poniedziałek, 28 lipca 2014

Moja modlitwa...

Zbigniew Herbert

Modlitwa Pana Cogito - podróżnika

     
    Panie dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i bardzo różny
    a także za to że pozwoliłeś mi w niewysłowionej dobroci Twojej
    być w miejscach które nie były miejscami mojej codziennej udręki

    - że nocą w Tarquinii leżałem na placu przy studni
    i spiż rozkołysany obwieszczał z wieży Twój gniew lub wybaczenie
    a mały osioł na wyspie Korkyra
    śpiewał mi ze swoich niepojętych miechów płuc melancholię krajobrazu

    i w brzydkim mieście Manchester odkryłem ludzi dobrych i rozumnych

    natura powtarzała swoje mądre tautologie:
    las był lasem morze morzem skała skałą gwiazdy krążyły i było jak być powinno

    - Iovis omnia plena - wybacz - że myślałem tylko o sobie
    gdy życie innych okrutnie nieodwracalne krążyło wokół mnie
    jak wielki astrologiczny zegar u świętego Piotra w Beauvais

    że byłem leniwy roztargniony zbyt ostrożny w labiryntach i grotach
    a także wybacz że nie walczyłem jak lord Byron o szczęście ludów podbitych
    i oglądałem tylko wschody księżyca i muzea

    - dziękuję Ci że dzieła stworzone ku chwale Twojej udzieliły mi cząstki swojej tajemnicy
    i w wielkiej zarozumiałości pomyślałem
    że Ducio van Eyck Bellini malowali także dla mnie

    a także Akropol którego nigdy nie zrozumiałem do końca
    cierpliwie odrywał przede mną okaleczone ciało

    - proszę Cię żebyś wynagrodził siwego staruszka
    który nie proszony przyniósł mi owoce ze swego ogrodu
    na spalonej słońcem ojczystej wyspie syna Laertesa

    a także Miss Helen z mglistej wysepki Mull na Hebrydach
    za to że przyjęła mnie po grecku i prosiła
    żeby w nocy zostawić w oknie wychodzącym na Holy Iona
    zapaloną lampę aby światła ziemi pozdrawiały się

    a także tych wszystkich którzy wskazywali mi drogę i mówili kato kyrie kato

    i żebyś miał w swej opiece Mamę ze Spoleto Spiridiona z Paxos
    dobrego studenta z Berlina który wybawił mnie z opresji
    a potem nieoczekiwanie spotkany w Arizonie wiózł mnie do Wielkiego Kanionu
    który jest jak sto tysięcy katedr zwróconych glową w dół

    - pozwól o Panie abym nie myślał o moich wodnistookich szarych niemądrych prześladowcach
    kiedy słońce schodzi w Morze Jońskie prawdziwie nieopisane

    żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia
    a nade wszystko żebym był pokorny
    to znaczy ten który pragnie źródła

    dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny

    a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony
    na zawsze i bez wybaczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz