy przedstawiającej oblężenie miasta w 1734
 
Oto zupełnie nowe odkrycie w genealogii rodu Tolkienów. Tym razem dokonał go Krzysztof Kucharski, kapitan Garnizonu Gdańsk (to grupa rekonstrukcji historycznej, która zajmuje się głównie XVIII wiekiem). Oto, co Garnizon Gdańsk podaje na swojej stronie na Facebooku (tutaj źródło):

"Czasami odkrycia zdarzają się przypadkowo, nawet te bardzo ważne. Przeglądając Sterbkasse artylerii gdańskiej w poszukiwaniu artylerzystów zaciągniętych w 1733 i 1734 roku trafiliśmy na… całkowicie nową informację o praprapradziadku J.R.R. Tolkiena, Christianie Tolkienie! Dzięki odkryciom i wieloletnim badaniom Ryszarda Derdzińskiego do dziś pewnikiem było, że Christian pojawił się w Gdańsku w roku 1740. 

 
Przyjrzyjmy się karcie numer 14 z „Rechnung bey der Artillerie-Sterbkasse 1660-1792”. Pierwsza kolumna to data przyjęcia artylerzysty do kasy, druga imię i nazwisko. Na miejscu dziewiętnastym czytamy, że przyjęto w listopadzie 1733 roku kanoniera Christiana Tolkiena. W notatkach dodano, że w lutym 1746 roku został awansowany na bombardiera. Zaciąg Christiana nastąpił najprawdopodobniej na podstawie decyzji komisarza artylerii Johana Sigismunda Ferbera z dnia 26 października 1733. Komisarz polecił wtedy "zwiększenie i uzupełnienie artylerii o 20 zdolnych ludzi, którzy opanowali sztukę artylerii i są wyznania ewangelickiego i mają być zatrudnienie w służbie miasta z pełna pensją" (recesy Rady Wojennej za lata 1717-1735, strona 133).

Co to dla nas oznacza? Że Christian Tolkien brał udział w obronie Gdańska podczas oblężenia miasta przez Rosjan i Sasów od lutego do lipca 1734 roku! Taka miła niespodzianka na 290 rocznicę tych wydarzeń. Badania trwają."
 
W chwili zaciągnięcia się do gdańskiej artylerii Christian miał zatem 27 lat. Pamiętajmy, że pochodził z Królestwa Prus, gdzie urodził się w Krzyżborku w 1706 roku (tutaj jego biogram). 
 
Ciekawie o oblężeniu Gdańska przez Rosjan w 1734 pisze Gedanopedia (patrz tutaj). 

[Dopisane później:]

Na dalszych kartach tego dokumentu znajdujemy także teścia Christiana Tolkiena, Ephraima Bergholza (wstąpił do Garnizonu w 1715 roku), a także jeszcze raz Christiana Tolkiena (tym razem nie jako "Tolckien", ale jako "Tolkien"):


Wstąpił do Garnizonu Gdańskiego dnia 12 listopada 1733 roku, a zmarł 24 października 1791 roku - tak zakończyła się jego służba dla Gdańska.

Zobaczcie też jak pięknie ozdobiona jest księga Rechnung bey der Artillerie-Sterbkasse 1660-1792 przechowywana w Bibliotece Gdańskiego PAN. Za wszystkie zdjęcia dziękuję mojemu Kapitanowi, Krzysztofowi Kucharskiemu (tak, jestem członkiem tej grupy rekonstrukcyjnej, a obecnie szyje się mój kapelusz!):




środa, 17 stycznia 2024

Tolkien Ancestry | podsumowanie badań

[For English version of this text see Academia: here]

Wraz z moją grudniową wizytą w Berlinie, w Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz (w dniu przesilenia zimowego, 21 grudnia 2023 roku) zakończyłem kwerendę dotyczącą dziejów rodu Tolkienów w Prusach. Gdy wywiążę się ze swoich zobowiązań translatorskich (tłumaczenie dwóch tomów Historii Śródziemia), będę miał wreszcie czas na dokończenie pisania książki, której roboczy tytuł to Saga rodu Tolkienów

Znak heraldyczny Tolkienów (wg tradycji rodzinnej, choć Tolkienowie nie byli szlachtą)
Więcej o heraldyce Tolkiena tutaj

Na prośbę wielu z was chcę teraz dokonać podsumowania moich ustaleń (można też od razu zajrzeć do wpisu z przedstawicielami linii męskiej Tolkienów od XVI w. - tutaj).

Wpierw część bardziej hipotetyczna

Linia ojcowska J.R.R. Tolkiena (R1a-Y42738 - patrz FTDNA oraz YFull) ma swoje korzenie wśród Bałtów Zachodnich. Być może przodkowie Tolkiena należeli do zachodniobałtyjskiego ludu *Sūdawjai (gr. Soudinoi u Ptolemeusza), przodków Jaćwięgów. Być może część tego rodu związana była z Gotami, a potem z bałtyckimi Wikingami (Víkingr frá Esthland), których wódz, Játvigr (z Sagi o Knytlingach) był być może źródłem eponimicznej (?) nazwy własnej samych Jaćwięgów. Być może przodkowie Tolkiena do XIV w. mieszkali nad Niemnem w dzisiejszej Litwie, blisko osady Wajgowo (lit. Vaiguva) między Wilnem i Kownem - Niemen to wschodnia granica Jaćwięży. A może można te dzieje włączyć w ukochane przez Tolkiena mity i legendy mórz Północy?* 

Teraz część oparta na dokumentach z archiwów

Po powstaniach pruskich, w dobie wojen Zakonu z Litwą na opustoszałych ziemiach Natangii krzyżacy zakładają wiele nowych wsi i miasteczek. 

Oto w roku 1356 pojawia się w źródłach Prus Tulkin (patrz tutaj) na wolnym majątku Wogau w parafii Schmoditten (w jednej z najstarszych pruskich parafii). Być może był on osadnikiem z Jaćwięży, na co wskazują i geny, i nazwa Wogau < Vaiguva [? wg G. Blažienė]. W Natangii spotykamy osadnictwo jaćwięskie, podobnie jak w Sambii - czytaj tutaj. Być może Tulkin przysłużył się komturowi pokarmińskiemu jako tłumacz (niem tolke < prus. talki "tłumacz"; talkīn "potomek tłumacza"). 

Potomkowie Tulkina żyli na tej ziemi aż do XVI wieku (patrz tutaj), pod coraz większym jarzmem rodu von Kalckstein (patrz historia Valtina Tolkiena z lat 80. XVI w. - tutaj). Z wolnych Prusów przekształcili się w poddanych junkrom chłopów. Prawdopodobnie potomkowie Tulkina z XIV w. nosili dwa typy przydomka: od imienia protoplasty formy Tolckin, Tolckien; od nazwy gospodarstwa/wioski założonej przez protoplastę Tolckeim, Tolckeimer (później wieś Tollkeim w parafii Schmoditten; wg Nesselmanna wieś to tolk-keim < *talk(i)-kāims "wieś tłumacza"; choć nazwa wsi może też pochodzić od tāl(s)-kāims "daleka wieś" [wg G. Blažienė]). Ostatecznie ukształtowało się w XVI w. nazwisko Tolkien (zapisywane wpierw jako Tolckin i Tolckien, potem Tolkien, Tolkiehn i Tollkühn).

W 2. poł. XVI w. pojawia się w dokumentach gospodarz wiejski, którego potomkowie nosić już będą po czasy współczesne nazwisko Tolkien. Nazywał się Jacob Tolkien. W roku 1583 wyniku zakupu pozyskał on wolne, czynszowe, zwolnione z obowiązku szarwarku gospodarstwo w pruskiej wsi Globuhnen (które w pocz. XVI w. należało do starszego tej wsi, Paula Katte - swoistego "pruskiego sołtysa"). Książęca wieś Globuhnen w roku 1601 przeszła na prawo chełmińskie, a Jacob Tolkien i jego potomkowie aż do pocz. XVIII w. pełnili w tej wsi obowiązki chełmińskiego sołtysa.

Już w drugiej dekadzie XVII wieku jeden z potomków Jacoba, Friedrich Tolkien zostaje mieszkańcem pobliskiego miasteczka, stolicy Natangii, czyli Kreuzburga (po polsku Krzyżborka). Jego potomkowie będą w XVII i XVIII w. w Krzyżborku piekarzami, szewcami, a w czasach Królestwa Prus także żołnierzami tamtejszego garnizonu). Na przełomie XVIII i XIX w. jeden z tych Tolkienów osiągnął zaszczyt skarbnika miejskiego, a potem w latach 1798-1818 burmistrza Krzyżborka - nazywał się Ernst Tolkiehn. Jego potomkiem był filolog klasyczny w Królewcu na Albertinie, prof. Johannes Tolkiehn (autor książek, które mógł znać J.R.R.Tolkien - patrz tutaj).

Tymczasem w latach 1733-1740 roku z Krzyżborka migrują do Gdańska za chlebem (a także żeby uchronić się przed służbą w armii pruskiej) dwaj bracia, synowie piekarza Christiana Tolkiena - nazywają się Christian i Michael Tolkien. Christian Tolkien (1706-1791), praprapradziadek J.R.R. Tolkiena został żołnierzem-artylerzystą Garnizonu Gdańskiego (tutaj jego biogram), a jego młodszy brat został mistrzem kuśnierskim w Kwartale Szerokim Głównego Miasta w Gdańsku. Potomek Michaela, antykwariusz Christian Tolkien żył w Gdańsku do 1821 roku. Nie zostawił po sobie synów. 

Dwaj synowie artylerzysty Christiana Tolkiena w dobie tzw. "plag pruskich" wyemigrowali przez Amsterdam do Anglii i zamieszkali w 1770 roku Londynie. Od starszego syna, londyńskiego dżentelmena, mistrza kuśnierskiego z City, Daniela Gottlieba Tolkiena (1746-1813) pochodzi dziś amerykańska gałąż rodu Tolkienów. Drugi z synów to prapradziadek J.R.R. Tolkiena, zegarmistrz (firma Gravell & Tolkien) i sprzedawca porcelany, John (< Johann) Benjamin Tolkien (1752-1819 - tutaj jego biogram). Jego synem był George Tolkien (1784-1840), pradziadek Profesora, londyński nauczyciel muzyki i śpiewak w Theatre Royal. Jednym z synów George'a był John Benjamin Tolkien (1807-1896), dziadek Profesora, sprzedawca pianin, nut i nauczyciel muzyki w Birmingham. Ojcem Profesora był Arthur Reuel Tolkien (1857-1896), urzędnik bankowy, który umarł na placówce w Afryce Południowej (Wolne Państwo Orania).

A teraz zdecydowałem się na premierę czegoś niezwykłego. Nikt nigdzie tych zdjęć jeszcze nie publikował. Oto dziadek i babcia Profesora Tolkiena, czyli John Benjamin Tolkien oraz Mary Jane Tolkien, z domu Stow (zdjęcia z kolekcji krewnych Profesora, koloryzowane przez mojego kolegę, Macieja Lewandowskiego):

Dziadek J. B. Tolkien

Babcia M. J. Tolkien, z domu Stow

W przyszłej książce przedstawię najciekawsze dokumenty od XIV do XX wieku, opiszę też ciekawe losy bocznych linii Tolkienów (np. prawdziwie robinsonowskie losy Jamesa Tolkiena albo burmistrza Ernsta Tolkiehna). A potem wezmę się za bardzo ciekawy ród Suffieldów.


_______________________
*
A być może dzieje tego rodu są jakoś związane z legendarnymi założycielami Prus, Bruteno i Widewuto ("Wīdawutis be Pratennis"), a przez mityczne skojarzenie z Królem Sheafem i legendarnym królem Fróthim? Tolkienowi by się takie skojarzenie spodobało 😏

poniedziałek, 1 stycznia 2024

Mniej znany portret Mikołaja Kopernika

Portret z XVI w.
Napis w górnej części obrazu: „Px.D.NICOLAO COPERNICO”.

Na tę niezwykle ciekawą historię naprowadził mnie mój kolega z Poznania, artysta i twórca znanej okładki Władcy Pierścieni z 1990 (CIA-Books-Svaro), Adam Drogomirecki (o samej okładce napiszę jeszcze kiedyś). Adam to specjalista od historii Gdańska, miłośnik Chodowieckiego, kolekcjoner dawnych rycin. Jest jedną z osób, które bardzo mi pomagają w badaniach dziejów rodu Tolkienów.

Czytałem w ostatnich latach trzy różne biografie Mikołaja Kopernika, ale o tym XVI-wiecznym portrecie Astronoma dowiedziałem się więcej właśnie dzięki wcześniejszemu śledztwu historycznemu Adama. Spójrzmy do Muzeum Utraconego, czyli na witrynę z zaginionymi polskimi zbiorami muzealnymi, które zagrabili Niemcy albo Sowieci. Tam portret (zobacz zdjęcie powyżej) datowany jest na XVI wiek, czyli czasy życia Mikołaja Kopernika. To naprawdę gratka, bo niewiele jest portretów słynnego torunianina, które pochodzą z tak odległych czasów. Jak XVI w., to może malowany był "z natury" i jest tak naprawdę najwierniejszym malarskim wizerunkiem słynnego kanonika z Fromborka? Obraz na desce olchowej, malowany farbami olejnymi, rozmiar 43 x 31,5 cm. Przypomina malarstwo środkowych Niemiec ze szkoły Cranachów. (być może namalował go znany w XVI wieku malarz Crispin Herrant. Malował on na przykład dla Dantyszka. Problem w tym, że nie zachował się żaden obraz Herranta i nie ma z czym porównać naszego Kopernika). Muzeum Utracone informuje: 

"Obiekt zainwentaryzowany przez Niemców w księgach muzealnych podczas okupacji (Kaiser Friedrich Museum Posen) nr 1000. Pozyskany z Gołuchowa. Wywieziony w 1944 r. przez Niemców do Pniew k/Poznania i dalej w nieznanym kierunku. Obraz był publikowany podczas wojny [kolorowa fotografia zrobiona rzekomo w Królewcu - patrz wyżej]. W dniu 13.07.1977 roku strona niemiecka (d.DDR) podczas rozmów na temat wzajemnego przekazywania dóbr kultury zaproponowała Polsce wykonanie kopii tego obrazu na podstawie oryginału znajdującego się na terenie DDR".

Jeżeli w latach 70. obraz był we wschodnioniemieckich zbiorach, to może do dziś kryje się w piwnicach jakiegoś berlińskiego muzeum? Może damy radę go stamtąd razem wydobyć?

Ciekawie ten portret opisał przed wojną Zygmunt Batowski w Wizerunkach Kopernika (Toruń 1933):

"Popiersie w skromnym wykroju, ścięte w ramionach i niemal dotykające głową górnej granicy obrazu. Właściwie mało co więcej niż głowa, zwrócona zlekka w prawo, głowa człowieka północy z okresu Odrodzenia, o typie niepięknym, mogącego liczyć około 40 lat. Twarz przeciągła, koścista, zsychająca się w grube fałdy, o wystającej kończastej brodzie, w ustach zaciśnięta, o nierównomiernie rozwiniętych wargach, górnej wąskiej, dolnej wywiniętej, cała golona. Oczy ciemnie, niewielkie, wąskie. Włosy czarne, długie, zczesane w dół, kryjące wierz ucha, (...)"

Bardzo ciekawy fragment dziejów tego obrazu związany jest z XVIII-wiecznym gdańszczaninem, słynnym doktorem Nathanaelem Mathaeusem Wolfem (którego nota bene mogła, a nawet musiała znać rodzina Tolkienów z Petershagen/Zaroślaka w Gdańsku, bo był ich sąsiadem). W jego czasach portret Kopernika był w posiadaniu szambelana Karola Hussarzewskiego (biogram). Doktor Wolf był bardzo przekonany o wiarygodnym podobieństwie tego portretu do samego Mikołaja Kopernika, nakazał stworzyć kopię i tę kopię podarował brytyjskiemu Royal Society w dowód wdzięczności za przyjęcie go do tego elitarnego grona. W liście do Royal Society podkreślał, że uważa ten właśnie portret za najwierniejszy, że mogło to być dzieło jakiegoś włoskiego malarza. Obraz kopiował w 1776 roku dla Royal Society berliński malarz Fryderyk Antonii Lohrmann. Oto londyński portret (widać różnice w stosunku do oryginału, uładzone rysy, inna kolorystyka):

Kopia portretu Kopernika namalowana przez Lohrmanna.
Dziś w Royal Society w Londynie

Fragment listu Wolfa do Royal Society (reszta tutaj)

Oto jak Wolf w liście opisuje dzieje obrazu: najwcześniej miał być w kolekcji rodu Saxe Gotha, choć mamy ślad, który mówi, że jeszcze w XVII w. był zrabowany w czasie potopu szwedzkiego. W roku 1735 zamek w Gotha odwiedził biskup warmiński (chronologia trochę się nie zgadza, ale był to biskup Adam Grabowski, poprzednik biskupa Krasickiego) i dostrzegł ten obraz. Wymienił go za obraz jednego z dawnych biskupów warmińskich z rodu Gotha (który według Wolfa musiał z katedry poniekąd ukraść; jedyny biskup z saskiego rodu, który przychodzi mi na myśl, to znany już z mojego bloga bp Fabian Luzjański, z sasko-pruskiego rodu Tolk von Markelingerode, zwanego od XV w. von Losainen oraz... Tolkien/"Tolkyn". Patrz ten i ten wpis oraz niżej). Spadkobiercami po bp Grabowskim byli Hussarzewscy, ojciec Aleksy i jego syn, Karol. Po śmierci Wolfa, jak i Hussarzewskiego, obraz znika z kart historii. Pojawia się znowu w 1834 roku jako eksponat Muzeum Naturalnego w Gdańsku. Zakupił go dla Gdańska rajca Carl Ferdinand Pannenberg.W latach 80. XIX w. zawędrował aż do Charlotenburga pod Berlinem, ale później znowu pojawił się na ziemiach dzisiejszej Polski, w zbiorach ordynacji książąt Czartoryskich w Gołuchowie (to jest też wątek mi bliski, bo w tym pałacu kręcono Akademię Pana Kleksa, a aktorzy używali w czasie produkcji języka Wilkusów, który specjalnie dla filmu stworzyłem - będzie o tym kiedyś wpis na blogu!). W Gołuchowie zastała obraz II wojna światowa. Dalsze dzieje opisało Muzeum Utracone (patrz wyżej).

Portret doktora N. M. Wolfa
- na podstawie Deischa narysował Adam Drogomirecki

Jak powstała unikalna barwna fotografia wykonana w czasie wojny w Królewcu? Jest to o tyle dziwne, że z Gołuchowa obraz miał trafić do Muzeum w Poznaniu, skąd został przez Niemców wywieziony i ślad po nim zaginął. Mamy ślad, że był jakiś czas w Lidzbarku Warmińskim. Potem wywieziony do Królewca na fotografowanie? Wędrówka tego obrazu musiała być czymś niezwykłym. Co ciekawe, za czasów NRD Honecker chciał podarować Polsce jego kopię. Adam Drogomirecki mówi, że mógł się bardziej wysilić i zwrócić oryginał. Gdzie ten obraz jest dzisiaj?

A przy okazji, marzy mi się poznanie kiedyś wiersza J.R.R. Tolkiena pt. Ptolemeusz i Kopernik. Wiemy tylko, że taki utwór istnieje, ale nigdy nie został opublikowany. Wielka szkoda.

Według mojej pierwszej, a teraz już zarzuconej teorii, przodkami Profesora Tolkiena był ród rycerski rodem z Gór Harcu, panowie Tolk von Markelingerode, którzy władali w Prusach między innymi Tolko, Tołkinami i Tolkowcem k. Braniewa. Nosili oni w XV w. nazwisko Tolkien ("Tolkyn"), a z ich gałęzi wywodził się biskup warmiński i kolega Mikołaja Kopernika, Fabian von Losainen (czyli Luzjański - jego biogram). Mniej znany jego portret podaję poniżej. Ród ten jednak wymarł na pocz. XVI w., zaś nasi Tolkienowie od Profesora z Oksfordu pochodzili od pruskich wolnych chłopów i sołtysów z terenów bliżej Królewca - ze wsi Globuhnen i miasteczka, które było stolicą Natangii, z Krzyżborka (niem. Kreuzburg). Zbieżność nazwisk - dodam, że nazwisk o odrębnej etymologii (rycerze od przydomka Tolk 'Tłumacz', a chłopi od wsi Tollkeim, czyli "Dalekiej Wsi").

Biskup warmiński, Fabian Luzjański ("Tolkien")

wtorek, 26 grudnia 2023

Brzoza to Tolkienowy totem

[Jest to uzupełniony tekst z 2010 z serwisu Elendilion]

Brzoza według Binga

Brzoza. Iluż to poetów sławiło jej skromność, jasność, czystą biel kory... To piękne drzewo współtworzy krajobraz północnej Eurazji. Mówisz brzoza i myślisz o rosyjskich берёзах*, które sławiono w niejednej dumce czy bylinie albo w wyobraźni widzisz béržas rosnącą pośród litewskich jezior, berse w pruskich pustaciach, bjǫrk pośród gór średniowiecznej Norwegii**. Srebrne i smukłe drzewa są wdzięcznym tematem poezji. Na przykład Leopold Staff w Dziewiczych brzozach pisał tak:

Dziewicze brzozy, srebrne korą,
Liść sieją złoty w szmaragd traw.
Przez sieć gałęzi modrą morą
Prześwieca nieba skłon i staw.
Pogodą rana lśni polana.
Cisza opieszcza smukłość drew,
Dygotem liści rozszeptana.
Źdźbła trawy kłoni lekki wiew.
Tak cicho jest i słodko wszędy
I tak przedziwny wkoło świat,
Jakbyś przed chwilą przeszła tędy
Musnąwszy trawy skrajem szat.

We wspomnianiach C. S. Kilby'ego, w jego książce Tolkien and the Silmarillion na stronie 21 znajdziemy taki fragment:

"Looking out of his window at a birch in the front yard, he [Tolkien] declared it to be his totem tree".
 
"Spoglądając przez okno na brzozę na podwórzu przed domem, [Tolkien] oświadczył, że jest to jego drzewo totemiczne".

Tymczasem w poetyckim dorobku J.R.R. Tolkiena, w tej mniej znanej jego twórczości spoza Śródziemia, znajdziemy wiersz w języku gockim, który nosi tytuł Bagme bloma, 'Kwiat drzew'. Owym kwieciem pośród wszystkich drzew ma być nasza brzezina, srebrna, smukła baírka (czytaj berka). Wiersz powstał  jako zabawa językowa - zabawa w skojarzenia. Stało się to zapewne w latach 30., gdy Tolkien pracował jako wykładowca w Leeds. Utwór jest częścią zbioru wierszy Tolkiena i jego kolegi, E. V. Gordona, który znamy jako Songs for the Philologists ('Pieśni dla filologów'). Znajduje się tam aż trzynaście wierszy Tolkiena, które mogą być śpiewane do tradycyjnych angielskich melodii. Tomik został wydany bez zgody autorów (Gordona i Tolkiena) w roku 1936 przez  byłego studenta Uniwersytetu Leeds, A. H. Smitha. Tom Shippey w Drodze do Śródziemia przytacza opinię Christophera Tolkiena, że wiersz ma szczególne znaczenie metaforyczne, a tytułowa brzoza za sprawą nagłosowej spółgłoski B (odpowiednika anglosaksońskiego runicznego znaku  /b/ bearc 'brzoza') symbolizuje nauczanie języka angielskiego oparte przede wszystkim na filologii (w Leeds tzw. schemat nauczania 'B'), a nie literaturoznawstwie (tamże schemat nauczania 'A'). W innym wierszu - tym razem napisanym po staroangielsku - noszącym tytuł Ēadig bēo þu, Tolkien pisze "niech żyje nam Brzoza i jej ród" (brzoza to tu Beorc). Przeciwstawiony brzozie Āc 'dąb' (symbolizujący nauczanie odrzucające lingwistykę) "wpadnie w ogień, tracąc radość, życie i liście". Spójrzmy na wiersz Bagme bloma.

J.R.R. Tolkien
BAGME BLOMA

'Kwiat drzew'


Brunaim bairiþ bairka bogum
laubans liubans liudandei,
gilwagroni, glitmunjandei,
bagme bloma, blauandei,
fagrafahsa, liþulinþi,
fraujinondei fairguni.

Wopjand windos, wagjand lindos,
lutiþ limam laikandei;
slaihta, raihta, hweitarinda,
razda rodeiþ reirandei,
bandwa bairhta, runa goda,
þiuda meina þiuþjandei.

Andanahti milhmam neipiþ,
liuhteiþ liuhmam lauhmuni;
laubos liubai fliugand
lausai, tulgus, triggwa, standandei.
Bairka baza beidiþ blaika
fraujinondei fairguni.

* * *

Brzoza nosi piękne liście
na lśniących gałęziach,
jest bladozielona i migocąca,
kwiat wszystkich drzew kwitnących,
o jasnych włosach i smukłych członkach,
władczyni góry.

Wiatr woła, potrząsa nią lekko,
a ona żartem nisko pochyla gałęzie;
gładka, prosta i o białej korze,
drżąc, przemawia w swoim języku,
jasne godło, dobra tajemnica,
błogosławieństwo mojego ludu.

Wieczór robi się ciemny od chmur,
błyska błyskawica;
delikatne liście lecą wolne,
ale wytrwała i wierna biała brzoza
stoi naga i czeka,
władając górą.

(tłum. z języka ang. - Joanna Kokot [w:] Droga do Śródziemia, str. 380)

Załóżmy, że ten gocki wiersz aliteracyjny mógłby powstać naprawdę pośród starożytnych Gotów w ich praojczyźnie, w legendarnej Gothiskandza. Dzisiejsi archeologowie i historycy najczęściej umieszczają ją na naszym Pomorzu i w dolinie dolnej Wisły, na obszarze archeologicznej kultury wielbarskiej (patrz np. A. Kokowski, Goci. Od Skandzy do Campi Gothorum, Wydawnictwo TRIO, W-wa 2007). To bardzo kusząca możliwość. Znany z poematu Widsith Las Wiślański Wistlawudu, w którym boje toczyli Goci, został przecież przez Tolkiena zrównany z Mroczną Puszczą, znaną w formie staronorweskiej jako Myrkviðr. Że sam J.R.R. Tolkien umieszczał Gotów i Mroczną Puszczę na ziemiach polskich, nadwiślańskich, świadczy nota Ch. Tolkiena z Dodatków do niedawno wydanej książki Profesora pt. Legenda o Sigurdzie i Gudrun (tłum. K. Staniewska i A. Sylwanowicz, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009). Na stronie 551 czytamy tam:

Wzmianka o "Wistlawudu" stanowi pozostałość bardzo starej tradycji, gdyż pod koniec drugiego wieku Goci wyruszyli na wielką południowo-wschodnią migrację znad brzegów Bałtyku i doliny Wisły i w końcu osiedli na równinach na północ od Morza Czarnego. Lecz w "Widsith" "Wiślański Las" uważa się za pierwotną puszczę rozdzielającą terytoria Gotów i Hunów, a zatem utożsamia się go z "Myrkviðr" (...).

Czy zatem wzmiankowana w wierszu brzoza na wzgórzu, władczyni góry, to brzezina z nadwiślańskich pagórów Wzniesienia Elbląskiego albo pagórów Pojezierza Kaszubskiego, z których najwyższa jest Wierzyca? To tam występuje cała grupa nazw podejrzewanych o gockie pochodzenie: Drybok, Wdzydze, Grudziądz, Wieldządz  i in. (piszę o nich w artykule Germańskie ślady - kaszubskie trolle? - z niego pochodzi przedstawiona mapa, na którą naniosłem rekonstrukcje germańskich nazw). Gockimi zainteresowaniami Tolkiena zajęliśmy się też na Forum Elendilich w temacie: "Lingwistyczne inspiracje Tolkiena: język gocki". Rozpisaliśmy też nieformalny konkurs na najładniejsze polskie tłumaczenie poetyckie Bagme bloma (zapraszamy do wzięcia w nim udziału! - tu znajduje się odpowiedni temat).


W dziełach Tolkiena znajdziemy jeszcze jedno symboliczne znaczenie brzozy. Pamiętacie opowieść o Kowalu z Podlesia Większego? Tytułowy Kowal otrzymuje tam trzy wizje Krainy Baśni, Faërie. Ostatnia z nich to wizja brzozy, która ratuje Kowala przed strasznym wichrem. Tom Shippey w Drodze do Śródziemia łączy ten motyw z gałązkami brzozy, które w balladach Anglii i Szkocji noszą w kapeluszu przybysze z Faërie. Czyżby zatem brzoza była szczególnym drzewem, które uobecnia świat długowiecznych Elfów w naszym świecie? Chyba tak, bo w folklorze gaelickim brzozy rosną w Tír na nÓg, krainie Ukrytego Ludu Sidhe (porównywanych z Elfami) - drzewa te kojarzono też z powracaniem z krainy umarłych. Okazuje się, że pewne "mitologiczne" znaczenie miały brzozy również w świecie Ardy.

W sindarinie brzoza to chwinn albo whinn. W quenya hwindë (Parma Eldalamberon nr 17, str. 23). Jako roślina smukła i wysoka, zaliczała się brzoza raczej do drzew typu ornë/orn, a nie alda/galadh, które są zawsze bardziej przysadziste, o rozłożystych koronach, jak buki czy dęby (NO  230, Amber). Istniała jednak w sindarinie również nazwa "mitologiczna" - brethil 'srebrna brzoza'. Słowo to miało być spokrewnione z imieniem Vardy - Elbereth (oba mają pochodzić od rdzenia *√barath). Tolkien pisał, że srebrna brzoza była godłem Elbereth, a Elfowie kojarzyli to drzewo z gwiazdami. Brzoza miała być zatem brethil 'córką Królowej; księżniczką' (PE nr 17, str. 23). Nazywano też brzezinę nimbrethil 'biała księżniczka' albo fimbrethil 'smukła księżniczka'. Wielkie więc znaczenie miało to niezwykłe drzewo pośród Sindarów (informację tę znajdziecie tylko w późnym tekście Tolkiena, który był komentarzem do nazw występujących we Władcy Pierścieni - nie ma jej w Silmarillionie!). Wiemy, że Nimbrethil to las brzozowy w Arvernien, a Fimbrethil to imię jednej z Entowych Żon. Sam Brethil był lasem w Beleriandzie, między rzekami Teiglin i Sirionem - w lesie tym mieszkali Haladinowie, Lud Halethy. W tekście opublikowanego Silmarillionu nie wymienia się brzóz, ale już w Niedokończonych opowieściach spotkamy je (często w towarzystwie jarzębiny i głogu) w opisach wędrówek Tuora i Túrina. Dowiadujemy się też, że w Gondolinie rosły mallorny, brzozy i drzewa wiecznie zielone (przypis 31 do tekstu "O Tuorze i jego przybyciu do Gondolinu"). Brzozy rosną w zachodnim Númenórze, w krainie Andústar ("Większość jednak południowych okolic Andústaru była urodzajna, gdzieniegdzie porosła wielkimi lasami brzozowo-bukowymi w rejonach wyżynnych oraz bębowo-wiązowymi w dolinach", NO 151), a także w III Erze na Amon Anwar, Wzgórzu Grozy ("Kiedy w końcu przeszli pas białych brzóz okalających wierzchołek, ujrzeli kamienne schody wiodące na szczyt", NO 254-255).

W Hobbicie brzozy się nie pojawiają (choć można się domyślić, że porastają one wiele miejsc, które mija w swej drodze Bilbo). We Władcy Pierścieni drzewa te pojawiają się w drodze z Hobbitonu w kierunku Leśnego Dworu ("Przezroczyste korony brzóz, kołysane lekkim powiewem, rysowały nad głowami wędrowców czarną sieć na tle białego nieba", I 105, Muza). Brethilath pojawiają się też w pobliżu Kheled-zâram ("na zielonych kopcach rosły wysmukłe brzozy lub sosny, wzdychające na wietrze", I 438). Wśród wysoko położonych brzóz schronił się poraniony przez orków ent Okorzec (ang. Skinbark, II 92), rosną też one w pobliżu siedziby Drzewca ("Wyżej na stokach widać było kępy brzóz i jarzębin", II 98) i w miejscu wiecowania entów w Zaklętej Kotlinie ("Kotlina była wysłana miękką trawą i bezdrzewna, tylko pośrodku, na samym jej dnie, rosły trzy piękne, smukłe, srebrzyste brzozy", II 99, "Słońce [...] błyszczało na czubach brzóz", 102). Enty schodząc w kierunku Isengardu mijają inne jeszcze brzozy ("Las został za nimi w dole, coraz rzadziej spotykali rozrzucone kępy brzóz...", II 108). Ostatnie brzozy we Władcy spotykamy pośród Emyn Muil ("Zszedłszy nieco niżej, napotkali kępę skarlałych i koślawych drzew; były to od kilku dni pierwsze drzewa na ich drodze, przeważnie mizerne brzozy, ale trafiał się wśród nich od czasu do czasu także świerk", II 260). Brzozy są zatem dla hobbitów drzewami, które kojarzą się z wysokimi, leśnymi obszarami strefy umiarkowanej - poza ich domem. Kojarzą się z "zagranicznymi krajami".
 

I jeszcze jedno. Tolkien wiersz Bagme Bloma napisał do melodii piosenki dziecięcej O Lazy Sheep (tak podano w książce Songs for the Philologists). Długo tej melodii szukałem. Okazało się, że tak naprawdę chodzi o Lazy Sheep, pray tell why kompozytora i pianisty angielskiego George Mantle Childe'a. do słów wiersza The Sheep Ann i Jane Taylor (siostry żyły na przełomie XVIII i XIX w. - ciekawe, że ich wiersze były parodiowane nie tylko przez Tolkiena, np. Twinkle, Twinkle, Little Star parodiuje Popielica w Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carrolla). Znalazłem też nuty tej piosenki (kliknij obrazek po lewej). Może ktoś z naszych Czytelników bardziej obeznany z nutami może nagrać plik dźwiękowy z melodią tej piosenki?

THE SHEEP
Ann and Jane Taylor

"Lazy sheep, pray tell me why
In the pleasant fields you lie,
Eating grass, and daisies white,
From the morning till the night?
Everything can something do,
But what kind of use are you?"

"Nay, my little master, nay,
Do not serve me so, I pray;
Don't you see the wool that grows
On my back, to make you clothes?
Cold, and very cold, you'd be
If you had not wool from me.

True, it seems a pleasant thing,
To nip the daisies in the spring;
But many chilly nights I pass
On the cold and dewy grass,
Or pick a scanty dinner, where
All the common's brown and bare.

Then the farmer comes at last,
When the merry spring is past,
And cuts my woolly coat away,
To warm you in the winter's day:
Little master, this is why
In the pleasant fields I lie."

Gdy z Tomem Gooldem znajdę się w przyszłym tygodniu pośród gockich kręgów kamiennych w Odrach (powiat chojnicki, woj. pomorskie), chciałbym zaśpiewać pieśń Tolkiena o kwiecie wszystkich drzew, o pięknej brzezinie...

___________________

(*) Nasi prasłowiańscy przodkowie nazywali ją prawdopodobnie *berza - rz czytamy tu r-z, jak w słowie zmarzł. Po staropolsku nazwa ta musiała brzmieć *brzeza (stąd nazwy Brzezinka, Brzezie, Brzeźno, Wąbrzeźno).

(**) Wszystkie indoeuropejskie formy słowa 'brzoza' wywodzi się od hipotetycznego *bʰérH₁ǵo- 'świetliste/białe [drzewo]'

Bukowa Góra |"Powiedziałbym, że tutaj jest nasze polskie Stonehenge"

Zdjęcia: Ryszard Derdziński

Bukowa Góra - stanowisko archeologiczne w Dąbrowie Górniczej, na którym od 2021 r. pracują archeologowie, w tym sezonie badań odsłoniło kolejne tajemnice. To, że głazy w rejonie szczytu ustawiali ludzie, jest już faktem dowiedzionym. Pochodzą z neolitu, być może z kultury pucharów lejkowatych (czasy sprzed inwazji Indoeuropejczyków), ale i z epok późniejszych. Mamy na Bukowej Górze potężne cmentarzysko wczesnosłowiańskie! Potwierdziło się też, że głazy wykorzystywano by prowadzić obserwacje astronomiczne. Więcej w artykule Tomasza Borówki. Jeżeli macie nowe informacje, proszę, podzielcie się nimi w komentarzach!