Ostatnia w tegorocznym zestawieniu. Książka, która zmusiła mnie do przewertowania słowników, atlasów, opracowań. Książka która jednocześnie bardzo mnie zaciekawiła, ale też nie jeden raz zirytowała. Autor wziął na swoje barki wielkie zadanie. Ale brakło mu w wielu miejscach warsztatu i wiedzy. Mowa o Mieczach Wikingów Andrzeja Zielińskiego (Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2014).
Główna teza? Że Normanowie odegrali ważną rolę w początkach monarchii piastowskiej. Autor, który nie jest zawodowym historykiem a politologiem, mówi jeszcze bardziej radykalnie: Mieszko to Wiking o imieniu Dagon. A to znana już z wieku XIX teza o normańskim pochodzeniu Piastów. Odrzucana dziś przez większość historyków, ale zyskująca sobie znowu popularność dzięki temu, że Wikingowie są dziś na topie. Książka jest dobra dla początkujących badaczy spraw Północy, ale na pewno nie zaspokoi ciekawości i nie wyczerpuje tematu.
Dwa pierwsze rozdziały to zarys dziejów i ogólny opis kultury germańskich Normanów. W rozdziale trzecim autor zastanawia się nad tym, co działo się na ziemiach dzisiejszej Polski w czasach ekspansji Wikingów. Nawiązuje do ciekawego tematu zamieszkania na ziemiach nadwiślańskich i nadodrzańskich przez Germanów w czasach antycznych, pisze o utożsamianiu Polaków z Wandalami, opisuje teorie dotyczące pochodzenia Słowian. W kolejnych rozdziałach stara się poprzeć teorię o skandynawskim pochodzeniu Mieszka (w tej teorii Mieszko = słowiański Miszka 'miś' = skandynawski Bjorn 'niedźwiedź'). Autor za często używa słowa "na pewno", a za rzadko "być może". Nie informuje czytelnika o alternatywnych (i mocniejszych) teoriach, cytując kroniki wybiera tylko takie tłumaczenia i wersje rękopisów, które wspierają teorię normańską. Pojawiają się fikcyjne (przekazane pewnie w innych opracowaniach) cytaty ze źródeł średniowiecznych ("[Czcibor] nosił się jak woj normandzki" - nie ma takiego zdania w żadnej kronice. Sam Czcibor jako Cidebur pojawia się tylko w kronice Thietmara z Merseburga - nie ma tam mowy o żadnym stroju Wikinga! Skąd więc taki cytat? Autor niestety nie podaje źródła... Takich przykładów jest więcej). Autor najwyraźniej nie wie, czym są Eddy (skoro twierdzi, że w Eddzie Starszej znajduje się Saga o Jomsborczykach - sic!). Andrzej Zieliński na siłę próbuje uzgodnić ze swoją teorią dane genetyczne (według niego właściwie wszyscy Polacy z haplotypem r1a1 to potomkowie Wikingów - sic!) i onomastyczne (według autora wszelkie polskie nazwy miejscowe z Rus czyli Rusze, Rusiny, Ruskibory, Ruskie Doły itd. to miejsca osiedlenia Wikingów/Waręgów/Rusów, a taka Szwedzka Mogiła to nie pamiątka po Potopie Szwedzkim z XVII w. ale na pewno kolejny ślad po szwedzkich Normanach). Ślady po Normanach w Polsce są - głównie mówi nam o nich archeologia i tylko trochę nazewnictwo miejscowe (np. miejscowości typu Warężyno, Warężyn, bo Waręga to polska forma nazwy ruskiej Wariag 'Normanin') - ale metodą Andrzeja Zielińskiego można temu faktowi tylko zaszkodzić.
Książka zwróciła jednak moją uwagę na szczególnie ciekawą możliwość bliższego pokrewieństwa między Polanami znad Dniepru - na ich terenie rozwijała się Ruś Kijowska i Polanami znad Warty. Nasi Polanie - plemię, które dało nazwę Polsce ("pol(ań)ska ziemia") pojawiają się w źródłach dokładnie wtedy, gdy zanikają Polanie na Rusi... I ogólnie cieszę się, że ją przeczytałem, bo musiałem powtórzyć sobie to wszystko, co wiem o kontaktach polskich Słowian ze światem Wikingów. Ale... Szkoda, że autor nie skonsultował się np. z Przemysłem Urbańczykiem albo Jerzym Strzelczykiem - wybitnymi mediewistami i znawcami tematyki germańskiej na ziemiach polskich.
Dość ładnie wydana, ilustrowana. Można przeczytać, ale nie wolno się wtedy tylko na niej zatrzymać.