Nasz patrylinearny ród R-Y42738 na drzewie YFull (źródło) |
"Najwięcej konkretnych wiadomości o emigracji w tym kierunku mamy jednak z Jaćwieży. Przykładem jest ludność z ziemi Kymenow, która wpierw poddała się rycerzom zakonnym, ale w drodze na Sambię udało się jej oswobodzić i zbiec na Litwę. Podobnie uczynił dowódca jakiejś innej ziemi – Skurdo wraz ze swoimi ludźmi (cum suis hominibus). Także waleczny Skomand zdecydował się wraz z całą swoją służbą i przyjaciółmi (cum tota familia et amicis) opuścić Jaćwież i osiedlić się na Rusi (zapewne na jej litewskiej części). Trudno ustalić czas tej migracji, ale nastąpiła ona gdzieś w 1282/1283 r. Pobyt na Rusi przyniósł jednak rozczarowanie, domniemywa się, że Skomand nie otrzymał spodziewanego zaopatrzenia materialnego lub też brał niefortunny udział w wewnętrznych zamieszkach, które wybuchły właśnie na Litwie po śmierci Trojdena. Zatem po pewnym czasie, ale niedługim, powrócił do swojej dawnej siedziby w ziemi Krasima, skąd został przesiedlony przez Krzyżaków w okolice Górowa Iławeckiego [do Natangii]. Nie wiadomo, czy ze Skomandem powrócili wszyscy jego towarzysze ucieczki, jakaś część na pewno, bowiem Krzyżacy musieli trapić go najazdami, zanim się ostatecznie poddał (...)"
[w sprawie Skomanda i jego synów patrz PUB I, cz. 2, nr 464 (rok 1285)]
"Kierunki przesiedleń ludności jaćwieskiej nakreślił Stanisław Zajączkowski w opublikowanej w 1935 r., niewielkiej książeczce: „tych zaś [ Jaćwięgów – A.D.] którzy się poddali, przesiedlali Krzyżacy w głąb Prus, osadzając ich w komturii kiszporskiej, dalej w okolicach Pruskiego Holądu (Preussisch Holland) i Pruskiej Iławy (Preussisch Eylau), a przede wszystkim na półwyspie sambijskim, głównie na północno-zachodnim jego cyplu, który potem długo nosił nazwę Sudowskiego Zakątka (Sudauische Winkel)”. Tezę tę przyjął Aleksander Kamiński, który opierając się na dziewięciu tekstach nadań dla Jaćwięgów, kronice Dusburga i źródłach późniejszych: dziełach Maleckich, Grunaua, Hartknocha, wykazał przesiedlenia Jaćwięgów w głąb Prus, głównie do Sambii, okręgu Pasłęka, Pruskiej Iławki oraz Bałgi. Przywołane teksty źródłowe z okresu XV–XVII w. pozwoliły autorowi wnioskować, iż potomkowie przesiedleńców przetrwali na ziemiach swoich dziadów, zachowując jeszcze w XVI w. pewne tradycje jaćwieskie np. język, zwyczaje. Ustalenia Kamińskiego dotyczące kierunków przesiedleń ludności jaćwieskiej, w tym na Sambię jako głównego terytorium migracji były następnie powielane w literaturze dotyczącej dziejów Prusów".
Od takich, osiedlonych w Natangii Jaćwięgów (Sudawów) wywodziły się być może nazwiska typu Sudaw, które znamy z okolic wsi Tolkienów, z Globuhnen w XV w.:
Globothyn villa. Kirstan, Plauwel, Peter Kirkin, Niclos Kukyne, Andreke, Lucas, Niclos, Martin, Hans Sudaw [OF 164, 18r]
Należy też przypuszczać, że wśród nazw związanych z Jaćwieżą mogą znajdować się pamiątki po osadach jenieckich i branieckich. Charakterystyczne bowiem, że nazwy te występowały na terytoriach pogranicznych puszcz w XIII w., gdzie szczególnie chętnie osiedlano właśnie jeńców. Najprawdopodobniej osadami jenieckimi były również wsie o nazwie Jatwięgi (Jatvjagi) aż na Rusi Czerwonej, pod Lwowem i Żydaczowem.
Rudnicy i smolarze spod Augustowa na Jaćwięży. Nazwisko Sudowicz i Sudewicz zapewne pochodzi od etnonimu Sudow, czyli Jaćwięg |
"Pojedź do Łańcuta, tam znajdziesz księgę, w której o Jaćwięgów dziejach jest wszystko napisane"
Drogi bracie Staszku! Przygotowujecie się tam w Nienadówce do obchodu 400 lecia, a ja opiszę Ci co w wiem o Nienadówce. W latach mojej młodości zbierałem różne wiadomości o wiosce od starców, jak też i od dziadków, a dużo otrzymałem wiadomości od nauczyciela Józefa Lei, który przybył do nas z Łańcuta, a miał jakieś pisma o tych stronach i mapy. Spodziewałem się, że mi to zostawi, ale on mówił, że to wypożyczył w Łańcucie i musi oddać. Jak porównywałem do tych legend, które krążyły po ludności, więc mi się zgadzały z temi wiadomościami jakie dostarczał mi Leja.
"Droga jaka była na planie to była jedyna w tej okolicy i ta droga przez ludność była nazywana "dulski gościeniec" (...)
Nienadowskie legendy były takie. Koło tej drogi usadowiły się Smolaki, a na wzgórzach byli już Jadźwingi. Mieszkali oni na wprost "Pustek" na górze "Góra Jazia". Sądzę, że Ci osadnicy włączyli się w gromadę tworzącej się wioski. Sokołów powstał później, a Trzeboś i Medynia jeszcze później. Jak już powstał dwór i Sokołów, oraz gdy wybudowano kościół to wtedy połączono dwór Nienadówkę i Sokołów, ale droga "dulski gościeniec" był nadal ważny, bo przy tym gościńcu rozwinął się przemysł i handel w Sokołowie".
Autor tego bloga pisze:
Powyższy fragment listu, to niezwykle ciekawa i nigdzie do tej pory przeze mnie nie spotkana informacja. Informacja o pierwszych zapamiętanych mieszkańcach tych terenów Jaćwingach i Smolakach. Mówi się o zasiedleniu tych terenów przez Mazurów, ale nie o Jaćwingach, znanych też jako Jaćwięgowie. Jaćwingowie to jeden z najbardziej wojowniczych i najpotężniejszych ludów bałtyjskich. Długo siał strach na północ od ziem polskich. Swoje grody i sąsiadujące z nimi wsie ukrywał w przepastnej puszczy i w trudno dostępnych miejscach. Gdy nie wojował zajmował się m.in. łowiectwem, bartnictwem, hodowlą i rolnictwem. Uległ zagładzie dopiero podczas ekspansji zakonu krzyżackiego oraz w wyniku asymilacji przez ludy ościenne. Część z nich ruszyła jednak puszczą na południe, a jakaś grupka dotarła i osiadła na górze, do dziś zwanej "Górą Jazia". To bardziej wzniesienie, niż góra, znajduje się w środku lasu "Cisowiec". Przebiega tamtędy leśny trakt prowadzący z Pogwizdowa do Nienadówki, obok tzw. kasztanów i Jaziej Góry, naprzeciw części Nienadówki zwanej "Pustki", dziś to teren mniej więcej w rejonie ośrodka zdrowia po południowej stronie. Równolegle do tego traktu z Pogwizdowa, na wschodzie przy ścianie lasu biegł "Dulski gościniec". To tam, gdzieś miała mieszkać druga grupa osadników, nazwana Smolakami. Autor listu nie sprecyzował przy jakiej drodze, ale dróg wtedy to raczej tu nie było, można więc założyć, że chodziło właśnie o "Dulski gościeniec" Smolak w języku staropolskim oznacza osobę wyrabiającą smołę z drewna, dziegć, lub smolne polana na łuczywo. To osoba mająca związek z palonym drewnem. Ciekawym zagadnieniem może też być to, że najczęściej spotykanym, a tym samym, chyba najstarszym w Nienadówce nazwiskiem, jest Ożóg. Wywodzi się ono również od palonego drewna i znaczyło dawniej tyle co - opalone drzewo, głownia bądź pogrzebacz, kij do poprawiania ognia w piecu. Obie te nazwy są jakby spokrewnione tym samym zajęciem.
W styczniu 2022 roku odbyłem podróż do Bud Łańcuckich, wsi moich dalekich przodków (najstarszy znany mi przodek z tej wsi, to urodzony pod kon. XVII w. Bartek Derda, który uprawiał świeżo wykarczowaną ziemię tzw. "kopaniczą"). Odbyłem tam kilka ciekawych rozmów, w tym z księdzem proboszczem w Nowosielcach oraz bardzo miłym panem, sąsiadem Dyrdów z Bud Łańcuckich. Tak dotarła do mnie niezwykła informacja. Według mojego informatora Dyrdowie posiadali swój własny język! Niezrozumiały dla innych. Pan z Bud określił, że było to jakby mówili od tyłu... Czyżby chodziło o jakiś relikt języka Jaćwięgów? Takie rzeczy się zdarzały.
Prawdopodobnie
Bartek Derda z Bud to urodzony jeszcze w XVII wieku mój prapraprapraprapradziadek. [AGAD 1/350/0/-/4z, 1760 r.] |
Kojarzy mi się to z historią, jaką opowiedział mi mój dobry kolega, Glabis Niktorius, który na co dzień praktykuje pruski styl życia i używa zrekonstruowanej mowy Prusów (patrz Aldrajch). Glabis napisał:
Raz
w latach 70-tych odbyła się w Wilnie konferencja językowa. I przyszedł
jakiś człowiek, który w czasie działań wojennych był tłumaczem.
Opowiedział swoją historię. Pewnego razu w 1945 roku przybył z
dwoma-trzema żołnierzami do jakiegoś odległego natangijskiego (czy
warmińskiego) būrwalkan (prus. 'gospodarstwa') I poprosili o
nocleg. Właścicielami było tam dwóch braci. Pracowali aż do zmroku. A
ten tłumacz wojenny nie mógł spać i wyszedł zapalić. I zobaczył, że ci
dwaj bracia zakończyli swoją pracę. Więc przez jakiś czas tłumacz
wojenny po prostu pozostawał w mroku i chciał posłuchać rozmów braci. I
oni rozmawiali. Nagle tłumacz wojenny zdał sobie sprawę, że nie rozumie
ich języka. Znał niemiecki, litewski, polski, białoruski, rosyjski i
niektóre dialekty. Ale tutaj został i naprawdę nie mógł zrozumieć, w
jakim języku rozmawiają. Rano zapytał ich, w jakim języku rozmawiają w
nocy. A bracia powiedzieli, że to po litewsku. Ale tłumacz powiedział,
że w 100% nie był to litewski. Więc na tej konferencji powiedział, że
jest pewien, że to mowa pruska. Po wojnie pomyślał o tej sprawie. I był
pod wrażeniem. Przyjrzał się więc ówczesnym badaniom pruskim. I
powiedział, że bardzo duże prawdopodobieństwo, że pruski były używane w
jakimś bardzo odległym folwarku, gdzie nie było zbyt wielu kontaktów z
innymi wsiami.
Mowa Prusów prawdopodobnie była zbliżona do mowy Jaćwięgów. Ten drugi język na pewno miał wpływ na formę pruskiego używaną na Półwyspie Sambijskim oraz w Natangii, gdzie te dwa zachodniobałtyjskie etnosy - jak pisałem wyżej - uległy wymieszaniu.
Jatwięgi pod Lwowem |
Ciekawy artykuł! Przekazy z lat 1500 o Puszczy Sandomierskiej, szczególnie o prawą stronę chodzi, mówią iż zamieszkiwali w połowie Rusini a później Niemcy i Polacy po połowie - taki zapis odczytałem. Zaś, Mazurami w dawnych czasach na tym terenie określano Polaków przez sąsiadów Rusinów i raczej ich pochodzenie z dalekich Mazur jest wątpliwe bo wiele przesłanek jest przeciwnych i temat rzeka. Szlachta w Puszczy pojawiała się bardzo mało i to raczej oficjalności lub na mieszczan. Znam wyjątek ze Stobiernej 1729 r., gdzie na roli siedział szlachcic płacąc jak chłop pańszczyznę i to chyba mu w dłuższej perspektywie nie opłacało się i gospodarstwo oddał, a że miał wolność osobistą to opuścił wieś. Zatem, grupa szlachty zaściankowej z Mazowsza to nie ten trop. Mam w swojej genealogii szlachtę, wiec mógłbym jeszcze więcej napisać. Ponadto, co do jaćwieskiego języka to miał zaginąć w latach 1500 a czasem dziwna niespotykana mowa mieszkańców wsi i miasteczek była związana z handlem. Przykład; w Biłgoraju sitarze mieli swoją mowę w celach handlowych aby nikt nie rozumiał o czym mówią na targu i też jak sita nosili do innych krajów używali swojej mowy dla własnych interesów. Ta praktyka była stosowana w Polsce w niektórych innych miasteczkach i niekiedy wsiach by nie wszyscy wiedzieli o czym oni do siebie mówią. Zatem, można było kogoś przezywać po urodzie Tatarzyn lub po mowie Jaćwing a wcale nie miał z nimi nic wspólnego.
Bardzo dziękuję panu Bogusławowi Stępniowi za wszelką okazaną pomoc!
Jaćwięgi są wśród nas i nie jest to pusty frazes. Moja rodzina pochodzi z Suwalszczyzny i ojciec wielokrotnie opowiadał o tym, że być może mamy jakieś jaćwieskie korzenie oraz, że jego dziadek mówił w jakimś dziwnym języku którego nikt by dzisiaj nie rozumiał.
OdpowiedzUsuńJaki to był język, nie wiadomo. Być może litewski, albo wręcz pruski dialekt niemiecki. A może właśnie jaćwieski?
Przeczytałem o Jaćwięgach z Nienadówki i teraz rozumiem, coś co mnie pierwotnie śmieszyło, w pochodzeniu etnicznym DNA moim jest 8% Bałta, u mamy 23%.
OdpowiedzUsuńA mamy dziadkiem, którego szukam jest prawdopodobnie Stanley Ożóg z Nienadówki
O jaćwieskiej hipotezie pochodzenia nazwy Dynów / Dr Robert Klimek ; Urząd Miejski w Dynowie. , 2023. - 24stron
UsuńBardzo się cieszę, że mój blog dostarczyć może nowej wiedzy
UsuńW dyskutowynym temacie polecam: O jaćwieskiej hipotezie pochodzenia nazwy Dynów / Robert Klimek ; Urząd Miejski w Dynowie. Dynów, 2023. - 24 stron
OdpowiedzUsuńO rety! Jak mogę kupić tę książkę? A może mógłbym dostać skany?
Usuńwitajcie :) Tallis z tej strony. zastanawiam się nad takim skojarzeniem. skoro pisze tutaj
OdpowiedzUsuń" wśród nazw związanych z Jaćwieżą mogą znajdować się pamiątki po osadach jenieckich i branieckich. Charakterystyczne bowiem, że nazwy te występowały na terytoriach pogranicznych puszcz w XIII w., gdzie szczególnie chętnie osiedlano właśnie jeńców. Najprawdopodobniej osadami jenieckimi były również wsie o nazwie Jatwięgi (Jatvjagi) aż na Rusi Czerwonej, pod Lwowem i Żydaczowem. " to mi przypomina, co słyszałam od rodziny ze strony taty nt wsi, w której mieszkali przed wojną. Wies ta miała być wg miejscowego podania założona przez pruskich jenców po przegranej pod Grunwaldem. Bo przed wojną wies leżąca jakies 50 km od Lwowa nazywala się Prusy, i mieszkancy uważali, że wlasnie z Prus sie wywodzą. Nazwisko ojcowskie jezykowo wywodzi sie z gwary wielkopolskiej z XVII w (co sprawdzilam podpytujac lingwistów). W 2019 r. zrobilam sobie najtanszy test DNA ktory wskazuje na 95% genów słowianskich ale 5% genów Bałtów. natomiast troche sie interesowałam ok 2019 r. genealogia rodziny i zorientowalam sie, że najwieksze zageszczenie nazwiska mojej babci ze strony mamy wystepowalo w 19 wieku i wystepuje jeszcze dziś w okolicach Wilna. A zatem tego bałtyckiego DNA zrodłem mogli byc i przodkowie mamy. Mysle, że jesli finansowo dam rade to spróbuje zrobic dokladniejsze testy, by sprawe jak sie da uściślić :)
poz :)
tal