środa, 3 grudnia 2025

C.S. Lewis o Númenorze (a właściwie Numinorze)

W HŚ IX ("Saurono pokonany") znajdziemy sugestię, 
że resztki Númenoru to Azory na Atlantyku

Númenor Tolkiena pojawił się w książce C.S. Lewisa, Ta ohydna siła (części Trylogii międzyplanetarnej). Lewis zasłyszał nazwę podczas spotkań Inklingów i zapamiętał ją jako Numinor. Jest to u Lewisa (tak jak u Tolkiena) odpowiednik Atlantydy, Prawdziwy Zachód sprzed ostatniego zlodowacenia, kraina mądrości i pięknego języka, związana z Avalonem, a u Lewisa także z Merlinem. Niestety część tych cytatów na temat Numinoru została pominięta przez Andrzeja Polkowskiego w polskim tłumaczeniu książki. Jako ciekawostkę dodam opinię Tadeusza A. Olszańskiego z naszej korespondencji. Pisze on, że w tytule powinna być Tamta ohydna siła, w znaczeniu "obca, przeciwstawna". Jest to ważne. Tadeusz pisze, że jest to nawiązanie do Davida Lyndsaya, u którego jest to odniesienie do Wieży Babel.
Opis Wieży Babel w jego Dialogu ("The shadow of that hyddeous strength [the Tower of Babel], sax myle and more it is of length") użyty jest jako motto książki C.S. Lewisa i od Lyndsaya pochodzi też tytuł tej powieści.





Dodaję też list Tolkiena, w którym potwierdza on, że Lewis wziął swój Numinor od tolkienowskiego Númenoru (ten list można obecnie wylicytować w Christies; link do aukcji):

Polecam Wam mój wpis o tym, jak Tolkien umiejscawiał w czasie naszego świata swoje opowieści i jak utożsamił platoński przekaz o Atlandydzie ze swoim Legendarium (tutaj). Finalizujemy zapisy na naszą Wyprawę Tolkienowską w roku 2026 (zobacz tutaj). A może chcielibyście się wybrać na podobną wyprawę na... Azory?

wtorek, 2 grudnia 2025

"Ta ohydna siła" — proroctwo naszego czasu

 


"Niewielu ludzi dostępowało przywileju wstępu do Lasu Bragdon. Jeśli się doń wejdzie od strony ulicy, po przejściu przez czworobok kolegium, poczucie wkraczania do jakiegoś sanktuarium jest szczególnie silne. Najpierw trzeba przejść przez pusty i ponury Dziedziniec Newtona. Potem idzie się przez zimny, podobny do tunelu korytarz, prawie ciemny nawet w południe, chyba że pozostawiono otwarte drzwi do Refektorium po prawej stronie lub do spiżarni po lewej: pozwala to uchwycić spojrzeniem światło rozlewające się wewnątrz na kasetonach i poczuć zapach świeżego chleba. Z tego korytarza wychodzi się na krużganki o wiele mniejszego dziedzińca zwanego Republiką. Niedaleko jest kaplica; gdzieś z góry dochodzi ochrypły, ciężki odgłos pracy wielkiego starego zegara. W krużgankach mija się tablice, urny i popiersia upamiętniające martwych Braktończyków, a potem, po przejściu niskich schodów, wkracza się w pełne światło dziedzińca noszącego imię Lady Alice. Dziedziniec jest zabudowany z trzech stron, z czwartej na wprost zamknięty rzędem starych wiązów i murem. Tu po raz pierwszy słyszy się cichy plusk wody i gruchanie dzikich gołębi. Przez furtkę w murze wchodzi się do pokrytej dachem galerii z wąskimi oknami po obu stronach. Wyglądając na zewnątrz, nie dostrzega się, że galeria jest w rzeczywistości mostem, pod którym przepływa ciemnobrązowa, pomarszczona rzeka Wynd.

Cel jest już blisko. Za furtką na końcu mostu rozpościera się zielona łąka do gry w kule, a za nią widać już wysoki mur otaczający Las Bragdon. Przez Bramę Inigo Jones przeziera nasycona słońcem zieleń zmieszana z głębokimi cieniami.

Pół mili to krótki spacer, a jednak wydawało mi się, że wędrówka do środka Lasu trwała bardzo długo. Nie miałem wątpliwości, że jestem już w samym środku, bo w końcu zobaczyłem coś, co było moim głównym celem: obramowaną resztkami starożytnych kamiennych płyt, studnię ze schodkami wiodącymi w głąb. Tu bije serce Bractonu, stąd wytryska źródło wszystkich legend związanych z Lasem Bragdon. Archeologowie są zgodni co do tego, że obudowa studni jest dziełem rzemieślników brytyjskich z okresu rzymskiego. Wykonano ją prawdopodobnie tuż przed inwazją Anglo-Saksonów.

Są też podstawy, by przypuszczać, że już w XIV wieku miejsce to nosiło nazwę „Studni Merlina", chociaż sama nazwa występuje w źródłach dopiero za czasów elżbietańskich".

[C.S. Lewis, Ta ohydna siła (tłum. Andrzej Polkowski). Bardzo Wam polecam Trylogię międzyplanetarną C.S. Lewisa. Wracam do niej, bo nawiązuje do niej IX tom Historii Śródziemia, który teraz tłumaczę. Warto przeczytać dwa pierwsze tomy trylogii, żeby przygotować się na najlepszy — trzeci. Ta ohydna siła to proroctwo o naszych czasach.]