|
Anzans to po prusku dąb. Ten pamiętał zapewne dawnych Bałtów
|
I
To wpis, który pasuje też do mojego drugiego blogu,
Aldrajchu. W związku z pokrewieństwem patrylinearnym rodu Tolkienów i mojego rodu Derdzińskich (zwanych jeszcze w XVIII w. Derdami/Dyrdami), czyli przynależnością do R1a-Y42738*, staram się prześledzić najdawniejsze dzieje obu rodów oraz znaleźć wspólny etnos, z którego oba rody się wywodzą. Wspólny męski przodek naszej linii (TMRCA czyli
the most recent common ancestor) miał żyć między 1280 r. przed Chr. a 220 r. po Chr. (wg
YFull) albo ok. 670 r. po Chr. (wg
TheyTree). Mógł zatem być albo Prabałtem, albo już nawet Sudawem z mapy Ptolemeusza (
Soudinoi). Ślady prowadzą moim zdaniem ku Sudawom czyli Jaćwięgom. Ten drugi etnonim łączy się w niektórych pracach (np. A. S. Kibina) z imieniem wodza wikińskiego o imieniu Játvígr, który w X w. być może stworzył drużynę złożoną z bałtyjskich Sudawów - od jego imienia nazwano być może ten lud Jaćwięgami (*
Játvingar). Imię to wspomina
Knytlinga saga oraz zapisy ruskie (traktat bizantyjsko-kijowski z lat 944-945, czyli umowa z kniaziem Igorem/Ingvarrem, gdzie wśród ruskich kupców wymienia się Jatviaga Gunarewa
).
Bałtyjscy wikingowie wyjaśnialiby też, dlaczego do naszego genetycznego rodu należą "kuzyni" ze Skandynawii:
|
Nasz patrylinearny ród R-Y42738 na drzewie YFull (źródło)
|
Mój kolega, Joseph Pashka, uznając propozycję Kibina, podobnie zinterpretował etnonim jako wywodzący się ze staronordyckiego imienia Játvígr, z dopełniaczem znanym z Knytlinga saga: Játvígs liðsmenn (ᛃᚨᛏᚢᛁᚴᛋ ᚱᛟᚦᛋ). Łączy on tych pierwszych Jaćwięgów z miejscowością Indura na Grodzieńszczyźnie, nad Niemnem.
|
Pierwotne siedziby różnych ludów bałtyjskich wg M. Gimbutas (książka The Balts)
|
Proponuję hipotezę, wedle której przodkowie Tolkiena byli Jaćwięgami osiedlonymi pierwotnie blisko Górowa Iławieckiego i Iławy Pruskiej (tam gdzie mamy parafię Schmoditten i na jej terenie wioskę Tollkeim, od której pochodzi nazwisko Tolkienów). Dlatego Tolkienowie dzielą ze mną i innymi "kuzynami" geny, które określam jako jaćwięskie (patrz
tutaj). O szeroko rozproszonym osadnictwie Prusów i Jaćwięgów pisał w
Pruthenii (nr 3) Grzegorz Białuński (artykuł
Emigracja Prusów w XI-XIV wieku;
źródło):
"Najwięcej konkretnych wiadomości o emigracji w tym kierunku
mamy jednak z Jaćwieży. Przykładem jest ludność z ziemi Kymenow,
która wpierw poddała się rycerzom zakonnym, ale w drodze na Sambię
udało się jej oswobodzić i zbiec na Litwę. Podobnie uczynił dowódca
jakiejś innej ziemi – Skurdo wraz ze swoimi ludźmi (cum suis hominibus). Także waleczny Skomand zdecydował się wraz z całą swoją
służbą i przyjaciółmi (cum tota familia et amicis) opuścić Jaćwież
i osiedlić się na Rusi (zapewne na jej litewskiej części). Trudno ustalić
czas tej migracji, ale nastąpiła ona gdzieś w 1282/1283 r. Pobyt na Rusi
przyniósł jednak rozczarowanie, domniemywa się, że Skomand nie
otrzymał spodziewanego zaopatrzenia materialnego lub też brał niefortunny udział w wewnętrznych zamieszkach, które wybuchły właśnie na
Litwie po śmierci Trojdena. Zatem po pewnym czasie, ale niedługim,
powrócił do swojej dawnej siedziby w ziemi Krasima, skąd został przesiedlony przez Krzyżaków w okolice Górowa Iławeckiego [do Natangii]. Nie wiadomo,
czy ze Skomandem powrócili wszyscy jego towarzysze ucieczki, jakaś część na pewno, bowiem Krzyżacy musieli trapić go najazdami, zanim się
ostatecznie poddał (...)"
[w sprawie Skomanda i jego synów patrz PUB I, cz. 2, nr 464 (rok 1285)]
Z pracy Alicji Dobrosielskiej: Uwagi o udziale Jaćwięgów w kolonizacji krzyżackiej:
"Kierunki przesiedleń ludności jaćwieskiej nakreślił Stanisław Zajączkowski w opublikowanej w 1935 r., niewielkiej książeczce: „tych zaś [ Jaćwięgów – A.D.] którzy się poddali, przesiedlali Krzyżacy w głąb Prus, osadzając ich w komturii kiszporskiej, dalej w okolicach Pruskiego Holądu (Preussisch Holland) i Pruskiej Iławy (Preussisch Eylau), a przede wszystkim na półwyspie sambijskim, głównie na północno-zachodnim jego cyplu, który potem długo nosił nazwę Sudowskiego Zakątka (Sudauische Winkel)”. Tezę tę przyjął Aleksander Kamiński, który opierając się na dziewięciu tekstach nadań dla Jaćwięgów, kronice Dusburga i źródłach późniejszych: dziełach Maleckich, Grunaua, Hartknocha, wykazał przesiedlenia Jaćwięgów w głąb Prus, głównie do Sambii, okręgu Pasłęka, Pruskiej Iławki oraz Bałgi. Przywołane teksty źródłowe z okresu XV–XVII w. pozwoliły autorowi wnioskować, iż potomkowie przesiedleńców przetrwali na ziemiach swoich dziadów, zachowując jeszcze w XVI w. pewne tradycje jaćwieskie np. język, zwyczaje. Ustalenia Kamińskiego dotyczące kierunków przesiedleń ludności jaćwieskiej, w tym na Sambię jako głównego terytorium migracji były następnie powielane w literaturze dotyczącej dziejów Prusów".
Od takich, osiedlonych w Natangii Jaćwięgów (Sudawów) wywodziły się być może nazwiska typu Sudaw, które znamy z okolic wsi Tolkienów, z Globuhnen w XV w.:
Globothyn villa. Kirstan, Plauwel, Peter Kirkin, Niclos Kukyne, Andreke, Lucas, Niclos,
Martin, Hans Sudaw [OF 164, 18r]
II
Moja rodzina po mieczu - Derdzińscy - wywodzi się z Łańcuta, a wcześniej z Bud Łańcuckich oraz Przeworska. Według moich ustaleń genealogicznych i historycznych, mój ród przybył na Ruś Czerwoną (na obszar dzisiejszego woj. podkarpackiego) jako puszczańscy rzemieślnicy - budnicy i smolarze (więcej o tych zawodach na moim
drugim blogu). Budnicy byli wolnymi leśnymi rzemieślnikami, specjalizującymi się w
karczowaniu lasu, produkcji gontów, smoły, dziegciu, potażu itp. Ludzie tacy w dawnej Rzeczypospolitej wywodzili się z północnego Mazowsza i z
Litwy. Często była to bardzo zubożała szlachta mazowiecka (jak szlachta
zagrodowa z VI księgi
Pana Tadeusza), która wolała pracę w lesie
na czynszu i umowach z panami niż popadnięcie w pańszczyznę. Ignacy
Kraszewski w opowiadaniu
Budnik kreśli postać takiego smolarza i
gonciarza, który żyje w ubóstwie w kurnej chacie pośród leśnych bud
potażowych, ale na ścianie u niego wisi szabla. Z uwagi na budnicki charakter naszej rodzimej wsi oraz na moje Y-DNA, podejrzewam od dawna, że moi patrylinearni przodkowie byli pierwotnie Jaćwięgami albo Prusami. Skąd Bałtowie na Rusi Czerwonej? Grzegorz Białuński we wspomnianym wyżej artykule pisze:
Należy też przypuszczać, że wśród nazw związanych z Jaćwieżą mogą znajdować się pamiątki po osadach jenieckich i branieckich. Charakterystyczne bowiem, że nazwy te występowały na terytoriach pogranicznych puszcz w XIII w., gdzie szczególnie chętnie osiedlano właśnie jeńców. Najprawdopodobniej osadami jenieckimi były również wsie o nazwie Jatwięgi (Jatvjagi) aż na Rusi Czerwonej, pod Lwowem i Żydaczowem.
Moim zdaniem potomkowie Bałtów na Ruś Czerwoną mogli też dostać się właśnie jako budnicy i smolarze.
|
Rudnicy i smolarze spod Augustowa na Jaćwięży. Nazwisko Sudowicz i Sudewicz zapewne pochodzi od etnonimu Sudow, czyli Jaćwięg
|
Ostatnio w książce Wojciecha Giełżyńskiego pt. Jaćwięgi są wśród nas (2019) znalazłem bardzo tajemnicze, a dla mnie ekscytujące zdanie na temat rodzinnych stron mojego taty:
"Pojedź do Łańcuta, tam znajdziesz księgę, w której o Jaćwięgów dziejach jest wszystko napisane"
Z przyczyn genealogicznych zajmuję się dziejami Prusów i Jaćwięgów jako przodków Tolkienów i moich Derdzińskich. Podejrzewam - jak pisałem wyżej - moich podłańcuckich przodków Dyrdów/Derdzińskich o jaćwięskie pochodzenie. Wśród budników (wolnych leśnych rzemieślników) mogli przecież żyć potomkowie Jaćwięgów. Trzeba to jednak udowodnić.
|
Twarze Jaćwięgów
|
I oto otrzymałem pomoc - link prowadzący do tej oto
strony, blogu p. Bogusława Stępnia. Okazuje się, że relacja Wojciecha Giełżyńskiego być może dotyczy materiałów, którymi dysponował miejscowy przedwojenny nauczyciel, Józef Leja. Oto w pewnym liście z 1995 r. czytamy:
Drogi bracie Staszku! Przygotowujecie się tam w Nienadówce do obchodu
400 lecia, a ja opiszę Ci co w wiem o Nienadówce. W latach mojej
młodości zbierałem różne wiadomości o
wiosce od starców, jak też i od dziadków, a dużo
otrzymałem wiadomości od nauczyciela Józefa Lei, który przybył do nas z
Łańcuta, a miał jakieś pisma o tych stronach i mapy.
Spodziewałem się, że mi to zostawi, ale on mówił, że
to wypożyczył w Łańcucie i musi oddać. Jak porównywałem do tych legend,
które krążyły po ludności, więc mi się zgadzały z temi
wiadomościami jakie dostarczał mi Leja.
I dalej:
"Droga jaka była na planie to była jedyna w tej okolicy i ta droga przez ludność była nazywana "dulski gościeniec" (...)
Nienadowskie legendy były takie. Koło tej drogi usadowiły się Smolaki, a na wzgórzach byli już Jadźwingi. Mieszkali oni na wprost "Pustek" na górze "Góra Jazia". Sądzę, że Ci osadnicy włączyli się w gromadę tworzącej się wioski. Sokołów powstał później, a Trzeboś i Medynia jeszcze później. Jak już powstał dwór i Sokołów, oraz gdy wybudowano kościół to wtedy połączono dwór Nienadówkę i Sokołów, ale droga "dulski gościeniec" był nadal ważny, bo przy tym gościńcu rozwinął się przemysł i handel w Sokołowie".
Autor tego bloga pisze:
Powyższy fragment listu, to niezwykle ciekawa i nigdzie do tej pory
przeze mnie nie spotkana informacja. Informacja o pierwszych
zapamiętanych mieszkańcach tych terenów
Jaćwingach i Smolakach. Mówi się o zasiedleniu tych
terenów przez Mazurów, ale nie o Jaćwingach, znanych też jako
Jaćwięgowie. Jaćwingowie to jeden z najbardziej wojowniczych i
najpotężniejszych ludów bałtyjskich. Długo siał
strach na północ od ziem polskich. Swoje grody i sąsiadujące z nimi wsie
ukrywał w przepastnej puszczy i w trudno dostępnych
miejscach. Gdy nie wojował zajmował się m.in.
łowiectwem, bartnictwem, hodowlą i rolnictwem. Uległ zagładzie dopiero
podczas ekspansji zakonu krzyżackiego oraz w wyniku asymilacji
przez ludy ościenne. Część z nich ruszyła jednak
puszczą na południe, a jakaś grupka dotarła i osiadła na górze, do dziś
zwanej "Górą Jazia". To bardziej wzniesienie, niż góra,
znajduje się w środku lasu "Cisowiec". Przebiega
tamtędy leśny trakt prowadzący z Pogwizdowa do Nienadówki, obok tzw.
kasztanów i Jaziej Góry, naprzeciw części Nienadówki zwanej
"Pustki", dziś to teren mniej więcej w rejonie
ośrodka zdrowia po południowej stronie. Równolegle do tego traktu z
Pogwizdowa, na wschodzie przy ścianie lasu biegł "Dulski
gościniec". To tam, gdzieś miała mieszkać druga
grupa osadników, nazwana Smolakami. Autor listu nie sprecyzował przy
jakiej drodze, ale dróg wtedy to raczej tu nie było, można
więc założyć, że chodziło właśnie o "Dulski
gościeniec" Smolak w języku staropolskim oznacza osobę wyrabiającą smołę
z drewna, dziegć, lub smolne polana na łuczywo. To osoba
mająca związek z palonym drewnem. Ciekawym
zagadnieniem może też być to, że najczęściej spotykanym, a tym samym,
chyba najstarszym w Nienadówce nazwiskiem, jest Ożóg. Wywodzi się
ono również od palonego drewna i znaczyło dawniej
tyle co - opalone drzewo, głownia bądź pogrzebacz, kij do poprawiania
ognia w piecu. Obie te nazwy są jakby spokrewnione tym
samym zajęciem.
W styczniu 2022 roku odbyłem podróż do Bud Łańcuckich, wsi moich dalekich przodków (najstarszy znany mi przodek z tej wsi, to urodzony pod kon. XVII w. Bartek Derda, który uprawiał świeżo wykarczowaną ziemię tzw. "kopaniczą"). Odbyłem tam kilka ciekawych rozmów, w tym z księdzem proboszczem w
Nowosielcach oraz bardzo miłym panem, sąsiadem Dyrdów z Bud Łańcuckich.
Tak dotarła do mnie niezwykła informacja. Według mojego informatora Dyrdowie posiadali swój własny język! Niezrozumiały dla
innych. Pan z Bud określił, że było to jakby mówili od tyłu... Czyżby chodziło o jakiś relikt języka Jaćwięgów? Takie rzeczy się zdarzały.
|
Prawdopodobnie
Bartek Derda z Bud to urodzony jeszcze w XVII wieku mój
prapraprapraprapradziadek. [AGAD 1/350/0/-/4z, 1760 r.]
|
Kojarzy
mi się to z historią, jaką opowiedział mi mój dobry kolega, Glabis
Niktorius, który na co dzień praktykuje pruski styl życia i używa
zrekonstruowanej mowy Prusów (patrz Aldrajch). Glabis napisał:
Raz
w latach 70-tych odbyła się w Wilnie konferencja językowa. I przyszedł
jakiś człowiek, który w czasie działań wojennych był tłumaczem.
Opowiedział swoją historię. Pewnego razu w 1945 roku przybył z
dwoma-trzema żołnierzami do jakiegoś odległego natangijskiego (czy
warmińskiego) būrwalkan (prus. 'gospodarstwa') I poprosili o
nocleg. Właścicielami było tam dwóch braci. Pracowali aż do zmroku. A
ten tłumacz wojenny nie mógł spać i wyszedł zapalić. I zobaczył, że ci
dwaj bracia zakończyli swoją pracę. Więc przez jakiś czas tłumacz
wojenny po prostu pozostawał w mroku i chciał posłuchać rozmów braci. I
oni rozmawiali. Nagle tłumacz wojenny zdał sobie sprawę, że nie rozumie
ich języka. Znał niemiecki, litewski, polski, białoruski, rosyjski i
niektóre dialekty. Ale tutaj został i naprawdę nie mógł zrozumieć, w
jakim języku rozmawiają. Rano zapytał ich, w jakim języku rozmawiają w
nocy. A bracia powiedzieli, że to po litewsku. Ale tłumacz powiedział,
że w 100% nie był to litewski. Więc na tej konferencji powiedział, że
jest pewien, że to mowa pruska. Po wojnie pomyślał o tej sprawie. I był
pod wrażeniem. Przyjrzał się więc ówczesnym badaniom pruskim. I
powiedział, że bardzo duże prawdopodobieństwo, że pruski były używane w
jakimś bardzo odległym folwarku, gdzie nie było zbyt wielu kontaktów z
innymi wsiami.
Mowa Prusów prawdopodobnie była zbliżona do mowy Jaćwięgów. Ten drugi język na pewno miał wpływ na formę pruskiego używaną na Półwyspie Sambijskim oraz w Natangii, gdzie te dwa zachodniobałtyjskie etnosy - jak pisałem wyżej - uległy wymieszaniu.
|
Jatwięgi pod Lwowem
|
_________________________________
Czy przodkowie Tolkiena byli Jaćwięgami osadzonymi przez Zakon Niemiecki na terenie Natangii? Czy ja sam jestem potomkiem Jaćwięgów, czyli Sudawów? Być może kiedyś moja hipoteza zostanie wsparta dowodami albo zastąpi ją zupełnie inna hipoteza. Opowieść snuje się dalej...
Dopisane później:
Ciekawy
artykuł! Przekazy z lat 1500 o Puszczy Sandomierskiej, szczególnie o
prawą stronę chodzi, mówią iż zamieszkiwali w połowie Rusini a później
Niemcy i Polacy po połowie - taki zapis odczytałem. Zaś, Mazurami w
dawnych czasach na tym terenie określano Polaków
przez sąsiadów Rusinów i raczej ich pochodzenie z dalekich Mazur jest
wątpliwe bo wiele przesłanek jest przeciwnych i temat rzeka. Szlachta w
Puszczy pojawiała się bardzo mało i to raczej oficjalności lub na
mieszczan. Znam wyjątek ze Stobiernej 1729 r., gdzie na roli siedział
szlachcic płacąc jak chłop pańszczyznę i to chyba mu w dłuższej
perspektywie nie opłacało się i gospodarstwo oddał, a że miał wolność
osobistą to opuścił wieś. Zatem, grupa szlachty zaściankowej z Mazowsza
to nie ten trop. Mam w swojej genealogii szlachtę, wiec mógłbym jeszcze
więcej napisać. Ponadto, co do jaćwieskiego języka to miał zaginąć w
latach 1500 a czasem dziwna niespotykana mowa mieszkańców wsi i
miasteczek była związana z handlem. Przykład; w Biłgoraju sitarze mieli
swoją mowę w celach handlowych aby nikt nie rozumiał o czym mówią na
targu i też jak sita nosili do innych krajów używali swojej mowy dla
własnych interesów. Ta praktyka była stosowana w Polsce w niektórych
innych miasteczkach i niekiedy wsiach by nie wszyscy wiedzieli o czym
oni do siebie mówią. Zatem, można było kogoś przezywać po urodzie
Tatarzyn lub po mowie Jaćwing a wcale nie miał z nimi nic wspólnego.
Bardzo dziękuję panu Bogusławowi Stępniowi za wszelką okazaną pomoc!