Valar ar Maiar fantaner nassentar fanainen ve quenderinwe coar ar larmar
'Valarowie i Maiarowie nakrywali swoje prawdziwe jestestwo zasłoną,
podobną do elfich ciał i szat' [Parma Eldalamberon #17]
fana (quenya)
'(jasny) kształt czy też postać, cielesna forma anielskich duchów (...)'
'Valarowie i Maiarowie nakrywali swoje prawdziwe jestestwo zasłoną,
podobną do elfich ciał i szat' [Parma Eldalamberon #17]
fana (quenya)
'(jasny) kształt czy też postać, cielesna forma anielskich duchów (...)'
Zaiste ciekawych rzeczy dowiadujemy się z Ósanwe-kenta J. R. R. Tolkiena (Vinyar Tengwar nr 39, tłum. moje). Oto Tolkien pisze o "ciałach" Valarów (w quenya określa się je jako fanar).
(...) Tolkien pisze dalej, że [podkreślenia moje]: Tutaj Pengolodh dodaje dłuższy komentarz na temat zastosowania hröar przez Valarów. W skrócie mówi on, że chociaż pierwotnie były one "samo-przyozdobieniem", to mogły mieć tendencję do stania się "wcieleniem", zwłaszcza u mniej potężnych przedstawicieli tej kategorii istot (Maiarów). "Powiada się, że im dłużej i częściej ta sama hröa zostaje przez nich przybrana, tym mocniejsze stają się więzy przyzwyczajenia, i tym mniejsze jest charakterystyczne dla "samo-przyozdobienia" pragnienie opuszczenia tych szat. Bo szaty mogą wkrótce przestać być tylko ozdobą i stają się (jak to się mówi tak w językach elfów jak i ludzi) "zwyczajem", zwyczajowym kostiumem. Albo gdy wśród elfów i ludzi zakłada się szaty dla złagodzenia skutków gorąca lub mrozu, ubrane ciało szybko staje się mniej odporne na działanie takich warunków, gdyby je rozebrać".
Pengolodh cytuje również opinię, że jeśli "duch" (to znaczy ktoś, kto stworzony jest jako istota niewcielona) używa hröa dla wspomożenia swoich osobistych dążeń albo (i przede wszystkim) dla przyniesienia sobie przyjemności z racji posiadanego ciała, okazuje się potem, że coraz mu trudniej działać bez hröa. Rzeczy, które najbardziej związują z ciałem to te, które u Wcielonych łączą się z życiem samego hröa, z odżywianiem się i rozmnażaniem. A zatem jedzenie i picie wiążą ducha z jego hröa, jednak nie mają takiego wpływu przyjemności czerpane z słuchania lub podziwiania form. Najbardziej związuje z ciałem płodzenie i rodzenie. "Nie znamy axani (praw, reguł, które pochodzą w pierwszym rzędzie od Eru), które rządzą poczynaniami Valarów ze szczególnym uwzględnieniem ich postaci, ale wydaje się oczywiste, że nie istniał żaden axan przeciw takim rzeczom. Jednak zdaje się, że istniał axan, a może była to konieczna konsekwencja, że jeśli robiono takie rzeczy, to duch musiał zamieszkać w ciele, którego użył i poddany był tym samym uwarunkowaniom co Wcieleni. Jedyny znany przypadek działania tego prawa w historiach elfów to dzieje Meliany, która stała się żoną króla Elu-thingola. To jednak nie było na pewno złe, albo przeciwne wolu Eru, i chociaż prowadziło to do smutków, wzbogaciło zarówno elfy jak i ludzi.
"Wielcy Valarowie nie robią takich rzeczy: nie płodzą, nie jedzą również ani nie piją, z wyjątkiem wielkich asari ['świąt'] (...)
Pamiętacie? - w filmie Hancock ze Smithem i Theron (serdecznie polecam - świetna rozrywka) jest podobny motyw. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale mamy tam opisane superistoty o
niezwykłych mocach, które ludzie przez wieki nazywali bogami i aniołami.
I pojawia się analogia do Valarów Tolkiena - istoty te stworzono tak, że mają one płeć i łączą się w pary. Jednak gdy dochodzi między nimi do seksualnego zbliżenia, tracą swoją moc, zaczyna się ich przemijanie i "więdnięcie" (termin prof. Szyjewskiego), by w końcu stać się śmiertelnikami. Tu autorzy scenariusza idą dalej niż Tolkien, bo w Legendarium mamy tylko przykład Meliany, która odrzuciła swoją "anielskość" czy też "boskość", żeby stać się niczym Eldarowie. Ciekawe czy Maia mógł pójść dalej i przyjąć śmiertelność ludzi (wraz z uwolnieniem się od przeznaczenia, które jest cechą Valarów/Maiarów i Elfów, ale już nie Ludzi, którzy odchodzą przecież poza Kręgi Świata)?
Melian & Elwë (by Kimberly80) Źródło |
Wracając do sprawy płodzenia i rodzenia jako siły wiążącej mocniej z materią i światem. Czytając Tolkiena pomyślałem o tym, jak Ewangelia opisuje bezżeństwo, celibat, wstrzemięźliwość seksualną. Oczywiście Biblia nie zniechęca do posiadania potomstwa i małżonki. Tym
niemniej celibat, czyli "bezżenność dla królestwa Bożego" ma w niej
swoje uzasadnienie: (1) jest jednym z aspektów naśladowania Chrystusa, który
nie miał żony; (2) Chrystus w pozytywnym kontekście (a więc nie będzie
chyba nadużyciem stwierdzenie, że nie tylko nie jest przeciwko, ale
pochwala taki sposób życia) wspomina o takich ludziach, którzy są
"bezżenni dla królestwa Niebieskiego" (Mt 19,12) i (3) św. Paweł pochwala i zaleca taką bezżenność (1 Kor
7,7.27-28.32-34). A jakie celibat niesie wartości? (1) jest ofiarą, którą człowiek składa Bogu; (2) daje możliwość całkowitego poświęcenia się Bogu,
także poprzez służbę innym, zgodnie z tym, o czym pisał św. Paweł:
"Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to jakby się
przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o
sprawy świata, o to, jakby się przypodobać żonie. I doznaje
rozterki." (1 Kor 7,32b-34a); (3) jest pewnym wskazywaniem i przypominaniem o czasach
eschatologicznych, kiedy to ludzie "nie będą się ani żenić ani za mąż
wychodzić" (Mk 12,25) [źródło].
Czy te wszystkie argumenty za celibatem dotyczą Valarów? Czy słowa «Najbardziej związuje z ciałem płodzenie i rodzenie» mają jakieś znaczenie dla nas? Jest przecież teraz w Kościele debata na temat celibatu kapłanów i wielu liberalnych katolików marzy o zniesieniu celibatu...
Co o tym myślicie?
Osobiście uważam, że w przypadku kapłanów, fakt posiadania rodziny, co za tym idzie posiadania i płodzenia potomstwa, stanowi wartość dodaną, rodzaj... doświadczenia, tudzież wglądu, w codzienne życie normalnych ludzi.
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie, kapłani posiadający własne rodziny i dzieci, mają większe doświadczenie i merytoryczne podstawy, by wspierać inne rodziny, niż ludzie, którzy dzieci i rodzin, rozumianych jako rodziny założone przez nich samych, nie mają. Te doświadczenia pozwalają ludziom lepiej sprawować rolę kapłańską, moim zdaniem.
Oczywiście, nie chcę dyskutować z rolę celibatu w doświadczeniach zakonnych, czy też życiu duchowym przejawiającym się w formie odizolowania od społeczności i innych ludzi. Tam owszem, korzyści wynikające z celibatu mogą być istotnie większe, niż wynikające z tego ograniczenia.
Ale nie uważam, by dotyczyło to kapłanów, poświęcających swoją energię i uwagę, bądź co bądź społeczności, w której posiadanie rodziny i dzieci jest raczej normą, a nieposiadanie, wyjątkiem od tej normy.
PS. Nie wiemy, czy Jezus faktycznie nie miał żony: pewne elementy kulturowo-prawne sugerują, że mógł mieć. W okresie, w którym żył Jezus, bycie pełnoprawnym obywatelem wiązało się niejako z posiadaniem/założeniem rodziny; co za tym idzie, nawet jeśli nie było to wprost powiedziane, ale wiemy że Jezus był postrzegany jako pełnoprawny obywatel, pozwala nam to wnioskować, że mógł mieć małżonkę.
Gabriel
Doskonale wiemy, że Jezus nie miał żony. Z takimi sprawami się nie dyskutuje - również tu, na moim blogu.
UsuńKapłani mają doświadczenie i merytoryczne podstawy odnośnie małżeństw i rodzin z konfesjonałów, o wiele większe niż się nam wydaje. Nie potrzebują sami wchodzić w związki. Nie jest to więc żadna "wartość dodana" dla nich.
Usuńhttp://w2.vatican.va/content/pius-xii/en/encyclicals/documents/hf_p-xii_enc_25031954_sacra-virginitas.html
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe :) Podobny motyw z odrzuceniem "anielskości" pojawia się też w filmie "Miasto Aniołów" z Nicholasem Cagem i Meg Ryan. Anioł Seth zakochuje się w pielęgniarce Meggie i odrzuca swoją nadprzyrodzoną naturę. Staje się w pełni śmiertelny, bo tak ją kocha. Ona jednak wkróce potem ginie w wypadku...
OdpowiedzUsuńKocham Tolkiena od lat i czasami tu zaglądam. Mam "Tolkniętego" na liście blogów też u siebie :)
Pozdrawiam serdecznie!