sobota, 11 kwietnia 2015

14/52
Marek Gędek, Tajemnica początków Polski

Czy jesteśmy Wenetami, którzy przyjęli język i kulturę słowiańską? Czy podobnie jak Słowianie Bałkańscy, jesteśmy niesłowiańskim ludem, który uległ slawizacji? Gdybyśmy zechcieli mocniej zastanowić się nad tą książką głębiej, gdyby myśl o naszej wenetyjskiej tożsamości stała się bardziej popularna w Polsce, miałoby to moim zdaniem rewolucyjne znaczenie dla polskiej samoświadomości!

Znamy (kto zna, ten zna) dawny i odżywający dziś spór między zwolennikami autochtonizmu (w uproszczeniu: "Słowianie są od zawsze na ziemiach dzisiejszej Polski") i allochtonizmu ("Słowianie pojawili się na ziemiach dzisiejszej Polski późno - w V/VI w. - a wcześniej mieszkały tu inne ludy, w tym Germanie"). Z jednej strony badanie źródeł antycznych, wnioski językoznawców i badania archeologiczne sprzyjają allochtonizmowi - Rzymianie znali dość dobrze obszary nadwiślańskie, a przecież nie zanotowali ani jednej wyraźnie słowiańskiej nazwy, nie znamy ze źródeł klasycznych ani jednego słowiańskiego imienia nadwiślańskiego wodza albo sprowadzonego do Rzymu niewolnika; języki słowiańskie wyraźnie są późno wyrosłą gałęzią indoeuropejskiego ("aryjskiego") drzewa, a archeologia ukazuje nam pierwsze wyraźne ślady Słowian na naszej ziemi (kultura praska) jako zjawisko wyraźnie odrębne od kultur wcześniejszych (np. kultury przeworskiej albo wielbarskiej).

Z drugiej strony badania genetyczne zdają się dziś utwierdzać autochtonistów w tym, że my - dość jednorodni genetycznie mieszkańcy dzisiejszej Polski - jesteśmy tutaj autochtonami od tysięcy lat. Nie jesteśmy najeźdźcami z terenów dzisiejszej Ukrainy, z terenów, gdzie nastąpiła zapewne etnogeneza Słowian (Naddnieprze), ale ludnością miejscową.

Jak te sprzeczne dane uzgodnić? Odpowiedź jest bardzo ciekawa i o niej (wbrew tytułowi tej niechlujnie przez Bellonę wydanej książki) mówi praca Marka Gędka pt. Tajemnica początków Polski. Fascynująca historia ludu Wenetów. Oto rewolucyjna teoria, o której być może będą kiedyś uczyć naszych wnuków (o ile nauka historii przetrwa w szkołach powszechnych):

Dzisiejsi Polacy są w dużej mierze autochtonami na terenach nadwiślańskich - jesteśmy indoeuropejskimi Wenetami, którzy w okresie wędrówek ludów ulegli ostatecznie przebiegającej od wschodu slawizacji.

Andriolli, ilustracja do Lilli Wenedy Słowackiego

Szkoda, że Marek Gędek napotkał na swojej drodze wydawnictwo Bellona, które niestety nie należy do tych najstaranniejszych, najbardziej dbających o redakcję, korektę, stronę graficzną (a przy pracach zagranicznych, o dobry przekład). Szkoda też, że nie poświęcił więcej czasu na uporządkowanie materiałów, które zebrał w tej pracy i że zgodził się na wydrukowanie bardzo ciekawych map, wymagających kolorów, w formacie czarno-białym. Książka stała się przez to nieco chaotyczna, a mapy często zupełnie nieczytelne. A jednak praca warta jest uwagi każdego, komu drogie są starożytności słowiańskie, germańskie i wenetyjskie. Autor bada wszelkie wzmianki o znanym w starożytności ludzie Wenetów/Wenedów. Tropi ich pochodzenie, dokonuje krytycznej analizy źródeł szukając odpowiedzi na pytanie o pokrewieństwo różnych Wenetów europejskich (tych północnoitalskich, tych celtyckich z terenów dzisiejszej Północnej Walii, tych z Wandei, a także tych najpóźniejszych - z obszaru dzisiejszej Łotwy), wskazuje, że kultura przeworska (i inne kultury archeologiczne okresu wpływów rzymskich) to być może ślady autochtonicznych, rodzimych Wenetów (czyli naszych niesłowiańskich pradziadów - Ligia Kalina z Quo vadis Sienkiewicza byłaby zatem nie Słowianką, ale Wenetyjką!), którzy dotrwali pod swoją nazwą do czasów średniowiecza tylko na Łotwie, a w innych rejonach ulegli Germanom i Słowianom zlewając się z nimi.

Książka Marka Gędka to praca na jaką czekałem. I choć się nadenerwowałem przy lekturze z powodu niestaranności wydawcy, to znalazłem wiele ciekawych myśli, które - mam taką nadzieję - zostaną podjęte przez kolejnych badaczy. Być może kiedyś Lilla Weneda stanie się znowu ważnym utworem dramatycznym dla współczesnych Wenedów (czyli nas!)...

Polecam! A kto już dziś chciałby zgłębić materie wenetyjskie, niech zajrzy na strony mojego znajomego, Grzegorza Jagodzińskiego (koniecznie tutaj).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz