![]() |
Jedna z okładek "O czym szumią wierzby". Tutaj zdecydowano, że Faun jest bardzo ważny dla tej opowieści |
Zapomniany rozdział książki Kennetha Grahama O czym szumią wierzby — ulubionej przez J.R.R. Tolkiena i jego dzieci — czyli niepokojący, uważany za niedobry dla dzieci "The Piper at the Gates of Dawn". Chyba nie jest też obecny w polskich przekładach książki Kennetha Grahama? A może się mylę? Po polsku byłby to "Fletniarz u bram świtu"? Mamy tam motyw spotkania z Innym, Tajemniczym, Niepokojącym — z bożkiem przyrody, dzikości, nieokiełznania, z Faunem (Panem), czy po prostu Bogiem bohaterów tej opowieści, bo Bogiem Zwierząt. Pamiętajmy, że J.R.R. Tolkien był zachwycony tą książką, choć nie pasował mu właśnie ten, opuszczany w większości wydań ostatni rozdział. Faun za bardzo kojarzy się z popularnym wizerunkiem rogatego, ogoniastego i uzbrojonego w kopyta diabła? W szkicach do swojego eseju O baśniach pisał:
„Poza postacią Pana Ropucha (jakże ludzkiego typu entuzjasty samochodów, bezczelnie satyrycznego w prawdziwym, szelmowskim stylu), zwierzęta w O czym szumią wierzby żyją czarującym życiem nad brzegiem rzeki i przeżywają czarujące przygody. Niektóre rozdziały są bardzo bliskie prozie poetyckiej, na przykład „Dulce Domum”, gdzie Kret emocjonalnie odkrywa na nowo swój dawny dom, „Wędrowcami są wszyscy”, gdzie Szczur tęskni za przygodami, i „Fletniarz u bram świtu”, gdzie bóg Pan zaopiekował się małą wydrą, która opuściła rodziców i zaginęła”.
W wersji roboczej tego tekstu Tolkien napisał również:
"Pisze się teraz historie zupełnie niesklasyfikowalne, jak O czym szumią wierzby: trochę bajki zwierzęcej, trochę komedii, jakby opowieści o wróżkach Contes des fées (a nawet pantomimy), trochę satyry i jest szczęśliwe zakończenie [a do tego dzikie lasy i rzeki hrabstwa Oksfordu]. Osobiście uważam, że w rozdziale z Panem/Faunem mamy ten dodatkowy posmak, który psuje całość wrażenia: ale pojawia się on tylko w jednym kącie zachwycającego obrazu" (J.R.R. Tolkien, On Fairy-stories, wydanie rozszerzone, pod redakcją Verlyn Flieger i Douglasa A. Andersona, s. 98–9 i 249.)
![]() |
Pan/Faun z "O czym szumią wierzby" według Arthura Rackhama |
Kiedy w 1944 roku ukazał się First Whisper of ‘The Wind in the Willows’ pod redakcją wdowy po Grahamie, Tolkien napisał do swojego syna Christophera:
„O ile się nie mylę, to nie są to notatki do książki, lecz opowieści (o Ropuchu i Krecie itd.), które pisał w listach do syna. Muszę zdobyć kopię, jeśli to możliwe” (Listy J.R.R. Tolkiena, s. 90).
Widać, że Tolkien bardzo lubił te opowieści. Krytycy dopatrują się podobieństw i inspiracji. Być może bez domu Pana Kreta norka Bilba Bagginsa nie byłaby tak urocza? Może bez Rzeki i strasznego lasu na drugim brzegu nie byłoby Brandywiny i Starego Lasu z Tomem Bombadilem? A może bez Pana/Fauna nie byłoby samego Toma Bombadila, swoistego bożka przyrody Starego Lasu i jego żony, Złotej Jagody, swoistej boginki Wierzbowiji?
Tolkiena chyba niepokoił ten "paniczny" rozdział (sprawdźcie etymologię słowa panika), tak jak niepokoi współczesnych, poprawnych, wygładzonych decydentów w redakcjach i wydawnictwach. A jednak okazuje się, że i on, i C.S. Lewis wiele Faunowi/Panu zawdzięczają (pamiętacie Pana Taunusa z Lwa, czarownicy i starej szafy?)
Czy wiecie, że uszy Fauna znalazły się w kulturze popularnej jako uszy elfów? Pośrednikiem był tu Piotruś Pan, czyli Piotruś Faun. A może "faunowe" są też u Tolkiena owłosione stopy hobbitów czy też postać Dzikich Ludzi, Woodwose'ów Ghâna-buri-Ghâna?
Ale zapytacie: "Jak to? Szpiczaste uszy elfów? Od faunów?".
Po raz pierwszy uszy takie pojawiają się w Starożytnej Grecji u kozopodobnych faunów i satyrów (kozie uszy są długaśne i kłapciate). Do wyobraźni angielskiej trafiają przez Sen nocy letniej Szekspira i Piotrusia Pana Barriego (pamiętajcie, grecki Pan = łaciński Faun). W wiktoriańskiej Anglii duszki i elfy mają w wyobraźni grafików uszy takie, jak fauny i satyry. Tym tropem idzie Tolkien, choć po wydaniu Władcy Pierścieni nigdy nie opisywał elfów czy hobbitów jako posiadających szpiczaste uszy (ale jeszcze w latach 30. w Etymologiach [HŚ V, s. 462] stwierdzał, że elfowie mają uszy liściokształtne, a w liście z czasów wydawania Hobbita pisał, że hobbici mają uszy elfiopodobne (Listy, s. 54) — więcej o tym motywie napisałem tutaj).
![]() |
Koziopodobne uszy fauna na misie greckiej z kolekcji Galadhorna |
![]() |
Nawet u Disneya Piotruś Pan ma uszy fauna > elfa |
A co z tymi Dzikimi Ludźmi u Tolkiena? Wydaje się, że i oni są zainspirowani bożkami leśnymi, faunami/panami. W folklorze zachodnim staroangielski wudu-wāsa, czyli „leśny człowiek” (właściwie to staroangielskie wāsa pochodzi prawdopodobnie od pragermańskiego *waiso, "sierota", czyli ci demoniczni ludzie z lasu mieliby wywodzić się ostatecznie od dzieci porzuconych w dziczy?), to włochata, trollopodobna istota, która rzekomo zamieszkiwała lasy i puszcze; postać ta pojawiała się na herbach i iluminacjach od średniowiecza aż do renesansu jako Zielony Człowiek. Zarówno opis Wosów u Tolkiena (czyli Drúedain), jak i samo słowo Wose wywodzą się od tej folkrorystycznej postaci. Tolkien chciał ożywić te postaci i znaleźć dla nich rolę do odegrania w jego eposie. Chciał w ten sposób pokazać, że być może z przodkami Anglików współistnieli ludzie leśni, dzicy, pozostałości dawnych ludów wypędzonych przez najeźdźców, żyjących w dzikości i prostocie w lasach i górach.
A tak naprawdę cały ten wpis powstał po to, żebyśmy sobie razem obejrzeli mało znany (bo też rzadko emitowany) odcinek słynnego serialu animowanego z lat 80. XX wieku, O czym szumią wierzby, odcinka o Faunie "u bram świtu" i o zagubionym dzieciątku wydry (pamiętacie, jak stroskani rodzice pisali listy do PRL-owskiej telewizji, żeby wstrzymać emisję tego serialu, bo ich dzieci się bały owych cudownych Wydr, Borsuków, Ropuchów i Kretów?):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz