tag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post3554956099124555430..comments2024-03-12T06:46:16.405-07:00Comments on TOLKNIĘTY: Neopurytanizm kontra ewangeliczny happy-endgaladhornhttp://www.blogger.com/profile/00743806388792756679noreply@blogger.comBlogger12125tag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-91253733953970467772019-04-01T06:02:01.097-07:002019-04-01T06:02:01.097-07:00Niedawno czytałem córce do snu książkę Astrid Lind...Niedawno czytałem córce do snu książkę Astrid Lindgren "Mio, mój Mio", wydaną po raz pierwszy równocześnie z "Władcą Pierścieni. Byłem zaskoczony paralelnością obu opowieści. Operowanie wręcz identycznymi obrazami ze świecącym okiem na wysokiej mrocznej wierzy włącznie. Skipperhttps://www.blogger.com/profile/11690838641464302967noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-22299221028874208072017-02-26T12:22:28.366-08:002017-02-26T12:22:28.366-08:00 Pan Olszański podaje w definicji neopurytanizmu, ... Pan Olszański podaje w definicji neopurytanizmu, dla scharakteryzowania tej postawy, zwątpienie w zdolność do tworzenia prawdy w kulturze. <br /><br />Witajcie :) <br /><br />To dziwne, bo takie zwiątpienie w możność tworzenia czy docierania do prawdy przez człowieka zdawała mi się do dziś typowa raczej dla postmodernizmu, a nietypowa dla dowolnej ideologii pochodzenia religijnego. <br />poz :) <br />tal <br /><br />tallishttps://www.blogger.com/profile/03995467937424501877noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-38802867946812498722015-01-21T15:32:47.188-08:002015-01-21T15:32:47.188-08:00Z pierwszej części mojego komentarza umknęło jakoś...Z pierwszej części mojego komentarza umknęło jakoś, być może z powodu jego rozmiarów, pytanie kończące cytat: "Oczywiście, chyba Pan nie sądzi, że napisał Pan tę całą książkę samodzielnie?". Jako że jest dosyć istotne dla dalszej części mojej wypowiedzi, dodaję je osobno.Marcin Niemojewskinoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-90394667642610329462015-01-21T14:52:15.843-08:002015-01-21T14:52:15.843-08:00Magdaleno i Marcinie, dziękuję! To zaszczyt i rado...Magdaleno i Marcinie, dziękuję! To zaszczyt i radość czytać tak mądre komentarze!galadhornhttps://www.blogger.com/profile/00743806388792756679noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-11019825803888411822015-01-21T14:27:06.028-08:002015-01-21T14:27:06.028-08:00I nie zrobił tego samodzielnie, autonomicznie. Dod...I nie zrobił tego samodzielnie, autonomicznie. Dodał jedynie, by przywołać Bachtinowską koncepcję dialogowości, następne „ogniwo w łańcuchu” językowego, w tym mitycznego, porozumiewania się; dodał książkę podejmującą dialog z wcześniejszymi tekstami, opowiadanymi od wieków i zawarł w niej antycypację następnych wypowiedzi. W innym fragmencie cytowanego na początku listu pisał:<br /><br />„Patrząc wstecz na całkowicie nieoczekiwane wydarzenia, które miały miejsce po wydaniu książki – zaczęło się to natychmiast po ukazaniu się t. I – odnoszę wrażenie, jakby coraz bardziej ciemniejące nad naszym obecnym światem niebo zostało nagłe przebite, chmury rozwiały się i na ziemię znów spłynął niemal zapomniany blask słońca. Jakby rzeczywiście znów dał się słyszeć odgłos Rogów Nadziei, jak usłyszał je Pippin w najczarniejszej godzinie dziejów Zachodu. Ale jak? I dlaczego?”<br />(oba fragmenty za: J.R.R. Tolkien, "Listy", Warszawa 2010, s. 671) <br /><br />Otóż właśnie dlatego, że Opowieść została od razu podjęta przez jej nowych powierników. W jej ciągłości przede wszystkim tkwi, jak sądzę, postulowana w artykule nadzieja. <br />Trochę mi się dużo napisało, ale „winą” obarczam Galadhorna, który też dodał ogniwo i tym samym zaprosił do rozmowy :)<br />Marcin Niemojewskinoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-33630113428101451852015-01-21T14:25:03.863-08:002015-01-21T14:25:03.863-08:00Jesienią 1971 roku Tolkien napisał list do Carole ...Jesienią 1971 roku Tolkien napisał list do Carole Batten-Phelps, którą nazywał jedną z najlepszych przyjaciółek "Władcy Pierścieni". Opisał w nim pewne zdarzenie:<br /><br />„Kilka lat temu odwiedził mnie w Oxfordzie człowiek, którego nazwiska zapomniałem (chociaż przypuszczam, że był dosyć znany). Uderzyło go to, jak wiele starych obrazów stanowiło według niego ilustrację do "Władcy Pierścieni" na długo przedtem, nim powstała ta książka. Przyniósł ze sobą kilka reprodukcji. Myślę, że początkowo chciał się po prostu dowiedzieć, czy moja wyobraźnia żywi się obrazami, jak miało to miejsce w wypadku pewnych rodzajów literatury i języków. Kiedy stało się jasne, że nigdy przedtem nie widziałem tych obrazów – chyba że kłamałem – i niezbyt znam się na sztuce malarskiej, mój gość umilkł. Zdałem sobie sprawę, że uporczywie się we mnie wpatruje. Nagle powiedział: <>”. <br /><br />Znane mi teksty nie podają, kim mógł być ów człowiek. Nie wiem nawet, czy ta historia nie została przez Profesora wymyślona dla zilustrowania wywodu (jeśli zaczerpnął ją z wyobraźni, jak zwykle uczynił to pięknie). Jestem natomiast przekonany, że tajemniczy gość nie był, by pozostać przy przywołanym w artykule terminie, neopurytaninem. Dostrzegł bowiem, jak sugeruje jego pytanie, podstawowy, może najistotniejszy sens "Władcy Pierścieni", to mianowicie, że jego autor jest świadomym spadkobiercą i kontynuatorem wielkich narracji, opowieści archetypowych, mitycznych, które na ogół zaczynają się tam, gdzie kończą się ograniczone możliwości racjonalnego poznania. Tolkien jako dziedzic tych narracji nie wykreował nowego mitu. Czy też raczej – nie dał swoim czasom kolejnej mitologii, jeśli przez mit rozumiemy konfigurację przekazów objaśniających rzeczywistość i wskazujących początek wszechrzeczy, uważanych przez „posiadającą” je, konkretną społeczność (jedną i wyodrębnioną, mit w tym ujęciu jest etnocentryczny) za bezwzględnie prawdziwe. Tak pojmowany mit pełni swoje funkcje przed nauką lub zamiast nauki oraz przed religią lub zamiast religii – dlatego tę wykładnię chętnie przywołują krytycy mitu, a jeszcze chętniej krytycy Tolkiena. Trudno sobie wyobrazić, aby profesor Oksfordu pragnął podważać wartość poznania naukowego czy aby zdeklarowany katolik chciał budować konkurencję dla religii. Wprost przeciwnie, autor "Liścia, dzieła Niggle’a" i rozprawki "Boewulf. Potwory i krytycy" dał we "Władcy Pierścieni" bardzo dobitne świadectwo swojego chrześcijańskiego zakorzenienia i złożył hołd Historii jako dziedzinie wiedzy naukowej. A zdołał to połączyć z tradycją mityczną, bo korzystając z dwóch wyjątkowych dyspozycji człowieka – nazywając rzecz zgodnie z duchem chrześcijaństwa – daru języków i daru tworzenia, stworzył (sam zapewne powiedziałby, że zrekonstruował) metamit, integrującą opowieść o czynach heroicznych, zrodzoną z rzetelnej znajomości i pełnej radosnego zadziwienia lektury starych jak samo „kiedyś” mitów, legend i baśni, którym przyznał zresztą status równorzędny. Zaczerpnął solidnie ze wspólnego dla wszystkich tych form wypowiedzi „kotła opowieści”, jak to obrazowo nazwał w eseju O baśniach, w przekonaniu, któremu dawał wyraz wielokrotnie, że mają one jedno praźródło „poza naszym czasem, a może i poza czasem w ogóle” ("Drzewo i liść", Poznań 2000, s. 37). Na tej osnowie usnuł opowieść nie tyle konstytuującą jakiś nowoczesny mit, w który trzeba uwierzyć, ale dał impuls dla niewygasłej również w psychice człowieka współczesnego potrzeby mitu, przypomniał o niezbywalności pierwiastka metafizycznego, który będzie żywotny tak długo, jak długo nie znajdziemy innego, rozumowego i skutecznego równocześnie instrumentu pozwalającego odpowiedzieć na pytania fundamentalne – a więc bardzo długo. [cdn.]Marcin Niemojewskinoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-60915168460485763392015-01-20T06:03:05.754-08:002015-01-20T06:03:05.754-08:00Postanowiłam dopisać jeszcze jedną uwagę, wybaczci...Postanowiłam dopisać jeszcze jedną uwagę, wybaczcie gadulstwo;))<br /> <br />Pan Olszański podaje w definicji neopurytanizmu, dla scharakteryzowania tej postawy, zwątpienie w zdolność do tworzenia prawdy w kulturze. To może się też wiązać z językiem. <br />Joseph Pearce w "Podróży Bilba. Chrześcijańskim przesłaniu Hobbita" wspomina krótko o takim zjawisku: język ulega entropicznemu rozpadowi, powodując coraz dalej posuniętą niezdolność do opisania sposobu funkcjonowania świata. Powstają co prawda nowe słowa dla rzeczy czy zjawisk (np. komputer, Internet, kwanty itp.), ale nie powstają językowe możliwości odzwierciedlenia stosunku człowieka do tych rzeczy i zjawisk. Czyli - coraz trudniej opisać relacje (emocje, intencje, uczucia, niuanse, odcienie) ze światem i ludźmi zwłaszcza. <br />Często dyskusje sprowadzają się do uzgadniania definicji, a i to przychodzi z trudem. Sporo rozmów prowadzimy teraz w sieci, nie widząc interlokutora, w związku z tym łatwiej przypisujemy "złe" intencje. W związku z tym tak wielkiego znaczenia nabiera, przynajmniej dla niektórych, "czystość" znaczeniowa, przekładana potem na "czystość" postaw życiowych - "czystość" właśnie, nie głębokość... A wszystko w imię poszukiwania prawdy, czyli racji. Coraz częściej zależy nam na tej racji, zamiast na relacji. Coraz łatwiej definiować się negatywnie, zamiast pozytywnie.<br /><br />Wiem, że daleko zawędrowałam od głównej myśli... Nic nie poradzę, to wpływ Tolkiena ;))Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/05555298995553840179noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-29509331448232974232015-01-20T04:57:21.941-08:002015-01-20T04:57:21.941-08:00Chrześcijaństwo jest tylko i wyłącznie takie, któr...Chrześcijaństwo jest tylko i wyłącznie takie, które niesie ewangelię całemu światu, bo Chrystus tak chciał ("...idźcie na cały świat..."). Chrześcijaństwo strzegące przed "złym" światem depozytu wiary jest karykaturą. Pan Tekieli trochę się zagalopował.TOMEK LEWANDOWSKIhttps://www.blogger.com/profile/06223585314227336390noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-62306475746111725392015-01-20T02:02:51.530-08:002015-01-20T02:02:51.530-08:00Macieju, bardzo Ci dziękuję za komentarz.
Powinie...Macieju, bardzo Ci dziękuję za komentarz.<br /><br />Powinienem w tekście dodać, że jest chrześcijaństwo, które wychodzi do świata, żeby ten świat pociągnąć ku Chrystusowi. I jest chrześcijaństwo, które traktuje świat podejrzliwie, a odkrywając w sobie ślady świata zaczyna coraz dalej odgryzać swój ogon. <br /><br />To pierwsze chrześcijaństwo było typowe dla pierwszych wieków - wtedy zaadoptowano nie tylko pogańskie święta i je schrystianizowano, ale też wykorzystano filozofię pogańską jako aparat, którym posługiwano się przy odkrywaniu dla świata doktryny chrześcijaństwa. <br /><br />Jeżeli odrzuca się dziś taką drogę, jeżeli chrześcijaństwo pewnych grup w Kościele nie umie tryumfalnie odkryć dobra w świecie pozakościelnym, a skupia się na złu świata, to takie chrześcijaństwo mówi: "to już schyłek; zwieramy szyki do ostatniej bitwy; otacza nas zły i niebezpieczny świat". <br /><br />Przy tym ostatnim podejściu za chwile okaże się, że i katolicki Tolkien, i anglikański Lewis i inni są podejrzani, a w końcu neopurytanie-rewolucjoniści zaprowadzą na symboliczny szafot samego Papieża, bo okaże się za mało ortodoksyjny i za bardzo otwarty na świat.galadhornhttps://www.blogger.com/profile/00743806388792756679noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-83267901042475757322015-01-20T01:42:10.975-08:002015-01-20T01:42:10.975-08:00Całkowicie się podpisuję pod tym tekstem patrząc z...Całkowicie się podpisuję pod tym tekstem patrząc z perspektywy luterańskiej. Dokładnie o to chodzi w chrześcijaństwie, że mimo naszej słabości i siły zła, zawsze jest nadzieja, która nie pochodzi od nas. Pominięcie kwestii Łaski, a skupienie tylko na zepsuciu i upadku prowadzi do załamania i depresji. <br />Przekonanie, że przedmioty, symbole, gesty i słowa same z siebie, bez naszej woli mają na nas wpływ, jest formą myślenia magicznego. Tak jak zrobienie znaku krzyża nie czyni mnie chrześcijaninem, tak ćwiczenie aikido (które uważam za bardzo chrześcijańską w istocie sztukę walki, pomimo pogańsko-buddystycznego rodowodu) samo z siebie nie czyni satanistą, poganinem, ani buddystą. Znane przesłanie Kirmiela świadczy nie o złej sile aikido, a o złych intencjach samego zainteresowanego, które sztuka walki jedynie skatalizowała. To tak jak z Lothlorien, w którym jest tylko takie zło, jakie do niego wnosimy. Trening ujawnia prawdę o nas samych. <br />Na koniec tekst Tekielego o Gandalfie świadczy o tym, że nie ma on pojęcia o twórczości Tolkiena i nie wie, kim naprawdę jest Gandalf. Z cyklu "nie znam się, to się wypowiem".Skipperhttps://www.blogger.com/profile/11690838641464302967noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-73590496756192561562015-01-20T00:36:23.035-08:002015-01-20T00:36:23.035-08:00Bardzo dziękuję za tak wnikliwy komentarz. I tak, ...Bardzo dziękuję za tak wnikliwy komentarz. I tak, naprawdę wolę reakcję na moje wpisy na blogu, bo na FB te komentarze zaraz znikają, a na blogu można do nich wracać.<br /><br />Magdaleno, dziękuję! :)galadhornhttps://www.blogger.com/profile/00743806388792756679noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4894420494437933222.post-7338707628679009062015-01-20T00:29:44.709-08:002015-01-20T00:29:44.709-08:00Neopurytanizm skojarzył mi się natychmiast z syndr...Neopurytanizm skojarzył mi się natychmiast z syndromem Sarumana (określenie moje). Z nieufnością wobec ludzkich możliwości twórczych, związanych ze zmienianiem świata na lepszy. Z rozpaczą, odrzuceniem - w tym sensie to nawet coś więcej niż BRAK nadziei. Być może wiąże się to z rozczarowaniem kulturą masową, z wiązaniem pop-kultury z rzeczywistym albo wyobrażonym UPADKIEM kultury (cywilizacji?), a nie z przejawem kreatywności. Odpowiedzią na upadek kultury może być tylko nadzieja - nadzieja "radykalna" (nie ma nic do stracenia, można tylko zyskać).<br /><br />Nadzieja wiąże się z czynem, z działaniem. To chyba Tolkien widział w mitologii Północy - czyny, przez które przejawia się odpowiedzialność, a więc i nadzieja. <br />W tym świecie nadzieja jest często przez łzy. To jest smutny happy end, bo nadzieja jest gdzie indziej, o krok dalej (smutek odnosi się do tego świata...). Czyżby ów sarumanizm - neopurytanizm brał się z negacji śmiertelności, tak samo, jak współczesna płytka, powierzchowna masowa kultura internetu, która nas "chroni" przed sięganiem głębiej i do przodu? To już bardzo filozoficzne rozważania, ale jakże Tolkienowskie. <br />Tolkien sam padł ofiarą kultury masowej, co niektórych bardzo trapi (ze względu na "dziedzictwo" Tolkienowej twórczości). Może stąd się biorą takie "oryginalne" próby interpretacji (negacji) jego pisarstwa. Mnie martwi w tej masowości kultury dosłowność i brak delikatności, a u Tolkiena mamy tego pod dostatkiem. Pewnie dlatego go czytamy. <br />Zapewne też ludzie w każdym czasie doświadczają wrażenia końca. Gdy Tolkien pisał "Upadek Gondolinu", stary świat też uległ katastrofie. Na dodatek była to, w jakimś sensie, zaplanowana i oczekiwana katastrofa. Gdy Beowulf zabija smoka, uwalniając swój lud od śmiertelnego zagrożenia, na horyzoncie majaczy nie era szczęśliwości, tylko widmo najazdu sąsiadów, a jego pogrzeb jest lamentem nie tylko nad dobrym królem, ale też nad utraconym światem. A jednak trzeba było zabić smoka...<br />Dla przyjęcia i zrozumienia baśni, mitów, czy literatury fantasy potrzebna jest, jak to zostało ładnie ujęte, pewna naiwność. Nadzieja bierze się z dojrzałej naiwności.<br /><br />Ten artykuł dostarcza materiału do bardzo poważnych rozważań:). <br />Teraz dobrze by było rozwijać nowoczesne koncepcje nadziei, które przemówią do każdego.<br />Pozwoliłam sobie zamieścić tu kilka przemyśleń, bo to bardzo ciekawy temat, i bardzo szeroki (można go dowolnie rozwijać) - sądzę przy tym, że Autor (przynajmniej skrycie) woli komentarze pod tekstem na blogu, niż na FB:))<br />Pozdrawiam,<br />Magdalena SłabaAnonymoushttps://www.blogger.com/profile/05555298995553840179noreply@blogger.com