środa, 24 grudnia 2025

Rok 2025, błogosławiony rok!

Autor? Zapewne AI. Ad maiorem Dei gloriam!
.

Radosnych Świąt Bożego Narodzenia i wielu Łask w Nowym Roku!

Piszę tę kronikarską notkę z wdzięcznością. To był naprawdę przełomowy, ważny, piękny rok. Spełniły się w nim między innymi dwa moje marzenia z dzieciństwa: zobaczyć moai na Wyspie Wielkanocnej oraz zobaczyć zorzę polarną na Dalekiej Północy.

Oto co udało mi się z tego roku zapamiętać:

  • Najlepsze wyjazdy: Wyspa Wielkanocna + Atacama + Chan Chan; pielgrzymka w Nadrenii, Norwegia, kilka cudownych Andaluzji i jeszcze genialna wycieczka do Turcji!

  • Dwa razy wakacje: piękne lato w dobrym towarzystwie Estrelinhi na Wyspie Rugii oraz zimowe ferie w Tromsø (najlepsi z najlepszych, czyli Wataha, a do tego zorze, wieloryby, renifery i dobre jadło)

  • Wydano mi dwa moje tłumaczenia: Utraconą drogę (HŚ V; wydano ją wprawdzie w 2024, ale nacieszyłem się tą książką w 2025) oraz Dwóch małych dzikusów; brałem udział w tłumaczeniu Zdrady Isengardu (HŚ VII)

  • W kinach pod koniec roku pojawił się film Dziki Kawulskiego, gdzie powinny być przełożone przeze mnie na niezwykły język dialogi

  • Zostałem w grudniu 2025 członkiem duszpasterskiej rady parafialnej, powstał mój biogram na Wikipedii, trzeci rok prowadziłem edukacyjny program tolkienowski w szkole Kuźnica na katowickim Burowcu

  • Otrzymałem w prezencie archiwum prac Toma Lobacka i archiwum genealogiczne Charlaine Tolkien!

  • Wygraliśmy wybory prezydenckie! Prezydent Karol Nawrocki jest the best! Zaangażowałem się w jego kampanię w mediach społecznościowych

  • Zrobiłem pełne sekwencjonowanie Y-DNA rodu ojcowskiego mojej śląskiej matczynej rodziny i dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy w moich badaniach genealogicznych Derdzińskich oraz Wolfów

  • Książki roku 2025: Wiara Tolkiena, Egipcjanin Sinuhe, Boże władztwo, The Tower and the Ruin Drouta, seria o detektywie Cormoranie Strike’u

  • Muzyka roku 2025: koncerty w NOSPR, Wardruna z Bartkiem, muzyka z Wiedźmina z Tomkiem

  • Filmy roku 2025: Przesilenie zimowe, Land, F1, Sen o pociągach, Nosferatu, Dom pełen dynamitu, Ścieżki życia (szczególnie polecam!)
     
  • Seriale: Dojrzewanie, Babilon Berlin, Shogun, Chłopiec pochłania wszechświat, Bestia we mnie

środa, 3 grudnia 2025

C.S. Lewis o Númenorze (a właściwie Numinorze)

W HŚ IX ("Saurono pokonany") znajdziemy sugestię, 
że resztki Númenoru to Azory na Atlantyku

Númenor Tolkiena pojawił się w książce C.S. Lewisa, Ta ohydna siła (części Trylogii międzyplanetarnej). Lewis zasłyszał nazwę podczas spotkań Inklingów i zapamiętał ją jako Numinor. Jest to u Lewisa (tak jak u Tolkiena) odpowiednik Atlantydy, Prawdziwy Zachód sprzed ostatniego zlodowacenia, kraina mądrości i pięknego języka, związana z Avalonem, a u Lewisa także z Merlinem. Niestety część tych cytatów na temat Numinoru została pominięta przez Andrzeja Polkowskiego w polskim tłumaczeniu książki. Jako ciekawostkę dodam opinię Tadeusza A. Olszańskiego z naszej korespondencji. Pisze on, że w tytule powinna być Tamta ohydna siła, w znaczeniu "obca, przeciwstawna". Jest to ważne. Tadeusz pisze, że jest to nawiązanie do Davida Lyndsaya, u którego jest to odniesienie do Wieży Babel.
Opis Wieży Babel w jego Dialogu ("The shadow of that hyddeous strength [the Tower of Babel], sax myle and more it is of length") użyty jest jako motto książki C.S. Lewisa i od Lyndsaya pochodzi też tytuł tej powieści.





Dodaję też list Tolkiena, w którym potwierdza on, że Lewis wziął swój Numinor od tolkienowskiego Númenoru (ten list można obecnie wylicytować w Christies; link do aukcji):

Polecam Wam mój wpis o tym, jak Tolkien umiejscawiał w czasie naszego świata swoje opowieści i jak utożsamił platoński przekaz o Atlandydzie ze swoim Legendarium (tutaj). Finalizujemy zapisy na naszą Wyprawę Tolkienowską w roku 2026 (zobacz tutaj). A może chcielibyście się wybrać na podobną wyprawę na... Azory?

wtorek, 2 grudnia 2025

"Ta ohydna siła" — proroctwo naszego czasu

 


"Niewielu ludzi dostępowało przywileju wstępu do Lasu Bragdon. Jeśli się doń wejdzie od strony ulicy, po przejściu przez czworobok kolegium, poczucie wkraczania do jakiegoś sanktuarium jest szczególnie silne. Najpierw trzeba przejść przez pusty i ponury Dziedziniec Newtona. Potem idzie się przez zimny, podobny do tunelu korytarz, prawie ciemny nawet w południe, chyba że pozostawiono otwarte drzwi do Refektorium po prawej stronie lub do spiżarni po lewej: pozwala to uchwycić spojrzeniem światło rozlewające się wewnątrz na kasetonach i poczuć zapach świeżego chleba. Z tego korytarza wychodzi się na krużganki o wiele mniejszego dziedzińca zwanego Republiką. Niedaleko jest kaplica; gdzieś z góry dochodzi ochrypły, ciężki odgłos pracy wielkiego starego zegara. W krużgankach mija się tablice, urny i popiersia upamiętniające martwych Braktończyków, a potem, po przejściu niskich schodów, wkracza się w pełne światło dziedzińca noszącego imię Lady Alice. Dziedziniec jest zabudowany z trzech stron, z czwartej na wprost zamknięty rzędem starych wiązów i murem. Tu po raz pierwszy słyszy się cichy plusk wody i gruchanie dzikich gołębi. Przez furtkę w murze wchodzi się do pokrytej dachem galerii z wąskimi oknami po obu stronach. Wyglądając na zewnątrz, nie dostrzega się, że galeria jest w rzeczywistości mostem, pod którym przepływa ciemnobrązowa, pomarszczona rzeka Wynd.

Cel jest już blisko. Za furtką na końcu mostu rozpościera się zielona łąka do gry w kule, a za nią widać już wysoki mur otaczający Las Bragdon. Przez Bramę Inigo Jones przeziera nasycona słońcem zieleń zmieszana z głębokimi cieniami.

Pół mili to krótki spacer, a jednak wydawało mi się, że wędrówka do środka Lasu trwała bardzo długo. Nie miałem wątpliwości, że jestem już w samym środku, bo w końcu zobaczyłem coś, co było moim głównym celem: obramowaną resztkami starożytnych kamiennych płyt, studnię ze schodkami wiodącymi w głąb. Tu bije serce Bractonu, stąd wytryska źródło wszystkich legend związanych z Lasem Bragdon. Archeologowie są zgodni co do tego, że obudowa studni jest dziełem rzemieślników brytyjskich z okresu rzymskiego. Wykonano ją prawdopodobnie tuż przed inwazją Anglo-Saksonów.

Są też podstawy, by przypuszczać, że już w XIV wieku miejsce to nosiło nazwę „Studni Merlina", chociaż sama nazwa występuje w źródłach dopiero za czasów elżbietańskich".

[C.S. Lewis, Ta ohydna siła (tłum. Andrzej Polkowski). Bardzo Wam polecam Trylogię międzyplanetarną C.S. Lewisa. Wracam do niej, bo nawiązuje do niej IX tom Historii Śródziemia, który teraz tłumaczę. Warto przeczytać dwa pierwsze tomy trylogii, żeby przygotować się na najlepszy — trzeci. Ta ohydna siła to proroctwo o naszych czasach.]

wtorek, 4 listopada 2025

Tolkien a fajerwerki Nocy Guya Fawkesa (5 listopada)

Świętowanie 5 listopada w Windsorze w XVIII w.

Święto 5 listopada w Anglii, znane jako Guy Fawkes Night lub Bonfire Night, upamiętnia nieudany „Spisek prochowy” (Gunpowder Plot) z 1605 roku. Grupa katolickich konspiratorów — z Guyem Fawkesem na czele — planowała wysadzić Pałac Westminsterski podczas otwarcia parlamentu 5 listopada. Celem spisku było zabicie króla Jakuba I Stuarta oraz członków obu izb parlamentu i przywrócenie władzy katolikom w protestanckiej Anglii. Święto ma antykatolicki rodowód, choć jego współczesny charakter jest raczej świecki i rozrywkowy.

Warto jednak wiedzieć, że po odkryciu spisku doszło do fali antykatolickiej histerii i represji. Katolicy byli oskarżani o nielojalność wobec korony i zdradę państwa. Parlament ustanowił dzień 5 listopada jako dzień dziękczynienia za ocalenie króla i kraju od katolickiego spisku. Od 1606 roku w całym kraju odprawiano specjalne nabożeństwa protestanckie i czytano „Modlitwę za ocalenie od spisku papistów” (Gunpowder Treason Act). Z czasem uroczystości przybrały formę publicznych demonstracji antykatolickich: palono kukły papieża, krzyczano hasła przeciw „papistom”, a tłumy często dopuszczały się przemocy wobec katolików.

Chciałbym przybliżyć wam mało znany list J.R.R. Tolkiena do jego brata Hilarego. W liście tym, pochodzącym z 1971 roku (opublikowanym w książce Black & White Ogre Country Angeli Gardner) Profesor odnosi się do Nocy Guya Fawkesa w następujących słowach:

„(...) Jeśli chodzi o Bonfire Night – to był to wspaniały festiwal fajerwerków, kiedy dzieci były małe. Ale wymyśliłem pretekst, żeby zrobić z niego „stałe urodzinowe święto" dla chłopców (czyli obchodzone 22 października, 16 listopada, 21 listopada), a także kontynuację dawnego Święta Początku Zimy, żeby nie padł na niego cień tej ohydnej sprawy z 1605 roku. Z pewnością jeden z najnikczemniejszych, najsprytniejszych i najskuteczniejszych przykładów propagandy rządowej w historii!

Kiedy mieszkałem w Yorkshire, piątego nie pamiętano; ale trwał stary zwyczaj Mischief Night z psotami i [psikusami]. Mimo to żałowałbym, gdyby nowi propagandziści przeciwko fajerwerkom odnieśli sukces! Wolałbym mieć moje "koła św. Katarzyny", backarappery, petardy i wszystko inne w domu niż wszelkie miejskie pokazy w parkach. Ale wiem, że taka domowa zabawa potrzebuje surowego i kompetentnego zarządcy! Gromadziliśmy ogromne ilości kasztanów i napełnialiśmy nimi nasze małe ognisko: dostarczały one sporo niespodziewanych trzasków i wybuchów".

Jak widać, Tolkien odziedziczył podziw i miłość do fajerwerków po swoim prapradziadku z Gdańska, fajerwerkarzu Christianie Tolkienie (zobacz tutaj). Ten tolknięty wpis warto zapamiętać w czas noworocznych fajerwerków, gdy "nowi propagandziści przeciwko fajerwerkom" rytualnie podnoszą swój głos... 

Dawna sztuka fajerwerków

 

czwartek, 30 października 2025

Genealogical connection between me and Professor Tolkien!

Eglerio! According to Geni.com J.R.R. Tolkien is my second cousin once removed's husband's fourth great uncle's wife's sister's husband's third cousin thrice removed's husband's aunt's great nephew! Hobbits would appreciate this. It sounds like something from the Yellowskin* by Peregrin Took!

Souce: Geni.com [click and enlarge]

My American cousin, Ann Lyznicki, and I share genes through our common Koptyński family of Hussakow (my great-grandmother's family). Thanks to her marriage to Donald Edmund Klein of Harvey, Illinois, my family tree includes a multitude of WASP families, German families, and even mega-aristocratic families. Thanks to this link, I have a genealogical connection to J.R.R. Tolkien, C.S. Lewis, the Brothers Grimm, and even Albert Hohenzollern or Elizabeth II.

_______________
Yellowskin or the Year-book of Tuckborough was the oldest of the Hobbit chronicle books, said to contain entries dating back some 900 years before the War of the Ring (since about T.A. 2000) [Tolkien Gateway]

 

środa, 29 października 2025

Tolkien po kądzieli a sprawa worka na pudding

Pudding śliwkowy w puddingowym worku

Tolkien tego nie wiedział, ale wy za chwilę się dowiecie. Próbuję znaleźć najwcześniejsze i możliwe do odnalezienia w zapisach archiwalnych przodkinie J.R.R. Tolkiena, jego matrylinearne krewne (w języku genealogii genetycznej jego przodkinie po linii mitochondrialnego DNA [mtDNA], którego w wypadku Profesora nie znamy). Na razie odtworzyłem taki ciąg (podaję nazwiska panieńskie):

Mabel Tolkien (1870-1904) < Emily Jane Sparrow (1838-1914) < Marianna Stockley (1818-1883) < Hannah Bonham (1795-? Po drugim mężu Platt)

Z oksfordzkich ksiąg parafialnych (źródło: Ancestry.com)

I przy ostatniej pramatce pojawia się pewien niezwykły hobbicki, bagginsowski motyw. Czy pamiętacie, że w Londynie, w parafii wczesnych Tolkienów, czyli w kościele St James's (św. Jakuba) w Clerkenwell w kondyńskiej dzielnicy Islington znalazłem... Bagginsów? Jeżeli nie, to zajrzyjcie tutaj. Teraz znalazłem nazwę ulicy, która wiąże się z etymologią tolkienowskiej nazwy Bag End oraz nazwiska Bagginsów. Otóż 20 czerwca 1830 roku w Oksfordzie prapradziadkowie Profesora Tolkiena (o których zapewne nie miał pojęcia), wytwórca świec łojowych, John Stockley i jego żona Hannah (z domu Bonham) chrzcili swoją 14-letnią córkę Mary Anne Elizabeth (czyli prababcię Tolkiena, którą znamy z genealogii jako Mariannę Stockley, żonę pradziadka Tolkiena, Jamesa Sparrowa). A wiecie, przy jakiej ulicy mieszkali państwo Stockley w Oksfordzie? Była to uliczka Pudding Bag Lane (dziś nazywa się Gloucester Street — znajduje się w samym centrum miasta).

Nazwa Pudding Bag Lane (spotykana w różnych miejscach w Anglii, np. w Ashby-de-la-Zouch, Thame czy Newark) ma ciekawą etymologię — i wcale nie chodzi o pudding jako deser!

Słowo pudding bag w dawnym angielskim oznaczało „ślepą uliczkę” (czyli cul-de-sac). Dlaczego?

  • W średniowieczu pudding bag dosłownie znaczyło worek na pudding — materiałowy worek, w którym gotowano puddingi (np. yorkshire pudding czy suet pudding).
  • Uliczka, która nie ma przelotu i kończy się ślepo, przypominała taki właśnie worek z jednym wejściem i zamkniętym końcem.
  • Stąd nazwa Pudding Bag Lane = „ulica w kształcie worka (ślepa uliczka)”. Z czasem, nawet gdy znaczenie idiomu pudding bag wyszło z użycia. 

Zdjęcie z blogu, gdzie znajdziecie przepis na świąteczny pudding (tutaj)

A jaka jest najsłynniejsza ślepa uliczka w opus magnum J.R.R. Tolkiena? Oczywiście, chodzi o Bag End!

Oto jak Tolkien wyjaśnia znaczenie tej nazwy w swoim przewodniku po nazwach miejscowych we Władcy Pierścieni (pisałem o tym przewodniku w poprzednim wpisie):

"(sc. the end of a 'bag' or 'pudding bag' = cul-de-sac), the local name for Bilbo's house. (It was the local name for my aunt's farm in Worcestershire, which was at the end of a lane leading to it and no further.)"

Czyli po polsku: 

"dno 'worka', a dokładniej 'worka na pudding' = cul-de-sac), lokalna nazwa siedziby Bilba (a była to też nazwa farmy mojej ciotki w hrabstwie Worcester, która znajdowała się na końcu ścieżki, która nie prowadziła już nigdzie indziej)" 

Wspomniana ciotka to siostra mamy Profesora, Jane Neave. Jej farma w Dormston rzeczywiście nazywana była Bag End. To nazwa z tej samej grupy co Pudding Bag Lane. Nazwisko Bagginsów nazwiązuje do dialektalnego słowa bagging z Yorkshire, które oznaczało podjadanie między posiłkami. Sam plum pudding jest wzmiankowany w książeczce Przygody Toma Bombadila, którą Tolkien zadedykował cioci z Bag End.

Zwróćmy uwagę na rysunek J.R.R. Tolkiena z uliczką, która dobiega do siedziby Bagginsów i nigdzie indziej. To ślepa uliczka, dokładnie tak, jak gdańska Letzte Gasse, przy której mieszkali przodkowie J.R.R. Tolkiena (zobacz szczególnie tutaj):


Bagginsowie z Londynu, Bag Lane z Oksfordu i ślepa uliczka Letzte Gasse gdańskich Tolkienów to oczywiście zbiegi okoliczności. Ale czy są przypadki w Śródziemiu?

________________________

DODATEK KULINARNY

Tradycyjny plum pudding (czyli Christmas pudding) przygotowuje się z dużym wyprzedzeniem przed Bożym Narodzeniem — najlepiej na 4-6 tygodni przed świętami, a nawet wcześniej. 

Dlaczego tak wcześnie? Bo pudding dojrzewa — jego smak i aromat rozwijają się z czasem. W tym okresie przechowuje się go w chłodnym miejscu i od czasu do czasu "karmi" alkoholem (najczęściej brandy, rumem lub whisky), by był wilgotny i aromatyczny. W Wielkiej Brytanii plum pudding przygotowuje się w tzw. Stir-up Sunday, czyli w ostatnią niedzielę przed Adwentem (zazwyczaj przypada pod koniec listopada). W 2025 roku będzie to 23 listopada.

👉 Jeśli więc chcesz mieć idealnie dojrzały pudding na Boże Narodzenie, najlepiej przygotować go około końca listopada lub na początku grudnia. Popatrzcie, jak Jamie Oliver przygotowuje swój plum pudding:


niedziela, 19 października 2025

Jak według Tolkiena należało przetłumaczyć na polski "Władcę Pierścieni"?

Maria Skibniewska, okładka pierwszego wydania WP i świetna biografia M. Skibniewskiej autorstwa Krzysztofa Umińskiego (kolaż: serwis Lubimy Czytać)


Jak polski tłumacz powinien postąpić z przekładem na polski Władcy Pierścieni? Czy powinien tłumaczyć imiona, nazwiska i nazwy miejscowe w tej niezwykłej książce? Odpowiedzi udzielił sam J.R.R. Tolkien w liście do swojego wydawcy. Odniósł się do tłumaczenia Marii Skibniewskiej, którą opisał tak: "Nie wszyscy są tak skromni i pokorni jak ta pani z Polski". Warto wiedzieć, że jego korespondencja z Marią Skibniewską wyglądała tak, że Skibniewska wysyłała zapytania poprzez polskiego wydawcę do wydawcy angielskiego, a on przesyłał jej pytania Tolkienowi. Tak samo było w drugim kierunku. Dlatego listów Tolkiena do Skibniewskiej nigdy nie było w Polsce. Dotarły do niej zapewne wyjaśnienia od pani Aliny Dadlez. Oto wyjaśnienie Tolkiena — jasne i konkretne — do tej właśnie redaktorki z wydawnictwa Allen & Unwin (jest to odpowiedź na list Skibniewskiej przekazany Tolkienowi 1 lipca 1959 roku). Przedstawiam mało znany fragment listu Tolkiena, który znajdziemy tylko w The J.R.R. Tolkien Companion and Guide (cz. Chronology, s. 573):

Spróbuję odpowiedzieć pani Skibniewskiej tak szybko, jak to możliwe. Prawidłowa odpowiedź będzie oczywiście wymagała szkicu ogólnej metody, którą będzie musiała zastosować (jeśli się zgodzi), a to będzie wymagało pewnych przemyśleń. Chociaż myślałem już o trudnościach związanych z tłumaczeniem imion i nazw na język zupełnie obcy angielskiemu, co stanowi zupełnie inną sytuację niż ta przedstawiona w tłumaczeniu niderlandzkim. [...] 

Niżej list kierowany do Skibniewskiej z 11 września 1959 (znany ze zbioru listów, który niedługo doczeka się w Polsce rozszerzonego wydania!):

Przykro mi, że z powodu kłopotów domowych i zamętu nie odpowiedziałem na list pani Skibniewskiej. 

Nie jestem w stanie sporządzić dla niej szczegółowych wskazówek […]. Powinna kierować się ogólną zasadą, by jak najmniej tłumaczyć czy zmieniać nazwy. Jak sama zauważa, jest to angielska książka i jej angielskość nie powinna ulec zatarciu. To, że hobbici mówili dawnym własnym językiem, jest oczywiście pseudohistorycznym twierdzeniem wymuszonym przez charakter opowieści. Mógłbym dostarczyć lub wymyślić oryginalne hobbickie formy wszystkich imion pojawiających się po angielsku, jak Baggins czy Shire, ale byłoby to zupełnie bezsensowne. Moim zdaniem, nazwiska osób powinny zostać nietknięte. Wolałbym także nie ruszać nazw miejscowych, łącznie z Shire. Sądzę, że najwłaściwszym wyjściem byłoby dołączenie na końcu książki listy nazw mających jakieś znaczenie po angielsku z wyjaśnieniami po polsku.

Inne podejście miał Tolkien do tłumaczeń na języki pokrewne językowi angielskiemu, czyli na języki germańskie. W tekście Guide to the Names in "The Lord of the Rings" (inaczej Nomenclature) Profesor wyjaśnia, jakie znaczenie mają poszczególne imiona, nazwy i terminy, a także podaje propozycje ich przekładu na niemiecki czy niderlandzki. Tekst ten został napisany przez Tolkiena po tym, jak ukazały się przekłady Władcy na niderlandzki i szwedzki. Warto dodać, że za życia Tolkiena ukazało się tylko jedno tłumaczenie jego książki na język słowiański. Wszystko dzięki przyjacielowi, profesorowi Przemysławowi Mroczkowskiemu (który znał Marię Skibniewską — czytaj o Mroczkowskim tutaj).

Wniosek — polski tłumacz powinien unikać przekładu imion i nazw, zaś wyjaśnienia znaczeń imion, nazw i terminów z Władcy Pierścieni powinny posłużyć polskiemu tłumaczowi do stworzenia swoistego słownika na końcu jego tłumaczenia. W Polsce ukazał się taki słownik (połączony z wyczerpującym indeksem) na końcu Władcy Pierścieni wydawnictwa Amber. Przygotowałem ten słowniko-indeks na prośbę wydawnictwa i jestem z niego bardzo dumny. Czyli punkt dla Amberu, punkt dla Marii Skibniewskiej (która w zasadzie w większości wypadków posłuchała rady J.R.R. Tolkiena) i niestety minus dla Jerzego Łozińskiego, ojca Bagosza z Bagoszna we Włości, który udał się do Tajaru z Łazikiem...

Przykłady haseł z mojego indekso-słownika (Władca Pierścieni, Amber)

[Jako tłumacz jestem szczególnie dumny z przekładu wszystkich "Dodatków" (A-F) we Władcy Pierścieni Wydawnictwa Amber. Jak napisałem wyżej, stworzyłem też dla tamtego rzadkiego dziś w kolekcjach wydania "Indeks", który jest o tyle ciekawszy od oryginalnego angielskiego, że przedstawia etymologię każdej nazwy i imienia. Znaczenie każdej z nazw Tolkiena (np. z języków sindarińskiego albo z quenyi) podałem za przewodnikiem dla tłumaczy, opisaną wyżej pracą samego Tolkiena i za pracą An Introduction to Elvish Jima Allana.]
 

poniedziałek, 6 października 2025

Tolkien jako prorok naszych czasów...


Tolkien jako prorok naszych czasów! Oto jakże aktualny list Profesora z 1956 roku (przewidział w zasadzie woke, fanatyczne demonstracje, obalanie dawnego porządku, a nawet atmosferę panujacą dziś w Tolkien Society...): 

"Jestem naprawdę zaniepokojony histerią w tym kraju. To może być preludium do rządów motłochu! Pół Oksfordu wpada w szał wrzasków – o Suez, nie o Węgry! Co zrobimy, kiedy oszaleją "klerkowie"? Mówi się, że bogowie najpierw doprowadzają do szaleństwa tych, których chcą zniszczyć. Uzbrojony „pacyfizm”, niszczący pojazdy niewinnych obywateli, najwyraźniej w stanie wzburzenia mającym na celu odwołanie premiera, który już otrzymał konstytucyjne (większością 69 głosów) wotum zaufania od „demokratycznie wybranego” parlamentu. Wykładowcy krzyczący „faszysta”, przy wysokim stole, na kolegów, którzy łagodnym głosem ośmielają się z nimi nie zgadzać. Ileż zgnilizny i smrodu pozostawia po sobie liberalizm wyzbyty religii! Obawiam się, że mój niepokój nie jest pozbawiony aspektu dotkliwie egoistycznego. Rząd socjalistyczny z pewnością doprowadzi mnie do nędzy na emeryturze! Ponieważ socjalistyczne ustawodawstwo pozbawi mnie prawdopodobnie ¾ owoców mojej pracy, a moje „tantiemy” czekają tylko w banku, aż przyjdą poborcy podatkowi i je zabiorą. Czy zastanawiasz się, czy ktokolwiek, kto będzie mógł, wydostanie się z tej wyspy? Chociaż wkrótce nie będzie dokąd się wynieść, by uciec przed rosnącą falą „orkowości”.

Tłumaczenie moje. Grafika: David Engels

wtorek, 23 września 2025

Tolkien jako "nordyk" zapatrzony w kierunku Rzymu...

Ostatni wpis poświęciłem Tolkienowi jako pisarzowi i naukowcowi zapatrzonemu w kierunku mistycznej Północy. Jest to jednak obraz niepełny, a może nawet nieprawdziwy. Pamiętajmy na przykład o pięknych przeżyciach Tolkiena w czasie jego wakacyjnej podróży do Włoch (wpis na Elendilionie). Oto co sam Tolkien napisał na ten temat w listach, reagując na słowa: "Śródziemie […] odpowiada duchowo nordyckiej Europie":

"Błagam, tylko nie „nordyckiej”! Jest to słowo, którego nie znoszę; wiąże się, choć jest francuskiego pochodzenia, z teoriami rasistowskimi. Geograficznie lepszym słowem jest zwykle „północna”. Po bliższym jednak przyjrzeniu okaże się, że nawet ono nie daje się zastosować (geograficznie czy duchowo) do Śródziemia. Jest to stare słowo, nie zostało wymyślone przeze mnie, co można sprawdzić w słowniku takim jak Shorter Oxford. Oznaczało ono nadające się do zamieszkania krainy naszego świata otoczone Oceanem. Akcja opowieści rozgrywa się na północnym zachodzie „Śródziemia”, co pod względem szerokości geograficznej odpowiada wybrzeżom Europy i północnym brzegom Morza Śródziemnego. Nie jest to jednak w żadnym sensie obszar czysto „nordycki”. Jeśli Hobbiton i Rivendell mają (zgodnie z zamierzeniami) leżeć na szerokości odpowiadającej z grubsza szerokości geograficznej Oksfordu, to leżąca 600 mil na południe Minas Tirith znajduje się przypuszczalnie na szerokości Florencji. Ujście Anduiny i starożytne miasto Pelargir leżą mniej więcej na szerokości starożytnej Troi.

Auden stwierdził, że Północ jest dla mnie „świętym kierunkiem”. To nieprawda. Darzę uczuciem północny zachód Europy, gdzie mieszkam (i gdzie mieszkała większość moich przodków), tak jak powinno się darzyć uczuciem swój dom. Bardzo lubię jego atmosferę, a o jego historii i językach wiem więcej niż o innych częściach świata; nie jest to jednak obszar „święty” ani nie wyczerpuje on zasobu moich uczuć. Na przykład szczególnie podoba mi się język łaciński, a wśród jego pochodnych — hiszpański. Jest to nieprawda, jeśli chodzi o moją opowieść, co powinno wykazać przeczytanie już samych streszczeń poszczególnych tomów. Północ była siedzibą fortec Diabła. Powieść kończy się czymś o wiele bardziej przypominającym odbudowę faktycznego Świętego Cesarstwa Rzymskiego ze stolicą w Rzymie niż czegokolwiek, co mogłoby zostać wymyślone przez „nordyka”.

William Marlow, Widok Bazyliki św. Piotra


Tolkien rozkochany w języku gockim i zafascynowany tzw. germańską epoką heroiczną (jej ilustracją jest poemat staroangielski Widsith) miał następujący pogląd na dzieje tego germańskiego ludu i szansę, którą utracił, nie wchodząc do Kościoła Rzymskiego (pisałem też o tym tutaj):

„Ronald [= J. R. R. Tolkien] z wielkim zapałem utrzymywał przy stole podczas lunchu, że jedną z największych katastrof w historii Europy był fakt, iż Goci stali się arianami: gdyby nie to, ich język, który właśnie miał stać się klasycznym językiem tamtej epoki, zostałby wzbogacony nie tylko o wspaniałą wersję Biblii, ale także, na zasadach bizantyjskich, o liturgię w języku narodowym, która stanowiłaby wzór dla wszystkich ludów germańskich i dałaby im rodzimy katolicyzm, który nigdy nie doczekałby się schizmy i rozpadu. Po czym Ronald wstał i wspaniałym, dźwięcznym głosem wyrecytował modlitwę „Ojcze Nasz” w języku gockim”.
[O. Robert Murray, „Hołd dla Tolkiena”, The Tablet, 15 września 1973, s. 879–880]

sobota, 20 września 2025

Tolkien jako człowiek Północy

Ocean w Kornwalii 
(grafika Tolkiena powstała podczas wakacji w 1914 r.)

J.R.R. Tolkien uważał siebie za spadkobiercę północno-zachodniej Europy, za badacza i wielbiciela germańskiej Północy. Trochę wiedział, trochę przeczuwał, że jest spadkobiercą niezliczonych pokoleń przodków znad Morza Północnego i Morza Bałtyckiego (zobacz wpis o jego bałtyjskich przodkach oraz germańskich przodkach).

W liście do syna Michaela z 9 czerwca 1941 r. pisał:

"Większość życia, od czasu gdy byłem w Twoim wieku, spędziłem na studiowaniu zagadnień germańskich (w ogólnym sensie, obejmujących sprawy angielskie i skandynawskie). W germańskim ideale tkwi o wiele więcej siły (i prawdy), niż wyobrażają sobie nieświadomi ludzie. Bardzo mnie on pociągał jako studenta (kiedy Hitler pewnie bawił się farbami i nic o nim nie słyszał), w reakcji na „klasykę”. (...) W każdym razie żywię w związku z tą wojną osobistą gorącą urazę — co prawdopodobnie uczyniłoby ze mnie lepszego żołnierza w wieku 49 lat, niż byłem nim w wieku 22 lat — do tego diabelnego małego ignoranta Adolfa Hitlera (bo dziwną rzeczą w demonicznej inspiracji jest to, że w żaden sposób nie zwiększa ona czysto intelektualnego kalibru człowieka: głównie wpływa na samą wolę). Niszczy, wypacza, sprowadza na manowce i skazuje na wieczne potępienie owego szlachetnego północnego ducha, stanowiącego najwyższy wkład do dziedzictwa Europy, ducha, którego zawsze kochałem i próbowałem przedstawić w jego prawdziwym blasku. Przypadkiem nigdzie nie był on szlachetniejszy niż w Anglii i nigdzie nie został wcześniej uświęcony i schrystianizowany [...]".

W eseju O baśniach (w rozdziale "Dzieci") pisał: 

"(...) a najpiękniejsza była bezimienna Północ Sygurda Wölsunga i Fafnira, księcia smoków. Tych krain pożądałem najbardziej".

Młody Tolkien podzielił się swoim uznaniem dla literatury islandzkiej z kolegami z King Edward's School w Birmingham w referacie o nordyckich sagach, który odczytał przed szkolnym Towarzystwem Literackim 17 lutego 1911 roku. Według raportu w King Edward's School Chronicle, Tolkien opisał sagę jako

"opowieść o rzeczach, które rzeczywiście się wydarzyły, ale tak dawno temu, że do opowieści wkradły się cuda i niezwykłości dziwnego, starego, północnego stylu. Najlepsze sagi to te o Islandii, a jeśli chodzi o obraz ludzkiego życia i charakteru, trudno znaleźć lepszą literaturę… Opowiadają one o tym, jak dzielni ludzie naszej krwi – jak można sądzić – żyli, kochali, walczyli, podróżowali i umierali.

Jedną z najlepszych… jest Saga o Völsungach – dziwna i wspaniała opowieść. Opowiada o najstarszym znanym przypadku poszukiwania skarbów na Północy: zmaganiach o czerwone złoto krasnoluda Andvariego. Opowiada o dzielnym Sigurdzie Fafnirsbane ["Zgubie smoka Fafnira], przeklętym przez to, że posiadł to złoto, który pomimo swojej wielkości nie zaznał szczęścia w związku z miłością do Brynhildy. Saga opowiada o tym i wielu innych dziwnych i porywających wydarzeniach. Ukazuje nam najwyższego geniusza epickiego, który z dzikości wyrywa się do pełnego i świadomego człowieczeństwa". [„Literary Society”, n.s. 26, nr 186 (marzec 1911), s. 19-20] 
Młody Tolkien w czasach Szkoły Króla Edwarda

Priscilla Tolkien powiedziała kiedyś o swoim ojcu i jego dziełach literackich:
«Myśląc o jego wyobraźni, czuję, że podobnie jak jego praca naukowa, była ona w każdym szczególe jego najgłębszych miłości i lęków przede wszystkim północnoeuropejska. Idee rozbudzone przez cierpienia długich, surowych, okrutnych zim, olśniewające piękno krótkiego rozkwitu wiosny i lata oraz smutek z powodu ponownego odejścia tego wszystkiego w mrok; wijąca się symbolika ciemności i światła jest w [Silmarillionie] nieprzerwanie obecna w odniesieniu do dobra i zła, rozpaczy i nadziei. Taki klimat sprzyjał również cnotom, które tak wysoko cenił: heroizmowi i wytrwałości, lojalności i wierności, zarówno w miłości, jak i na wojnie. [„Przemówienie wygłoszone w Church House, or Westminster 16.9.77 przez Priscillę Tolkien”, Amon Hen 29 [?z listopada 1977], s. 4] 
Wędrowiec nad morzem mgły 
 (Caspar David Friedrich, ok. 1817 r.; źródło: Niezła sztuka)

Czy jest obraz, który lepiej wyraża "Północność" niż Wędrowiec nad morzem mgły? Dla obrazów i muzeum Caspara Davida Friedricha odwiedziłem w tym roku w wakacje piękny wschodnioniemiecki Greifswald. Polecam Wam wyspę germańskich Rugiów i słowiańskich Ranów oraz jej przepiękne okolice!