wtorek, 14 lutego 2017

Długi Biały Obłok


Nowa Zelandia to jeden z najpóźniej zaludnionych skrawków kuli ziemskiej. Antypody Polski, dziewiczy archipelag odległy od naszej ojczyzny o jakieś siedemnaście tysięcy kilometrów. Przedziwna jest świadomość, że jeszcze cztery dni temu chodziłem po jakimś odległym lądzie odwrócony od siebie teraz nogami do góry - a między moimi stopami wtedy i teraz nierozpoznane otchłanie Ziemi. Jestem zakochany w Aotearoa, czyli w 'Długim Białym Obłoku'. Ta maoryska nazwa Nowej Zelandii okazała się dla nas czymś prawdziwie namacalnym, gdy spoglądaliśmy na cel naszej lutowej wyprawy z wysokości jedenastu kilometrów. Okienko gigantycznego Airbusa ukazało mi wyspę, nad którą zawisły przepiękne białe obłoki. Wróciłem zachwycony - wróciłem potwornie zmęczony. Byłem na tym wyjeździe dowódcą jednostki bojowej, odpowiedzialnym za prowadzenie naszej kolumny czterech aut, za finanse, za śniadania, za zakupy dla grupy, za organizowanie kolacji, a przede wszystkim za oprowadzenie mojej dwudziestki dwójki turystów po nieznanym świecie, który odwiedzałem po raz pierwszy w życiu. Program był bardzo bogaty, przejechaliśmy naszymi vanami około 3700 km, poznaliśmy najważniejsze miejsca Wyspy Południowej i Wyspy Północnej. Najważniejsze moje przeżycie na tej wyprawie to na pewno odwiedziny w filmowym Hobbitonie koło Matamata. To był mój pamiętny 7 lutego b.r. I na zawsze już w moim sercu zostanie pamięć o cudownych drzewach Nowej Zelandii, o jej przeczystym powietrzu, o radościach jazdy po pustych drogach lewą stroną z kierownicą po stronie prawej... Zapraszam Was na fotorelację z Hobbitonu i z całej naszej wycieczki. Tutaj znajdziecie zdjęcia:



A jako ilustrację filmową wybieram coś fantastycznego, co znalazłem na Youtube. Ten materiał pokazuje Nową Zelandię tak, jak ja ją zobaczyłem.


Jutro napiszę wam, jak zostałem wodzem Maorysów i co z tego wynika...